Kurs pisania #2 – headhopping

Remigiusz Mróz Remigiusz Mróz
18.10.2014

Każdy Polak zna się na piłce nożnej, gdy reprezentacji nie idzie (czyli zasadniczo cały czas, nie licząc ostatnich wydarzeń). Każdy Polak jest też psychologiem, ilekroć któryś ze znajomych ma problem.
Autor zaś uważa się za osobę, która rozumie swoje postaci. A jeśli nie rozumie, to tym bardziej chce zagłębić się w sferę ich myśli. Staje się nie tylko psychologiem, ale tubą dla ich wewnętrznych wynurzeń.

Kurs pisania #2 – headhopping

Tytułem wstępu

Zanim zaczniemy na poważnie, zastanówmy się nad tym, co powiedział Marcus Tullius Cicero, wybitny rzymski myśliciel. Nie tylko dlatego, że sentencja ta odnosi się do fundamentu ludzkiej egzystencji, ale także dlatego, że wyraża uniwersalną zasadę, którą powinien wyznawać każdy pisarz. Idzie ona mniej więcej tak: poznanie człowieka przez czyny jest lepsze, aniżeli poznanie go przez to, co myśli.
Tak naprawdę oczywiście nie powiedział tego Cyceron, więc przy okazji możemy zastanowić się nad tym, dlaczego wierzymy komuś, kto twierdzi, że ktoś inny coś powiedział. W tym przypadku mogę powiedzieć Wam tylko: dzięki za zaufanie. I skoro daliście mi je na kredyt, przejdźmy do konkretów.

Grzeszyć czy nie grzeszyć, oto jest pytanie

Za punkt wyjściowy dla naszych rozważań przyjmijmy, że tytułowy headhopping jest złem w czystej postaci. Niewybaczalnym grzechem i chwastem, który…
Zaraz.
Ale co w ogóle kryje się pod tym pojęciem? Intuicyjnie każdy z nas łapie mniej więcej, o co chodzi. Nie wymaga to nawet przesadnie zaawansowanej znajomości angielskiego. Ale gwoli ścisłości: headhopping  to przeskakiwanie z umysłu jednej postaci do drugiej, tj. prowadzenie narracji trzecioosobowej w sposób, który co do zasady zbija czytelnika z pantałyku. I clou problemu tkwi w tym, że aby zjawisko wystąpiło, należy popełnić je w jednym passusie (akapicie, czy innej jednostce podziału tekstu).
W przyrodzie występują autorzy, którzy są pasjonatami takich skoków. Potrafią robić to zdanie po zdaniu, opisując tę samą sytuację z różnych perspektyw. Popełnijmy zatem ten grzech, tak na dobry początek.

Krew trysnęła z pustego oczodołu Władimira, obryzgując Dmitrija. Stojąca obok niego Julia zdołała zasłonić się ręką.
Co za pech, pomyślał Dmitrij, patrząc na swoją towarzyszkę. Ależ on teraz wygląda, skwitowała w duchu Julia.

Nie wiemy, co wydarzyło się wcześniej, ale możemy mniemać, że było ciekawie.
Istotne jest to, że dokonaliśmy klasycznego headhoppingu, za który zostalibyśmy skarceni przez każdego nauczyciela literackiego fechtunku (gdyby ów wiedział, że należy nam za to zwrócić uwagę). Przykład jest dość wymowny, bo skok następuje w jednym wersie, ale czasem grzech ten rozkłada się na kilkadziesiąt stron i wówczas nie widać go jak na dłoni. Szczególnie, gdy po drodze mamy trochę bezosobowych opisów.
Jak zatem powinno to wyglądać?

Krew trysnęła z pustego oczodołu Władimira, obryzgując Dmitrija. Stojąca obok Julia zdążyła się zasłonić.
Co za pech, pomyślał Dmitrij, muszę wyglądać teraz nie najlepiej.

