„Tą książką uchylam drzwi do sekretnego życia pisarzy i pisarek” – rozmowa z Magdą Stachulą

Anna Sierant Anna Sierant
14.06.2023

„Pisarka” to kolejna już powieść w dorobku Magdy Stachuli. Tym razem autorka umieściła akcję swojego thrillera psychologicznego w świecie ludzi książki: pisarzy, wydawców, agentów oraz, oczywiście, czytelników. Twórczyni opowiedziała nam o blaskach, cieniach i niebezpieczeństwach (ale tylko tych powieściowych) życia „Pisarki”.

„Tą książką uchylam drzwi do sekretnego życia pisarzy i pisarek” – rozmowa z Magdą Stachulą Julia Jaracz, materiały wydawnictwa Luna

[Opis – Wydawnictwo Luna] Ukradłaś mi moją historię.

Przez ciebie moje życie straciło na jakości.

Jesteś tam, gdzie oczami wyobraźni widzę siebie.

To nie ty powinnaś być szczęśliwa, tylko ja.

Laura Ruta to bestsellerowa autorka thrillerów. Właśnie świętuje premierę najnowszej powieści, która zbiera entuzjastyczne recenzje. Dzień po spotkaniu z czytelnikami pisarka dostaje tajemniczą przesyłkę, której zawartość przypomina jej groźbę sprzed lat. Kto jest nadawcą? Jak zdobył adres Laury? I wreszcie skąd wie, kiedy skończy się jej życie. Czy właśnie oznajmił, że planuje ją zabić?

Kilka dni później Laura Ruta znika bez śladu. Ruszają poszukiwania, policja przesłuchuje świadków i podejrzanych, a media spekulują, czy to zaplanowany, marketingowy performance czy jednak ktoś uprowadził pisarkę.

Co się stało z Laurą Rutą? Czy kobieta wciąż żyje?

Przejmujący thriller, który zanurzy Cię w mroku niespełnionej zemsty, wykreowanej przez chorą wyobraźnię.

„Pisarka” to hipnotyzująca powieść, która wciągnie Cię w świat przerażających wydarzeń i nieprzewidywalnych zwrotów akcji, gdzie każda strona skrywa mroczne tajemnice

Robert Jasiak, projekt Wspieraj Kulturę

Magda Stachula zawsze jest gwarancją pierwszorzędnej lektury. Nie inaczej sprawa ma się z „Pisarką”. To znakomity dreszczowiec, który nie tylko obnażył przede mną funkcjonowanie rynku wydawniczego, ale i skłonił do rozważań dotyczących granicy między pisarzem a jego dziełem, między podziwem a obsesją. A wszystko to duszne, klaustrofobiczne i niepokojące, czyli sto procent Stachuli w Stachuli. Polecam ogromnie!

Małgorzata Tinc, ladymargot.pl

Wywiad z Magdą Stachulą, autorką książki „Pisarka”

Anna Sierant: Pewnie to pytanie przy okazji „Pisarki” pojawi się nieraz, ale muszę zadać je i ja: dlaczego tym razem zdecydowała się pani napisać właśnie o świecie ludzi książki, a przede wszystkim, jak sam tytuł wskazuje, świecie autorów i autorek?

Magda Stachula: „Pisarką” uchylam drzwi do sekretnego życia pisarek i pisarzy. Chciałam pokazać ludziom spoza naszej branży trochę codziennego, autorskiego świata, pasji i trudności tworzenia, wzajemnych zależności, uprzedzeń, po prostu okołoliterackich smaczków. Niektóre sytuacje są oczywiście przerysowane, inne bardzo prawdziwe, ale więcej nie zdradzę, ufam, że moi czytelnicy od razu wychwycą te niuanse.

Główna bohaterka „Pisarki”, Laura, jest bardzo popularną autorką, co wiąże się z tym, że odniosła komercyjny sukces, ma również agenta, a i ten agent całkiem dobrze sobie finansowo radzi. Biorąc pod uwagę pani doświadczenia i obserwacje, powiedziałaby pani, że znalezienie się w takiej sytuacji jak Laura jest dla polskiego pisarza bardziej czy mniej prawdopodobne? To realna wizja pisarskiego sukcesu czy przedstawiona (po części) przez różowe okulary?

Na zachodzie Europy czy w Stanach zazwyczaj autora reprezentuje agent, ponieważ zagraniczni wydawcy wolą taki model współpracy. W Polsce nie jest to popularne i większość pisarzy nie tylko zajmuje się samym pisaniem, ale także zarządza swoją marką osobistą, negocjuje umowy z wydawcami. To luksus móc pozwolić sobie tylko tworzyć, wiedząc, że zaufana osoba zajmie się całą resztą.

