Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Bezwład” Jessicy Barry (Wydawnictwo Rebis) to najbardziej wyczekiwana książka 2019 roku według amerykańskich mediów. W Polsce premiera jest zaplanowana na 28 stycznia.
Świetnie prowadzona narracja pozwala nam powoli karta po karcie odkrywać co się stało i poznać różne oblicza prawdy.
Głównym wątkiem powieści jest katastrofa lotnicza, którą głównej bohaterce udaje się przeżyć. Niestety w pościg za nią ruszają bezwzględni ludzie, mający jeden cel - pozbycie się niewygodnego świadka. Alisson bowiem od jakiegoś czasu szpiegowała męża, nagrywała jego rozmowy i zdobyła dość materiałów, żeby udowodnić okrutną prawdę – jej narzeczony przyczynił się do śmierci kilkunastu niewinnych osób. W obliczu niebezpieczeństwa bohaterka ma jeden cel – przeżyć i ochronić matkę, której nie widziała od dwóch lat.
„Bezwład” jest pełny intryg, tajemnic i dynamicznej akcji, a to gwarantuje dobry, trzymający w napięciu thriller. Zdarzenia opisywane z punktu widzenia matki i córki wzajemnie się uzupełniają i pokazują dwa punkty widzenia. Żadna z postaci nie jest wyidealizowana ani lepsza od drugiej, co jest wielkim atutem.
Powieść skategoryzowano jako thriller, jednak możemy w niej odnaleźć także wiele wątków obyczajowych i psychologicznych. Jednym z nich jest relacja matki z córką, opisywana dość szczegółowo. Stopniowo dowiadujemy się, dlaczego kobiety od dwóch lat nie mają ze sobą kontaktu. Zakończenie również zaskakuje. Książkę polecam wszystkim miłośnikom thrillerów psychologicznych.


Więcej moich recenzji przeczytacie na blogu: www.amoya.pl

„Bezwład” Jessicy Barry (Wydawnictwo Rebis) to najbardziej wyczekiwana książka 2019 roku według amerykańskich mediów. W Polsce premiera jest zaplanowana na 28 stycznia.
Świetnie prowadzona narracja pozwala nam powoli karta po karcie odkrywać co się stało i poznać różne oblicza prawdy.
Głównym wątkiem powieści jest katastrofa lotnicza, którą głównej bohaterce udaje się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dorastałam w czasach, w których nikt nie słyszał nawet o fejsbuku, czy Instagramie. Kiedy zamiast siedzieć z nosem w telefonie człowiek biegał po parku, hasał przed domem, dopóki zimno nie zaczęło doskwierać. Czas spędzało się grając w klasy, siatkówkę czy w ringo. Pamiętam te czasy i wspominam je z ogromnym sentymentem. Spotkania, rozmowy i śmiech – szczery, głośny i radosny. A jak to wygląda dzisiaj?Rozmowa telefoniczna zastępuje spotkanie, wiadomość tekstowa to nowa forma rozmowy, a śmiech rozpoznajemy zwykle tylko poprzez wyrażającą to emotikonkę. Wszystko odbywa się cyfrowo, zawsze jesteśmy online. Bo kto z nas wychodzi dzisiaj z domu bez telefonu? Prędzej zapomnimy portfela, ale nawet to już nie stanowi problemu, prawie za wszystko zapłacimy przecież telefonem. Czy zastanawiamy się czasem do czego to prowadzi? Jak mocno jest obecnie rozwinięta potęga technologii i sztucznej inteligencji? Moje refleksje na ten temat wywołała nowa książka Bernarda Minier’a – „Na krawędzi otchłani” (Wydawnictwo Rebis). Już w samym wstępie autor informuje, że wszystkie technologie, o których tu wspomina, istnieją bądź są obecnie rozwijane. Aplikacje i urządzenia, z którymi spotkamy się w powieści, są już używane w wielu krajach i są niemal identyczne.
Bohaterką thrillera jest młoda kobieta, ekspert w dziedzinie sztucznej inteligencji, która rozpoczyna pracę w Hong Kongu u jednego z największych producentów nowych technologii. Francuzka bardzo szybko odkrywa, że pracownicy firmy giną w dziwnych okolicznościach. Gdy chce poznać prawdę, jej życie jest w niebezpieczeństwie…
Nie będę zdradzała fabuły „Na krawędzi otchłani”, gdyż warto samemu się w nią zagłębić. Książkę czyta się bardzo szybko. Poza świetną i dynamiczną akcją, Bernard Minier zadbał również o wyrazistość każdej z postaci. Bohaterowie są perfekcyjnie wykreowani pod każdym względem.
Po przeczytaniu powieści, na pewno zaczniesz bardziej zwracać uwagę na to, jak często i w jakim celu korzystasz z urządzeń elektronicznych i jakie to może mieć skutki. Jesteśmy karmieni informacjami, że wszystkie nowinki technologiczne mają nam służyć i ułatwiać życie, ale jeśli się nad tym dłużej zastanowimy to w rzeczywistości sami stajemy się ich niewolnikami. Większość z nas żyje w przeświadczeniu, że internet nas łączy, co jest niestety iluzją. W rzeczywistości to właśnie internet odrywa nas o kontaktu z ludźmi, przestaliśmy być tu i teraz, razem. Jak powiedział autor Bernard Minier w jednym z wywiadów: „Mark Zuckerberg wie o 2,5 mld użytkowników Facebooka więcej, niż Stalin z całą swoją tajną policją wiedział o obywatelach ZSRR. (...) Google i Facebook to w gruncie rzeczy organizacje antydemokratyczne. Nikt ich nie kontroluje, nikt na nie nie głosuje. A są silniejsze niż państwa i rządy. Decydują o naszych losach”.
Świetna, wciągająca książka, którą czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem. Polecam!

