rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Tym razem, szarpnąłem się trochę i zamiast ściągać książkę z sieci, kupiłem ją w księgarni za 53 złote. Nie żałuję, bo tytuł wyraźnie odstaje poziomem od poprzednich części - po raz pierwszy coś mnie ciągnęło do tej książki, i poczułem się nawet zaintrygowany - co będzie dalej?

Powieść to bezpośrednia kontynuacja poprzedniej części, przy czym to, jak sama okładka wskazuje, nie koniec - będzie jeszcze jeden tom.

Akcja książki jest ciekawa, ale absolutnie przewidywalna - autorka mogłaby lepiej wykorzystać potencjał stworzonego przez siebie uniwersum. A tak, znowu mamy dziewczynę kryjącą się przed pościgami, znowu mamy śledztwo, znowu zabójstwo przy użyciu wyższej magii... Wszystko się powtarza.

Brakuje mi tutaj widowiskowych walk, brakuje mi rozszerzenia akcji w Kryralii poza Imardin, drażni mnie nieustanne nawiązywanie do homoseksualizmu, tradycyjnie już - rozczulanie się bohaterów nad każdym drobnym wydarzeniem, a także zupełny brak buntu.

Przydałaby się tej serii taka autentyczna postać, buntownik, który nie zastanawia się pięćset razy zanim cokolwiek powie lub zrobi, a zasady Gildii ma głęboko w rzyci.

Podsumowując - powieść jest jak na Trudi bardzo dobra, ale dostaje ode mnie cztery gwiazdki wyłącznie za uniwersum, w którym jest osadzona - bo przedstawienie bohaterów to najczystsza tragedia.

Tym razem, szarpnąłem się trochę i zamiast ściągać książkę z sieci, kupiłem ją w księgarni za 53 złote. Nie żałuję, bo tytuł wyraźnie odstaje poziomem od poprzednich części - po raz pierwszy coś mnie ciągnęło do tej książki, i poczułem się nawet zaintrygowany - co będzie dalej?

Powieść to bezpośrednia kontynuacja poprzedniej części, przy czym to, jak sama okładka wskazuje,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to bodaj najbardziej oryginalna powieść, jaką czytałem. Taki eksperyment, jak mówi sam autor, mający pokazać, jak się ludzie będą zachowywać po końcu świata.

Myślę, że gdyby autor zaczął pisać horrory, śmiało można by je było uznać za lepsze od Stephena Kinga. Znakomite operowanie językiem, to wzbudzające nostalgię, to poczucie zagrożenia, aż wreszcie strach. Czytając, przy słabym świetle bałem się wystawić nóg spod kołdry. A nie każdy horror jest zdolny do takiego oddziaływania.

Glukhovsky zdaje się potępiać zarówno komunizm, jak i kapitalizm. Bohaterowie książki starają się po prostu przeżyć - nie w głowach im myśli polityczne. Wkradają się jednak często wątki filozoficzne - w postaci dygresji Homera. Wygląda to tak, jakby myśli autora na chwilę zbaczały z właściwego szlaku, skręcając na manowce problemów egzystencjalnych i pytań, na które nie ma odpowiedzi. Te wstawki należy zaliczyć na plus.

Fabuła przypomina nieco grę Metro 2033 - jest liniowa, toczy się jak po sznurku, a motyw wędrówki został nieco podrasowany - wszak od czasów Tolkiena minęło już przynajmniej 1000 lat. Nie no, żartuję - tych powieści nie można porównywać. Tym niemniej, Glukhovsky dobrze sobie radzi z przestawianiem uczuć i zachować bohaterów.

Ocenę dałem najwyższą z możliwych, ponieważ ta powieść ma coś, co tak trudno uchwycić, jest bardzo unikatowa i napisana tak, że chce się ją czytać. Nie wiem, jak to inaczej opisać.

Jest to bodaj najbardziej oryginalna powieść, jaką czytałem. Taki eksperyment, jak mówi sam autor, mający pokazać, jak się ludzie będą zachowywać po końcu świata.

Myślę, że gdyby autor zaczął pisać horrory, śmiało można by je było uznać za lepsze od Stephena Kinga. Znakomite operowanie językiem, to wzbudzające nostalgię, to poczucie zagrożenia, aż wreszcie strach....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie bardzo wiedziałem, czego się po tej książce spodziewać. Przyciągnęło mnie, jak łatwo można się domyślić, nazwisko autora. Nie zawiodłem się, bo książkę naprawdę przyjemnie się czyta. Może nie wciąga i nie trzymie użytkownika, tfu, czytelnika za jaja, ale ma w sobie to coś, co dobre tytuły charakteryzuje.

