rozwiń zwiń

Maja Lidia Kossakowska odpowiedziała na Wasze pytania

LubimyCzytać LubimyCzytać
26.06.2014

Czego można nie lubić w Japonii? Którą ze swoich książek chciałaby zobaczyć na ekranie? Dlaczego fascynują ją mrówkojady? Maja Lidia Kossakowska, autorka bestsellerowego Siewcy Wiatruoraz cyklu Upiór Południa, laureatka Nagrody im. Janusza A. Zajdla 2006 odpowiedziała na pytania użytkowników lubimyczytać.pl.

Maja Lidia Kossakowska odpowiedziała na Wasze pytania

Niesamowicie nurtuje mnie od dłuższego czasu pytanie, czy planuje Pani napisać kontynuację z krainy światła i mroku? Zauważyłam, że została otwarta furtka w świecie przygód Abaddona i Archaniołów. 
Aleksandra
Tak, powinna powstać jeszcze jedna powieść o Skrzydlatych i Głębianach. Wymyśliłam ją już właściwie podczas pisania „Zbieracza Burz”. Wiem, że czytelnicy lubią tę serię, dlatego postanowiłam po raz kolejny do niej wrócić. Nie wiem jednak kiedy, na pewno po zakończeniu „Takeshiego”.

Chciałabym również dowiedzieć się czy jest Pani otwarta na sugestie i pomysły ze strony czytelników?
Wszystkie książki firmuję swoim nazwiskiem, więc muszę za nie sama odpowiadać. Moje historie zwykle są obmyślone, skończone fabularnie jeszcze zanim zasiadam do pracy. Wiem, do czego dążę i w jaki sposób chcę opowiadać o moich bohaterach, zatem sugestie czytelników, niestety, odpadają.
Za to zachęcam gorąco do własnych prób literackich.

Którą ze swoich książek najchętniej zobaczyłaby Pani na ekranie? 
Booknerd
Wszystkie. Lubię film. Ekranizacje, zwłaszcza fantastyki, potrafią być bardzo malownicze. Na pewno dobrze sprawdziłby się na ekranie Grillbar Galaktyka, bo jest tam dużo dziwnych, ciekawych postaci i niesamowitych plenerów. Poza tym, to humoreska i opowieść przygodowa jednocześnie, a kino kocha takie historie. Niewątpliwie „Takeshi” miał być książką możliwie filmową. Ta powieść też dobrze by się nadawała na ekran. No i seria anielska, ale wymagałaby bardzo wyrafinowanych efektów specjalnych. Po cichu marzę o ekranizacji Burzowego kocięcia, ale to tylko takie małe, prywatne marzenie.

