Najpierw książka, później film: „Ostatnia rodzina”
Choć film oficjalnie nie jest nazywany ekranizacją biografii napisanej przez Magdalenę Grzebałkowską – Beksińscy. Portret podwójny, to w moim odczuciu w dużej mierze nim jest. Wobec tego trudno jest obronić się przed pytaniem o to, co jest lepsze: książka czy film? Myślę, że już zgadliście. Ale dlaczego macie rację?
Przede wszystkim dlatego, że książka Magdaleny Grzebałkowskiej to porywająca biografia Beksińskich, którą trudno porównać z jakąkolwiek inną książką tego gatunku. To jednocześnie doskonała pod względem warsztatowym literatura faktu, a jednocześnie fascynująca powieść – a przynajmniej pozycja, którą niemal można uznać za powieść, ponieważ tak samo dobrze się ją czyta. Książkę zaskakującą (tak, mimo że wiemy wszystko, zanim zaczniemy ją czytać), porywającą, trzymającą w napięciu. Poza tym wyróżniającą się pod względem formy, dającej przejrzysty wgląd do materiałów źródłowych.
Nawet więc biorąc pod uwagę tylko książkę Grzebałkowskiej, twórcy filmu – reżyser Jan P. Matuszyński i scenarzysta Robert Bolesto – stanęli przed nader trudnym zadaniem, gdyż reporterka pisząc swoją książkę, zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko. A przecież dodatkową trudnością – czy też największą trudnością samą w sobie – był fakt, że bohaterami filmu byli autentyczni ludzie, co do których nie ma wątpliwości, kim byli, jak wyglądali, jak się zachowywali itd. A gdyby ktoś miał wątpliwości, bez problemu znajdzie zdjęcia, nagrania itp. w internecie.
Wydaje się, że problem z filmem „Ostatnia rodzina” jest taki, że do zbyt wielu materiałów można go porównać. I porównujemy go, i wcale nie wypada w tym zestawieniu źle – tylko trochę bladziej niż „Beksińscy. Portret podwójny”. Film obejmuje też krótszy zakres czasowy: w książce poznajemy całe życiorysy Zdzisława i Tomka, w obrazie filmowym – rozpoczynamy przyglądać się im w roku 1977, gdy Tomek Beksiński wprowadza się do swojego mieszkania. Akcja rozgrywa się na przestrzeni 28 lat, jej scenami są przede wszystkim dwa mieszkania: Tomka i Beksińskich, w którym mieszkają Zofia i Zdzisław z matkami obojga i gdzie mieści się pracownia artysty. (Nawiasem mówiąc, za odtworzenie obu wnętrz należą się wyrazy uznania scenografce, Jagnie Janickiej).
Wielkim atutem filmu jest w równej mierze gra aktorów wcielających się w role głównych bohaterów, jak i ich fantastyczna charakteryzacja. W legendarne postaci Zdzisława i Tomka wcielili się Andrzej Seweryn i Dawid Ogrodnik. Doskonale wyciszoną, przytłumioną i odnajdującą ład w beksińskim chaosie żonę Zdzisława, Zofię, wspaniale zagrała Aleksandra Konieczna. W marszandzie Piotrze Dmochowskim aż trudno dopatrzeć się rysów Andrzeja Chyry. Postać Zdzisława dobrze współgra z wyobrażeniem Zdzisława Beksińskiego-artysty, Zdzisława Beksińskiego-na co dzień. Jeżeli w kwestii gry można poczynić jakieś uwagi krytyczne, to wyłącznie w odniesieniu do postaci Tomka, który w adaptacji Dawida Ogrodnika wydaje się przerysowany, zbyt – pardon le mot – pojechany.
Skoro już użyłam tego słowa, to wykorzystam je jeszcze raz, tym razem in plus. Pozytywnie pojechana była w mojej ocenie forma kadrowania i montażu zdjęć filmowych nawiązująca do nagrań realizowanych przez Zdzisława Beksińskiego, zafascynowanego przez całe życie rozwijającą się i zmieniającą technologią.