Zrobiliśmy zupełne głupstwo, ale mniejsza z tym.
Przy okazji poprawiliśmy trochę pierwszy akapit. Zamiast sformułowania „obok niego” możemy dać po prostu „obok”, wszak wiadomo, że Julia nie unosi się obok Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na orbicie okołoziemskiej. Oprócz tego usunęliśmy informację, że zasłoniła się ręką, wychodząc z założenia, że nie mogła tego zrobić nogą.
Ale to tylko dygresja – usuwajmy wszystko do momentu, aż otrzymamy czysty przekaz.
Wracając do meritum – w drugim akapicie zdecydowaliśmy, że informacja o tym, iż Dmitrij nie wygląda najlepiej jest absolutnie kluczowa dla całej sceny (i być może w ogóle całej książki). Musieliśmy ją zostawić, a zatem zmieniliśmy tylko postać, która w duchu o tym wspomina. Zabieg jest możliwy do przeprowadzenia w większości przypadków, choć wątpliwym jest, czy nie odciśnie się piętnem na zdrowiu psychicznym czytelnika. Można go stosować, jeśli już potknęliśmy się w którymś momencie i przesadziliśmy z headhoppingiem – byle z umiarem.

#####

Więc najlepsi pisarze nie stosują headhoppingu?

Najlepsi pisarze nie zaczynają zdania od „więc”. Nie, żartuję. Nie ma żadnych przeciwwskazań, by to robić. Nie jest to ani błędem, ani nawet skromnym faux pas.
Więc zaczynajmy spokojnie zdania od „więc” i zapomnijmy o tym, co starano się nam wmówić na lekcjach polskiego.
Więc jak to jest z tymi pisarzami?
Weźmy na początek tego, który podąża drogą klasyczną, rzadko stosując odstępstwa. Mowa o tym, który lubi mordować swoich bohaterów. Tym, pod piórem którego śmierć grozi każdemu. Tym, dzięki któremu wszyscy przypomnieliśmy sobie o własnej śmiertelności.
Jest tu ktoś, kto nie zna „Pieśni Lodu i Ognia”, vel „Gry o Tron”?
George R. R. Martin każdy podrozdział rozpoczyna informacją, z czyjej perspektywy będzie prowadzona narracja. I trzeba mu oddać, że trzyma się tej zasady… póki dany bohater żyje.
Jaki efekt dzięki temu zyskujemy? Przede wszystkim doskonalimy pióro, bo nie uciekamy w głowy innych, gdy napotkamy jakiś problem. Poza tym pozwalamy czytelnikowi lepiej poznać tę jedną, konkretną postać, z perspektywy której opowiadamy historię. W następnym passusie możemy zmienić narrację, dzięki czemu wyjdzie ciekawiej, a jednocześnie nie dojdzie do żadnego miszmaszu.
Stephen King również konsekwentnie realizuje tę zasadę. W jego książkach niezwykle rzadko przyjdzie nam przeskoczyć z umysłu jednej postaci do drugiej – czasem jednak tak się zdarza. Zazwyczaj wtedy, gdy wymaga tego sytuacja. Przykładowo King chce pokazać, jak któryś z bohaterów dogorywa – gdy przychodzi co do czego, trudno opisywać proces odejścia w zaświaty z perspektywy osoby, która ledwo dycha. Lepiej skorzystać z oczu kogoś, kto stoi obok. Możemy wówczas dodać do tego trochę ładunku emocjonalnego.
Ale są i tacy, którzy specjalnie headhoppingiem się nie przejmują.
Czytałem jakiś czas temu „Wołanie kukułki” J. K. Rowling. Autorka Harry’ego Pottera niespecjalnie przykładała wagę do tego, o czym dzisiaj rozmawiamy. Łagodnie – i niby mimochodem – przechodziła z umysłu jednej postaci do drugiej. Zasadniczo nie przeszkadzało to w czytaniu, ale jednak stwarzało momentami… niewygodne wrażenie. Przypuszczam, że redaktor zwyczajnie bał się dokonać zmian, mając naprzeciw siebie takiego literackiego kolosa. I nie on jeden. W przypadku dużej liczby autorów i autorek często możemy zauważyć, że ich pierwsze książki pod względem redakcyjnym są zrobione świetnie – wynika to z faktu, że wówczas mieli więcej pokory. Im mniej jej było, tym mniej słuchało się redaktorów. I potem mamy takie klopsy.
Mój absolutny faworyt wśród współczesnych pisarzy, Jeffrey Archer, również dość często popełnia ten grzech. Może nie w ostatnich książkach, gdzie redakcja jest świetna, ale w wielu poprzednich pozycjach – które nadal są na rynku – możemy zobaczyć typowy, nieuzasadniony headhopping. Dlaczego tak się dzieje? Bo pióro niesie. Pisanie jest jak siadanie po pijaku za kółkiem. Tylko zamiast cięższej nogi na pedale gazu, mamy cięższe palce na klawiaturze. Autor, który wpadnie w literacki wir, jest w stanie nasadzić multum błędów językowych, co dopiero kilka razy przeskoczyć z głowy jednego bohatera do drugiego.