Często podkreśla Pani, jak wielki wpływ miały na Panią przeczytane w dzieciństwie książki. Która z nich jest tą najważniejszą i pozostanie z Panią na zawsze?
Na pewno nie ma jednej takiej książki. Jest kilka, a może kilkanaście, do których wracam z radością do dziś. Zdecydowanie „Kubuś Puchatek” A.A. Milne’a, w klasycznym tłumaczeniu pani Ireny Tuwim, nie popsuty przez nietrafione eksperymenty translatorskie i infantylne animacje. „Muminki” Tove Janson. Książki Astrid Lindgren, „Mio, mój Mio”, „Ronya, córka zbójnika”, „Bracia Lwie Serce”, „Dzieci z Bullerbyn”. Rewelacyjny Jednorożec Irmelin Sandman Lilius, gdzie występują tak niepokojące i fantastyczne postaci jak Wiedźma Morska pani Illunga Nebel lub stary wodnik Justus i jego bracia Grobus i Filippus. Seria o doktorze Doolitle. „Przygody misia Paddingtona”. Przy nowelce „Coś okropnego w kuchni” nadal pokładam się ze śmiechu. „Mary Poppins”. Obie „Alicje”, „W krainie czarów” i po drugiej stronie lustra. Przygody Dorotki w krainie Oz. Ukochana przeze mnie książka „O czym szumią wierzby” z niezapomnianymi rozdziałami o Bożym Narodzeniu w domku Kreta i spotkaniu z bożkiem Panem, w „Głosie piszczałki o świcie”. Dzięki tej książce zaczęłam marzyć o domu, w którym byłby kominek i schody. Zupełnie zapomniana a urocza opowieść profesora I.B.S Haldane’ a „Mój przyjaciel pan Liki” o czarodzieju mieszkającym w Londynie. „Gałka od łóżka” o przygodach kilkorga dzieci i pewnej czarownicy, także angielska. Jako miłośniczka zwierzaków lubiłam „Filonka Bezogonka”, szwedzką opowieść o chłopcu i jego kocie „Svampe i jego kot Buse” Bernta Rosengrena oraz polską klasykę „Ryży Placek i portowa kompania” pana Jana Tettera. No i „Księgę Dżungli”. O rany, jak ja uwielbiałam tę książkę! Zew „Ja i ty jesteśmy jednej krwi” nadal wywołuje u mnie dreszcze. Jeśli już jesteśmy przy Kiplingu to oczywiście niesamowite i błyskotliwe opowiastki z książki „O kocie, który chadzał własnymi drogami”. Opowiadanie „Jak powstało pismo” mogłam czytać w kółko i wciąż bawiło mnie do łez. „Puk z Pukowej Górki”. Jestem dziwnie pewna, że Martin wymyślając Mur i Czarnych Braci nieco inspirował się opowieścią o rzymskich żołnierzach strzegących Wału Hadriana, zamieszczoną właśnie w tej książce. Nie mogło zabraknąć klasyki dla dziewczynek. „Tajemniczy Ogród”, „Mała księżniczka”, „Mały lord”. Ani wielkich książek przygodowych jak „Ivanhoe” czy „Rob Roy” sir Waler Scotta. No i Stevenson. „Porwany za młodu”, „Wyspa skarbów”, „Czarna strzała”. Nie bez znaczenia był też, oczywiście, „Winnetou” i polska trylogia o Indianach, „Złoto Gór Czarnych”. A, watro też wspomnieć o Vernie. „Tajemnicza wyspa”, „Dzieci kapitana Granta”, „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”, „W osiemdziesiąt dni dookoła świata” i inne powieści. Coorwood i jego „Włóczęgi północy”, albo „Dolina ludzi milczących”. Jack London i „Zew krwi” a także „Kurzawa Bellow”, który wyszedł także pod tytułem „Bellow Zawierucha”. Kochałam tego bohatera.
Magiczne i niezwykłe historie z książki „Opowiadania o miłości, szaleństwie i śmierci. Opowieści z selwy.” Kto przeczyta, dowie się dlaczego płaszczki mówiły „Ani mowy!”, a Pedrito dopraszał się o „dobry kartofelek”.
Nie mogę też nie wspomnieć o dwóch uroczych, przezabawnych książkach Bootha Tarkingtona „Penrod” i „Siedemnastolatek”, które opowiadają o życiu pewnego chłopca i pewnego młodzieńca w Stanach Zjednoczonych, na początku dwudziestego wieku. Oczywiście, jest też „Tomek Sawyer” i wiele, wiele innych.
Ostrzegałam, że będzie dużo tych pozycji. Wychodzi na to, że moje ukochane książki z dzieciństwa to głównie klasyka anglojęzyczna i skandynawska, choć nie tylko.

Czego nigdy w życiu Pani by nie napisała, nawet gdyby zaproponowali Pani potrójną stawkę? 
Pat
Peanu na cześć znanego polityka, albo w ogóle agitacji politycznej na zamówienie. Paszkwilu skierowanego przeciwko komuś. Krańcowej głupoty. Steku świństw albo bredni. Pozycji nakłaniającej do krzywdzenia słabszych albo zwierząt. Powieści napisanej ściśle według czyichś zaleceń, albo formatu, Boże uchowaj.
W sumie, całej masy rzeczy.