Jako całość film wywiera dość niepokojące, mroczne wrażenie, jednak nie jest tak przytłaczający jak momentami była biografia Grzebałkowskiej. Prawdopodobnie wynika to z tego, że autorka biografii zarzuciła nas faktami, a filmowcy – mimo że opierali się na faktach – przesiali je przez swoją wizję i przez swoje interpretacje. Ostatecznie jednak, czy można czynić im z tego zarzut? Wychodząc z kina i tak można się poczuć emocjonalnie wyzutym, zawieszonym w zamyśleniu o tym, jak niby to zwyczajni ludzie wiodą niby to zwyczajne życie w zwyczajnym mieszkaniu, ale pod pozorami tej normalności czai się zapowiedź tragedii, dramat trudnych osobowości i talent wykluczający znaczenie czy też istnienie czegokolwiek poza nim. Liczy się przede wszystkim twórczość. Niemal wyłącznie ona. Wokół niej tworzy się wszystko inne. Nawet głównie po to, aby mogły powstawać kolejne obrazy, w lodówce musi być wielki zapas pepsi i keczupu.
Jeśli nie widzieliście jeszcze „Ostatniej rodziny”, to koniecznie wybierzcie się do kina.
Oglądaliście już film? Jakie jest Wasze zdanie?
komentarze [12]
To nie jest tak, że walczę ze sobą widząc na ekranie odtwarzaną postać Tomasza Beksińskiego. Jest tak , że moje serce krwawi na myśl o śmierci kogoś kto był głosem mojego nastoletniego bytu. Osobiście odrzucam myśl , że jest to firm biograficzny. Wartość tego filmu leży gdzie indziej. To jest wreszcie kino dobre , czasem oschłe i twarde. Wstawki filmu "cztery na trzy"...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejTen film nie jest o Tomaszu Beksińskim, jest to raczej ponura karykatura Tomka.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Książka,książką,film filmem,a o obrazach nikt nie pamięta. One też bardzo dużo mówią o Beksińskim.
Bardzo chętnie pójdę na film i cieszę się,że go obsypano nagrodami.A książka już dawno przeczytana i ciężko będzie nie porównywać obu dzieł ze sobą.
Bardzo dobry film. Świetnie ukazany tragizm rodziny, chociaż brakuje mi genezy (?) tragizmu poszczególnych postaci. Również miałam poczucie, że postać Tomka jest troszkę przerysowana. Zastanawiam się skad czerpano wiedzę na temat jego zachowań wobec poszczególnych członków rodziny, skoro żadne z nich nie może (bo nie żyje) wypowiedzieć się na ten temat? Czy zachowały się...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Oglądałam już film i czytałam książkę, jeszcze zanim była w ogóle głośno mowa o filmie. Jeśli ktoś spodziewa się ilustracji książki, to się rozczaruje. Trzeba myśleć o filmie niezależnie od książki.
Obie rzeczy są bardzo dobre.
Właśnie na taki pomysł sobie wpadłem, że przeczytam książkę i potem film :) Książkę czytam, jutro pewnie skończę i uderzam na film. Na ten moment mogę powiedzieć tak - ta książka to prawdziwa petarda ! liczę na to, że filmem będę równie mocno zachwycony :) Bardzo fajny tekst !
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postByłem na spotkaniu z Grzebałkowską w lutym, mówiła, że jest to całkowicie niezależna od jej książki rzecz, a scenariusz powstawał zanim ukazała się jej książka. Obejrzę we wtorek to powiem więcej.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Tak, Andrzej Seweryn też o tym mówił na spotkaniu po filmie w Muranowie.
Trzeba o tym pamiętać, bo potem można mieć pretensje do filmu, że nie jest taki jak reportaż.
Naprawdę mnie wkurzyła rola Tomka. Ten film jest paszkwilem na Tomka, a wychodzi tak przez aktorskie lenistwo Ogrodnika, który zatrzymał się aktorsko na "Chce się żyć" i nie zamiaru wchodzić w niuanse i odcienie. A wystarczy obejrzeć filmy z Tomkiem w akcji - było tam szaleństwo i magia. W wykonaniu Ogrodnika jest zwykłym debilem dręczącym swoją rodzinę. Jeśli chodzi o...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejJa obejrzałam tylko trailer, a już wiem, że żadna perełka to nie jest. Polski film kolejny raz pokazał, że musi się jeszcze sporo nauczyć. :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post