Bycie pisarzem to nie jest zawód dla leniwych - wywiad z Herbjørg Wassmo

Zofia Karaszewska Zofia Karaszewska
03.07.2015

Być może siła nie jest jednoznaczna z byciem nieustraszonym, ale właśnie z robieniem tego, na co nie mamy odwagi

Bycie pisarzem to nie jest zawód dla leniwych - wywiad z Herbjørg Wassmo

Czy bycie pisarzem to zawód dla leniwych? Czy wpisana jest w niego samotność? Czy każdy myślący człowiek w dziejszym świecie powienien być feministą?

O melancholii, kobiecej sile, poszukiwaniu inspiracji i drodze do wolności rozmawiam z norweską pisarką Herbjørg Wassmo, autorką niedawno wydanej nakładem wydawnictwa Smak Słowa książki „Te chwile”. Pisarka w czerwcu odwiedziła Polskę w ramach festiwalu Big Book.

Zofia Karaszewska: Czy droga do wolności i miłości, którą pokonuje kobieta jest trudniejsza niż droga, którą pokonuje mężczyzna? Czy mężczyznom wolno więcej?

Herbjørg Wassmo: Tak to może wyglądać, ale to sprawa indywidualna i w dużej mierze zależy od tego, w jakim miejscu na świecie się znajdujesz. Od tego, jaka jest otaczająca cię scena społeczna i ekonomiczna. Nie ma żadnego powodu, aby zakładać, że tak musi być. Kobiety niewiele dostają za darmo i w dużym stopniu zmuszone są, żeby żądać dla siebie przestrzeni i szacunku oraz aktywnie angażować się w zmienianie utartych konwencji oraz w polemikę z mężczyznami, którzy stają na przeszkodzie. We wszystkich epokach religie rzucały kobietom kłody pod nogi, próbując je dyskredytować i podporządkowywać mężczyznom. Sprzeciwiały się zaakceptowaniu kobiety jako wolnego człowieka, z prawem do posiadania samej siebie.

Co Pani odpowie głównej bohaterce „Tych chwil”, która pyta na kartach powieści: Skąd mężczyźni biorą wiarę we własne możliwości?

Być może z niesprawiedliwej sytuacji, jaka trwa od pokoleń. Mężczyźni otrzymują największą część miłości, największą ilości jedzenia, poświęca im się więcej uwagi i troski o wykształcenie – bardzo często dzieje się to kosztem ich sióstr. Mężczyźni posiadają oczywiste prawo do bycia nieodpowiedzialnym uczuciowo, agresywnym, do stosowania przemocy, a przy tym zachowują prawo pierwszeństwa do dziedziczenia i wszelkich zaszczytów.

Kobieta pisarz ma więcej przeszkód do pokonania, niż piszący mężczyzna?

Sama nigdy tego nie doświadczyłam, ale to prawdopodobnie dlatego, że odmawiam stawiania siebie w roli ofiary. Robię to, co chcę i tylko sobie dziękuję. Wiem, że znaczna część tego, co napisałam, będzie istniała jeszcze długo po odejściu zarówno pisarza, dziennikarza, jak i czytelników. Media z wielką łatwością mówią o geniuszu w przypadku pisarzy-mężczyzn, niezależnie od jakości ich pisarstwa, pomijając przy tym piszące kobiety. Dostrzegam tę tendencję również w norweskiej prasie.

Główna bohaterka „Tych chwil” nie ma imienia? Czemu służy taki zabieg? Czy jest Pani alter ego czy może czytelniczki mają się z nią utożsamiać?

Tak, główna bohaterka „Tych chwil” nie ma imienia – żaden bohater nie ma imienia. Miejsce i czas mają być odczytywane bez związku z lepką i nachalną obecnością biografii. Nie oznacza to wcale, że jestem w stanie odmówić czytelnikowi dostrzeżenia tego kto, co i gdzie, o ile tylko czytelnik chce i może się w to zagłębiać. Ale moim zamiarem jest, żeby odbiorca czytał książkę z całą wolnością przynależną odczytaniu fikcji literackiej i możliwością tworzenia swojej własnej historii.

