Najnowsze artykuły
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[1]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Przeczytał:
2019-06-10
2019-06-10
Średnia ocen:
5,5 / 10
66 ocen
Na półkach:
Zobacz opinię (9 plusów)
Czytelnicy: 154
Opinie: 26
Zobacz opinię (9 plusów)
Popieram
9
Moja ocena książki p.t. „Bandyci z Armii Krajowej” jako świadka z czasów wojennych.
Przeczytałam książkę Pana Wojciecha Lada p.t. „Bandyci z Armii Krajowej” i nie mogłam uwierzyć, że coś takiego można wymyślić. Widać autor tej książki naoglądał się wielu filmów gangsterskich i pisząc rozdział o Powstaniu Warszawskim umieścił w nim akcję jednego z tych filmów.
Twierdzenie, że motywem wybuchu powstania były grupowe porachunki i chęć grabieży, jest nielogiczne. Piszę o tym, bo byłam naocznym świadkiem tych wydarzeń. W 1944 r. mieszkałam w Warszawie przy ulicy Franciszkańskiej 13 (Starówka). Miałam wtedy 12 lat. Pamiętam jak dwa tygodnie przed wybuchem powstania, stojąc przy oknie w mieszkaniu na trzecim piętrze obserwowałam ulicę. U wylotu uliczki łączącej się z ulicą Franciszkańską był zakład mleczarski. Do tego zakładu podjechały dwie ciężarówki z kilkoma Niemcami. Chcieli oni zabrać urządzenia i maszyny. Nie udało im się to, gdyż zza narożnika wyszli dwaj panowie odziani w prochowce i spod swojego okrycia wyjęli karabiny dając serię wystrzałów w kierunku Niemców. Niemcy zaczęli uciekać zostawiając samochody i w odwecie też dali serię wystrzałów. Trupów nie było. W krótkim czasie pojawili się chłopcy kilkunastoletni z wózkami i przystąpili do rozbiórki tych ciężarówek, ładując na wózki koła i inne części. Następnie to wszystko porozwozili po podwórkach. Po samochodach pozostały tylko wraki. W ten sposób uratowali wyposażenie zakładu mleczarskiego.
Chłopcy z A.K. bronili mienia produkcyjnego naszego kraju przed złodziejstwem niemieckim. Narażali oni swoje życie i nie oczekiwali z tego tytułu na odznaczenia, ani jakieś bogactwa jak to sugeruje autor książki „ Bandyci z Armii Krajowej”.
Pierwszego sierpnia wybuchło powstanie. Ogarnęła nas wielka radość i zapał. Wierzyliśmy, że wszystko pójdzie pomyślnie, że nareszcie wyzwolimy się od przemocy niemieckiej, łapanek, oraz wywózek do obozów koncentracyjnych i na roboty przymusowe do Niemiec. Przystąpiliśmy do budowy barykad. Pierwszy tydzień był względnie spokojny, ale w następnym, gdy Niemcy ściągnęli posiłki: armaty, czołgi, samoloty, to zaczęło się piekło. Wszyscy mieszkańcy domów przenieśli się do piwnic, żyjąc wiele dni przy bladym oświetleniu karbidówek, nie widząc światła dziennego, gdyż na zewnątrz bez przerwy wybuchały pociski. Jedynie nocą był spokój. W piwnicach było niesamowite zagęszczenie. Każda rodzina ustawiła swoje łóżko, które od tej pory było jedyną powierzchnią dla dwóch lub trzech osób, a stały one jedno obok drugiego. Pod łóżkami był cały dobytek w postaci zimowej odzieży, gdyż mieliśmy nadzieję że przetrwamy do zimy, oraz niewielki zapas żywności jak : suchary, ziemniaki, kasza, mąka, słonina, olej. Do wyposażenia należały też jednopalnikowe maszynki do gotowania na naftę zwane prymusami. Po kilku tygodniach nasza ulica została opanowana przez Niemców. Na ich rozkaz musieliśmy wyjść na zewnątrz. Wtedy zobaczyliśmy światło dzienne, oraz ogrom zniszczeń- same gruzy. Wiedzieliśmy, że na Woli wymordowano pięćdziesiąt tysięcy ludności. Nasz los był niepewny. Zapędzono nas pod mur getta na Stawkach, gdzie czekali na nas żołnierze niemieccy z ustawionymi karabinami maszynowymi. Patrząc w lufy karabinów wiedzieliśmy, że z nami to już koniec. Jednak los okazał się dla nas łaskawszy, bo po około dwudziestu minutach kazano nam wyruszyć w dalszą długą drogę. Na nocleg zapędzono nas do kościoła, a rano załadowano do wagonów towarowych i wywieziono do obozu w Pruszkowie.
Opisałam los mieszkańców z ulicy Franciszkańskiej. Ludzi głodnych, siedzących przy świetle karbidówek, dla których liczyło się przetrwanie, a nie rabunek bogactw, dzieł sztuki i.t.p. jak to sugeruje autor wymienionej książki.
Uważam, że książka ta jest napisana dla potrzeb politycznych naszych wrogów. Nadmieniam, że dokumenty obozowe, oraz zeznania złożyłam w IPN.
Ewa Jaśkiewicz
Moja ocena książki p.t. „Bandyci z Armii Krajowej” jako świadka z czasów wojennych.
więcej Pokaż mimo toPrzeczytałam książkę Pana Wojciecha Lada p.t. „Bandyci z Armii Krajowej” i nie mogłam uwierzyć, że coś takiego można wymyślić. Widać autor tej książki naoglądał się wielu filmów gangsterskich i pisząc rozdział o Powstaniu Warszawskim umieścił w nim akcję jednego z tych filmów....