Dorastałam w czasach, w których nikt nie słyszał nawet o fejsbuku, czy Instagramie. Kiedy zamiast siedzieć z nosem w telefonie człowiek biegał po parku, hasał przed domem, dopóki zimno nie zaczęło doskwierać. Czas spędzało się grając w klasy, siatkówkę czy w ringo. Pamiętam te czasy i wspominam je z ogromnym sentymentem. Spotkania, rozmowy i śmiech – szczery, głośny i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Są różne rodziny. A i tak każdy człowiek o swojej mógłby inaczej opowiadać. Bo jednemu zawsze czegoś będzie brakować i powie, że ta rodzina to niby lepsza by być mogła. Inny zaś złego słowa nie powie. Rodzina to bliskość. I zaufanie. Człowiek w tym domu nie musi być lepszym niż jest. Może zostawić maskę przed wejściem.
Są różne rodziny. Jeden pędzi do tego, od czego ktoś inny ucieka. Są rodziny pełne ludzi i miłości. I tego ciepła, którego tak człowiek potrzebuje. I na te święta każdego roku przyjemnie jest wracać. Jak najwcześniej i na jak najdłużej. Do domu, który pachnie świeżym chlebem, soczystą pieczenią. Do tych drzwi, które skrzypią już wysłużone przywołując w pamięci niezapomnianą melodię dzieciństwa i do tego sadu, który każdego roku bogactwem swoim domowników obdarza nie oczekując w zamian niczego specjalnego.
Są różne rodziny, mniejsze i większe. Są takie, których radość i śmiech przy stole niesie się aż do tych pól za domem, po których biegało się latem stopami bosymi. Są też takie, w których złość i zazdrość rosną latami, by w końcu kiedyś eksplodować.
Rodzina - słowo pod którym kryje się tak wiele emocji i znaczeń – to główny temat książki jednej z polskich autorek - Anny Onichimowskiej. W powieści „Oddam żonę w dobre ręce” Wydawnictwa Literatura przenosimy się do słonecznej i malowniczej Italii, gdzie życie płynie swoim spokojnym rytmem. Bez pośpiechu, bez zadęcia i bez tej codziennej gonitwy za czymś, czego człowiek zwykle nie potrafi określić. To moje pierwsza przygoda z literaturą tej autorki i co mogę stwierdzić na pewno nie ostatnia. Napisana pięknym obrazowym językiem, stopniowo odkrywającym przed nami uroki i znaczenie włoskiego „dolce vita”. Oczami wyobraźni widzimy kwitnącą i malowniczą Toskanię, antyczny i nieco bardziej zachowawczy Rzym, wąskie uliczki, wszechobecne winnice, ale także obłędne dania kuchni włoskiej, wino i śpiew. Radość i „carpe diem”.
Głównymi bohaterami powieści „Oddam żonę w dobre ręce” są Anna I Simona, dwie urocze bliźniaczki obchodzące dziewięćdziesiąte drugie. Na kartach książki panie prezentują całą paletę emocji, które drzemią w rodzinie. Jest radość i są pretensję. Jest tradycyjny włoski temperament i ironia, uszczypliwość. Nie zawsze jest miło ale na pewno jest prawdziwie. To właśnie prawda urzekła mnie tu najbardziej. Każda z postaci jest człowiekiem z krwi i kości. Ma wiele zalet, ale i tyle samo wad. Są zdrady, obawy, z którymi codziennie mierzy się każdy z nas i potrzeby – te zwyczajne, ludzkie. Rozmowy telefoniczne seniorek rodu ze swoimi dziećmi i wnukami, podczas których padają proste i bezpośrednie pytania bardzo często przypominały moje własne. Książka Anny Onichimowskiej pozwoliła mi wrócić wspomnieniami do czasów błogiego, beztroskiego dzieciństwa. Czyta się ją z ogromną przyjemnością, niezwykłym spokojem i uśmiechem na twarzy.
Kolejnym ważnym tematem poruszonym w powieści „Oddam żonę w dobre ręce” jest temat wieku. Poznajemy bohaterów w wieku studenckim, tych po trzydziestce, czterdziestce, pięćdziesiątce i starszych. Anna Onichimowska doskonale pokazuje, że ludzkie bolączki są niezmiennie takie same, niezależnie od wieku. Wszyscy boimy się samotności i utraty najbliższych. Chcemy być doceniani i kochani. W rodzinie Anny i Simony nie jest idealnie. Są ci, którzy zdradzają i ci, którzy przymykają na to oko, są ci, którzy wybierają małżeństwo z rozsądku i tacy, którzy kierują się miłością. Są mandaty za złe parkowanie, zerwane zaręczyny i rozwód. Jest śmierć i nowe życie. I co najważniejsze jest odwaga do tego, żeby żyć pełnią życia i robić to, czego się pragnie niezależnie od metryki. To jedna z niewielu znanych mi książek, które przedstawiają uczucia i relacje nie tylko między młodymi ludźmi, ale również rodzącą się miłość u osób w wieku średnim. Uczucie, które od zawsze niesie ze sobą ekscytację, nieśmiałość, intymność, ale również głęboko skrywane obawy.
Fabuła książki „Oddam żonę w dobre ręcę” rozgrywa się we Włoszech, jednak prawda, którą doskonale przedstawiła Anna Onichimowska jest uniwersalna, niezależnie od miejsca na ziemi. Książka idealna na weekend, polecam!