Mówiła Pani, że miała niemały problem z nadaniem tytułu Takeshiemu. Jak brzmiał więc ten 'roboczy' i dlaczego przysporzył tylu trudności? 
raven
Tytuł roboczy wymyślił mój mąż, gdy dowiedział się mniej więcej o co chodzi w świecie „Takeshiego”. Brzmiał „sushipunk” i właściwie był nazwą gatunku, a nie tytułem sensu stricto. Jednak „przykleił” się do książki i jakoś tak został. W sumie jednak nie pasował do całości, a w dodatku był w języku angielskim, więc musiałam go zmienić.

Właściwie to ja mam tylko jedno pytanie. Na okładce jednej z Pani książek wyczytałam, że jest Pani zdumiona mrówkojadami. Jestem strasznie tego ciekawa (być może dlatego, że sama jestem studentką biologii): co sprawiło, że to właśnie mrówkojady przykuły Pani uwagę? 
Agneska94
Kiedyś, gdy bawiłam w Zoo, mrówkojad podszedł do ogrodzenia swojej klatki, tuż koło mnie, z wyraźnym zamiarem zawarcia znajomości. Zachowywał się bardzo przyjaźnie, wyciągał pyszczek i ewidentnie dawał do zrozumienia, że moja osoba przypadła mu do gustu. Dopiero wtedy zauważyłam, jakie to zabawne i ciekawe stworzenie. W sumie, ładne na swój sposób, choć wygląda, jakby zostało stworzone tyłem na przód, albo wcale nie miało głowy. Wydłużony pyszczek przypomina bowiem drugi ogon.
Ten fascynujący zwierzak wydawał się całkiem inteligentny. Zwykle człowiek przechodzi sobie koło wybiegu i myśli: „Cóż, mrówkojad, kupa futra na krzywych łapach. Dziwadło”. A tymczasem różne intrygujące myśli rodzą się w tym wąskim, dziwacznym łebku. Spotkanie z mrówkojadem było dla mnie bardzo rozwijające.
Czasem ciekawe stworzenia żyją obok nas, a my ich nie zauważamy.
Na pewno do mojego zadziwienia mrówkojadami przyczyniła się fenomenalna i bardzo zabawna książka Geralda Durrela „Opowieści o zwierzętach”, zwłaszcza rozdział poświęcony próbom schwytania tego niesamowitego zwierza w jego naturalnym środowisku. Za każdym razem, gdy to czytam, śmieję się tak bardzo, że nie mogę przestać. No i wiem przynajmniej, co to jest „ciągbuk”.
Mrówkojad jest obecny w polskiej literaturze, za sprawą absurdalnego wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Zapewne jego też, choćby przelotnie, zafascynował fenomen tego zdumiewającego stworzenia.

Jak ocenia Pani polski rynek wydawniczy? Co by Pani zrobiła żeby go poprawić? 
izabela81
To nie jest pytanie skierowane do właściwej osoby, bo autor nie ma żadnego, słownie żadnego wpływu na rynek wydawniczy. Może ewentualnie w pewnym stopniu próbują na niego wpływać wydawcy, dystrybutorzy albo właściciele wielkich sieci handlowych, lecz na pewno nie pisarze.
Zdecydowanie bardzo wiele złego uczyniła wadliwa i niedopracowana ustawa o podatku VAT i nie chodzi tu o wzrost cen książek, bo ten jest faktycznie nieznaczny, tylko zmianę systemu rozliczeń, która dosłownie wywróciła rynek do góry nogami, a autorów pozbawiła pieniędzy na chleb i podstawowe potrzeby.
No i oczywiście koszmarny system zwrotów, z którym podobno nic nie można zrobić, choć jest moralnie bardzo wątpliwy. Podam uproszczony przykład. Dajmy na to rolnik wyprodukował kilka ton jabłek. Tonę oddał do sklepu. Jabłka były smaczne, więc szybko sprzedało się pół tony. I co wtedy zrobił właściciel sklepu? Zapłacił rolnikowi? Skąd. Odesłał mu pozostałe pół tony jako zwrot, czyli de facto, zapłacił mu jego własnymi owocami za owoce, które sprzedał. Jednocześnie natychmiast zamówił kolejną tonę, bo przecież jabłka są smaczne i dobrze się sprzedają. Przerażony rolnik znów wysłał kolejną partię towaru, bo liczył na jakiś zysk. I znów dostał własne jabłka jako zapłatę za własne jabłka. Paranoja? Nie na naszym rynku wydawniczym. Tylko że jabłka w końcu się zepsują, a książki nie, więc można powtarzać ten sam uroczy numer w nieskończoność.
Jeśli komuś wydaje się, że życie pisarza jest łatwe, to bardzo się myli.

