Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
- ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
- ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Thora Hjörleifsdóttir
Źródło: © Gunnlod Jona
1
6,8/10
Pisze książki: literatura piękna
Thora Hjörleifsdóttir ma tytuł magistra w dziedzinie kreatywnego pisania. MAGMA jest jej pierwszą powieścią. Kiedy MAGMA została po raz pierwszy opublikowana w Islandii, trafiła od razu na szczyt listy bestsellerów i otrzymała świetne recenzje. Powieść wywołała dyskusje i debaty wśród osób wszystkich płci w społeczeństwie i została opisana jako lektura obowiązkowa. Thora jest również członkiem kolektywu poetyckiego Impostor Poets i opublikowała z nim książki poetyckie oraz powieść.
6,8/10średnia ocena książek autora
48 przeczytało książki autora
146 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
Powiązane treści
Aktualności
6
Popularne cytaty autora
Ale on teraz ma mnie za kompletną szmatę. Którą może i jestem, skoro zarażam facetów chorobami wenerycznymi. Niemniej przykładanie do tego ...
Ale on teraz ma mnie za kompletną szmatę. Którą może i jestem, skoro zarażam facetów chorobami wenerycznymi. Niemniej przykładanie do tego tak wielkiej wagi uważam za niesprawiedliwe.
osób to lubiW porównaniu z nim wszystko staje się takie nieważne i bezcelowe, byłabym w stanie przestać być sobą, żeby tylko kochać tego faceta.
W porównaniu z nim wszystko staje się takie nieważne i bezcelowe, byłabym w stanie przestać być sobą, żeby tylko kochać tego faceta.
osób to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Magma Thora Hjörleifsdóttir
6,8
„Magma” Thory Hjorleifsdottir. Proszę, zapamiętajcie nazwisko tej młodej islandzkiej poetki i pisarki. Wypatrujcie jej książek na księgarskich półkach. Jej twórczość ma w sobie ogromną siłę, a bije ona z oszczędnych, skupionych w sobie zdań. Emocje je rozrywają, choć są trzymane na krótkiej smyczy minimalistycznego opisu – niemal sprawozdania. Jaki talent trzeba mieć, by przez zaledwie 100 stron, na których nieraz widnieją zaledwie dwa krótkie zdania, tak boleśnie przeczołgać czytelnika! No cóż, jeśli owe zdania brzmią tak – przestajemy się dziwić: Zdążył już obrać mnie jak cebulę. Jestem niczym, otoczona błoną, i swędzą mnie oczy.”
Mamy przed sobą dogłębne studium powolnego, coraz silniejszego uzależnienia w związku, gdy kobieta z każdym kolejnym dniem oddaje po kawałku siebie mężczyźnie, a jemu nigdy dość. Rozsnuwa wokół niej lepką, pajęczą sieć, w którą ona dobrowolnie się owija, dziękując mu z wdzięcznością, a on zacieśnia splot wokół jej szyi, zostawiając miejsce ledwie na płytki oddech.
We wstępie autorka zaznacza, że opisuje „fikcyjną historię z fikcyjnymi postaciami”, opowieść ta brzmi jednak tak prawdziwie, tak dramatycznie szczerze, że aż strach pomyśleć, ile, milczących dotąd kobiet rozpozna w niej siebie. Czy jest to związek przemocowy ? Wszak nikt tutaj nikogo nie bije, nie szarpie za włosy (chyba, że w miłosnym zapamiętaniu),nie oblewa wrzątkiem… To przemoc wyrafinowana, wyższego rzędu, wymagająca dużej inteligencji, a nawet charyzmy, by osoba jej poddawana, płacząc, tnąc się żyletką, jednocześnie obejmowała sprawcę i miłośnie szeptała: „W porównaniu z nim wszystko staje się takie nieważne i bezcelowe, byłabym w stanie przestać być sobą, żeby tylko kochać tego faceta.”
I faktycznie, Lilja powoli znika, miejsce samodzielnej, mądrej, obdarzonej urokiem kobiety zajmuje coraz częściej dziewczę bez właściwości, płynne niczym magma, która dopiero zamieniona w lawę, podążając przed siebie wyznaczonym korytem przybierze stałą postać. Jaką? Dokładnie taką, jaką chciałby widzieć ON, facet bez imienia, mogący być każdym z tych, o których pomyślą kobiety czytające tę książkę, spoglądając może po raz pierwszy bez złudzeń w głąb własnego życia.
Historię tę opowiada nam młoda dziewczyna w miarę, jak ją przeżywa, jak wsiąka w ten związek głębiej i głębiej, niczym w bagnisko, nie dostrzegając, że jest pułapką. Gdy zaś zaczyna to spostrzegać jest już na tyle uwikłana w relację, zakochana, że woli odwrócić głowę. Bo wie dobrze, że nie ma już dość siły, by odejść. Jak płynnie miłość może przejść w niewolę, jak bardzo przy tym można napawać się bólem spowodowanym wysysaną przez ukochanego krwią, wmawiając sobie, że to szczęście i spełnienie. Brać zawsze winę na siebie, starać się aż za bardzo, uwierzyć, że bywa się odrzucanym słusznie, bo „jestem tylko zepsutym towarem”, „Dobrze mi tak, dobrze mi tak.”
