Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Mała firma wydawnicza rozpoczyna działalność od wydania powieści debiutującego autora. Sprzedaż książki jest znikoma, gdyż firmy nie stać na reklamę. Kiedy hurtownie zaczynają zwracać zalegające w ich magazynach egzemplarze, pewne nieoczekiwane zjawisko powoduje, że książka i osoby z nią związane znajdują się nagle w centrum zainteresowania mediów...
Doskonały pomysł na książkę. Ciekawa fabuła. Nietypowe rozwiązania. Brak schematyczności. Zaskakujące zakończenie zostawiające nutkę niedopowiedzenia. A wszystko to napisane okropnym, fatalnym, niepoprawnym językiem. Czytanie tej książki było dla mnie aktem masochizmu. Dość ciekawa akcja wciągała mnie w głąb książki, nie pozwalając się oderwać, a jednocześnie język, jakim posługiwał się pisarz przyprawiał mnie o ból zębów. Nie wiem czy to jakiś lokalny dialekt, ale autor przedziwnie konstruuje zdania. Do tego - na Boga, panie Walenda! Slipy noszą mężczyźni! Kobiety noszą figi, stringi, w ostateczności majtki.
Podsumowując: miałam ogromne trudności w ocenieniu tej książki. Za pomysł chciałabym postawić ocenę bardzo dobrą. Za wykonanie - najwyżej mierną.

Mała firma wydawnicza rozpoczyna działalność od wydania powieści debiutującego autora. Sprzedaż książki jest znikoma, gdyż firmy nie stać na reklamę. Kiedy hurtownie zaczynają zwracać zalegające w ich magazynach egzemplarze, pewne nieoczekiwane zjawisko powoduje, że książka i osoby z nią związane znajdują się nagle w centrum zainteresowania mediów...
Doskonały pomysł na...