Są różne rodziny. A i tak każdy człowiek o swojej mógłby inaczej opowiadać. Bo jednemu zawsze czegoś będzie brakować i powie, że ta rodzina to niby lepsza by być mogła. Inny zaś złego słowa nie powie. Rodzina to bliskość. I zaufanie. Człowiek w tym domu nie musi być lepszym niż jest. Może zostawić maskę przed wejściem.
Są różne rodziny. Jeden pędzi do tego, od czego ktoś...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytamy z córką codziennie, najczęściej przed snem. Czasami pół godziny, czasami dłużej. Początkowo były to głównie książeczki obrazkowe, z niewielką ilością tekstu. Obserwuję jednak, jak to się zmienia i coraz częściej sięgamy już po opowiadania, które oprócz bogatych ilustracji niosą ze sobą pewne spójne opowieści. Naszą najnowszą lekturą jest „BezNudna Wyspa” Agnieszki Frączek od Wydawnictwa Literatura. Piękne wydanie w twardej okładce, opatrzonej kolorową ilustracją od razu zwróciło uwagę mojej córki. Książeczka zawiera zbiór krótkich, przyjemnych i łatwych do czytania rymowanych wierszyków. Idealnie wpływa na wyobraźnię małego czytelnika, który może sobie tylko wyobrażać jak fantastycznie musi być na BezNudnej wyspie! Znajdziemy na niej m.in.: kudłatego współp(s)asażera, Bellę (nie) w sosie czy też Oszustka Rysia. Absurdalne pomysły i zagadki językowe rozwijają pokłady kreatywności i zasób słownictwa maluszków. Kolejna książka Agnieszki Frączek, doktora habilitowanego językoznawstwa, która popularyzuje wiedzę o współczesnej polszczyźnie. Myślę, że książeczka świetnie sprawdzi się dla maluszków od lat trzech. Polecam!