To można, czy nie?

Można. Wszystko można.
Nie ma w pisarstwie żelaznej zasady, której nie można by złamać. Do stosowania headhoppingu odnoszą się jednak wszystkie te ograniczenia, co wobec innych reguł. Po pierwsze, odstępstwo musi być uzasadnione. Nie możemy ot tak przeskakiwać z głowy jednego bohatera do drugiego, bo wyjdzie nam scena rodem z romansidła dla młodzieży – przy ognisku siedzą cztery wampiry, dwa wilkołaki i kilka cheerleaderek o wyjątkowo słodkiej krwi. Innymi słowy, sytuacja musi poniekąd wymuszać przeskok, tak jak w przypadku dogorywającej postaci w książce Kinga.
Po drugie, odstępstwa musimy stosować z umiarem. Nawet jeśli wydaje nam się, że konieczne są co kilka wersów, zapewne tak nie jest. Im więcej razy zmienimy perspektywę prowadzenia narracji, tym gorzej dla czytelnika. Nie chodzi o to, że się pogubi – a o to, żebyśmy nie utrudniali sobie zadania, którym jest opowiedzenie jakiejś historii.
Ale ile głów, tyle opinii. Istnieją zatem także teorie mówiące, że headhopping pozwala lepiej wczuć się w klimat opisywanej sytuacji. Pozwala ujrzeć ją oczyma kilku bohaterów, i tak dalej. W większości przypadków jest to bzdura – autor nie wiedział, jak popchnąć dalej historię, więc napisał, co myślał ten, tamten i tamta… i jeszcze tamta druga. Historia stoi w miejscu, ale za to wiemy, że bohater A ujrzał tę scenę inaczej, niż bohater B oraz C. Tylko… who cares? Czytelnik sam obserwuje wydarzenia, które rozgrywają się w jego głowie.

Wiecie, co jeszcze mówił Cyceron? Że lepiej przedstawiać bohatera za pomocą scen z jego udziałem, niż opisów, czy jego własnych refleksji. Po pierwsze, jest to znacznie ciekawsze – szczególnie gdy proces poznania przebiega w trudnych dla bohatera okolicznościach. Po drugie, jest to bardziej sugestywne. Wszak zamiast pisać, że jakaś postać jest zła do szpiku kości, możemy pokazać ją w scenie, gdzie zarzyna Bogu ducha winnego jelonka.
Pamiętajcie, że kiedy wsiąkamy w psychikę postaci, nawet najbardziej bzdurne niuanse zaczynają wydawać nam się absolutnie kluczowe. Jest to oczywiście złuda – i jak mawiał były prezydent, nie idźmy tą drogą. Zakatujemy czytelnika rzeczami tak istotnymi, jak to, że glob obok loga facebooka przedstawia Amerykę Północną i Południową, a nie np. Eurazję.

Remigiusz Mróz - autor powieści gatunkowo rozstrzelonych w spektrum transcendującym własne wyobrażenie o tym, gdzie je szufladkować. Sam o sobie mówi: Kim jestem? Zwyczajnym facetem, który dziennie musi napisać 10-15 stron i tygodniowo wybiegać jakieś 50km, by czuć się komfortowo.


komentarze [24]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Yumeka  - awatar
Yumeka 04.01.2015 00:08
Czytelniczka

...Pańska wiara w czytelnika jest większa niż w opowiadaną historię, panie Cyceron. Paradoksalnie jednak wartościuje pan pozytywnie tylko zabieg martinowski z totalnym odseparowaniem każdej postaci, jakby w trosce, by czytelnik nie zgubił się w odmętach opinii bohaterów. Warto jednak zauważyć, że Saga waży mimo wszystko trochę więcej niż przeciętne książki, pojawiające się...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Marcin Pazio - awatar
Marcin Pazio 23.12.2014 10:19
Czytelnik

Czy jak piszę rozdział z perspektywy tylko jednego bohatera, a inny z drugiej osoby może być wykorzystywany headhopping, jeżeli oboje przedstawiają tylko jeden, czy dwa rozdziały częściowo zarazem, a tak mają osobne historie?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
mojewloskieimpresje  - awatar
mojewloskieimpresje 24.10.2014 22:18
Czytelniczka

Kolejna ciekawa lekcja :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
pr0tessa  - awatar
pr0tessa 22.10.2014 18:24
Czytelnik

