rozwiń zwiń
Innocentius

Profil użytkownika: Innocentius

Nie podano miasta Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 40 tygodni temu
118
Przeczytanych
książek
190
Książek
w biblioteczce
5
Opinii
31
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Mężczyzna
Dodane| 1 ksiązkę
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Książka emerytowanego profesora filologii klasycznej, Niemca Wilfrieda Stroha "Łacina umarła, niech żyje łacina!" jest przekonującą, napisaną wartkim i potoczystym stylem apologią tego, jak się okazuje, nie tak martwego języka. Na przekór tym wszystkim, którzy uważają, że mowa Rzymian umarła wraz z nimi, autor cytuje dwuwiersz Josefa Eberle'a: "Ilekroć ogłaszano łaciny upadek,/ Tylekroć na swój pogrzeb przyszła... jako świadek". Stroh dowodzi, że wszystkie "śmierci" łaciny, które musiała ona przejść - od zmierzchu epoki pryncypatu Augusta, kiedy umarli łacińscy twórcy, Cyceron i Wergiliusz, nie zostawiając po sobie godnych naśladowców, poprzez popadnięcie w "letarg" łaciny w wiekach średnich, kiedy musiała zadowolić się statusem jedynie języka wykształconych, aż po koniec wiek XX, kiedy to ostatecznie została wyrugowana do obszaru szkół. Należy przy tym zaznaczyć, że nie jest to nudny podręcznik akademicki, gdzie w sposób hermetyczny i mało przystępny wprowadza się czytelnika w arkana wiedzy. Nie jest to także kompendium historii literatury łacińskiej, choć lwią część książki Stroh opisuje właśnie jej losy, biorąc sobie głęboko do serca zalecenie Umberta Eco: "pisz o autorach antycznych tak, jakby byli współczesnymi". Jest to raczej rodzaj swego rodzaju manifestu, którego autor, opisując zawiłe losy języka łacińskiego (pisząc o niej, jakby była niemalże żywą istotą), chciałby zarazić go swym czarem i przekonać, że to właśnie zarzucana łacinie przez przeciwników jej wykładania "niepraktyczność", jest jej największym walorem. Tych, których nie przekona argument o tym, że opanowanie języka Rzymian pozwoli na lekturę ich wielkich i wciąż aktualnych pod wieloma aspektami dzieł w oryginale, autor stara się przekonać w bardziej pragmatyczny sposób. Nauka łaciny uczy bowiem stałych struktur myślenia, orientacji w terminologii naukowej, która bazuje na łacińskim słownictwie, a także stanowi nieocenioną pomoc w nauce języków romańskich (ba, nawet angielskiego!). A wszystko to w sposób całkowicie egalitarny - właśnie dlatego, że łacina nie jest współcześnie językiem narodowym żadnego państwa, może ona przyczynić się do budowania sprawiedliwości i więzi między narodami, które zanurzone są w wiekowej tradycji tego dźwięcznego, leksykalnie rozbudowanego, choć precyzyjnego w swej niejednoznaczności języka.

Na koniec jeszcze słów kilka o samym tłumaczeniu książki (nie znam niemieckiego, więc nie jestem w stanie wypowiedzieć się o tym, czy misja przekładu powiodła się należycie). Zważywszy na fakt, że pozycja ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, byłem wielce zdziwiony, kiedy raz po raz natykałem się na wiele językowych potknięć, stylistycznych nieporadności, a nawet błędów ortograficznych ("instruktarz" zamiast "instruktaż"). Dołączony przez tłumaczkę esej własnego autorstwa "Antyk u Tuwima" pasuje do książki Stroha jak Piłat do credo, a jego umieszczenie w książce poświęconej dziejom języka łacińskiego - wysoce niestosowne.

Książka emerytowanego profesora filologii klasycznej, Niemca Wilfrieda Stroha "Łacina umarła, niech żyje łacina!" jest przekonującą, napisaną wartkim i potoczystym stylem apologią tego, jak się okazuje, nie tak martwego języka. Na przekór tym wszystkim, którzy uważają, że mowa Rzymian umarła wraz z nimi, autor cytuje dwuwiersz Josefa Eberle'a: "Ilekroć ogłaszano łaciny...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wyzywająca miłość. Chrześcijanie a homoseksualizm Cezary Gawryś, Katarzyna Jabłońska
Ocena 7,4
Wyzywająca mił... Cezary Gawryś, Kata...

Na półkach:

Książka „Wyzywająca miłość. Chrześcijanie a homoseksualizm” wypełnia pewną niszę, którą jest powoli zapełniająca się wydawnicza pustka, za cel stawiającą sobie odpowiedzieć na pytanie: czy i jak jest możliwe pogodzenie ze sobą dwóch, jakby się zdawało sprzecznych, tożsamości – bycia chrześcijaninem i bycia homoseksualistą.