Czytamy z córką codziennie, najczęściej przed snem. Czasami pół godziny, czasami dłużej. Początkowo były to głównie książeczki obrazkowe, z niewielką ilością tekstu. Obserwuję jednak, jak to się zmienia i coraz częściej sięgamy już po opowiadania, które oprócz bogatych ilustracji niosą ze sobą pewne spójne opowieści. Naszą najnowszą lekturą jest „BezNudna Wyspa” Agnieszki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść „Czy już zasnęłaś” wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Każdy zakończony rozdział rodził pytanie „co dalej?”. Książkę czyta się przyjemnie pomimo, że łączy cechy dramatu i thrillera.

Kilka lat po rodzinnym dramacie Josie udało się zacząć wszystko od nowa. Przeprowadziła się do Nowego Jorku, spotkała mężczyznę, którego pokochała z wzajemnością, i na którego mogła liczyć w każdej sytuacji. Całą pozorną sielankę burzy jeden telefon. Skrywana od kilku lat tajemnica może wyjść na jaw, czego Josie obawia się najbardziej. W krótkim czasie jej nazwisko staje się tematem numer jeden w mediach społecznościowych. Bohaterka musi ponownie zmierzyć się z okrutną historią rodzinną, której bohaterami byli jej rodzice. Powraca do rodzinnego miasta, staje twarzą w twarz z siostrą, która również bardzo mocno ją zraniła.

Powieść pozwala również czytelnikowi zastanowić się nad tym jak ważne są dla nas relacje rodzinne i ile jesteśmy w stanie zrobić dla najbliższych. Czy są granicę jeśli chodzi o przebaczenie i kiedy powinno się i można je naginać. Książka pokazuje również jak mocno kształtuje nas przeszłość. Wszystko co nas spotkało kiedyś tworzy nas jako człowieka i znacząco wpływa na naszą osobowość i decyzje.

Kathleen Barber osadziła swoją powieść w czasach współczesnych. Znajdziemy tu media społecznościowe, hasztagi i posty z twittera odnoszące się do bohaterki i jej rodziny, które jak w prawdziwym życiu nie zawsze są pozytywne.
Polecam książkę jako idealną propozycję na weekend. Czyta się jednym tchem!

Powieść „Czy już zasnęłaś” wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Każdy zakończony rozdział rodził pytanie „co dalej?”. Książkę czyta się przyjemnie pomimo, że łączy cechy dramatu i thrillera.