Czytając Pani twórczość, zauważyłam w Pani postaciach wiele życia, wyjątkowości, swego rodzaju "duszy". Czy bohaterowie są dla Pani czymś więcej niż tylko tworem do napisania książki? Miewa Pani tak, że się Pani śnią, wyobraża sobie Pani jak wyglądałaby rozmowa z którymkolwiek z nich? Ożywia ich Pani także w swojej głowie, myślach, wyobrażeniu tak, jak potrafi Pani zrobić to w książkach? Jeśli tak, z jakimi trzema swoimi bohaterami chciałaby Pani wybrać się na kawę/ herbatę/ ciastko/ piwo/ cokolwiek? (gdybym ja miała okazję ich wybrać, zapewne byłby to Lars, Daimon i Asmodeusz) 
Kyo
Oczywiście, bohaterowie dość długo żyją w mojej głowie, zanim pojawiają się na kartach powieści. W tym czasie poznaję każdego z nich, dowiaduję się możliwie dużo o jego charakterze, słabościach, zdolnościach, pragnieniach i lękach. Buduję wizerunek postaci, badam przeszłość, staram się żeby miały bogate wnętrze, wiarygodne motywacje, ciekawe osobowości. Zwykle wiem o nich znacznie więcej, niż zdradzam w samej fabule. To nadaje im rys autentyczności, a przynajmniej mam taką nadzieję.
Pisanie to dość schizofreniczne zajęcie, trzeba przyznać.
Widzę swoich bohaterów bardzo wyraźnie, potrafiłabym każdego rozpoznać na ulicy. Jednak nie śnią mi się. Na szczęście nie opanowali do tego stopnia mojego umysłu.
Tylko raz zdarzyło mi się zobaczyć zdjęcie żywego, istniejącego człowieka, który do złudzenia przypominał wykreowaną przeze mnie postać. Szukałam czegoś ciekawego do poczytania w księgarni, obróciłam trzymaną książkę w rękach i nagle, na tylnej okładce ukazała się ta zadziwiająca fotografia. Bez słowa pokazałam ją mężowi, a on zawołał: „O Boże, Troy Harlows!”. Faktycznie, autor wojennych wspomnień, które mnie zainteresowały, wyglądał wypisz wymaluj jak bohater „Burzowego kocięcia”. Tyle, że nie był Foką Piechoty Morskiej a Rangersem.
To chyba Troy Harlows jest mi najbliższy, ze wszystkich postaci jakie stworzyłam. Fajnie byłoby umówić się z tym facetem na piwo i trochę pogadać. To porządny człowiek, obdarzony swoistym poczuciem humoru. Myślę, że byśmy się polubili i zrozumieli.
Ja na ogół lubię moich bohaterów. Trudno wybrać z takiej gamy jeszcze dwie szczególne postaci. Na pewno chciałabym porozmawiać z Takeshim i spytać go o kilka spraw. To złożony bohater, dość zamknięty w sobie, ale o bardzo bogatej osobowości. Myślę, że jest wiarygodny i prawdziwy.
A trzecim jednak będzie Hermoso Madrid Iven, międzygwiezdny kucharz i celebryta, bo bardzo go polubiłam podczas pisania „Grillbaru”. Mogłabym się dowiedzieć jak najlepiej przyrządzać chlipaczki. Ja je zwykle podaję w białym winie z oliwą i czosnkiem, ale szef kuchni tej klasy co Hermoso na pewno mógłby mi podać ciekawszy przepis.
Z Daimonem znamy się tak długo i dobrze, że nie ma o czym gadać.

