Jesteśmy społecznością, która kocha książki

"Nie wszystko stracone"- cóż zależy dla kogo. Bo ja podczas lektury tej książki straciłam czas i poczucie, że jednak potrafię znaleźć dobrego Harlequina. Najwyraźniej tylko stwarzałam pozory. Ludzie- ja rozumiem, że każdy od czegoś zaczyna, że może mieć gorszy dzień czy coś, ale główna bohaterka tego romansu jest naiwna. Albo jeszcze lepiej: jest po prostu niewyobrażalnie głupia. Zakochuje się w facecie niedługo po tym jak widzi go po raz drugi, boi się że będzie się na niej mścić, i jednocześnie chce mu pokazać jaka jest dorosła. Już ja z moim upartym i nieskorym do współpracy charakterem wypadam przy niej lepiej. Scott też wcale nie jest lepszy. Boi się o nią, że nie jest gotowa do związku, kiedy ona tylko o tym marzy, ale nic mu nie mówi. Jestem zbulwersowana tym, w jaki sposób ( nawet w Harlequinie) traktuje się dziewczynę.Jak tak teraz patrzę to nawet okładka woła o pomstę do nieba i sugeruje lekturę nudną. Ale uważam, że i tak była lepsza niż poprzedni przeczytany przeze mnie Harlequin. Mimo wszystko- nie sięgajcie po nią.