Kilka lat po rodzinnym dramacie Josie udało się zacząć wszystko od nowa. Przeprowadziła się do Nowego Jorku, spotkała mężczyznę, którego pokochała z wzajemnością, i na którego mogła...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Krystian Nowak to autor facebook’owych stron : „Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty”, „Tak trzeba żyć” i „Patriota Mariusz”. „Wszyscy ludzie, których znam, są chorzy psychicznie to jego debiutancka powieść. Przedstawiony opis ksiązki zapowiadał dla mnie pełną humoru, sarkazmu i ironii historię młoego pokolenia tzw. „Millenialsów”. Po przeczytaniu mogę śmiało powiedzieć, że się nie zawiodłam.
Autor przedstawia bardzo trafne spostrzeżenia o tym, w jaki sposób funkcjonują i chcą być postrzegani młodzi ludzie w dzisiejszych czasach. Powieść pokazuje świat, w którym nie ma osobistości ani charyzmatycznych postaci. Wszyscy naśladują, robią to co obecnie jest „modne”. Pokazują się w miejscach, gdzie zbiera się śmietanka towarzyska, stosują specjalne diety tylko dlatego, że np modne jest bycie weganem. Historia stanowi w pewnym sensie paradoks. Autor mówi w rzeczywistości o sprawach smutnych, ale w zabawny i humorystyczny sposób. Poznajemy obraz ludzi, którzy żyją złudzeniem, utopią szczęścia. Chcą być postrzegani jako zadowoleni i spełnieni, zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Prawda jest jednak zupełnie inna. Ci na pozór uśmiechnięci młodzi ludzie najczęściej każdego dnia wracają ze znienawidzonej pracy do małego wynajętego pokoju i marzą o tym, żeby stać się znanym i lubianym. Rzadko kto pragnie zdrowia lub rodziny. Hierarchia wartości uległa deformacji. Dzisiaj priorytetami są władza i pieniądze.
Krystian Nowak używa jednak języka i humoru, który nie każdemu może przypaść do gustu. Powieść czasami czyta się dosyć ciężko. Myślę, że książkę tę jedni będą uwielbiać, inni znienawidzą 😊 Mimo to polecam, bo tematyka jest współczesna i ciekawa.

Krystian Nowak to autor facebook’owych stron : „Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty”, „Tak trzeba żyć” i „Patriota Mariusz”. „Wszyscy ludzie, których znam, są chorzy psychicznie to jego debiutancka powieść. Przedstawiony opis ksiązki zapowiadał dla mnie pełną humoru, sarkazmu i ironii historię młoego pokolenia tzw. „Millenialsów”. Po przeczytaniu mogę śmiało...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy z nas jest podróżnikiem. Odwiedzamy miasta – te bliskie i dalekie, przemierzamy kontynenty i oceany. Jedni częściej, inni sporadycznie tylko.
Autem, pociągiem, samolotem. Są też tacy co wyłącznie własnych nóg używają.
Jednak nie tylko takie podróże człowiek w życiu odbywa. Najważniejsza jest ta, do której żadne środki transportu nie zawiozą.
Potrzebny jest moment, wlaściwa chwila, a czasem sytuacja niekiedy trudna, ekstremalna.
Żeby te nasze oczy nie na wpół, ale na oścież się otworzyły. Bo chociaż codziennie patrzymy to dużo nam z oczu unika.
Słuchamy, ale słowa nie w te dźwięki uderzają.
I czujemy, jednak zbyt wieloma zapachami karmieni, przestajemy je odróżniać powoli.
Ta podróż człowieka nie zawsze prosta i kolorowa jest. Czasem trzeba zęby zacisnąć, zmienić rząd albo miejsce, żeby widzieć lepiej.
Niekiedy trzeba do nowego portu popłynąć.
Dopiero kiedy z tej własnej podróży wrócimy to zaczynamy żyć.
Tak żyć nie na niby, tylko naprawdę.
Reportaż literacki „Ortodroma” porusza właśnie temat podróży. Tej dosłownej i metaforycznej.
Celem jest odległa i wymagająca Antarktyda, ale nie tylko. Kolejny cel wyprawy to poszukiwanie sensu i prawdy o życiu i samym sobie.
Wbrew pozorom jednak nie jest to lektura łatwa i lekka. Zagłębiając się w kolejne strony, przesiąkamy miejscami i sytuacjami, które opisuje autor.
Przed naszymi oczami maluje się obraz bezwzględnej przyrody, a także walki z samym sobą i swoimi ograniczeniami.
„Ortodroma” to najkrótsza droga pomiędzy dwoma punktami na powierzchni ziemi biegnąca po jej powierzchni.
Czyż nie tak właśnie wygląda życie?