Jednak to się już zmienia, sama znam kilka polskich autorek, które na stałe tak pracują, ja także przy mojej serii kryminalnej przystałam na pomysł agentki literackiej, która zgłosiła się do mnie z propozycją nowego projektu – w dużej mierze przeważyła o decyzji chęć przetestowania tego sposobu współpracy. Oczywiście jedna i druga forma ma swoje wady i zalety. Ale odpowiadając na pytanie, współpraca z agentem literackim coraz częściej zdarza się też na polskim rynku wydawniczym i ten motyw rozwinęłam w „Pisarce”.

Choć wydaje się, że Laura ma w książkowym świecie przyjaciółkę po piórze – BiBi, czyli Barbarę Bojarczuk, to ich relacja, na pierwszy rzut oka udana, jest jednak pełna niuansów, niedopowiedzeń. Czy pani udało się w tym książkowym świecie znaleźć autorów przyjaciół, autorki przyjaciółki lub po prostu dobrych znajomych, na których można liczyć i którzy cieszą się nie tylko ze swoich sukcesów?

Oczywiście, i to niejednego. Może nie są to tak zażyłe znajomości jak Laury Ruty i BiBi (i to nawet dobrze), ale mam kilka zaufanych osób, zarówno pisarek, jak i pisarzy, do których mogę zadzwonić, których mogę się poradzić, umówić się z nimi na kawę. Polecamy swoje książki, spędzamy wspólnie czas na festiwalach literackich – takie wzajemne wsparcie jest nieocenione.

Joanna Sernecka, aspirująca pisarka, jest zafascynowana Laurą Rutą i sukcesem, jaki ta odniosła na rynku wydawniczym. Uważa jednak, że autorka ukradła jej pomysł na książkę. Czy zdarzyło się pani usłyszeć podobną historię od innych pisarzy? A może czytając powieść któregoś autora czy autorki, miała pani wrażenie, że jej fabuła jest bardzo podobna do tej, która pojawiła się i w pani wyobraźni?

Zdarzyło mi się, że kiedyś jeden z bardzo rozpoznawalnych już dziś autorów napisał do mnie przed swoim debiutem, wspominając, że moja debiutancka książka, „Idealna”, jest bardzo podobna do powieści, którą on obecnie pisze. Okazało się, że poruszany temat owszem, ale cała reszta jest inna. Przekonywałam, aby nadal pisał, kontynuował swoją historię, on jednak zdecydował się zadebiutować zupełnie innym tytułem. Odniósł sukces, z czego bardzo się ucieszyłam, mamy świetny kontakt i nieraz wspominamy początek naszej znajomości. Wykorzystałam tę historię w „Pisarce”. Oczywiście zmieniłam przebieg zdarzeń, ale sam pomysł zaczerpnęłam z życia.

Do Laury, głównej bohaterki „Pisarki”, historie, które potem opisuje, przychodzą same: mamy tu więc do czynienia raczej z twórczą weną niż trudnym i męczącym procesem pisania powieści. A jak jest w przypadku Magdy Stachuli: pomysły niemal same rodzą się w pani głowie czy raczej długo poszukuje pani tematów kolejnych książek?

W procesie tworzenia łączę te dwa aspekty. Pomysły spływają na mnie same, zupełnie jak na Laurę Rutę. Nie wiem, skąd się biorą – nagle pojawia się jakiś obraz, wizja, słowa, i podążam za tą historią. Natomiast już sam proces pisania to systematyczna, wytrwała praca. Oczywiście jest miejsce na wenę, ale częściej to rzemiosło. Staram się pracować każdego dnia od dziewiątej do piętnastej. Na jednym ze spotkań autorskich ktoś powiedział, że w takim razie morduję do piętnastej – rozbawiło mnie to sformułowanie, więc poszłam o krok dalej i zrobiłam pieczątkę z hashtagiem #mordujedo15, którą podbijam moje książki, składając autografy.

Pewien nie za bardzo sympatyczny prowadzący zadał Laurze podczas spotkania autorskiego pytanie: „Nie boi się pani, że sama padnie ofiarą własnej wyobraźni, a wymyślone przez panią historie ziszczą się w rzeczywistości?”. Ja nie będę jak Mirosław Znaniecki vel Pan Wymądrzalski i zapytam o coś, powiedzmy, odwrotnego: jakie najpiękniejsze historie pojawiły się w pani życiu po tym, jak zaczęła pani wydawać owoce swojej wyobraźni w wersji książkowej? Jakie spotkania z czytelnikami, wydarzenia literackie z pani udziałem szczególnie utkwiły pani w pamięci?