Sapkowski nabrał doświadczeń po Trylogii Husyckiej i mamy teraz kompletne tło historyczne dla wszystkich wydarzeń - bombardowania wiosek, wyposażenie żołnierzy, wygląd Arabów - wszystko ładnie i realistycznie opisane.

Główny bohater przypomina wiedźmina Geralta. Przynajmniej z charakteru, odzywek i zachowania, tudzież stylu wypowiedzi, bo opisu jego wyglądu autor wyjawić nie raczył. Małomówny, mrukliwy, doświaczony przez życie, odzywający się tylko wtedy, gdy ma coś istotnego do powiedzenia, spokojny i tajemniczy - te słowa najlepiej charakteryzują Lewarta, najważniejszą postać w książce.

Fabuły w ogóle opisywać nie będę, bo i po co? To nie jest streszczenie, tylko subiektywna moja opinia. Mogę tylko powiedzieć, że nie podobały mi się retrospekcje pod koniec książki, kiedy to czytelnik musiał co chwilę skakać od jakiegoś greckiego żołnierza z czasów inwazji Aleksandra Wielkiego na Indie, do XIX-wiecznej brytyjskiej kampanii w Afganistanie. Trochę to było męczące.

Swoim zwyczajem, autor jakieś tam zakończenie wyjawił, ale to takie nico. Ochłap, żeby się czytelnik nie poczuł osamotniony po zamknięciu książki.

Ocena? Powieść bardzo przyjemna i napisana świetnie, ale niczym się nie wyróżnia. Gdyby nie napisał jej Sapkowski, do dzisiaj nie wiedziałbym, że ona istnieje.

Nie bardzo wiedziałem, czego się po tej książce spodziewać. Przyciągnęło mnie, jak łatwo można się domyślić, nazwisko autora. Nie zawiodłem się, bo książkę naprawdę przyjemnie się czyta. Może nie wciąga i nie trzymie użytkownika, tfu, czytelnika za jaja, ale ma w sobie to coś, co dobre tytuły charakteryzuje.



Sapkowski nabrał doświadczeń po Trylogii Husyckiej i mamy teraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mogę przyznać, że z cyklu o Ithanii będą jednak ludzie. Znaczy się, byli, bo już się skończył. W dość ładnym stylu.

Wojna pomiędzy kontynentami trwa w najlepsze, ale jej obraz został, można powiedzieć, wypaczony. Nie ma bowiem trupów zwykłych ludzi, płonących miast, krzyków kobiet i rowów pełnych krwi, a są rozgrywki pomiędzy przedstawicielami bogów. Właśnie to Canavan udało się w tej powieści najbardziej - obnażyła fałszerstwo i obłudę cyrkliańskich i pentadriańskich bóstw, niejako zmuszając Aurayę do dość ciężkiego wyboru.

Okazuje się, że nieśmiertelność to nie tylko zalety. Świadomość, że inni rodzą się i umierają, podczas gdy ty przez tysiąclecia pozostaniesz taki sam, może się wydać przygnębiająca. Teoretycznie, Nieśmiertelni, którzy żyją już prawie 2000 lat, powinni wręcz promieniować doświadczeniem, dostojeństwem i godnością, jak ból zęba na łeb. Tymczasem, ta grupa to po prostu zbiór indywidualności - przedstawionych przez autorkę całkiem ludzko.

Właśnie, portrety psychologiczne. Canavan nie ma wykształcenia psychologicznego, ale przedstawienie postaci wyszło jej całkiem nieźle. Mimo tego, o czym pisałem w poprzedniej recenzji, czyli schematyczności i rozkładania każdej pierdółki na czynniki pierwsze. To całe rozmyślanie każdej postaci przyniosło jednak wymierne efekty, w postaci dobrego opisu charakteru i sposobów postępowania danej osoby. Wiemy na przykład, że Danjin nie zmusi się do złamania prawa, chyba, że otrzyma bezpośredni rozkaz.

Trylogia się zakończyła. Wypadałoby walnąć tu jakieś podsumowanie, ale podsumowania nie będzie. Wszak to nie pierwsza i nie ostatnia książka pani Canavan.

Mogę przyznać, że z cyklu o Ithanii będą jednak ludzie. Znaczy się, byli, bo już się skończył. W dość ładnym stylu.