Każdy z nas jest podróżnikiem. Odwiedzamy miasta – te bliskie i dalekie, przemierzamy kontynenty i oceany. Jedni częściej, inni sporadycznie tylko.
Autem, pociągiem, samolotem. Są też tacy co wyłącznie własnych nóg używają.
Jednak nie tylko takie podróże człowiek w życiu odbywa. Najważniejsza jest ta, do której żadne środki transportu nie zawiozą.
Potrzebny jest moment,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Trupia Farma. Nowe śledztwa Bill Bass, Jon Jefferson
Ocena 7,4
Trupia Farma. ... Bill Bass, Jon Jeff...

Na półkach: ,

"Trupia farma. Nowe śledztwa" to pozycja obowiązkowa dla wielbicieli seriali CSI, NCIS, Kości. Książka stanowi dokument jak na przestrzeni lat
zmieniały się metody stosowane w kryminalistyce, medycynie sądowej czy antropologii. Jak się okazuje, badania DNA nie są wcale tak prostą i
oczywistą metodą, a na ich wyniki czasami trzeba czekać kilka miesięcy. Różnica między książką, a wyżej wspomnianymi serialami polega na tym, że
Bill Bassa i Jon Jefferson, na podstawie swojej pracy i zdobywanego przez lata doświadczenia w antropologii sądowej stworzyli dokument i
przedstawili fakty.
"Trupia farma. Nowe śledztwa" opisuje 13 autentycznych przestępstw i historii z nimi związanych. Dowiadujemy się jakich informacji mogą dostarczyć
żywiące się zwłokami owady, a także w jaki sposób specjaliści sprawdzają czy wszystkie kości znalezione w miejscu zbrodni należą do tej
samej osoby.
Niezwykle ciekawe okazały się dla mnie metody identyfikacji czaszki i kości w celu ustalenia tożsamości ofiary: płci, wieku, wzrostu i finalnie
imienia i nazwiska.
Ciekawym dodatkiem jest słownik fachowej terminologii z dziedziny medycyny sądowej i antropologii, schemat ludzkiej czaszki i szkieletu, które
znajdują się na ostatnich stronach.
Książka na pewno przypadnie do gustu wszystkim fanom kryminalistyki i thrillerów. Pozycja ta jest również świetną opcją dla miłośników
literatury faktu i stanowi możliwość porównania faktów z fikcją oglądaną w serialach. Różnice mogą zaskoczyć!

"Trupia farma. Nowe śledztwa" to pozycja obowiązkowa dla wielbicieli seriali CSI, NCIS, Kości. Książka stanowi dokument jak na przestrzeni lat
zmieniały się metody stosowane w kryminalistyce, medycynie sądowej czy antropologii. Jak się okazuje, badania DNA nie są wcale tak prostą i
oczywistą metodą, a na ich wyniki czasami trzeba czekać kilka miesięcy. Różnica między...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetnie napisany przewodnik, który prostym i zrozumiałym językiem wprowadzi nas w tajniki zdrowego stylu życia. Piękne wydanie, przepisy na widok których człowiek robi się głodny, a także schematy i objaśnienia treningu, który możemy wykonywać codziennie w domu. Wszystko to w połączeniu z pięknymi ilustracjami sprawia, że warto dodać tę pozycję książkową do swojej biblioteczki. Polecam wszystkim freakom zdrowego i aktywnego stylu życia!