Czy zdarza się Pani w trakcie pisania, że nagle bohater zaczyna żyć własnym życiem i czuje się Pani zaskoczona jego wyborami, zachowaniami? 
Alfa
Na ogół nie. Ja mam gotową całą linię fabularną, siadając do pisania. Wiem, co się wydarzy, jakie padną słowa, jakich wyborów dokona bohater. Czasem, bardzo rzadko, pojawiają się inne emocje, niż zakładałam. Zwłaszcza w dialogach. Padają mocniejsze słowa, głębsze wyrzuty, motywacje postaci okazują się nie takie, jak zaplanowałam. Wtedy faktycznie na chwilę objawia się niezależna ode mnie osobowość bohatera. Ale zwykle to jest dobre dla sceny. Pogłębia ją, czyni jaśniejszą dla czytelnika lub bardziej wiarygodną.
„Okres buntu” moi bohaterowie przechodzą przedtem, zanim zasiadam do pisania. Wtedy okazuje się kim są i do czego dążą. Jak się zachowują, jaką mają osobowość , jakie skazy lub zalety charakteru.
Ja wymyślam ich, a oni, niejako, mi się przedstawiają.

Pisząc o Japonii, łatwo popaść w orientalizm. Czy Pani książka powiela stereotypy o Japonii, czy też szuka Pani nowych dróg, by opowiedzieć o tym kraju? 
nejimakidori89
Rzecz w tym, że „Takeshi” w ogóle nie jest książką o Japonii. Rozgrywa się w odległej przyszłości, daleko od macierzystej Ziemi i jest opowieścią o ludziach różnych kultur, którzy żyją w rzeczywistości celowo wykreowanej w oparciu o realia i wartości średniowiecznej Japonii, gdyż korporacja, która założyła przed wiekami kolonię Wakuni w większości była japońska. W opisanym przeze mnie świecie, każda odległa od Ziemi kolonia po jakimś czasie popada w regres. Żeby ocalić wiedzę i technologię, oraz złagodzić skutki kryzysu Wakuni została wpisana w tradycyjne, japońskie ramy, ponieważ to była stabilna, hermetyczna i bardzo hierarchiczna kultura, która przetrwała w niemal niezmienionej formie całe stulecia. Wakuni jest wiec swoistym eksperymentem. Tym bardziej, że ze specyfiki planety wynika ciekawy fakt. Otóż istoty nadprzyrodzone, bogowie, demony, duchy, bodhisattwowie i magiczne zwierzęta pojawiają się tam w materialnej formie. Istnieją naprawdę.
W takiej mieszance trudno o stereotypy, choć na pewno sama Wakuni jest w jakimś sensie orientalna, gdyż została taką celowo stworzona.

Czego można nie lubić w Japonii? Co się wydaje dziwne, nieprzyjazne, inne, obce etc? 
Kjarik
To pytanie raczej do podróżnika lub fascynata japońskiej kultury, a nie pisarza, który tylko zainspirował się tym krajem. Czy ja wiem? Na pewno trudna do zrozumienia i obca jest dla nas ścisła hierarchia władzy i zależności, charakterystyczna dla wielu krajów azjatyckich. Jeśli ktoś zajmuje wyższą pozycję, zwykle bardzo wyraźnie to demonstruje, co razi przybysza z zewnątrz. Co jeszcze może denerwować cudzoziemca? Pewnie japońska hermetyczność. Człowiek, który nie urodził się w Japonii, choćby mieszkał w tym kraju całe dziesięciolecia, zawsze pozostanie „gaijinem” czyli obcym, nietutejszym, a przy tym, oczywiście, dziwadłem. Trochę błaznem, trochę barbarzyńcą, a trochę oswojonym potworem.
Dla turysty na pewno trudny do zniesienia jest miejski ścisk i drożyzna. Mnie osobiście razi występujący często zakaz trzymania zwierząt w mieszkaniach. To dopiero jest prawdziwe barbarzyństwo!

