-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2012-07
2014-04
Londyn, stolica Anglii, to jedno z największych miast Europy. Pełne ludzi, zgiełku, hałasu i przede wszystkim osnute mnóstwem legend i historii. Nic dziwnego, że tak wiele pisarzy wybiera właśnie takie tło do swoich powieści. Wśród ich grona znalazł się także Ben Aaronovitch, którego debiut ,,Rzeki Londynu” całkiem niedawno ukazał się na polskim rynku wydawniczym. Ja jestem już po lekturze i z czystym sumieniem przyznaję, że autor rozpoczął swój pierwszy cykl w świetnym stylu! Książka jest naprawdę bardzo dobra, a ciekawy zabieg połączenia kryminału z fantastyką intryguje i wzmaga apetyt na więcej.
Główny bohater powieści, Peter Grant, jeszcze nie tak dawno był jednym z wielu posterunkowych na okresie próbnym w potężnej armii sprawiedliwości, zwanej policją stołeczną. Wtedy jego największym zmartwieniem było to, gdzie przydzielą go do dalszej pracy. Zawsze pragnął być w centrum wszystkich spraw, zajmować się osobiście dochodzeniami i śledztwami, pracować bardzo aktywnie i nie narzekać na nudę. Obawiał się natomiast oddelegowania do zespołu kontroli postępów dochodzeń, gdzie wszystko kręci się wokół siedzenia za biurkiem i odwalania całej papierkowej roboty za prawdziwych gliniarzy. Tymczasem jego szef wyznacza go na pomocnika niejakiego nadinspektora Nightingale'a, którego specjalność mocno wiąże się z tym, co właśnie dzieje się w życiu Petera. A dzieje się naprawdę ciekawie! Pewnej nocy, podczas wykonywania obowiązków w ramach śledztwa, Grant rozmawia z najprawdziwszym duchem. Sprawa okazuje się o wiele bardziej skomplikowana, a zamieszane są w nią przeróżne nadnaturalne moce. Peter ma szansę wykazać się na nowym stanowisku, a także uczyć się na czarodzieja. Jego życie, a także dość uporządkowana codzienność londyńczyków znacznie się komplikują. Kto stoi za okrutnymi zbrodniami? Czy Peter zdoła na czas schwytać mordercę?
Nie bez powodu rozpoczęłam ten tekst krótkim wprowadzeniem o Londynie. Gra on w tej powieści znaczącą rolę i Ben Aaronovitch wspaniale poradził sobie z przedstawieniem go czytelnikowi. Między mrożącymi krew w żyłach zbrodniami, fascynującymi śledztwami i momentami, gdzie akcja przyspiesza do granic możliwości, autor przywołuje londyńskie krajobrazy i charakterystyczne miejskie atrakcje turystyczne, wplatając je w bieg historii. Nawet pierwsza, decydująca zbrodnia miała miejsce nie gdzie indziej, a w Covent Garden - dzielnicy znanej ze spotkań artystów, cyrkowców, muzyków i osób związanych ze sztuką. Poza ukazaniem czytelnikowi Londynu takim jakim jest na co dzień, autor zastosował też kilka genialnych magicznych urozmaiceń, jak choćby wprowadzenie wampirów w Purley, czy nadanie londyńskim rzekom ludzkich odpowiedników - spór bogini i boga Tamizy jest jednym z wątków pobocznych w książce.
Na uznanie zasługują również postaci, choć oczywiście nie wszystkie są wykreowane na tym samym poziomie. Czarne charaktery, odpowiedniki londyńskich rzek i Nightingale według mnie genialni, nieco gorzej na ich tle wypada sam główny bohater - Peter Grant. Na początku bardzo niewiele o nim wiemy, autor nie pokusił się o żadne wprowadzenie, czy krótkie przedstawienie postaci i właściwie sam czytelnik krok po kroku poznaje jego charakter, obserwując go w konkretnych sytuacjach i analizując jego refleksje na temat rozgrywających się zdarzeń. Trudno jest jednoznacznie orzec czy Peter Grant spodoba się każdemu jako narrator i główny bohater. To człowiek o specyficznym humorze, czasami zbyt niesmacznych seksualnych przemyśleniach i nie zawsze myślący racjonalnie, jednak ma w sobie pewien urok, przez który da się go lubić. Jego roztrzepana natura, chęć działania i zaangażowanie czynią go, mimo wszystko, dobrym detektywem.