Samotna, wrażliwa, pełna melancholii i jednocześnie bardzo silna, podobnie jak Tora i Dina (bohaterki poprzednich powieści), główna bohaterka „Tych chwil” chce od życia więcej. Czy kobiety w dzisiejszych czasach zbyt łatwo godzą się na kompromisy?

Nie wiem, czy Dina napewno jest silna. Ani czym jest tak naprawdę siła. Ona po prostu działa, dokonuje różnych czynów. Od chwili, kiedy skończyła pięć lat czuje, że jest wykluczona i odrzucona. To stwarza bardzo szczególny obraz własnej osoby i w ten obraz musiałam się wczuć. Dina nie ma specjalnie wiele do stracenia, ale wszystko do wygrania. Dlatego postępuje tak bezkompromisowo i w sposób brzemienny w skutki.

Natomiast Tora być może jest silna, właśnie dlatego, że wytrzymuje i znajduje w umyśle różne wyjścia. Ale na dłuższą metę to nie wystarcza (ci, którzy czytali dwie kolejne książki po Domu ze ślepą werandą wiedzą to). Można próbować definiować tę siłę lub z nią dyskutować. Być może siła nie jest jednoznaczna z byciem nieustraszonym, ale właśnie z robieniem tego, na co nie mamy odwagi. Na przykład pisaniem książek o własnym wstydzie i wrażliwości. Niestety często jedyną możliwością dla kobiet jest kompromis – nawet w naszych obecnych, nowoczesnych czasach. Na przykład w tych krajach, gdzie młode dziewczyny są rozstrzeliwane, gwałcone i linczowane tylko dlatego, że chcą chodzić do szkoły. Mamy nieskończenie wiele do zrobienia, żeby poprawić życie i możliwości kobiet na świecie. I z tym trzeba się spieszyć!!!

Czy jest Pani feministką?

Tak, byłam feministką na długo przedtem, zanim usłyszałam to słowo, z czystej potrzeby przetrwania. Moim zdaniem każdy człowiek posiadający w miarę sprawny mózg oraz poczucie przynależności do ogólnego obrazu świata – musi być feministą.

Jakie są norweskie kobiety? Jak wygląda równouprawnienie w Norwegii?

Norweskie kobiety nie stanowią jednorodnej grupy, a ja nie wiem dostatecznie dużo o tych różnych grupach czy też jednostkach, aby wypowiadać się autorytatywnie na ten temat. Równouprawnienie w Norwegii zaszło daleko, ale jeszcze nie dostatecznie daleko. Nadal występują różnice w wynagrodzeniu za taką samą pracę dla kobiet i mężczyzn. Nadal konieczne jest ustalanie puli miejsc pracy tak, aby kobiety uzyskały dość miejsca w sektorze publicznym i prywatnym. Mogę natomiast powiedzieć, że współczesne norweskie kobiety mają wielkie możliwości, jeśli chodzi o kształtowanie swojego życia, również te, które są imigrantkami w Norwegii mają prawo mieszkać, pracować i kształcić się. Istnieją środowiska i rodziny próbujące utrudnić plany swoim kobietom w imię odwiecznych zasad, religii, zwyczajów, honoru itp. Ale większość norweskich kobiet to świadome, mające poczucie bezpieczeństwa, dobrze wykształcone osoby z dużymi możliwościami. To właśnie młode kobiety zaludniają uniwersytety. Każdy ma możliwość osiągnięcia swoich celów dzięki pożyczkom na studia i wsparciu ze środków publicznych. Dzięki zasiłkom na dzieci, przedszkolom i dodatkom mieszkaniowym. Niestety, są też młode kobiety przyjmujące swoje prawa jako oczywistość, nie znające całej historii i nie wiedzące o walce, jaką musiałyśmy podjąć w latach siedemdziesiątych, i dlatego sądzą, że wszystkie prawa zostały zdobyte raz na zawsze. A tak nie jest. Cały czas musimy prowadzić walkę o prawa kobiet, również poza granicami swojego własnego kraju.

