rozwiń zwiń

Szkodliwość czytania, cnota oglądania

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
16.05.2021

Seriale to nowe powieści, tyle że podzielone, jak dawniej, na odcinki, wysokobudżetowe gry to inkarnacje kinowego blockbustera (zwłaszcza podczas pandemicznego lockdownu), a komiksy to… wybaczcie, nie mam pojęcia. Ale bardzo lubimy porównywać sztukę i sztukę.

Szkodliwość czytania, cnota oglądania lubimyczytać.pl

Podobna retoryka, oparta na czysto metaforycznej, skojarzeniowej komparatystyce, jest tyleż rozpowszechniona, co częstokroć nietrafiona, bo nie sposób przecież przyłożyć jednego do drugiego. Owszem, na poziomie krytyczno-analitycznym podobne porównania miewają sens i jeśli podparte są stosownymi argumentami, pomagają nakreślić interesujący krajobraz kulturowych przyzwyczajeń, mówiący całkiem sporo o równoległym rozwoju sztuk i ich wzajemnym na siebie oddziaływaniu, bo przecież nic nie powstaje z próżni. Lecz zwykle podobne sformułowania używane są podczas zwyczajnych koleżeńskich dyskusji oraz żywej internetowej wymiany zdań.

I albo pomagają rozmówcy zwizualizować sobie pewne trendy, tudzież kształt danego dzieła, albo są jedynie gołym pustosłowiem, albo, a o tym będzie poniżej, służą absolutnie niemądremu snobowaniu się na czytanie. Zanim jednak przejdę dalej i zostanę posądzony o demagogię i chłopomanię, od razu zaznaczam, że jestem przecież człowiekiem zarabiającym na życie pisaniem, (pośrednio) czytaniem i (bezpośrednio) tłumaczeniem książek, a literaturę uważam za przygodę absolutnie fantastyczną. Równolegle szczerze nie znoszę akcji mających pozornie na celu popularyzację czytania, bo, po pierwsze, uważam, że są one skrajnie nieskuteczne i lektury trzeba uczyć dzieci, nie dorosłych; po drugie, fetyszyzacja, na przykład, liczby przeczytanych powieści, lub samego aktu czytania, to coś dla mnie skrajnie niezrozumiałego, bo, uwaga, leci banał, ważniejsza od formy jest treść. Zła książka nigdy nie będzie lepsza od dobrego filmu tylko dlatego, że mamy do czynienia z papierem i drukarską farbą. Wydaje się, że to oczywiste, ale nie do końca, bo przecież nawet i oczytani ludzie obruszają się na samą myśl, jakoby adaptacja miała przewyższać literacki pierwowzór, choćbyśmy mieli do czynienia z napisanym na kolanie kryminałem. Użyłem jednak powyżej słowa „pozornie”, bo obserwacja i doświadczenie podpowiadają mi, że owe popularyzujące czytanie akcje częściej niż nie mają na celu, za przeproszeniem, zrobienie sobie dobrze zdjęciem na instagramie, tudzież odhaczeniem wszystkich pozycji z bestsellerowej topki.

Tymczasem wypada promować nie literaturę per se, ale literaturę dobrą. A czytamy przede wszystkim, po raz kolejny za przeproszeniem, pierdoły, które swojego czasu sam pakowałem do plecaka jedynie na wakacyjne wyjazdy, i na które dzisiaj w ogóle szkoda mi dnia. Wystarczy spojrzeć na to, co się u nas sprzedaje i wtedy wyłoni się prawdziwy, nie wyidealizowany obraz polskiego czytelnika, który nie czyta pasjami McCarthy’ego i Ferrante, tylko, naprawdę z całym szacunkiem dla Remigiusza, bo to bardzo fajny facet, Mroza albo Lipińską. Za to chętnie postoi po autograf do noblistki. Rzecz jasna jestem deczko niesprawiedliwy, bo przecież Żulczyk czy Twardoch, żeby sięgnąć tylko po rodzime nazwiska, pogonili u nas kopę książek, a to literatura nieprzeciętna. Chciałem jednak owym uproszczeniem wyrysowanym grubą krechą zwizualizować pewien dotkliwy problem, i nie chodzi mi o shaming tych nieczytających, ale o zadzieranie noska owych czytających.

Książka jako taka nie jest atrybutem nobilitującym człowieka. I choć rozumiem absolutnie, że może ona należeć niemalże do sfery sacrum, zawsze trudno mi jest, jako krytykowi filmowemu i tłumaczowi literatury w jednej osobie, uwierzyć, jak często składa się tego symbolicznego Netflixa na całopalnym stosie miłości do książki, jak łatwo przychodzi niektórym powiedzieć, że komiks czy gra nigdy nie dogonią literatury. Ależ dogonią. Już dogoniły. Nie chcę zabrzmieć protekcjonalnie, lecz szczerze mi smutno na myśl, że w 2021 roku można tego nie dostrzegać. Ograniczając się tylko do książek, tracimy dostęp do arcydzieł kina, komiksu, gier.