Ben Aaronovitch świetnie poradził sobie ze swoją pierwszą książką - ma lekkie pióro, a wzbudzanie w czytelniku najróżniejszych emocji przychodzi mu z wielką łatwością. Fabuła jest rozbudowana, intrygująca i przede wszystkim spójna, co przy tej ilości wątków zasługuje na szacunek. ,,Rzeki Londynu” to bardzo dobra propozycja zarówno dla czytelników fantastyki, jak i kryminałów. Polecam gorąco - czyta się wyjątkowo szybko i przyjemnie!
www.zglowawksiazkach.pl
Londyn, stolica Anglii, to jedno z największych miast Europy. Pełne ludzi, zgiełku, hałasu i przede wszystkim osnute mnóstwem legend i historii. Nic dziwnego, że tak wiele pisarzy wybiera właśnie takie tło do swoich powieści. Wśród ich grona znalazł się także Ben Aaronovitch, którego debiut ,,Rzeki Londynu” całkiem niedawno ukazał się na polskim rynku wydawniczym. Ja jestem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03
Rosamund Lupton to autorka, z którą miałam już do czynienia dwukrotnie - czytałam i recenzowałam jej dwie poprzednie książki: „Siostra” oraz „Potem”. Obydwie miały w sobie coś czarującego i obydwie oceniłam pozytywnie, więc nastrojona optymistycznie sięgnęłam po najnowszą powieść brytyjskiej pisarki pod tytułem „Barwa ciszy”. Już sam dość poetycki tytuł intryguje czytelnika, a opis obiecujący pełną napięcia historię z mroźną Alaską w tle tylko potęguje ciekawość i chęć sięgnięcia po tę pozycję. Jak oceniam powrót do twórczości Rosamund Lupton po około czterech latach?
„Barwa ciszy” to powieść przedstawiająca historię podróży dwóch kobiet - matki i córki - w poszukiwaniu zaginionego męża i ojca. Yasmin po przylocie na Alaskę dowiaduje się, że wioska Anaktue, w której jej mąż, Matt, pracował filmując północną przyrodę, doszczętnie spłonęła, a wszyscy mieszkańcy wraz z nim zginęli, co potwierdza liczba odnalezionych ciał. Kobieta nie przyjmuje do siebie tej informacji i święcie przekonana o tym, że Matt żyje, wyrusza wraz z dziesięcioletnią córką Ruby na samodzielne poszukiwania. W ten sposób początkowo zaplanowana rodzinna wycieczka do Anaktue, by wspólnie spędzić święta Bożego Narodzenia, przeradza się w pełną grozy i wycieńczenia tułaczkę po śniegach Alaski. Czy Yasmin odnajdzie męża? Czy Anaktue naprawdę strawił pożar?
O tym, że Rosamund Lupton jest bardzo dobrą pisarką, wiem doskonale. O tym, że w piękny i bardzo prawdziwy sposób potrafi opisywać ludzkie uczucia, też zdążyłam się już przekonać. Wiem także, że jej powieści napisane są w specyficznym stylu - niespiesznie, miejscami poetycko, z chwilami na zastanowienie, na refleksję. Mimo wszystko, muszę niechętnie przyznać, że „Barwą ciszy” jestem lekko rozczarowana. Może to wpływ mojego zachwytu poprzednimi powieściami autorki i co za tym idzie, większymi oczekiwaniami, a może też lekka zmiana upodobań czytelniczych w ciągu minionych czterech lat? Nie potrafię tego jednoznacznie określić. To, co raziło mnie w tej powieści najbardziej to takie wątki, które są niemal zupełnie nieprawdopodobne w realnym życiu. Bo która dorosła kobieta wybrałaby się z dziesięcioletnim głuchoniemym dzieckiem w podróż przez Alaskę, nie mając większego pojęcia o terenach, na które się zapuszcza? Ten wątek, jak i kilka dalszych fabularnych rozwiązań wzbudziły we mnie spore wątpliwości. Podobnie jak pewne nielogiczne rozwiązania, przekombinowanie i chaotyczność historii.
„Barwa ciszy” nie ma jednak tylko i wyłącznie samych minusów. Gdyby przymknąć oko na pewne nieścisłości w fabule i potraktować tę książkę jako czystą rozrywkę, dla odprężenia i relaksu, to wypada ona naprawdę całkiem nieźle. Genialny jest tu przede wszystkim klimat - mroźne krajobrazy Alaski, dodatkowo skąpanej w całkowitej ciemności spowodowanej nocą polarną - coś pięknego! Czytelnik może sobie bez trudu wyobrazić całą trasę, jaką przebywają bohaterki, bo jest ona opisana w bardzo plastyczny, barwny sposób. Równie wielkie wrażenie robi przedstawienie emocji w powieści. Autorka już nie raz udowodniła, że doskonale potrafi oddać ludzkie uczucia, całkowicie wniknąć w psychikę bohatera i w piękny sposób pokazać to za pomocą słów. W tej powieści dodatkowo urozmaica to poprzez wprowadzenie narracji głuchoniemej dziewczynki. Ruby opowiada o tym co czuje, a także o tym czego nie słyszy, a co wyobraża sobie jak może brzmieć, za pomocą wrażeń wzrokowych, dotykowych i smakowych, czyli tych, które są jej znane. To naprawdę wspaniały zabieg, pokazujący jak wielką moc mają słowa i na jak wiele sposobów mogą opisać jedną rzecz.
„DZIWACZNY: wygląda jak dłonie przemieniające się w meduzę; smakuje jak ciastka, które są żywe, wydaje się zbyt bliski.”