Przepraszam, nowa kampania reklamowa Louis Vuittona jednoznacznie dowodzi, ze jednak mozna zaslonic sie noga, wiec Julia miala do tego wszelkie prawo.

http://www.lvbagbuy2014.com/wp-content/uploads/2014/09/1-Louis-Vuitton-Celebrating-Monogram-Ad-Campaign-Marc-Newson-5.jpg

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Katka  - awatar
Katka 20.10.2014 00:34
Czytelniczka

Odnosząc się do tej tak istotnej informacji: z tego co wiem, to na facebooku pokazywana jest ta półkula, na której znajduje się użytkownik. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Agnieszka Bednarska - awatar
Agnieszka Bednarska 19.10.2014 23:56
Autorka

Podobają mi się te Pana lekcje, Panie Mróz.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Recenzje_Gaby  - awatar
Recenzje_Gaby 19.10.2014 15:46
Oficjalna recenzentka

Z tego co czytam to Jaume Cambre jest zwolennikiem tego zabiegu. Przez to dostałam mały ból głowy czytając niektóre akapity i skoki w prowadzeniu narracji. Może to być ciekawy zabieg i dodający książce tempa, oryginalności, ale wykorzystany z przesadą sprawia, że można pogubić się w fabule i tym, która postać, co myśli, mówi... Teraz przynajmniej wiem jak to się nazywa :)...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Meszuge  - awatar
Meszuge 19.10.2014 08:26
Czytelnik

Co to jest "headhopping"? I w jakim to narzeczu? :-(

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Sue  - awatar
Sue 19.10.2014 18:33
Czytelniczka

Trzeci, czy czwarty akapit artykułu wyjaśnia wszelkie wątpliwości ;p

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gonzales Ruchomy - awatar
Gonzales Ruchomy 19.10.2014 21:21
Bibliotekarz

W narzeczu hippisów z Alabamy.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Michał  - awatar
Michał 20.10.2014 20:17
Czytelnik

Heh, Meszuge, tak myślałem, że znajdę tutaj Twój komentarz :D Tym razem jednak w pełni popieram Twoje zdanie i sądzę, że "headhopping" jest w narzeczu creativewritterów ze szkoły Writer's Digest. :P

Swoją drogą, już rozumiem, dlaczego tak mało ludzi komentuje te "lekcje", sam jednak nie będę się rozpisywał tak, jak poprzednim razem.
Cha, cha, pozdrawiam! :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Meszuge  - awatar
Meszuge 20.10.2014 23:06
Czytelnik

Howgh, Biały Bracie!

:-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Jagoda  - awatar
Jagoda 18.10.2014 21:41
Czytelniczka

Po owocach czynów ich poznajcie... A czasem warto wybrać się do głowy bohatera, by pokazać jak mocno jego czyny są sprzeczne z jego myślami. Tudzież w rozmowie, kiedy bohater mówi jedno a myśli drugie warto wejść do głowy bohatera.

A u Galbraiha to mi się podoba, że akcję obserwujemy z perspektywy Cormorana i Robin. Bo na ile mnie pamięć nie myli w niczyją inną głowę...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
K_Schmidt  - awatar
K_Schmidt 18.10.2014 23:48
Czytelniczka

Chyba nie do końca o to chodziło autorowi artykułu. Rzecz nie w tym, jakoby nie należało "wchodzić do głowy" różnych bohaterów, ale żeby nie działo się to skokami w jednej scenie, czy nawet akapicie. To trochę tak, jakby filmowiec chciał pokazać dwa ujęcia równocześnie, dzieląc ekran na pół - lepiej jednak, gdy po prostu po jednym ujęciu nastąpi drugie :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Jagoda  - awatar
Jagoda 19.10.2014 19:10
Czytelniczka

Zaczął od tego, że najlepiej pokazywać bohatera w działaniu zamiast wchodzić do jego głowy. Później już było o przeskakiwaniu. I z konkluzji wynika, że zasadniczo headhopping nie, wyjątkowo, ewentualnie tak. No a ja uważam cokolwiek inaczej. Bo o ile faktycznie nie jest to tak przejaskrawione jak w pierwszym przykładzie to ja lubię takie rzeczy. Np. wyobrażam sobie scenę,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Carmelek  - awatar
Carmelek 18.10.2014 21:37
Czytelniczka

A ja miałam pojęcie o tym zjawisku. Nie znałam tylko nazwy. Dzięki za ten artykuł, rozjaśnił mi parę spraw :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post