Nie namawiam tym samym, o zgrozo, do nieczytania, bynajmniej. Namawiam za to, dość pewnie samobójczo, zważywszy na to, że piszę dla portalu czytelniczego, do odłożenia książki i odpalenia czegoś na konsoli albo pójścia do kina (już zaraz będzie można!), bo to może być równie jakościowo spędzony czas. Lepiej obejrzeć Kurosawę czy sięgnąć po Alana Moore’a niż przeczytać bestsellerowego gniota. I chyba w tym zdaniu zamyka się sens tego wszystkiego, co do tej pory napisałem, dlatego jeśli tak się przydarzy, że będziecie mój tekst komuś polecać (bardzo mi z tego powodu miło), to wystarczy, jak przeczytacie powyższą linijkę. Zmierzam jednak w tym wszystkim do bardzo prostej konstatacji. Koniec z uogólnieniami, sięgam po jedną myśl, która padła powyżej i podbijam stawkę: serial może być równie dobry, co książka. I mam na to niezbite dowody.

Żartuję, nie mam, bo będę za moment pisał o dziełach znakomitych, stąd nie zamierzam wykonać dziwacznego fikołka na potrzeby swojego argumentu i pisać, że „Kolej podziemna” Colsona Whiteheada to powieść mierna, skoro mam ją za niemalże wybitną. Lecz serial Barry’ego Jenkinsa, który dopiero co wylądował na platformie streamingowej Amazonu, nie ustępuje jej ani trochę, a niektórzy moi koledzy po fachu posunęli się nawet do stwierdzenia, że ją przewyższa. Jenkins bowiem wyeksponował element realizmu magicznego, obecny u Whiteheada, lecz nie tak uwypuklony, podkreślił bolesność historycznego faktu za pośrednictwem zestawienia go z iście baśniową narracją. Już sama struktura powieści, podzielonej na wyraźne epizody, wydawała się być wymarzona, aby przekuć to wszystko na serial telewizyjny, lecz może nie powinno to dziwić, skoro Colson (uprzedzam zawczasu oburzonych, że, tak, jesteśmy po imieniu) wychował się na filmach Johna Carpentera, komiksie superbohaterskim i kontrkulturze, niekoniecznie tej wysokiej, i napisał nawet powieść o zombie. A teraz jest jednym z najlepszych pisarzy na świecie.

Inny przykład, „Opowieść podręcznej”, serial również bazujący na świetnej książce, ale znacznie rozszerzający jej konteksty, rozwijający fabułę i budujący boleśnie aktualne analogie do rzeczywistości. Ba, niedawno nawet została wydana u nas komiksowa adaptacja książki Margaret Atwood, bardzo dobra. Domykając tę listę, przywołam jeszcze „Grę o tron”, która jest ilustracją moich osobistych preferencji, bo odkąd dość rzadko czytam literaturę gatunkową, to łatwiej jest mi ją przyswajać w takiej formie. To naprawdę żaden obciach przyznać, że się czegoś nie czytało.

Kino czy telewizja nie są bowiem stracone już na linii startu, gdy przystępują do konfrontacji z literaturą. Niby oczywista oczywistość, lecz chyba nie dla wszystkich. Zachęcając kogoś do czytania, co słuszne i chwalebne, sami odłóżcie na moment książkę czy Kindle’a, sięgnijcie po pilota i odpalcie telewizor. To naprawdę łatwe. Dobra, no to próbujemy. Na raz, na dwa i…


komentarze [28]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Nie 20.05.2021 18:26
Czytelnik

A ta Gra o tron to dobra jest? Bo pierwsze słyszę o takim serialu. Może kiedy skończę czytać Mroza i Lipińską, to zobaczę, o co ten hałas.



Ten artykuł jest bez sensu.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Pan_Słońce 20.05.2021 12:14
Czytelnik

Ludzie lubią łechtać własne ego, więc i w każdej podejmowanej przez siebie aktywności doszukują się czegoś, co ich wywyższa. Jeśli czytają książki, to z góry będą patrzeć na tych, co nie czytają albo oglądają seriale. Jak czytają literaturę "ambitną", to szydzą z tych, którzy czytają, dajmy na to, kryminały. Mi się jednak wydaję, że aby rozpoznać coś, co jest...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Mariusz 19.05.2021 20:11
Czytelnik

"wypada promować nie literaturę per se, ale literaturę dobrą" czyli jaką, bo dla każdego to zupełnie różna literatura. Przytaczany w artykule Żulczyk to dla mnie zwykły grafoman a z tekstu wynika, że to prawie kandydat do Nobla.
Literatura jest różna i wartościowanie jej pod względem jakości to kompletnie ślepa uliczka, która prowadzi tylko do bezsensownych kłótni.
...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
kelly_kot_egzotyczny 20.05.2021 20:22
Czytelniczka