Dlaczego w Pani utworach tyle z mitologii jakuckiej, a nie np. z greckiej czy rzymskiej? 
Jolanta
Tylko jedna moja książka opiera się na mitologii jakuckiej i jest to „Ruda Sfora”. Wydaje mi się, że w pytaniu chodzi raczej o szamanizm niż wierzenia kraju Sacha.
Szamanizm interesuje mnie od bardzo dawna, jeszcze od czasów licealnych. Wiele wskazuje na to, że ten system obejmował niegdyś całą Ziemię. Wszędzie tam, gdzie żyli ludzie, pojawiali się szamani i trzy podstawowe elementy szamańskiego postrzegania rzeczywistości czyli trójdzielny podział świata, oś w postaci kosmicznego drzewa lub góry, łącząca wszystkie te elementy oraz lot duszy. Niezależnie od kultury, religii, poziomu cywilizacji, wszędzie, od Europy i Azji, przez obie Ameryki i Australię, szamanizm funkcjonował i w podobny sposób tłumaczył istnienie oraz działanie wszechświata. Dlaczego? Czyżby w jakimś sensie dawał nam prawdziwą odpowiedź na pytania od zarania dziejów nurtujące ludzkość? Czy ludzie pierwotni wiedzieli i dostrzegali to, czego my już nie umiemy zobaczyć? Realną, prawdziwą strukturę świata? Ukrytą tajemnicę? To bardzo frapująca zagadka.
Grecka i rzymska mitologia jest bardzo znana i ograna. Biednym bogom z Olimpu zrobiono już chyba każdą możliwą krzywdę, tak literacką, jak i filmową. Ja wolę na razie zostawić ich w spokoju i poszukać mniej wyeksploatowanych tematów.

Czy pamięta Pani swój pierwszy napisany tekst? 
izabela81
Hmm, o tyle, o ile. Pamiętam, że zaczęło się od bajek, które skrobałam w zeszycie w linie okrągłym, nieudolnym pismem sześciolatki i ozdabiałam nieustannie ilustracjami. Właściwie były to pewnie jakieś pierwociny „grafic novels”. Może więc nieświadomie stworzyłam nowy gatunek? Na pewno występowały tam konie, bo wtedy przeżywałam fascynację tymi mądrymi, wielkimi zwierzakami. Potem, w wieku jakichś dwunastu lat zastąpiłam szesnastokartkowe zeszyciki w linie porządnym, grubym brulionem w kratkę i zaczęłam pisać „hard sf”. Pojawiły się statki kosmiczne, niebezpieczne roje meteorów, dehermetyzacje kadłubów i podobne problemy. Ale nie przypominam sobie żadnej fabuły, ani konkretnych bohaterów.

Szanowna Pani Maju, czy psychopatyczna Mariko odnalazłaby swojego sobowtóra w świecie Świata Dysku, kreowanym przez T. Pratchetta? Do jakiej gildii by należała Pani zdaniem? 
szargiel
Znam zaledwie kilka książek Pratchetta, więc nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Bardzo lubię powieści „Mort” i „Piramidy’, ale nie jestem ogarnięta pratchetomanią.

Ile razy zaparza Pani tę samą zieloną herbatę? 
izabela81
Niestety, nie cierpię zielonej herbaty. Pijam tylko czarną, najchętniej z aromatem bergamotki.

Czy zdarzyło się Pani kiedykolwiek zaczerpnąć inspirację z czegoś dość dziwnego, np. otworzyć lodówkę, ujrzeć główkę sałaty i stwierdzić, że na daną scenę świetnie się nadaje pole kapusty? 
Miss_Cherry
Chyba nie, w każdym razie nie przypominam sobie takiego przypadku. Ale muszę przyznać, że tworząc powieść bardzo się w niej zatracam i zdarza mi się, na przykład, wyjść po zakupy i wrócić z pustymi rękami, albo kupiwszy zupełnie nie te rzeczy, które były potrzebne. Obawiam się też, że potrafię spacerować gestykulując nieco albo mamrocząc coś do siebie. Wiem, nie wygląda to najlepiej, ale teraz, w dobie zestawów słuchawkowych do komórek nie wyglądam przynajmniej jak wariatka.
Tylko „Burzowe kocię” powstało z inspiracji kociakiem, który miał sierść o barwie burzy i dzikość w oczach, a „Zakon Krańca Świata” dzięki ulotce pewnej sekty, na której przedstawiony był obrazek ślicznotki o cielęcym wyrazie twarzy, modlącej się o nową sukienkę. Koszmarny ciuch sfruwał do niej z nieba w otoczeniu małych obłoczków. Co gorsza fason miał identyczny jak straszna sukieneczka, którą panienka nosiła już na sobie, tylko kolor inny. Różowy, zamiast błękitnego. Natychmiast ogarnęła mnie zgroza na myśl o takich zaświatach, a to zaowocowało opowieścią o Larsie Bergersonie i pozyskiwaczach.

