Niezmiernie cieszy mnie fakt, że dokładnie 20 lat po tym, jak "Wuja Bill" po raz pierwszy "przemówił po polsku" ("Pedał", 1993), ktoś wreszcie podjął się próby rzetelnej, a zarazem przystępnej "egzegezy" Jego dzieła. Tak oto już nikt nie może zaprzeczyć, że gość, który ciął (a w każdym razie kłuł) swoje ciało i chlastał teksty, permanentnie naruszał integralność swoich żył, zmieniał sekwencje molekuł w mózgu tak jak rozbijał wiązania między słowami, w rzeczywistości działał w ramach swojego własnego, osobistego "planu badawczego pod kryptonimem NIE WIEM. SPRAWDŹMY." i realizował postulaty autorskiej koncepcji filozoficznej, zgodnie z którą istnieje ścisła więź między kindersztubą języka a systemami kontroli, monopolu i opętania. A wszystko to po tym, jak gość odebrał solidną edukację.
A zatem może istnieje nadzieja, że, pomijając całą resztę, przedsięwzięcie to posiada jakiś walor swoistego sita, anty-rekrutacyjnego ucha igielnego---kto wie, może po lekturze "23 cięć..." nastąpi seria zbawiennych "cięć kadrowych" w obrębie grona istniejących i potencjalnych naśladowców. Być może kilku egzaltowanym panienkom o starannie spreparowanym "dizajnie absolutnej negacji" opadną szczęki, a przy okazji ręce i trzymane weń żyletki i "pompki", bo stwierdzą, że nie warto tak ryzykować dla jakiegoś "starego, zgryźliwego pajaca, który nie dość, że nie wierzy nawet w niewierzenie, to jeszcze na dodatek buja się z gorszymi od siebie zgredami"...
Niezmiernie cieszy mnie fakt, że dokładnie 20 lat po tym, jak "Wuja Bill" po raz pierwszy "przemówił po polsku" ("Pedał", 1993), ktoś wreszcie podjął się próby rzetelnej, a zarazem przystępnej "egzegezy" Jego dzieła. Tak oto już nikt nie może zaprzeczyć, że gość, który ciął (a w każdym razie kłuł) swoje ciało i chlastał teksty, permanentnie naruszał integralność swoich żył,...
Niezmiernie cieszy mnie fakt, że dokładnie 20 lat po tym, jak "Wuja Bill" po raz pierwszy "przemówił po polsku" ("Pedał", 1993), ktoś wreszcie podjął się próby rzetelnej, a zarazem przystępnej "egzegezy" Jego dzieła. Tak oto już nikt nie może zaprzeczyć, że gość, który ciął (a w każdym razie kłuł) swoje ciało i chlastał teksty, permanentnie naruszał integralność swoich żył, zmieniał sekwencje molekuł w mózgu tak jak rozbijał wiązania między słowami, w rzeczywistości działał w ramach swojego własnego, osobistego "planu badawczego pod kryptonimem NIE WIEM. SPRAWDŹMY." i realizował postulaty autorskiej koncepcji filozoficznej, zgodnie z którą istnieje ścisła więź między kindersztubą języka a systemami kontroli, monopolu i opętania. A wszystko to po tym, jak gość odebrał solidną edukację.
A zatem może istnieje nadzieja, że, pomijając całą resztę, przedsięwzięcie to posiada jakiś walor swoistego sita, anty-rekrutacyjnego ucha igielnego---kto wie, może po lekturze "23 cięć..." nastąpi seria zbawiennych "cięć kadrowych" w obrębie grona istniejących i potencjalnych naśladowców. Być może kilku egzaltowanym panienkom o starannie spreparowanym "dizajnie absolutnej negacji" opadną szczęki, a przy okazji ręce i trzymane weń żyletki i "pompki", bo stwierdzą, że nie warto tak ryzykować dla jakiegoś "starego, zgryźliwego pajaca, który nie dość, że nie wierzy nawet w niewierzenie, to jeszcze na dodatek buja się z gorszymi od siebie zgredami"...
Niezmiernie cieszy mnie fakt, że dokładnie 20 lat po tym, jak "Wuja Bill" po raz pierwszy "przemówił po polsku" ("Pedał", 1993), ktoś wreszcie podjął się próby rzetelnej, a zarazem przystępnej "egzegezy" Jego dzieła. Tak oto już nikt nie może zaprzeczyć, że gość, który ciął (a w każdym razie kłuł) swoje ciało i chlastał teksty, permanentnie naruszał integralność swoich żył,...
więcej Pokaż mimo to