Zgadzam się w całej rozciągłości z wypowiedzią, a w szczególności z fragmentem o Żulczyku. Nie rozumiem co jest tak wspaniałego w jego książkach, bo dla mnie to zwykły bełkot o niczym. Tak samo jak zachwycanie się książkami Masłowskiej.
W takim wypadku wolę być tępym czytelnikiem, który uwielbia kryminały Krajewskiego, albo amerykańskie thrillery psychologiczne, niż męczyć...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Ataner 19.05.2021 19:46
Czytelniczka

Ja to chyba żyję w jakiejś bańce, bo nie spotkałam się z problemem opisanym w artykule (choć nie mogę wykluczyć, że po prostu obracam się w nieodpowiednim towarzystwie). Tak ludzie chwalą się tym co przeczytali i często namawiają (lub polecają ) ale nie żyją samymi książkami. Mają wiele innych zajęć i sposobów na "nudę" (o zgrozo niektórzy nawet nie czytają książek).
...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Dzidronka 19.05.2021 12:20
Czytelnik

"Lepiej obejrzeć Kurosawę czy sięgnąć po Alana Moore’a niż przeczytać bestsellerowego gniota." a ja bym powiedziała, że lepiej przestać oceniać czyjeś pasje i zainteresowania i zająć się własnymi. Ostatnio przez internet przechodzi burza za burzą, w której "krytycy" oceniają, które medium jest lepsze, jaki gatunek wartościowy a który nadaje się tylko na podpałkę. A mi się...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Katik 18.05.2021 21:18
Tłumaczka

Brawo, Bartku. Kocham kino, kocham czytać, w pełni zgadzam się z tym, co napisałeś.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Booklore 18.05.2021 14:32
Czytelniczka

Nie zgodzę się z autorem tego artykułu. Wolę sto razy bardziej świetnie bawić się przy bestsellerze, niż męczyć się przez 2h przy filmie Kurosawy.
To mój czas, który ktoś mi podarował i sama wykorzystuję go jak chcę. Nie muszę usprawiedliwiać się z tego, co czytam czy oglądam. Jeśli film o krwawej anakondzie na Borneo sprawia mi radość, to tak, będę taki film oglądać i w...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Virgo13 17.05.2021 15:43
Czytelnik

Za bardzo nie wyczaiłem, o co chodzi autorowi tekstu, bo takie te zdania okrągłe, nieprzeciętne...
Ale tak coś pojmuję piąte przez dziesiąte, że znowu tykamy kijem temat o tym kto czyta lepsze książki, ogląda lepsze filmy i w ogóle nurza się w lepszej sztuce. I że ogólnie lepiej książki.

Wolę książkę, bo więcej przekazuje. Jest czas i od groma miejsca. Seriali nie oglądam,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Przemek 17.05.2021 01:43
Czytelnik

Odbiorca sztuki jest niemal tak samo ważny jak jej twórca. Jeśli drzewo w lesie upada a nikt tego nie słyszy to czy drzewo w ogóle upadło? A czy jeśli muzyk stworzy piękny utwór który w jego czasach zostanie niezauważony i przez nikogo nie będzie przesłuchany aż w końcu zniknie, to czy ten utwór w ogóle istniał? Jeśli nadal tak na potęgę będą tworzone różnego rodzaju dzieła...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Bartek Czartoryski 17.05.2021 12:02
Tłumacz/Redaktor

Nie da się nadążyć za wszystkim. Stąd FOMO, choroba cywilizacyjna XXI wieku.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Przemek 18.05.2021 23:23
Czytelnik

Obiło mi się delikatnie o uszy o tym problemie, okropna rzecz to FOMO. Nasza planeta coraz szybciej się kręci a my razem z nią, szkoda tylko że tego nie zauważamy. Uwielbiam dni kiedy udaje mi się zrobić to co sobie zaplanowałem a na koniec dnia gdy już zasypiam pożegnać odchodzący dzień. Nie będę kłamał że tak mam codziennie, lecz staram się by tak właśnie wyglądał każdy...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Tibora 16.05.2021 21:47
Czytelniczka

Dla ,mnie już od dłuższego czasu ważniejsze od przylepiania łatki (książka, film, komiks, teatr, etc.) są przeżycia jakie obcowanie z danym przejawem kultury wywołuje.
Dla każdego coś miłego, nie zamykajmy się na coś co może być odkryciem właśnie dla nas :) Jak dla mnie opera, nigdy bym się nie spodziewała jakie emocje będzie u mnie wywoływać magia muzyki :D

PS dla...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej