Bulwarowy proboszcz

LubimyCzytać LubimyCzytać
30.04.2018

Urodził się w Brennej, dorastał w Dębowcu. Po skończeniu seminarium w Katowicach wyjechał do Chorzowa, a potem – do Czech. Dziś jest proboszczem w niewielkim Lanškrounie i – według gazety „Denik” – jednym z dziesięciu najbardziej wpływowych Czechów. Ma swój talk-show w telewizji i program w radiu, przyjaźni się z celebrytami. Media nad Wełtawą okrzyknęły go nową twarzą czeskiego Kościoła.

Bulwarowy proboszcz

Nazywa się Zbigniew Czendlik, ksiądz Zbigniew Czendlik, choć sam mówi o sobie po prostu „Zbigniew”. Czasem „Czendlik”. Dla znajomych – Zibi.

W szczerej rozmowie z Markétą Zahradníkovą opowiada o swoim życiu bez owijania w bawełnę. O rodzicach – mamie, która nauczyła go, że dobrze jest się wzruszać i nie warto tłumić łez. O tacie, który ma naturę buntownika. O życiu blisko Boga. I o samotności za zamkniętymi drzwiami plebanii.

W Czechach wywiad z księdzem Czendlikiem ukazał się pod tytułem Postel, hospoda, kostel – co po polsku znaczy „łóżko, knajpa, kościół”. Książka stała się bestsellerem i zdobyła literackie nagrody, w tym jedną z najważniejszych – Magnesia Litera.

Wydawnictwo Dowody na Istnienie, które wydało polskie tłumaczenie rozmowy z księdzem Czendlikiem, zdecydowało się zatytułować książkę Bóg nie jest automatem do kawy.

Niektórych ta książka oburza. Jednych właśnie tytuł, innych zdjęcie okładkowe – to, że przedstawiono na nim parę nowożeńców całujących się w kościele. Ksiądz Czendlik mawia, że „zbytnia świętość przeszkadza w rozwoju”. Lubi też prowokować, zwłaszcza fanatyków i dogmatyków.

Ktoś kiedyś nazwał go „bulwarowym proboszczem”. Na początku poczuł się urażony. „Potem zrozumiałem, że to właściwie komplement”, przyznał po czasie i wyjaśnił: Przecież bulwar to ulica, a my, księża, powinniśmy wychodzić na ulice, by być bliżej ludzi. Nie siedzieć w kościołach z założonymi rękami w oczekiwaniu na wiernych, tylko wyjść do nich, jak Pan Jezus. On też nie siedział w kącie i nie czekał, aż ktoś go znajdzie. Z wszelkich źródeł wynika, że był to bardzo towarzyski gość.

Zbigniew Czendlik to ksiądz, który nie wstydzi się swoich słabości. Który założył czerwone szpilki – w słusznym celu. Który zarządza parafią niczym biznesmen i nie nosi koloratki, bo, jak mówi to nie strój powinien odróżniać nas, księży, od reszty ludzi. Demonstrowanie swojej odrębności za pomocą munduru to tani chwyt. Nie powinniśmy świecić koloratką, tylko przykładem.


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 27.04.2018 15:58
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post