To, co najistotniejsze o panu Moritzu Vlastimil Třešňák 6,8
ocenił(a) na 732 tyg. temu Dobra, wręcz klasyczna czeska książka z dwoma świetnymi bohaterami, których nie sposób nie lubić od razu, pełna celnych dialogów, niezłego właściwego braciom Czechom humoru i – żeby nie było za śmiesznie –z towarzyszącą temu wielką zbrodnią, którą w sumie od początku przeczuwamy.
Ale na pewno nie jest to „najlepsza czeska książka” (nawet gdy ją już znamy) - jak trąbi z właściwą mu prawdomównością reklamowy blurb, i to, właśnie żeby było śmieszniej, już na okładce.
Najbardziej podoba mi się tu konstrukcja narracji, gdzie początek jest końcem. Wątki, nie wiadomo po co rozpoczęte na początku, imponująco składają się w logiczną całość pod koniec, co „utrudnia lekturę”, czyli zmusza do wysiłku mózgowego - i za to (plus świetny hasz) daję mocną „5”.
Niestety, w sumie jednak do zapomnienia wkrótce po przeczytaniu (nie jak Hrabal, Pavel, Kundera czy Škvorecký). Z drugiej jednak strony nie jest to jednak na szczęście niejaki Boček Evžen ze swym przerażająco prostackim cyklem o „arystokratce”….
Tylko kilka cytatów
- Będzie padać, dobrze że mam przynajmniej stojak na parasole.
Był mniej więcej mojego wzrostu i w moim wieku, miał tylko kilka zębów więcej.
Policjant (…) powiedział mi, że podczas obławy zostałem zatrzymany właściwie przez pomyłkę, ale - jak dodał - „gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”.
PS Na str. 125 fatalny błąd autorski (?),redakcyjny (?): gdy czytamy o „wywieszce z winem Fernet Branca”. A mowa tu o najlepszym digestivo świata…
PS A stron ma 155, nie 300 - jak stoi na LC