Dzieciństwo jak z obrazka: Władimir Sutiejew
Maria Nowakowska, autorka bloga Garaż ilustracji książkowych, w nowym cyklu „Dzieciństwo jak z obrazka” przedstawiać będzie najciekawsze tytuły, z którymi spędzaliśmy dzieciństwo. Zapraszamy.
Ile razy można szukać odpowiedzi na pytanie: „Kto powiedział miau”? Patrzeć na koguta malowanego farbkami – ile można? A zastanawiać się, jak skończą się zmagania myszy z ołówkiem albo dokąd potoczy się pięć zupełnie różnych kół? Dla każdego, kto zna dzisiejszą książkę-bohaterkę, odpowiedź na te pytania jest bajecznie prosta: wszystkie te rzeczy można robić nieskończoną ilość razy. Warunek jest jeden – musimy przy okazji obcować z najbardziej znaną u nas książką Władimira Sutiejewa, pod urokliwym skądinąd tytułem – Bajeczki z obrazkami. Żółto-niebieska książeczka z trzema kotkami na okładce to sól czytelniczej ziemi mojego dzieciństwa; pokonywała drogę z półki do rąk własnych nader często, powtarzając wciąż te same i wciąż magiczne historie, okraszone niesamowitymi ilustracjami.
Sutiejew, będąc jednocześnie autorem tekstu, w swoich rysunkach w świetny, świadomy i wyważony sposób połączył najlepsze cechy rosyjskiej ilustracji dla dzieci, oplatając je wokół klasycznego dla tej kultury imaginarium – gadających zwierząt, świata przyrody, folkloru i mądrości ludowej. „Bajeczki z obrazkami”, z powodu dynamiki ruchu i sposobu kadrowania ilustracji, są dużo bliższe komiksowi niż „regularnej” książce. Pozwala to cieszyć się nimi również tym dzieciom, które nie czytają jeszcze samodzielnie. Świat stworzony ręką Sutiejewa jest bardzo angażujący, a sposób prowadzenia jego wizualnej narracji przywodzi na myśl inną wybitną dziedzinę rosyjskiej sztuki, jaką jest animacja. Historie opowiedziane w „Bajeczkach...”. budowane są na prostych i wdzięcznych pomysłach. Oprócz klasycznych ezopowych wątków o ukaranej próżności czy bucie (Co to za ptak?, Kogucik i kaczorek), duża część z zebranych w tomiku „Bajeczek...”. odwołuje się do idei współdziałania, solidarności i dzielenia się (Każde koło inne, Tyczka pomocniczka, Jabłko).
Już w dzieciństwie byłam wierną fanką historyjek dotyczących rysowania i pozostało mi to do dziś – bajki, w których rysowany świat ożywa i reaguje z „żywym” (Myszka i ołówek, Kogut i farby, Jak kotka wybrzydzała) do dziś mają dla mnie szczególny smak i urodę. Ciekawa sprawa, że „Bajeczki z obrazkami” nie zostały wznowione, mimo olbrzymiej popularności i sympatii, jaką zasłużenie się cieszą. Interesujące, że o ich autorze wiadomo – z perspektywy polskiej – bardzo niewiele. Za notkę biograficzną musi służyć to, co napisał o sobie na tylnej okładce „Bajeczek...”:
Jestem malarzem. Od dziecka mam zwyczaj rysować lewą ręką, ale pisać nauczono mnie prawą – pisać należy tylko prawą ręką. A teraz, kiedy wymyślam bajeczki, zawsze trzymam w prawej ręce pióro, a w lewej – ołówek lub pędzel. Bardzo mi tak wygodnie: moja prawa ręka pisze bajeczkę, a jednocześnie lewa rysuje do tej bajeczki wesołe, śmieszne obrazki.
komentarze [16]
Cudowna książeczka, uwielbiam ją do dziś. Kogucik i kaczorek nieustająco mnie fascynuje :) Z książek dzieciństwa bardziej lubiłam chyba tylko "Dorotkę i papugę".
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mam. Egzemplarz z dzieciństwa przepadł. A nawet dwa, bo mieliśmy wydanie z dzieloną okładką, a potem mama kupiła gdzieś kilka z żółto-niebieską i rozdała rodzinie jedną zostawiając dla nas. Niestety książeczki przepadły podczas przeprowadzki. Jednak kilka lat temu udało mi się znaleźć gdzieś na internecie w przystępnej cenie.
Ukochana książeczka, gdzie doskonale pamiętałam...
coś wspaniałego:)
moja przetrwała sporo, zgubiła część okładki, dorobiła się nowych ilustracji, bawiła nie tylko mnie, ale też moją młodszą siostrę i kuzynkę... ale ciągle żyje:)
Pamiętam, jak jakiś rok temu próbowałam znaleźć tą książeczkę na aukcjach internetowych (nie mogłam znaleźć mojego egzemplarza, byłam pewna, że zgubił się podczas przeprowadzki). Książka jest takim unikatem, że niektórzy życzyli sobie nawet 100 zł! Na szczęście mój tom się znalazł :D (bo pewnie skusiłabym się)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postO tak łezka się w oku kręci na widok okładki i beztroskich chwil spędzonych w jej towarzystwie
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Moja najukochańsza książka z dzieciństwa. Mam egzemplarz właśnie z żółto-niebieską okładką (widziałam też z czerwoną, twardą).
Kocham rysunki tego autora i zawsze zadziwiało mnie to, że "jedną ręką maluje, drugą pisze" (był oburęczny).
Teraz, po kilkunastu latach moja 3-letnia córka chętnie sięga po tą książeczkę i zaśmiewa się z przygód zwierzątek :D
Była to jedna z moich ulubionych lektur, które w dzieciństwie chętnie czytałam i oglądałam, gdyż kolorowe ilustracje bardzo mi się podobały i z od nich między innymi zaczęła się moja przygoda z rysowaniem.
Do dziś pamiętam niektóre bajki (zwłaszcza o tyczce pomocniczce) - ciepłe, zabawne, nawet jeśli zawierały jakiś element niebezpieczeństwa, to świetnie obywały się bez...
Wiele lat temu potrafiłem całość recytować z pamięci. Mimo tego, kazałem sobie czytać przynajmniej raz w tygodniu. Korygowałem potem wszelkie potknięcia oraz celowe i nie celowe odstępstwa czytającego od tekstu kanonicznego.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten posthmmm... też nie kojarzę, ale ta kreska jakaś znajoma...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post