Najpierw książka, później film: Podwójny kochanek

ZWIERZ POPKULTURALNY ZWIERZ POPKULTURALNY
29.08.2017

Młoda kobieta, która nie ma za bardzo pomysłu na to, kim jest i czym chce się w życiu zajmować, wchodzi do gabinetu psychoterapeuty. Może on pomoże jej odpowiedzieć na pytanie, kim jest i co ma zrobić ze swoim życiem. Zaczyna się romans. Pozornie wszystko idzie w dobrym kierunku. Pozornie. Bo szybko się okazuje, że uroczy psychiatra ma więcej tajemnic, niż dziewczyna mogłaby sobie wyobrażać. Tak zaczynają się historie w powieści Rosamond Smith „Lives of the Twins” i w filmie Francisa Ozona „Podwójny kochanek”. Jednak, choć mamy podobne punkty wyjścia, to te dwie historie bardzo się od siebie różnią.

Najpierw książka, później film: Podwójny kochanek

Zacznijmy jednak od krótkiej historii adaptacji i publikacji. Jeśli chodzi o samą książkę, to pojawiła się ona na rynku księgarskim pod koniec lat osiemdziesiątych. Od początku w literackich kręgach Nowego Jorku szeptano, że autorka wcale nie jest debiutantką. I wcale się nie mylono – Rosamond Smith nie istnieje, to pseudonim, jaki przybrała Joyce Carol Oates. Uznana i nagradza autorka chciała zobaczyć, jak jej książka zostanie przyjęta, jeśli czytelnicy nie będą wiedzieli, że wyszła spod jej pióra. Powieść spotkała się z ciepłym przyjęciem, ale charakterystyczny styl autorki sprawił, że – mimo podjętych starań (nie skorzystała z pomocy swoich stałych współpracowników, by mieć pewność, że nikt jej nie rozpozna w literackim świecie) – szybko zorientowano się, że jest to powieść Oates. Autorka była tym bardzo zawiedziona, zwłaszcza że bardzo chciała choć na chwilę „uciec od siebie”, jak mówiła potem w wywiadach. Co ciekawe, w Anglii powieść ukazała się pod innym tytułem i… z nieco innym zakończeniem. Z kolei „Podwójny kochanek” Ozona nie jest pierwszym podejściem do ekranizacji powieści, w 1991 roku powstał film „Lies of the Twins” z Isabellą Rossellini w roli głównej. Film miał całkiem dobre recenzje, choć wydobywał raczej ten najprostszy aspekt książki, koncentrując się na urodzie bohaterki i bawiąc się schematem „złego brata bliźniaka”.

Od razu należy zaznaczyć, że dość wyraźnie widać, że Ozon i Oates opowiadają swoje historie, skupiając się na nieco innych aspektach opowieści. Oates jest zafascynowana fenomenem bliźniaków, w książce znajdziemy wiele informacji, które świadczą o tym, że autorka zrobiła naprawdę porządny research dotyczący najróżniejszych teorii dotyczących życia i psychologii bliźniąt. Choć gówna bohaterka, Molly Marks, jest postacią znaczącą, zwłaszcza że jest to powieść psychologiczna, więc uczucia i obawy bohaterów grają pierwsze skrzypce (przede wszystkim lęk Molly przed zaangażowaniem), to widać, że to nie ona jest głównym przedmiotem zainteresowania autorki. Zdecydowanie bardziej interesuje ją fenomen bliźniąt, ich niesamowita więź, fakt, że mogą być swoim odbiciem. Stąd też w powieści fakt, że ukochany bohaterki, Jonatan, ma brata bliźniaka Jamesa, nie jest wielką tajemnicą. Wręcz przeciwnie, pojawia się w historii w sposób dość naturalny. Nienaturalny jest tu brak bliskiej więzi, który dziwi naszą bohaterkę i popycha ją do sprawdzenia, czym ci identyczni mężczyźni się od siebie różnią. Także im bliżej zakończenia powieści, tym bardziej widać, że autorkę fascynuje to, jak podobni i jak różni mogą być do siebie bliźniacy i jak bardzo ta więź potrafi skonfundować człowieka.