Piętno, fatum, wewnętrzny smutek czy tylko brak poczucia akceptacji i chęci przystosowania się do zwykłego życia. Co nas pcha do zmian, rozwoju i walki o siebie?

Nikt nie jest w stanie odciąć się od swego przeżytego już życia, zebranych złych i dobrych doświadczeń. Ale możemy starać się, aby wykorzystać elementy traumatyczne jako element budowania swojej siły i współodczuwania z innymi. Wtedy musimy ujawnić swoje traumy i wstyd przed światem, żeby nie być zmuszonym do ukrywania się. Ci, którzy mają szczęście posiadać talent, na przykład artystyczny, mają tu wielką przewagę. Wielu artystów wykorzystało swój smutek, i dzięki nim daleko zaszło. Otwartość w sztuce może pomóc innym zrozumieć, że nie są sami. Wykorzystuję moją melancholię, smutek, lęk i wstyd nie tylko w tym, co piszę, ale również do tego, aby zrozumieć świat i ludzi. I chociaż wiem, że człowiek w głębi duszy jest zawsze sam, rodzi się i umiera sam, to jest nas jednak tak niezliczona mnogość – ludzi czujących tak samo, mogących okazać sobie nawzajem empatię. Tym, co popchnęło mnie w życiu naprzód, jest moja wola, upór, umiłowanie pracy, wściekłość, ale również: zdolność do miłości. Być może dla człowieka ważniejsze jest być zdolnym do miłości niż być kochanym. Jednak w przypadku dziecka akceptacja i miłość są bezwzględnie konieczne, inaczej wiele spraw może potoczyć się bardzo źle.

Istnieje nieskończona ilość różnych historii - czy to one znajdują Panią, czy może trzeba ich szukać? A może same przychodzą?

Często jest tak, że widzę jakąś scenę, mam sen, słyszę głosy, spotykam kogoś w wyobraźni i czuję ciekawość, bo nie wiem nic więcej. Więc zaczynam poszukiwać reszty historii. Czasem znalezienie wszystkich elementów układanki zajmuje mi lata, a historia nigdy nie układa się tak, jak przypuszczałam na początku.

W czasie, gdy jedni piszą, a drudzy czytają powieści, wszyscy starają się trzymać własne dzieje w ukryciu. Czy odnajdziemy w „Tych chwilach” cząstkę Pani historii?

W “Tych chwilach” jest więcej mnie niż sama jestem tego świadoma. I nie ma żadnego powodu, żeby to ukrywać. Chwile w książce są zbudowane z mojej biografii, mojego szaleństwa, mojego wstydu, mojej wściekłości, moich talentów, mojej stronniczości, moich uprzedzeń, mojego braku szczerości, mojego wewnętrznego zła, moich marzeń, mojej epilepsji, moich halucynacji. Żeby napisać tę książkę, musiałam głęboko przyjrzeć się własnemu życiu oraz mojej własnej literaturze, zbadać je dogłębnie. Nie byłam dumna z tego, co zobaczyłam. Ale szanuję i uznaję tę osobę. Być może postępowała najlepiej, jak potrafiła.

Żeby inni postrzegali w Tobie siłę, wystarczy się do niej przyznać? Czy to tak ważne jak widzą Cię inni?