To, co wysuwa się na pierwszy plan tej skądinąd niejednorodnej pod względem gatunkowym książki (na którą składają się wywiady, reportaże, dokumenty, listy), to samo pojmowanie homoseksualizmu, który jest tu raczej ukazany nie tyle jako problem moralny, co życiowe wyzwanie. Przywodzi to na myśl zapomnianą, jak się zdaje, w Kościele doktrynę „najpierw życie, potem doktryna”. Zamiarem jednak książki, co podkreślone zostaje we wstępie, nie jest dawanie gotowych odpowiedzi i promowanie określonych wzorców życia, ale raczej umiejętne stawianie pytań, które dopiero następnie miałyby, w zaciszu własnego sumienia (książka także przypomina i tę tomistyczną ideę, że w pierwszej kolejności powinniśmy właśnie jemu dać posłuch) stworzyć przestrzeń, gdzie mogłaby zrodzić się odpowiedź. Niemniej jednak, książka zdaje się dystansować od tak zwanej terapii reparatywnej (próbującą na powrót „przeorientować” człowieka), a także od powołujących się na nią grup wsparcia Pomoc 2002 i Pascha. W konsekwencji autorzy skłaniają się raczej do stwierdzenia, że życzliwość należy się także i tym, którzy w swojej homoseksualnej kondycji nie widzą żadnego problemu.

To, co wysuwa się na pierwszy plan podczas lektury, to wyłaniająca się afirmacja osoby (co nie musi wcale oznaczać akceptacji popełnianych przez nią homoseksualnych czynów – tu zdecydowana większość tekstów zgadza się w pełni z nauką KK) oraz przekonanie, że Bóg nie tworzy „bubli” – także homoseksualista jest stworzony na obraz i podobieństwo Stwórcy. Jeśli chodzi natomiast o miejsce homoseksualisty w Kościele (bo i taki wątek się tu pojawia), to nie da się nie odnieść wrażenia, że bohaterowie książki (dzieci, jak i ich rodzice) czują, że Kościół uczynił z nich swego rodzaju „limbus”. „Jesteśmy i nie jesteśmy w Kościele” – tak pisze o sobie młoda para gejów), aktywnie zaangażowana w życie parafii. Podobnie rodzice, przejęci sytuacją swoich homoseksualnych dzieci, niemal rozpaczliwie wypowiadają się o ich sytuacji: „poza”, to słowo, które ich najlepiej definiuje. I trudno się z tym nie zgodzić, kiedy jedyne, co im zostaje, to życie w samotności (do którego przecież Bóg, będący relacją Osób, nikogo nie powołuje).

Książka posiada także pewien walor edukacyjny: jest poradnikiem dla zaskoczonych orientacją swojego potomstwa rodziców, przestrogą przed zagrożeniem HIV, a także zachętą do tego, żeby słowo „homoseksualizm” nie stało się po prostu „seksualizmem”, ponieważ orientacja jako taka, to tylko jeden z wymiarów płciowości, ta zaś, jest tylko jednym z przestrzeni, gdzie manifestuje się życie osoby.

Książka „Wyzywająca miłość. Chrześcijanie a homoseksualizm” wypełnia pewną niszę, którą jest powoli zapełniająca się wydawnicza pustka, za cel stawiającą sobie odpowiedzieć na pytanie: czy i jak jest możliwe pogodzenie ze sobą dwóch, jakby się zdawało sprzecznych, tożsamości – bycia chrześcijaninem i bycia homoseksualistą.

To, co wysuwa się na pierwszy plan tej skądinąd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O naszej tęsknocie za porzuceniem starej i doskwierającej tożsamości (włącznie z imieniem i nazwiskiem) i rozpoczęciem nowego, w pełni już kontrolowanego przez nas życia. Jak się jednak okazuje, nie da się na powrót otrzymać carte blanche. Pod nową marynarką przebija się stare ubranie, a próby wykreowania nowej tożsamości spełzają na niczym, kiedy należałoby się wylegitymować dowodem osobistym. Pirandello przekonuje swojego czytelnika, że nie ma czegoś takiego jak jednorodna i stała tożsamość. Człowiek skazany jest na bycie mozaiką. Paradoksalnie jednak, uświadomienie sobie własnej kondycji przynosi nie tyle ukojenie, co sprawia, że życie staje się bardziej "sterowne". I, co najważniejsze - nasze.

(Książkę polecam szczególnie tym, którym nie przypadła do gustu, zbyt wydumana moim zdaniem, twórczość dramaturgiczna autora. Powieść, mimo że nie czyta się jej łatwo, nieskutecznie odwodzi czytelnika od dalszej lektury).

O naszej tęsknocie za porzuceniem starej i doskwierającej tożsamości (włącznie z imieniem i nazwiskiem) i rozpoczęciem nowego, w pełni już kontrolowanego przez nas życia. Jak się jednak okazuje, nie da się na powrót otrzymać carte blanche. Pod nową marynarką przebija się stare ubranie, a próby wykreowania nowej tożsamości spełzają na niczym, kiedy należałoby się...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Innocentius

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

John Eldredge
Ocena książek:
7,1 / 10
26 książek
0 cykli
Pisze książki z:
77 fanów
Jan Grzegorczyk
Ocena książek:
7,0 / 10
21 książek
3 cykle
Pisze książki z:
99 fanów
Richard Rohr OFM
Ocena książek:
7,6 / 10
19 książek
0 cykli
20 fanów
Hermann Hesse Wilk stepowy Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
118
książek
Średnio w roku
przeczytane
9
książek
Opinie były
pomocne
31
razy
W sumie
wystawione
117
ocen ze średnią 7,1

Spędzone
na czytaniu
561
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
8
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]