The Ghost Bride. Narzeczona ducha Yangsze Choo 7,3
ocenił(a) na 72 lata temu Booktube dopadł i mnie, więc pośród morza książek polecanych na zagranicznych kanałach, kilka razy pojawił się tytuł „Narzeczona ducha” od Yangshe Choo. Pomyślałam, że jest to książka, która powinna przypaść mi do gustu, ze względu na wątek fantastyczny, a przede wszystkim podróżowanie po zaświatach.
Lata 90-te XIX wieku w Malajach to miejscu styku wielu kultur. Poznajemy historię młodej dziewczyny Li Lan, która wraz ze swoim ojcem mieszka w zaniedbanej posiadłości. Finanse idą źle od śmierci pani domu, przez co córka może mieć problemy z zamążpójściem. Znamienity ród Lim składa jednak niecodzienną ofertę matrymonialną. Chcą aby dziewczyna poślubiła ich zmarłego syna. Na domiar złego Li Lan dręczą koszmary w których przenosi się do świata zmarłych i jest nawiedzana przez niedoszłego narzeczonego. Jak potoczy się dalej historia dziewczyny, która będzie próbowała odzyskać życie, błąkając się po tajemniczych zaświatach w poszukiwaniu odpowiedzi?
„Drżałam jednak na myśl o porzuceniu tego świata. Zostawiłam zbyt wiele niedokończonych spraw – moja dusza była pełna niespełnionych pragnień i tęsknot.”
Całość jest podzielona na cztery części odzwierciedlające etapy podróży głównej bohaterki, jej rozterki i powolne dojrzewanie w rozumieniu świata i własnych pragnień. Narracja odbywa się w pierwszej osobie czasu przeszłego, jedynie z punktu widzenia Li Lan. Bardzo dobrze czyta się jej przemyślenia, obserwacje czy ocenę sytuacji. W malowniczych opisach uzyskujemy więcej informacji o strukturze społecznej czy stykaniu się różnych kultur i obyczajów tamtejszego obszaru geograficznego. Myślę, że całość jest wyważona, ale ja zazwyczaj chłonę ciekawe opisy, które przybliżają mi otoczenie w jakim dzieje się akcja. Mamy też dialogi, snucie zamierzchłych historii, znaczenia życia pozagrobowego, czczenia przodków i składania ofiar. Sama bohaterka jest w moim odczuciu osobą bardzo silną, która dobrze radzi sobie w większości sytuacji i nie ma tendencji do popadania w beznadzieję i poddawania się. Poboczni bohaterowie też są dosyć wyraziści i można ich nienawidzić bądź kochać, ale ich wkład w fabułę i rozwój bohaterki jest przelotny, a sama Li Lan wykonuje lwią część pracy w zrozumieniu wartości życia i wyborów dorosłości.
„W dzieciństwie często słyszałam baśnie o lungach: wielkich panach, którzy sprowadzali deszcz i władali morzami. Czasami pojawiali się pod postacią wspaniałych stworów, kiedy indziej mężczyzn w królewskim majestacie lub pięknych kobiet. Niekiedy brali sobie za żony lub kochanki ludzkie istoty. Sam cesarz Chin utrzymywał, że jest potomkiem smoków, i kazał je haftować na swych szatach.”
Pierwsza część książki, nakreślenie akcji i ten wstęp, który zakotwiczył historię, trochę mnie znużył. Kiedy jednak fabuła została popchnięta dalej, do Równin Umarłych, demonów o głowach byków czy głodujących upiorów, a pośród tego wszystkiego wchodziliśmy głębiej w intrygę, robiło się coraz ciekawiej. Miałam taki dreszczyk, lekkie popchnięcie do dalszego czytania, aby dowiedzieć się jak historia się zakończy. Jest to typ książki, w którym nie brakuje zwrotów akcji i sytuacji podnoszących ciśnienie. Jest napisana w satysfakcjonujący sposób, a niektóre pomysły autorki bardzo trafione. Chociażby spalanie ofiar pogrzebowych. Jeśli rodzina spali w twoim imieniu kilka papierowych koni, będziesz mógł w zaświatach korzystać z nich jak wiernych sług, które wszędzie cię przetransportują. Chyba poleciłam wystarczająco? ;)
http://angeliconpoint.blogspot.com/