Co jest dla Pani najtrudniejsze przy pisaniu książki, jakie obawy Pani towarzyszą? 
lacerta
Całe mnóstwo problemów i dylematów. Czy książka spodoba się czytelnikom? Czy jest dobra? Czy fabuła składa się w logiczną całość a postępowanie bohaterów jest wiarygodne? Czy piszę odpowiednio dobrym językiem? Jaki sposób narracji wybrać, żeby jak najlepiej oddać daną scenę? Czy zebrałam odpowiednią ilość informacji na temat, o którym piszę? Czy nie popełniam błędów? Na koniec, czy ja w ogóle umiem pisać i czy ktoś tę książkę kupi? Kiedy żyje się jedynie z pracy literackiej to ostatnie pytanie staje się tak samo ważne, jak pozostałe.

Jarosław Grzędowicz to Pani mąż. Oboje piszecie książki, często fantastyczne. Jak wygląda dom ludzi, którzy posiadają tak wielką wyobraźnię? Czy, aby stworzyć własne "światy", musicie siedzieć w oddzielnych gabinetach? Czy wręcz przeciwnie? Wymieniacie się pomysłami, spostrzeżeniami, jesteście recenzentami sobie nawzajem? 
anwa
Jak wygląda nasz dom? To dwupokojowe mieszkanie w kamienicy w Warszawie, urządzone dość staroświecko, meblami, które przeżyły z moją rodziną dwie wojny światowe. Pełno tam bibelotów, bo je uwielbiam, oraz moich obrazów, bo nie miałam co z nimi zrobić. Niestety, nie posiadamy osobnych gabinetów, a służba nie przynosi nam na srebrnej tacy kieliszka szampana i grzaneczek z kawiorem. A chciałoby się, czasami. Pracujemy w oddzielnych pomieszczeniach. Jarek lubi słuchać do pracy muzyki instrumentalnej, najczęściej filmowej. Ja wolę ciszę.
Oczywiście, jesteśmy pierwszymi czytelnikami swoich książek i często rozmawiamy w domu o pracy. Ale nie sądzę, żebyśmy wpływali znacząco na swoją twórczość. Jesteśmy odrębnymi pisarzami i pewnie tak już zostanie.

Czy któryś z pisarzy jest Pani Mistrzem? Marzy Pani o spotkaniu jakiegoś pisarza, rozmowy z nim? 
Włóczykij
Mam wielu mistrzów, ale większość z nich, niestety, już nie żyje. Steinbeck, Hemingway, Faulkner, Cortazar, Capote, Bradbury, Chandler, Jones, Vonnegut. Cenię także znaczne grono współczesnych pisarzy, ale szczerze mówiąc, nie wiem, jak taka rozmowa miałaby przebiegać. Ja bym powiedziała zapewne: „Uwielbiam pańskie książki, są znakomite”. A on na to: „Dziękuję, to miłe”.
Pisarz wypowiada się dzięki literaturze. W swoich książkach daje nam najwięcej emocji, najwięcej prawdy o sobie. Mnie to wystarczy. Autor snuje opowieści, zamyka nas w magicznym świecie, który sam stworzył, odrywa od rzeczywistości, każe przeżywać dramaty i zawirowania życiowe ludzi, którzy tak naprawdę nie istnieją. Jest trochę jak czarodziej, a czarodzieje powinni pozostawać tajemniczy, prawda?