Wojna pomiędzy kontynentami trwa w najlepsze, ale jej obraz został, można powiedzieć, wypaczony. Nie ma bowiem trupów zwykłych ludzi, płonących miast, krzyków kobiet i rowów pełnych krwi, a są rozgrywki pomiędzy przedstawicielami bogów. Właśnie to Canavan...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po kiepskiej Trylogii Czarnego Maga, jestem pozytywnie zaskoczony pierwszym tomem nowej serii. Bohaterką jest tradycyjnie kobieta, co mnie trochę irytuje, bo ileż może być dzielnych niewiast, tak różniących się od innych przedstawicielek swej płci?

Książka jest dobra. Aż tyle... I tylko tyle. Jest napisana na przyzwoitym poziomie, ale nic poza tym - tak, jakby autorka spełniła wymagane miminum i później dała sobie spokój. Nie porywa, nie wciąga, nie zainteresuje czytelnika. Akcja leci sobie tak powoli, gówno się dzieje, i dopiero przy końcu książki zaczyna się robić ciekawiej. Przyznam, że nie sięgnąłbym po nią, gdyby nie braki w ilości dobrych powieści...

Świat został przedstawiony dosyć ubogo. Zawężony do jakiejś wsi, miasta Jarime, gór Siyee i przestrzeni pomiędzy nimi. Jeśli już nie chce opisywać całego świata, to niech się przynajmniej skupi na jednym kraju i porządnie o nim opowie. Większości informacji o kulturze, religii i naturze magii nie jesteśmy zwyczajnie świadomi - tak, jakby Canavan powiedziała tylko tyle, ile jest konieczne.

Moja ocena też taka będzie. Nie wykrzeszę z siebie więcej, niż 3 gwiazdki.

Po kiepskiej Trylogii Czarnego Maga, jestem pozytywnie zaskoczony pierwszym tomem nowej serii. Bohaterką jest tradycyjnie kobieta, co mnie trochę irytuje, bo ileż może być dzielnych niewiast, tak różniących się od innych przedstawicielek swej płci?

Książka jest dobra. Aż tyle... I tylko tyle. Jest napisana na przyzwoitym poziomie, ale nic poza tym - tak, jakby autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O tyle, o ile w przypadku na przykład Terry'ego Goodkinda przenoszenie własnych poglądów na treść książki daje kapitalne efekty, jeśli chodzi o panią Canavan, wychodzi to kiepsko.

Książka jest napisana normalnym językiem, nie wyróżniającym się absolutnie niczym. Bohaterowie są według mnie dziwni, nieco schematyczni, a przede wszystkim, zbytnio przywiązani do litery durnych praw, obowiązujących w Gildii i krainach Sprzymierzonych.

Akcja i fabuła też nie porywają - ot, jest sobie ta sama bohaterka, zmienia się tylko to, że ma teraz syna, którego może kontrolować. W dalszym ciągu nie opuszcza miasta, siedząc na dupie w jednej dzielnicy.

Nie wiem, czy to wina tłumacza, czy maszynisty, ale do książki wkradło się mnóstwo literówek - są podejrzanie często.

Nie ma co ukrywać, tytuł mi się zwyczajnie nie spodobał. Nie porwał, nie zaciekawił, nie przyssał. Daję tej książce dwie gwiazdki, bo była średnia. Ale jeśli chodzi o poglądy, które zawarto w tej powieści, są idiotyczne. I to w głównej mierze one mnie zniechęciły.

Wyobraźcie sobie bowiem świat rządzony przez kobiety - mężczyźni pełnili by rolę przystawek o ograniczonych uprawieniach. Nie mogą się uczyć magii, nie wiedzą jak zapobiegać ciąży, zawsze słuchają swoich pań, a alkoholu na oczy nie widzieli.

Pani Canavan roztoczyła przed nami przerażającą wizję - do władzy mogą dostać się takie właśnie magiczne wersje feministek, dołączyć do Krain Sprzymierzonych i zarazić swoimi poglądami resztę krajów. Żyć nie umierać, panowie...

O tyle, o ile w przypadku na przykład Terry'ego Goodkinda przenoszenie własnych poglądów na treść książki daje kapitalne efekty, jeśli chodzi o panią Canavan, wychodzi to kiepsko.

Książka jest napisana normalnym językiem, nie wyróżniającym się absolutnie niczym. Bohaterowie są według mnie dziwni, nieco schematyczni, a przede wszystkim, zbytnio przywiązani do litery durnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O tej książce, dowiedziałem się z innego dzieła Dana Browna, "Kodu Leonarda da Vinci", wymieniono ją bowiem jako powieść napisaną przez Roberta Langdona.