Świetnie napisany przewodnik, który prostym i zrozumiałym językiem wprowadzi nas w tajniki zdrowego stylu życia. Piękne wydanie, przepisy na widok których człowiek robi się głodny, a także schematy i objaśnienia treningu, który możemy wykonywać codziennie w domu. Wszystko to w połączeniu z pięknymi ilustracjami sprawia, że warto dodać tę pozycję książkową do swojej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytając tę książkę, już od pierwszych zdań wracam wspomnieniami do czasów dzieciństwa. Główna bohaterka Anita Szymborska to moja rówieśniczka. Pomimo, że dorastałyśmy w zupełnie innych rejonach Polski to lata 90-te dla wszystkich dzieciaków były takie same.
"Lata powyżej zera" to opowieść o dorastaniu młodego pokolenia, które żyło jeszcze bez Instagrama. Wychodziło się "na dwór" nie z jakiegoś powodu, była to forma spędzania czasu wolnego wśród przyjaciół. Dopiero zaczynaliśmy poznawać Facebook. Nic jeszcze nie było na pokaz. Doskonale pamiętam Paktofonikę, pierwszego discmana i pierwszy telefon komórkowy. Czytając tę książkę uświadamiamy sobie jak szybko nastąpił przełom technologiczny. W jednej chwili wymieniliśmy walkmany na discmana, kasety na płyty, a zwykłe telefony komórkowe na intuicyjne smartphony. Pomimo, że w książce nie znajdziemy trzymającej w napięciu fabuły to historia bohaterki wciąga czytelnika od początku. Część z nas od początku w jakimś stopniu będzie się z nią utożsamiać. Dlaczego? Bo któż z nas nie pamięta wspólnych wyjść z przyjaciółmi w tajemnicy przed rodzicami, pierwszej miłości, pierwszego spróbowanego alkoholu i oczekiwania na kieszonkowe? Anna Cieplak pozwala nam chociaż na chwilę wrócić do czasów kiedy byliśmy nastolatkami i mieliśmy tysiące tysiące planów i marzeń. Historia Anity Szymborskiej nie jest jednak przedstawiona w sielankowy sposób. Pokazuje, że życie " lepi " ludzi w różny sposób. Nie na wszystko mam wpływ. Czasami krzywda wyrządzona w przeszłości, może wlec się za nami przez całe życie...

Czytając tę książkę, już od pierwszych zdań wracam wspomnieniami do czasów dzieciństwa. Główna bohaterka Anita Szymborska to moja rówieśniczka. Pomimo, że dorastałyśmy w zupełnie innych rejonach Polski to lata 90-te dla wszystkich dzieciaków były takie same.
"Lata powyżej zera" to opowieść o dorastaniu młodego pokolenia, które żyło jeszcze bez Instagrama. Wychodziło się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Jest życie po końcu świata Joanna Kos-Krauze, Aleksandra Pawlicka
Ocena 7,8
Jest życie po ... Joanna Kos-Krauze, ...

