Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Najgorsza książka, jaką czytałem przez parę ostatnich lat.
Pół reportaż, pół fabuła.

Część fabularna - genialny, tajemniczy, pełen ideałów surfer z kwadratową szczęką, zostawia swoich przyjaciół, żeby zrealizować utopijne marzenia i obalić rząd USA. Zleca klepiąc w klawiaturę zabójstwa, wygłasza mowę końcową, porównując ludzkie prawo do grawitacji. Przyjmuje chrzest jak Michael Corleone, lata po świecie, używa słów "Kurna" oraz do swoich przyjaciół-tajnych-hackerów cytuje "V jak vendetta" i pisze "Całusy, dobrych snów!".
Wszystko dzieje się na ostrzu noża, ostatnie sekundy, głośne ryki, praca po 20 godzin na dobę. Ludzie mówią niemal wierszem, agenci FBI konkurują z DEA, ryczą na swoich przełożonych w gabinetach, pojedyncze literówki doprowadzają do wielkich śledztw, bohater w więzieniu uczy jogi i wykłada filozofię strażnikom, śledztwo obserwuje prezydent Stanów Zjednoczonych.
Agenci ze łzami w oczach dziękują woźnym na ruinach World Trade Center.
Autor spoiluje bez ostrzeżenia zakończenie Breaking Bad.

Niczego z tego nie wymyśliłem, to wszystko jest w książce.

Część reportażowa - pełna fałszywych interpretacji i uproszczeń na niemal każdej stronie. Wylicza wartość strony, opierając to na wzroście bitcona i zakładając, że jest to niezmienne.
Dzielenie dysków na partycje opisuje jako zawiłą hackerską technikę.
Opisuje nieistniejące morderstwa.
Dodaje dla dramatyzmu masę zmyślonych, drobnych rzeczy.

Co za makulatura.

Najgorsza książka, jaką czytałem przez parę ostatnich lat.
Pół reportaż, pół fabuła.

Część fabularna - genialny, tajemniczy, pełen ideałów surfer z kwadratową szczęką, zostawia swoich przyjaciół, żeby zrealizować utopijne marzenia i obalić rząd USA. Zleca klepiąc w klawiaturę zabójstwa, wygłasza mowę końcową, porównując ludzkie prawo do grawitacji. Przyjmuje chrzest jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to