W „Podwójnym kochanku” mamy dwie tajemnice. Pierwsza to ta wymyślona przez Oates, dotycząca wydarzenia z przeszłości, które poróżniło braci i sprawiło, że choć obaj wykonują ten sam zawód (są psychoanalitykami), to nie utrzymują kontaktów. Druga tajemnica, która u Ozona towarzyszy nam przez większość filmu, to fakt, iż Paul, ukochany naszej bohaterki, w ogóle nie przyznaje się, że ma brata. Stąd widz przez pewien czas nie wie, czy ma do czynienia rzeczywiście z bliźniakami, których wszystko różni, a może Paul prowadzi podwójne życie. Jednocześnie Ozona zdecydowanie bardziej niż fenomen odmiennych od siebie bliźniaków interesuje rosnące w bohaterce poczucie, że nie jest wyjątkowa. Opowiada o tym, że często czuje się podwójna, opowiada o tym, że niekiedy wymyśla sobie siostrę, która jest od niej odważniejsza, która podejmuje za nią część decyzji. Ozona bardziej nawet niż zjawisko bliźniactwa interesuje nasze poszukiwanie tożsamości, które w jakiś sposób wiąże się z byciem pojedynczym, jednostkowym. Czymś, czego w świecie bliźniąt nie ma. Dlatego też Ozon zdecydował się na drastycznie inne zakończenie, w którym tajemnica braci bliźniaków jest mniej ważna niż to poczucie rozdwojenia, które czuje bohaterka. To ciekawe, bo opowiadając nam pozornie tą samą historię, reżyser mówi o czymś zupełnie innym niż Oates. Warto też dodać, że historia została w filmie przeniesiona w realia francuskie, co znaczy, że akcja rozgrywa się w Paryżu, a bohaterowie mają inne imiona.

„Podwójny kochanek” nie jest filmem pozbawionym wad. Niekiedy wydaje się nieco za bardzo pretensjonalny czy nastawiony na szokowanie widza. Widać to zwłaszcza w kilku scenach, w których reżyser bardziej niż do psychiki odwołuje się do cielesności bohaterów. Tam można niekiedy dojść do wniosku, że potrzeba szokowania jest gdzieś na granicy dobrego smaku. Jednocześnie zarówno u Ozona, jak i u Oates, zakończenie opowieści nieco rozczarowuje. Oates swoją historię urywa, zostawiając czytelnika, by sam zdecydował, jak całość powinna się skończyć. Niestety, wydaje się, że – choć pomysł jest ciekawy – to nietrudno o pewien niedosyt. Z kolei Ozona właściwie zakończenie zaproponowane przez pisarkę nie interesuje. Szybko przeskakuje nad tym aspektem historii i biegnie do swojego zakończenia, które też wydaje się mało satysfakcjonujące. Zresztą trzeba stwierdzić, że z czasem sama podstawa historii – opowieść o dwóch bliźniakach, z których jeden jest dobry, a drugi zły; jeden troskliwy, a drugi agresywny, stała się bardzo niedzisiejsza i nieco kampowa. U Ozona, który różnice pomiędzy braćmi podkreśla wizualnie na każdym kroku (ten „zły” przyjmuje w eleganckim, zimnym gabinecie pełnym marmurów i luster – trudno o większą kliszę), wątek ten wydaje się jeszcze bardziej niedzisiejszy.

Trudno zdecydować po prostu, co jest lepsze. Film Ozona jest piękny – reżyser oferuje nam wystudiowane kadry, przemyślane przejścia między scenami i dobre prowadzenie aktorów. Niekiedy nawet można odnieść wrażenie, że dobry pomysł na kadr wygrywa u niego z sensem danej sceny, ale można to reżyserowi wybaczyć. Z kolei powieść Oates jest przede wszystkim przykładem dobrze napisanego portretu psychologicznego młodej kobiety, która nie wie do końca, kim ma być i jakie decyzje podjąć w życiu. Nie jest to najwybitniejsza powieść autorki, ale z pewnością warta lektury. W takim przypadku nie pozostaje nic innego, jak po prostu polecić zarówno seans, jak i lekturę. Tu jednak należy wspomnieć, że film Ozona jest w Polsce pokazywany widowni od lat 18, głównie ze względu na dość śmiałe sceny seksu. Natomiast powieść nigdy nie została na polski przetłumaczona. Dlatego porównania powinni się podjąć głównie dorośli czytelnicy, którzy dobrze opanowali język angielski. Jeśli należycie do tej kategorii, przygotujcie się na ciekawy seans i dobrą lekturę.


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Mary Silver - awatar
Mary 29.08.2017 13:06
Czytelniczka

Czy są jakieś plany odnośnie tej książki na polskim rynku wydawniczym?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
ZWIERZ POPKULTURALNY - awatar
ZWIERZ POPKULTURALNY 28.08.2017 12:25
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post