„Barwa ciszy” to dobry thriller, jeśli macie ochotę na trochę rozrywki z historią pełną pięknie opisanych uczuć i wspaniałym mroźnym klimatem Alaski. Nie radziłabym jednak mieć zbyt wielkich wymagań co do tej powieści, bo fabularnie nie jest ona niestety doskonała. Potrafi mimo wszystko umilić jeden czy dwa wieczory, także polecam sprawdzić na własnej skórze czy Rosamund Lupton to autorka dla was.
www.zglowawksiazkach.pl
Rosamund Lupton to autorka, z którą miałam już do czynienia dwukrotnie - czytałam i recenzowałam jej dwie poprzednie książki: „Siostra” oraz „Potem”. Obydwie miały w sobie coś czarującego i obydwie oceniłam pozytywnie, więc nastrojona optymistycznie sięgnęłam po najnowszą powieść brytyjskiej pisarki pod tytułem „Barwa ciszy”. Już sam dość poetycki tytuł intryguje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-12
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak to autorka kilku powieści obyczajowych. Jest absolwentką marketingu oraz dziennikarstwa, lecz w odniesieniu sukcesu w obu tych dziedzinach przeszkodziło jej przyjście na świat pewnego młodego człowieka. Ku uciesze mojej i z pewnością wielu innych czytelników, Pani Kasia zajęła się pisaniem. Aktualnie mieszka w Warszawie, choć jak twierdzi, woli odludne miejsca. Kocha podróże, wieczory najchętniej spędza w towarzystwie skandynawskiego kina, a poranki na wsłuchiwaniu się w portowy śpiew want i salingów. Ucieczka znad rozlewiska jest już czwartą jej powieścią. Do tej pory nie miałam styczności z twórczością tej autorki, jednak lubię książki obyczajowe, więc prędko zabrałam się za lekturę.
Frania Melzer to niespełna trzydziestoletnia kobieta, która ma już po uszy znajomego, sennego Kazimierza. Źle rozmawia jej się z matką, która jest równie uparta jak ona, a i w narzeczonym coś jej nie pasuje. W jednej chwili postanawia zmienić całą swoją przyszłość. Perspektywa spokojnego życia w rodzinnym miasteczku z przewidywalnym do bólu mężczyzną nie jest jej wymarzoną. W dniu swojego ślubu, Franka ucieka sprzed ołtarza i niewiele się zastanawiając wyjeżdża do Warszawy, gdzie zaczyna wszystko od nowa.
Ucieczka znad rozlewiska to przyjemna i ciepła obyczajówka, idealna na letnie popołudnia. Autorka świetnie operuje piórem, tworzy zabawne dialogi i barwne opisy, które niesamowicie oddziałują na wyobraźnię czytelnika. Samo przedstawienie Warszawy, czy spokojnego Kazimierza robi wrażenie. Bardzo spodobały mi się także opisy potraw, jakie przyrządzała Frania. Od samego czytania miałam na nie wielką ochotę! Dialogi to również mocna strona książki. Wszechobecny jest tutaj humor, który towarzyszy Frani na każdym kroku i widać to właśnie głównie w rozmowach.
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak potrafi pisać na tyle ciekawie, że bardzo szybko wciąga czytelnika i nie pozwala odejść bez poznania zakończenia. Czytając, czujemy się jakbyśmy uczestniczyli we wszystkich wydarzeniach, a nie tylko obserwowali je z dystansu. W książce mamy zastosowaną narrację pierwszoosobową, prowadzoną z punktu widzenia Franki, dzięki czemu łatwo jest wczuć się w jej sytuację, a także zwyczajnie ją polubić. A Frania jest przesympatyczną postacią! To osoba z fantastycznym podejściem do życia i wielkimi zasobami energii. Jest świetnym przykładem tego, że w życiu warto podążać za marzeniami.
Ucieczka znad rozlewiska to książka, którą warto przeczytać. Może i nie jest lekturą najwyższych lotów, jednak jej prostota i lekkość sprawiają, że czyta się ją o wiele przyjemniej niż niektóre z tych lepszych pozycji. To wspaniała lektura na lato, która umila czas i poprawia humor. Polecam ją przede wszystkim miłośniczkom tego typu lektur, ale też osobom, które polską literaturę omijają szerokim łukiem - naprawdę warto się przemóc i dać szansę naszym rodakom! Pani Kasia zyskała sobie we mnie fankę i z pewnością jeszcze nie raz sięgnę po jej twór.
www.zglowawksiazkach.pl
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak to autorka kilku powieści obyczajowych. Jest absolwentką marketingu oraz dziennikarstwa, lecz w odniesieniu sukcesu w obu tych dziedzinach przeszkodziło jej przyjście na świat pewnego młodego człowieka. Ku uciesze mojej i z pewnością wielu innych czytelników, Pani Kasia zajęła się pisaniem. Aktualnie mieszka w Warszawie, choć jak twierdzi, woli...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to