Dlaczego w Pani powieściach tak rzadko pojawiają się kobiety jako główne bohaterki? 
izabela81
Jestem kobietą, więc w naturalny sposób mężczyźni to dla mnie intrygujące bestie. Pisarce pewnie trudniej jest stworzyć pełnokrwistego bohatera męskiego, który będzie wiarygodny. I oto właśnie chodzi. Jak go dobrze zbudować i poprowadzić. Dla mnie to ciekawsze doświadczenie niż tworzenie kobiecych postaci. Ale w „Takeshim” pojawia się całkiem sporo różnorodnych bohaterek, bo to jest dobre akurat dla tej powieści.

Skąd wzięło się Pani zamiłowanie do archeologii? Z filmu? Czy może podczas wycieczki szkolnej w podstawówce doznała Pani olśnienia? 
triste
W moich czasach wycieczki szkolne organizowano najczęściej do zakładów pracy, w ramach orientacji zawodowej. Najgorzej wspominam taką do mleczarni. Przez tydzień było mi potem niedobrze, a ohydny zapach skisłego, zepsutego mleka zdawał się unosić wszędzie.
Trudno odpowiedzieć na takie pytanie. Ja zawsze lubiłam dawne kultury. Wybierając kierunek studiów, miałam nadzieję, że archeologia pomoże mi w pracy pisarskiej i faktycznie tak się stało. Bardzo dużo czerpię z wiedzy zgromadzonej podczas nauki.
Jako dziewczynka, oczywiście, uwielbiałam Indianę Jonesa. Jeśli tak miała wyglądać praca archeologa, miałam zamiar wykonywać ją do końca życia. Oczywiście, rzeczywistość okazała się nieco bardziej prozaiczna. A ja spełniłam swoje wielkie marzenie i zostałam pisarzem a nie szalonym poszukiwaczem bezcennych posążków.
Na mój wybór na pewno w pewien sposób wpłynęła też książka Mike Waltari „Egipcjanin Sinuhe”. To wspaniała powieść, ja zaś, dzięki niej po raz pierwszy usłyszałam o Hetytach, którymi zajmowałam się potem przez bite pięć lat studiów.

Książki Takeshi. Cień śmierci za najciekawsze pytania otrzymują Agneska94, Booknerd i Kyo

Nagrody ufundowało Wydawnictwo Fabryka Słów. 


komentarze [10]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Wrednacz 06.07.2014 14:01
Czytelnik

Jedna z najciekawszych polskich pisarek fantasy. Różnorodna, oryginalna, pracowita, wykształcona. Dzięki za wywiad, więcej takich :)))

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
alysanne 26.06.2014 23:50
Czytelniczka

bardzo ciekawy wywiad. najbardziej ucieszyło mnie, że pojawi się kolejna książka z cyklu "zastępy anielskie". odkąd przeczytałam ostatnią część, zawsze miałam wrażenie, że nie wszystkie wątki zostały zamknięte i można coś tu jeszcze dopisać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kyo 27.06.2014 14:46
Czytelniczka

Mnie również okropnie to cieszy <3

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
alysanne 27.06.2014 22:45
Czytelniczka

Pewnie przyjdzie nam trochę poczekać, ale na pewno warto będzie :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kyo 29.06.2014 18:41
Czytelniczka

Na Daimona zawsze warto poczekać ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Anna 26.06.2014 22:51
Czytelniczka

Niestety nie padło żadne z moich pytań. Ciekawy wywiad. Pozdrawiam.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kyo 26.06.2014 17:50
Czytelniczka

...*normalnie padła na zawał* omg... Dziękuję ;A;

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
lacerta 26.06.2014 13:22
Czytelniczka

Jak miło zobaczyć tak szczerą odpowiedź na swoje pytanie. ;)

Wywiad bardzo ciekawy. A zdjęcie Pani Kossakowskiej za każdym razem mnie zachwyca. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
blackbird 26.06.2014 12:19
Czytelniczka

Niezwykły wywiad. Pani Maja to ciekawa postać :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 26.06.2014 11:02
Administrator

 Maja Lidia Kossakowska Maja Lidia Kossakowska

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post