Powiem szczerze, że jestem oczarowany. Książkę, pomimo jej objętości, pochłania się jednym tchem - ma ona w sobie coś, co cechuje najlepsze, najciekawsze tytuły - kiedy jej nie czytasz, coś cię na powrót przyciąga, nie daje spokoju, jak kamyk w bucie, albo drzazga w palcu. No dobra, złe porównanie.

Powieść wypełniona jest po brzegi mistycznymi symbolami, zagadkami i teoriami związanymi z wiarą. Nie bardzo wiem, czy to, co w niej przeczytałem na temat noetyki i związanego z nią poglądu na świat, jest prawdą. To jest właśnie esencja tej książki, ta zagadka, tajemnica, która trzyma czytelnika za jaja (jajniki, w przypadku kobiet) i nie pozwala mu odejść od lektury. Co też się będzie dalej działo...

Dla ludzi, którzy się kompletnie niczym nie interesują - nic, zero wiedzy o świecie, ta książka dostarczy lawiny ciekawostek. Ja też się z niej dowiedziałem mnóstwa informacji - choćby to z tym oddychaniem w wodzie. Brown ma pod sobą całe wydawnictwo i agentów, którzy znajdują dla niego różne rzeczy - jak sam mówi, więcej niż można zmieścić w jednej książce. Dlatego musi pisać tak, by nasycić czytelnika wiedzą, ale jednocześnie go nie zanudzić. W moim odczuciu, udało mu się to.

Mimo wszystko, przyznam się, że... Nadal nie wiem, w której części Stanów Zjednoczonych leży Waszyngton. Na wschodnim wybrzeżu, czy też północnym zachodzie?

O tej książce, dowiedziałem się z innego dzieła Dana Browna, "Kodu Leonarda da Vinci", wymieniono ją bowiem jako powieść napisaną przez Roberta Langdona.



Powiem szczerze, że jestem oczarowany. Książkę, pomimo jej objętości, pochłania się jednym tchem - ma ona w sobie coś, co cechuje najlepsze, najciekawsze tytuły - kiedy jej nie czytasz, coś cię na powrót przyciąga, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść jest według mnie najlepszą z całej trylogii. Przyglądamy się bliżej najbardziej fascynującej, oczywiście według mnie, postaci serii, czyli Akkarinowi - tytułowemu Wielkiemu Mistrzowi. Samotny, musi walczyć z nieufnością i podejrzeniami w swojej organizacji, musi polować na niebezpiecznych magów, narażać życie dla miasta i kraju, a co za to dostaje? Wygnanie i potępienie. Nie będę tu streszczał fabuły, ani rozwodził się nad ukazaniem przez Canavan kultury Krain Sprzymierzonych.

Nie podoba mi się przede wszystkim to, jakie poglądy zostały zawarte w tej książce. Oprócz oczywistych, właściwych i uniwersalnych, jak "miłość i przyjaźń są najważniejsze", "chroń swój kraj" i tym podobnych, otrzymujemy tu pewną dawkę niechcianej propagandy. Powieść jest napisana z perspektywy kobiecej - nie dało się tego zapewne uniknąć, zważywszy na fakt, że zarówno autorka, jak i główna bohaterka to kobiety. Ta pierwsza ewidentnie potępia czarną magię, potępia władzę jednego człowieka, a także jest za swobodą homoseksualistów. To ostatnie wydatnie przedstawiono w postaci związku Dannyla z Tayendem, dwójki gejów.

Recenzja, to coś subiektywnego. Nie da się być całkowicie obiektywnym, w związku z czym piszę swoje własne odczucia.

Co mi się nie podobało w powieści? Przede wszystkim, rozwlekłe i dziwne opisy uczuć bohaterów, a w szczególności Sonei. Wszyscy rozważają każdą pierdółkę, szczególik, i kurna kolor kafelek. Książka jest momentami przewidywalna - możemy przewidzieć wynik jakiegoś drobnego zdarzenia, zanim się ono zakończy.

Trzeba jednak pani Canavan przyznać, że całość jest spójna i logiczna - to zapewne zasługa kontroli wydawcy i poprawek redakcyjnych. Nie jest to pisarstwo najwyższych lotów, ale z pewnością lektura na przyzwoitym poziomie, którą warto przeczytać.

Powieść jest według mnie najlepszą z całej trylogii. Przyglądamy się bliżej najbardziej fascynującej, oczywiście według mnie, postaci serii, czyli Akkarinowi - tytułowemu Wielkiemu Mistrzowi. Samotny, musi walczyć z nieufnością i podejrzeniami w swojej organizacji, musi polować na niebezpiecznych magów, narażać życie dla miasta i kraju, a co za to dostaje? Wygnanie i...

więcej Pokaż mimo to