Na półkach: ,

Książka okazała się jedną z lepszych, które czytałam w tym roku. Uderza niezwykłą głębią i mądrością kobiety mającej bardzo trzeźwe spojrzenie na świat i otaczającą rzeczywistość. Jednym z głównych wątków poruszonych w opowieści jest wojna domowa w Rwandzie z 1994 roku, a mówiąc bardziej wprost - obraz ludobójstwa, który jest tematem nowego filmu "Ptaki śpiewają w Kigali". Joanna Kos- Krauze dokończyła go sama już po śmierci swojego męża Krzysztofa Krauze. Dzięki relacji świadków przedstawionych w reportażach i samej reżyser, która odwiedza to miejsce od kilku lat, dowiadujemy się jak wygląda życie po śmierci. Po śmierci najbliższych - żon, mężów, córek i rodziców. Innym rodzajem śmierci jest ta, która wydarza się naturalnie, a czymś zupełnie innym jest oglądanie jak ojciec zabija własne dzieci tylko dlatego, że zestrony matki płynie w nich również krew innej rasy czy plemienia. Książka opisuje udział kościoła i ONZ w tych traumatycznych wydarzeniach, o których świat dawno już zapomniał. Nikt nikogo tu nie osądza i nie ocenia, przywołane zostają tylko fakty. Tytuł ma znaczenie metaforyczne. Każdy z nas przeżywa swój własny koniec świata. Dla części mieszkańców Rwandy były nim tragiczne wydarzenia z 1994r, dla Joanny Kos-Krauze zapewne w jakimś stopniu śmierć męża.

Artystka poza tymi reportażami opowiada nam także o sile miłości, o cierpieniu, ludzkich słabościach i samotności. Zdradza jakie relacje łączyły ją z mężem, ale także co pomogło jej w zmaganiu się z jego chorobą i śmiercią. Jak trudno jest żyć gdy ktoś obok nas o to życie walczy, a my nie możemy nawet płakać. Refleksje, które tu znajdujemy skłaniają do myślenia. Rodzimy się i umieramy zawsze samotnie, ale życie warto wypełniać wartościowymi ludźmi, przy których rozwiajmy się intelektualnie, i którzy nas dopełniają.

Myslę, że książka jest świetną odskocznią od uderzających nas obecnie zewsząd poradników, które wręcz krzyczą: "Możesz wszystko", "Jesteś wyjątkowy". Otóż nie. Nie możemy wszystkiego, pewne rzeczy sa nie do przeskoczenia. Czy jesteśmy wyjątkowi? Spójrzmy w lustro i odpowiedzmy sobie szczerze na czym ta nasza wyjątkowowść polega i w czym jesteśmy lepsi od miliarów innych ludzi? Myśle, że większość z nas nie znajdzie odpowiedzi. Wierzymy w to, w co chcemy wierzyć. Część społeczeństwa zapewne nie wie nawet gdzie leży Rwanda. Naszymi problemami stały się banały, które stawiając obok głodu, wojen i śmierci nie mają żadnego znaczenia. Joanna Kos-Krauze swoimi refleksjami sprowadza nas na ziemię, pokazuje piękno i prostotę życia człowieka wiernego swoim ideałom i pasjom. Bardzo ujął mnie cytat, który niestety boleśnie obnaża prawdę o części społeczeństwa: "Wiesz, co to ludobójstwo? Kanapka z serm. Napisz to: Ludobójstwo to kanapka z serem (...) Czy ktokolwiek przejmuje się kanapką z serem? Luobójstwo, ludobójstwo, luobójstwo. Kanapka z serem, kanapka z serem, kanapka z serem. Kto nie ma tego w dupie? Zbrodnie przeciwko ludzkości? Kim jest ludzkość? To ty? Ja? Czy widziałeś kiedyś zbrodnie popełnione na sobie? Czy słyszałeś kiedyś o konwencji w sprawie ludobójstwa? Ta konwencja nadaje się tylko do zapakowania kanapki z serem."

Książka okazała się jedną z lepszych, które czytałam w tym roku. Uderza niezwykłą głębią i mądrością kobiety mającej bardzo trzeźwe spojrzenie na świat i otaczającą rzeczywistość. Jednym z głównych wątków poruszonych w opowieści jest wojna domowa w Rwandzie z 1994 roku, a mówiąc bardziej wprost - obraz ludobójstwa, który jest tematem nowego filmu "Ptaki śpiewają w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to