rozwiń zwiń

Najpierw książka, później film: Mężczyzna imieniem Ove

jowisz jowisz
01.07.2017

Śmierć, choroba, miłość – trzy motywy, których wykorzystanie w fabule zapewnia zaangażowanie emocjonalne odbiorcy. Stosujący je twórca z łatwością może popaść w patos, stać się kolejnym autorem aforyzmów wypisywanych na zdjęciach przyciemnionych filtrami. A co, jeśli powiedziałabym, że ktoś z wdziękiem zmieścił je wszystkie w jednej historii, przy której będziecie płakać… ze śmiechu? I że na podstawie książki powstał równie świetny film, który niebawem wchodzi do oficjalnej dystrybucji?

Najpierw książka, później film: Mężczyzna imieniem Ove

Na seans trafiłam przypadkowo, co w odniesieniu do produkcji nominowanej w dwóch kategoriach tegorocznych Oscarów, oznacza kombinację mojego gapiostwa i nikłej promocji tytułu – toż niektóre jogurty mogą poszczycić się szerzej zakrojonym marketingiem. „Mężczyzna imieniem Ove” był dotychczas wyświetlany wyłącznie podczas festiwali, między innymi w trakcie Wiosny Filmów 2017, gdzie został doceniony przez widzów nagrodą publiczności. Pierwotnie historia o sześćdziesięciolatku, bezskutecznie próbującym rozstać się z życiem, była dla mnie produktem kinematografii. Dopiero po obejrzeniu filmu, gdy wpisałam tytuł w wyszukiwarkę i jednym z wyników był link do lubimyczytać.pl, dowiedziałam się, że powstał na podstawie książki Fredrika Backmana.

Po lekturze dwóch książek Backmana zauważyłam, że lubi postaci niedopasowane społecznie i absurdalne sytuacje. Zanim Ove stał się literackim bohaterem, był wyrazistą osobowością z blogowych wpisów szwedzkiego dziennikarza. Obserwatorzy zauważyli w nim potencjał i wybrali go w głosowaniu na głównego bohatera debiutanckiej książki pisarza. W oczach Ove świat po brzegi wypełnia banda idiotów, którzy ciągle jedzą lunch, nie potrafią już nic samodzielnie zrobić i wszystko trzeba po nich poprawiać. Brakuje mu podstawowych kompetencji społecznych. Uwielbia Saaby – jedyny słuszny środek transportu po tym świecie pełnym idiotów. Nie jest człowiekiem, którego słowa pociągają za sobą czyny. Gdyby tak było, niechybnie pogrążyłby się w letargu, bo Ove niewiele mówi.

Kiedy ludzie wspominają o śmierci bliskiej osoby, posługując się frazą „umarł mi”, akcentują nie sam fakt odejścia, ale poczucie opuszczenia. Zwłaszcza w przypadku Ove warto to podkreślić, bo dla niego śmierć żony była równoznaczna z obumarciem wszystkiego wokół, a zdanie mogłoby brzmieć: dla Ove tego dnia skończył się świat. „Titanic” przy historii miłości Sonji i Ove to nędzne romansidło. To jeden z powodów, dla których warto zagłębić się w tę historię. Po tym, jak Ove został zwolniony w ramach redukcji etatów, nie pozostaje mu nic innego jak dołączyć do żony. Śmierć w powieści pełni dwie funkcje: dramatyczną i komediową. Przygotowania Ove do popełnienia samobójstwa wywołują sprzeczne emocje – są zabawne w swojej drobiazgowości i pedantyczności, ale to wciąż konsekwencja decyzji o chęci ponownego spotkania Sonji. Co więcej, nie można zamknąć oczu w czasie seansu lub przekartkować kilku stron, bo każda próba odebrania sobie życia jest punktem przeniesienia do retrospekcji, a to ciekawy zabieg, z którym po raz pierwszy spotkałam się właśnie u Backmana.

Nie polubiłam książkowego Ove. W filmie, mimo wszystko, wydawał mi się sympatyczniejszy. Stetryczały, gderliwy, szorstki, ale bardziej znośny niż irytujący dziad z powieści. Efekt zmiany nastawienia do bohatera był przez to intensywniejszy. Historia filmowa i książkowa rozmija się w niewielu punktach. Na potrzeby filmu niektóre sytuacje uproszczono lub pominięto, ścięto zakończenie, a z kilku humorystycznych scen zrezygnowano, co nie wpływa negatywnie na jego przekaz, za to otwiera furtkę dla zainteresowanych powieścią, ale zastanawiających się, czy warto po nią sięgać. Mężczyzna imieniem Ove to nie tylko historia wdowca w czasie żałoby. Przez postaci autor tworzy szkic różnorodnego społeczeństwa – pojawiają się bohaterowie innej narodowości, „homoseksualni geje”, osoby niepełnosprawne i wykluczone z codzienności przez chorobę.

Wiele dzieje się w małych odstępstwach od codziennej rutyny, poza wypowiedziami bohaterów. Zwłaszcza w przypadku postaci Parvaneh, która wraz z mężem informatykiem i dwójką dzieci, trzecim w drodze, dosłownie z hukiem wpada w życie Ove. Czego nie widać w filmie, a wyczuwalne jest w książce to intencjonalność jej działań, kiedy uzmysławia sobie, że nowy sąsiad próbuje pożegnać się z życiem. Kłamie, by Ove przyjął kota pod swój dach i poczuł się odpowiedzialny, bo nic tak nie trzyma przy życiu ludzi podobnych do Ove jak poczucie obowiązku. Prosi go też o pomoc w nauce jazdy, bo przecież kto ją lepiej nauczy prowadzić auto niż on? Żałuję, że w filmie zabrakło miejsca dla relacji starszego pana z pierwszą córką Parvaneh, gdyż wątek międzypokoleniowej nici porozumienia jest bardzo sympatycznym akcentem.

Dużym plusem dla filmu jest zachowanie wyważonego rytmu z książki. Narastająca niedorzeczność i komizm, mające miejsce głównie w teraźniejszości, regularnie przeplatają się ze wzruszeniem, tak by odbiorca zdążył ochłonąć po kolejnym wspomnieniu ściskającym za serce i nie legł w trakcie seansu na podłodze, zalewając się krokodylimi łzami. Świeżo po lekturze, w stanie niemal euforycznym, napisałam opinię, że najpierw powinno się sięgnąć po książkę. Później jednak doszłam do wniosku, że oglądanie filmu nie sprawiłoby mi takiej przyjemności, gdybym doszukiwała się tych drobnych elementów, wspomnianych w poprzednich akapitach. Dlatego, jeśli nie macie nic przeciwko twarzom aktorów, nakładającym się w Waszych wyobrażeniach na postaci z powieści, polecam sięgnąć po historię Ove w odwrotnej do postulowanej tytułem kolejności – najpierw film, później książka. Poza tym zapewniam Was, że czytając po seansie, będziecie czuli się, jakby ktoś przekazywał Wam niedostępną kinomanom tajemnicę. Zwłaszcza tajemnicę pełnego zwieńczenia tej historii.

Obejrzyjcie zwiastun ekranizacji:


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
jowisz  - awatar
jowisz 30.06.2017 11:50
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post