To, żeby inni dostrzegali moją siłę, nie stanowi celu samego w sobie. Ale ważne jest, abym była na tyle wyrazista, żeby wszyscy wiedzieli, że można na mnie polegać, a jednocześnie zauważali, że nie można mnie lekceważyć ani zepchnąć do podrzędnej roli. To, że zachowuję się i ubieram stosownie do sceny, na której aktualnie występuję, jest ważne dla mojej reputacji, ale nie może stać się więzieniem dla mojej osobowości. Chcę być wolna, również w sensie społecznym, dopóki nikomu to bezpośrednio nie szkodzi. Zewnętrzna siła często jest fałszywa. Na dłuższą metę liczy się tylko siła wewnętrzna – służąca do pielęgnowania własnych ideałów i stawiania sobie w życiu celów. Wytrwałość ukierunkowana na dobry cel stanowi siłę w znacznie większym stopniu niż osiągnięcie osobistego sukcesu. Każdy w Norwegii może stać się bogaty i odnieść sukces, jeśli tylko jest dostatecznie sprytny. Ale stanie się kimś, kogo ludzie będą pamiętali przez stulecia za zrobienie czegoś ważnego dla społeczeństwa, sztuki czy kultury wymaga innych cech i wielkiej siły umysłu.

Samotność jest nieodzowną towarzyszką pisarza?

Tak!!!

Czym jest dla Pani szczęście?

Moja powieść „Księga Diny” ma swoją dalszą część, zatytułowaną „Syn szczęścia”. Otwiera ją cytat o szczęściu Fryderyka Nietzschego. Jeśli mam być całkowicie szczera, to bardzo doceniam te wszystkie drobne iskierki dziwnych uczuć i stanów, które przeżyłam, a które być może są szczęściem. Ale poza tym to melancholia, smutek i zadziwienie są dla mnie ważniejsze zarówno w pracy, jak i w życiu. Zdolność do przeżywania zadowolenia połączona z dozą wewnętrznego niepokoju jest ważna w każdej pracy. Wielkie namiętności, wszechogarniające uczucia, to oczywiście są dary. Ale wymagają od nas tak intensywnej obecności w życiu oraz pochłaniają tyle energii, że wykończyłyby nas, gdybyśmy byli narażeni na ich przeżywanie przez cały czas.

Główna bohaterka przepoczwarza się w motyla, staje się znaną i docenioną pisarką, ale to długa i trudna droga. Warto ją podejmować?

Nie do końca zdaję sobie sprawę, w którym miejscu mojej książki przeistaczam się w motyla, stając się cenioną pisarką. Ale skoro tak napisałam, to pewnie tak w tamtej chwili było. Czy chodzi Pani o tę scenę w „Tych chwilach” w której szwedzka pisarka Sara Lidman i ja wspólnie przelatujemy na tandemie ponad majestatycznym fiordem Vestfjorden w północnej Norwegii mając przypięte papierowe skrzydła? Wysoko, wysoko ponad wysepkami i nadbrzeżnymi skałami?

Tak, to piękna scena.

Nie do końca wiem, czy inni powinni zrobić tak samo. To zależy od tego, kim jesteś i na ile potrafisz marzyć i pracować. Bycie pisarzem to nie jest zawód dla leniwych. To pochłaniający wszystko inne styl życia. Nie stajesz się pisarzem, JESTEŚ nim. Ale nie wolno ci tylko usiąść i czuć, że jesteś pisarzem. Musisz sam zrobić robotę, przyjmując również porażki, które nadejdą.

tłumaczyła Ewa M. Bilińska

Książka Te chwile ukazała się pod patronatem serwisu lubimyczytac.pl


komentarze [3]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
avuca 05.07.2015 10:21
Moderator globalny

Bardzo fajny wywiad. Krótki i rzeczowy. "Księga Diny" bardzo mi się podobała, a "Te chwile " i "Stulecie" czekają na regale na swoją kolej;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gonzales Ruchomy 05.07.2015 09:48
Bibliotekarz

Jak spojrzałem na zdjęcie, to myślałem, że to nekrolog.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Zofia 03.07.2015 11:17
Autorka/Redaktorka

Herbjørg Wassmo
Te chwile

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post