Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Niebo takie dzisiaj ciężkie, odrobine barokowe… Postanowiłam, włączyć więc Bacha i w ramach przerwy od pisania magisterki sięgnąć po najprawdziwszą, choć dopiero co przeze mnie odkrytą perłę literatury "Katarinę, pawa i jezuitę" Drago Janczara.

Przez ponad 500 stron przebrnęłam z wypiekami na twarzy w niespełna w jeden dzień. I gdyby nie fakt, że egzemplarz powieści pożyczyłam z biblioteki, bez wahania umieściłabym go w swojej biblioteczce na półce między moimi ukochaną Śmiercią Pięknych Saren Pavla a ulubionym Tracy’m i Jego Tygrysem Saroyana. Według mnie dwóch książek wszechczasów i wszechgustów. Napisałam książki, a nie dzieła, bo te słowo brzmi dla mnie ciemiężnie i egzaltowanie, a kojarzą mi się one właśnie z prostotą, delikatnością i pięknem w wydaniu dalekim od uniwersyteckich dyskusji o estetyce oraz banalnego sentymentalizmem sprzedawanego w dobie konsumcjonizmu na kilogramy w supermarketach. Chociaż przyznać się muszę, że zawsze się wzruszam na opisach przyrody Południa Czech i niepokoję losami niefornego tygrysa Tracy’ego i tygrysicy Laury (ale uważam że nic w tym złego sic!). Jak już chyba napomknęłam lektura Katariny, pawia i jezuity była wypełniona emocjami, choć zupełnie innego rodzaju.

Co by dużo nie mówić, czy też pisać, Janczar mistrzosko operuje ludzkimi namiętnościami. Odmalowuje kunsztownie instykty i rządze. Każda z postaci nawet drugo, trzecioplanowych to istota z krwi i kości, a nie z papieru czy wody (nawet aniołowie stróżowie, mają w sobie chyba sporo pierwiastka ludzkiego). A tytułową trójką miotają, targają takie uczucia, że jeśli czytelnik pozostanie w wobec nich całkowicie beznamiętny to zapewne sam Marek Aureliusz powinszowałby umiejętności zachowania stoickiej postawy. Ja nawet nie próbowałam się to silić. Nie jedynie ze względu na własną przyjemność, ale po co książce ujmować jej walorów. Powieść jest niesamowicie zmysłowa. Kwieciste łąki, gwiaździste nieba, ale także miejsca trącające nieco zapachami znanymi gościom Hotelu Splendid.

Co oznacza tytuł przywołujący na myśl Narnię? Katarina to główna bohaterka. Córka zarządcy majątku w słoweńskiej Krainie. Młoda, krewka, dzielna, niebrzydka i niezamężna kobieta, która rozczarowana dotychczasowym życiem, pchana tęsknotą za nieznanym i przede wszystkim za miłością mężczyzny postanawia wyruszyć z rodzinnej w pielgrzymkę do Kolonii. A mamy rok 1753, czasy są niebezpieczne i niespokojne, nietylko dla młodych dam mające grzeszne myśli. Diabeł nie śpi, licho czeka, a z aniołami różnie bywa… Paw to lubujący się w przepychu wystrojony w zawsze najmodniejsze ubiory i piórzaste kapelusze bratanek barona Windischa. Wojskowy, wysoki rangą i jeszcze wyższy swoim egiem. Puszy się odznaczeniami, choć pierwsze starcie ma dopiero przed sobą. Młody i stary znajomy Katariny. Jej dawny obiekt westchnień. I w końcu Jezuita Simon, a właściwie były jezuita, chociaż znowu nie tak do końca. Interesujący mężczyzna z przeszłością, rozczarowany wartościami, w które przez lata wierzył żarliwie i dla których poświęcił niemało. Ich drogi z Katariną, a może bardziej oczy, krzyżują się przy ognisku na początku pielgrzymki, a potem przeplatają się ze sobą z różną częstotliwością, zawsze, jednak z wielką intensywnością.

A teraz pytanie o czym jest powieść? Dla mnie: O sacrum i profanum i o cienkiej granicy między nimi. O grzesznych pielgrzymach dążących do świętości w Kolonii. O grzechach świętych i przeklętych. O miłości, przynoszącej spokój i spustoszenie. O Bogu i dążeniu do niego. O dobrzy i źle. O władzy. O hipokryzji. O szczęściu. O tym wszyskim naraz. A wszystko to odmalowane bogatą paletą barw i przeróżnych odcieni, a nie kreślone ostrą kreską moralnego schematyzmu. Książka bogata wielopoziomowa i po prostu piękna.

I jak tu się skupić na magisterce, kiedy w ręce wpada taka literatura?

Niebo takie dzisiaj ciężkie, odrobine barokowe… Postanowiłam, włączyć więc Bacha i w ramach przerwy od pisania magisterki sięgnąć po najprawdziwszą, choć dopiero co przeze mnie odkrytą perłę literatury "Katarinę, pawa i jezuitę" Drago Janczara.

Przez ponad 500 stron przebrnęłam z wypiekami na twarzy w niespełna w jeden dzień. I gdyby nie fakt, że egzemplarz powieści...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to