To bardzo bolesna historia, nie da się jej przeczytać w jeden dzień, potrzeba dużo więcej czasu, a i tak na samo wspomnienie serce wali jak oszalałe. Bo to nie fantazja, a życie. Bo takich kobiet złamanych, bez poczucia wartości, raniących swoje ciało, by choć na chwilę jego ból przyćmił nieznośny ból duszy, takich kobiet (a pewnie i mężczyzn, przemoc wszak nie ma płci) jest więcej, tylko milczą. Milczą, bo co mogą powiedzieć? Chcę z tego wyjść, ale jednocześnie nie chcę, bo kocham, bo nie potrafię już żyć bez tego mężczyzny, który mnie rani? To przecież niełatwo przyznać, a jeszcze trudniej zrozumieć.
To debiut prozatorski, lecz wcale nań nie wygląda. To powieść bardzo dojrzała, pełna ognia, dramaturgii, która narasta powoli, nabiera głębi, zaczyna krzyczeć. Bohaterka po prostu opowiada. Krótkie to relacje. Oznajmujące. Codzienność. A w niej ON. Przy laptopie, piszący z innymi kobietami, sypiający z nimi, opowiadający o nich… I opowiadający im o NIEJ, o Lilji, o tym, co zawierzyła mu w zaufaniu… ON, dyktujący warunki, niemal niezauważalnie przesuwający granice, które ona kiedyś postawiła jako nienaruszalne. A teraz bez słowa pozwala je likwidować, mimo iż wie, że „on tylko patrzy przeze mnie, jakbym była przezroczysta. Ja nie istnieję.” Jest w tym związku namiętność, jest wzajemne przyciąganie, chemia aż buzuje. Ale czułość, bezwarunkowa, tylko po jednej stronie, po drugiej zaś wyrachowana, wydzielana skąpymi porcjami, odbierana i dawana w nagrodę, jak na szkoleniu psów, jak podczas eksperymentów warunkowania. I tak właśnie działa, jak regularna tresura, gdy pies liże rękę pana i każde jego zachowanie bierze za dobrą monetę.
Dojrzały i zadziwiający jest też styl narracji, łączący w sobie najwyższych lotów poetycką subtelność z brutalną fizjologią i dosłownością. To powieść współczesna, o czasach internetu, czatów społecznościowych, żywiołowego seksu i wyzwolonej erotyki, życia szybkiego, często płytkiego i dążącego do hedonistycznego spełnienia. To czasy, w których jednostki wrażliwe, niepewne siebie, łaknące głębszych uczuć, łatwo mogą się zagubić.
Czy „magma” zastygła u stóp kochanka-dręczyciela zdoła obudzić się w porę, odzyskać własną, kompletną postać, by móc w końcu odejść i rozpocząć życie na własnych warunkach? Czy jest w ogóle jeszcze z czego lepić tę nową Lilję? Odpowiedź nie jest prosta i wszystkie karty pozostają na stole. Niczego Wam nie zdradzę, sami musicie się przekonać, a jeśli przeżyjecie tę opowieść tak mocno, jak ja, ona na zawsze gdzieś w Was pozostanie.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/
Magma Thora Hjörleifsdóttir
6,8
Literatura islandzka była dla mnie jak dotąd pojęciem egzotycznym. Na swoje pierwsze spotkanie wybrałam dość odważny tytuł, którego autorka wywołała wiele kontrowersji nie tylko w swoim kraju.
Thora Hjörleifsdóttir napisała bowiem książkę nie przebierając w środkach. Jej „Magma” jest żywa, nieokiełznana i pełna ognia, którym można się poparzyć. Młoda, 20-letnia Lilja zakochuje się. Pragnie miłości, pragnie wielkich uczuć i deklaracji. To co dostaje w zamian za swoje oddanie to jedno wielkie ostrzeżenie. Poniżenia, zdrady, przemoc, przesuwanie granic bez jej wyraźnej zgody. Z każdą kolejną stroną miałam wrażenie, że ta historia nie skończy się dobrze, a Lilja oddała duszę i ciało dziecku w ciele dorosłego mężczyzny. Dziecku, które niebezpiecznie się nią bawi. Autorka wrzuca nas w sam środek akcji i zostawia w punkcie, w którym może stać się wszystko.
„Magma” mnie wkurzyła. Z każdym kolejnym fragmentem tekstu widziałam czerwoną flagę. Widziałam jak bohaterka traci kontakt z własnym życiem, z własnym ciałem. Powierza je komuś skrajnie nieodpowiedzialnemu, kto zadepcze je i pokiereszuje. I nie chciałam, żeby uczyła się na własnych błędach. Chciałam ją jakoś przed tym uchronić.
Później przyszedł czas na analizę. Ta zaledwie 100-stronicowa książka jest bardzo aktualna, bo o szacunku do siebie i partnera trzeba mówić głośno. O wyrażaniu zgody i cichej przemocy również. A to wszystko jest w „Magmie”, podane surowo i bez lukru.
Przyczepić mogę się za to do tłumaczenia lub korekty, bo znalazło się tu kilka językowych niezgrabności. Nie wiem, być może tak właśnie pisze autorka. Gryzło się to jednak z całością i wybijało mnie z rytmu. Fragmentaryczność tekstu podkreślała za to rozbicie bohaterki i jej emocjonalną karuzelę.
Czytajcie mając na uwadze ogrom przemocy i brudu, którym zaleje Was „Magma”.
TW: gwałt, przemoc psychiczna, depresja, samookaleczenie, próba samobójcza