Uwielbiam moją pracę, jestem wdzięczna każdego dnia za to, że mogę robić to, co kocham. Dzięki pisaniu poznałam wiele wspaniałych osób, jestem zapraszana do dużych miast i maleńkich miejscowości, lubię spotkania z moimi czytelnikami, dają mi ogromną energię i motywację do dalszego tworzenia. Gdybym miała wymienić jedno z najbardziej niezwykłych, to chyba będzie spotkanie na łonie natury. Kilka lat temu zostałam zaproszona przez menedżerkę agroturystyki do przepięknego pensjonatu na Podkarpaciu, gdzie wśród drzew i kwiatów spotkałam się z gośćmi hotelu. Do dziś miło wspominam tamten weekend.

Zapytam również o to, czy miała pani nieszczęście spotkać na swojej literackiej drodze zawodowej osoby pokroju Pana Wymądrzalskiego?

Cóż za niewygodne pytanie! (śmiech) Szczerze, nie. Choć skądinąd wiem, że są takie osoby w branży i moje koleżanki i koledzy nieraz mieli niełatwą przeprawę, ale spuszczę na to zasłonę milczenia.

W swoich książkach zabierała już pani czytelników i czytelniczki m.in. do Czech i Portugalii, jednym z ulubionych pisarzy Laury jest z kolei pochodzący z Norwegii Jo Nesbø. Gdyby pani miała wyruszyć w podróż śladami swoich ulubionych autorów i autorek, dokąd by pani dotarła?

Lista jest długa. Na pewno chciałabym odwiedzić Pireneje, tak barwnie opisane przez Bernarda Miniera w jego kryminałach, Japonię Harukiego Murakamiego, oczywiście Norwegię Nesbø. Od lat marzę, aby pojechać do Izmiru i przekonać się na własne oczy, co zostało z dawnej Smyrny, opisanej w niezwykłej książce Jeffreya Eugenidesa „Middlesex”.

W książce nieraz wspomina pani o recenzentach, promotorach czytelnictwa – w internecie jest już niemało nie tylko blogerów książkowych, ale i bookstagramerów czy tiktokerów zajmujących się właśnie tworzeniem treści poświęconych książkom. Ich rola w promocji czytelnictwa jest coraz większa?

Oczywiście. To rzesza nieocenionych propagatorów czytelnictwa, robią świetną robotę, od lat podziwiam i kibicuję. Z wieloma z tych osób mam kontakt niemal przyjacielski – to też kolejny pozytywny aspekt mojej pracy. Gdy moja debiutancka „Idealna” ukazała się po czesku i włosku, zaczęłam bardziej przyglądać się bookstagramom w tamtych krajach i muszę powiedzieć, że polska booksfera wypada w moim odczuciu dużo lepiej. Mówi się, że Polacy nie czytają. Nie zgodzę się z tym – ogrom recenzji, zaangażowanie w pokazywanie czytanych książek, różnorakie booktoury, literackie imprezy promujące czytanie w Polsce mają większe zasięgi niż w wymienionych przeze mnie krajach, co oczywiście jest zasługą naszych rodzimych promotorów czytelnictwa.

Jest pani prekursorką gatunku domestic noir w Polsce i choć „Pisarka” kipi emocjami również wtedy, gdy czytamy o tym, co dzieje się w czterech ścianach domu Laury i jej męża, to jest to thriller psychologiczny, który w dużej mierze skupia się na wydarzeniach związanych z życiem zawodowym głównej bohaterki. Choć „Pisarka” dopiero co się ukazała, chciałabym zapytać o pani plany związane z kolejną książką – czy pomysł na fabułę, miejsce akcji, gatunek już się w ogóle pojawił w pani głowie?

Tak, co więcej, napisałam już jakieś pięćdziesiąt stron. Oczywiście będzie to thriller psychologiczny w moim ulubionym nurcie domestic noir. Tym razem zabiorę moich czytelników nad polskie morze. Będzie o niewyjaśnionej śmierci sprzed lat, poczuciu krzywdy i potrzebie odkupienia win. Bardzo dobrze pisze mi się tę książkę. Nie chcę za wiele zdradzać, ale powiem krótko: jest na co czekać.

Książka „Pisarka” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy
 z wydawnictwem.


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Wisienka  - awatar
Wisienka 16.06.2023 07:28
Czytelniczka

Nie znam książek Pani Magdy.  Nadrobię to oczywiście i na pewno wcisnę gdzieś do kolejki w stosiku-stosie wstydu. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Agnieszka Żelazna - awatar
Agnieszka Żelazna 15.06.2023 08:46
Czytelniczka

Uwielbiam Magdę Stachulę i jej książki, a "Pisarkę" oczywiście też kupię.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Anna Sierant - awatar
Anna Sierant 14.06.2023 12:59
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post