rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie wiem co mnie podkusiło, żeby kupić tę książkę - chyba tytuł i okładka, bo uwielbiam jazdę rowerem i byłam ciekawa na ile motyw roweru będzie obecny w tej powieści. Niestety o samych podbojach rowerowych głównej bohaterki jest niewiele.
Główny, kryminalny wątek tej książki był interesujący i muszę przyznać, że mnie wciągnął. W trakcie lektury liczyłam na jakieś bardziej zaskakujące zwroty akcji, ale niestety się nie doczekałam.
Pojawiające się, głównie na początku książki sceny erotyczne, a właściwie to chyba pornograficzne na moją wyobraźnię jakoś nie podziałały - nie było czytania z wypiekami na twarzy. Opisy stosunków seksualnych były tak jakby pozbawione emocji, przedstawione w hmmm jakby techniczny sposób - sama nie wiem do końca jak to określić.
Największy jak dla mnie minus tej książki to jej zakończenie - wolałabym, żeby nie było epilogu, żebym miała pozostawioną choć odrobinę przestrzeni na własne domysły, chwilę zastanowienia, jak dalej potoczyły się losy bohaterów. Niestety autor podał mi jak na tacy wszystkie suche fakty, zabierając tym samym przyjemność czerpaną z domysłów.
Według mnie, jest to kryminał na nudne popołudnie - może zaciekawić, ale raczej tytuł nie zapadnie nam w pamięć, nie pozostawi większego wrażenia. Jeśli ktoś ma akurat ochotę na lekką powieść, którą dobrze się czyta to może śmiało sięgnąć po tę pozycję.

Nie wiem co mnie podkusiło, żeby kupić tę książkę - chyba tytuł i okładka, bo uwielbiam jazdę rowerem i byłam ciekawa na ile motyw roweru będzie obecny w tej powieści. Niestety o samych podbojach rowerowych głównej bohaterki jest niewiele.
Główny, kryminalny wątek tej książki był interesujący i muszę przyznać, że mnie wciągnął. W trakcie lektury liczyłam na jakieś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, do której trzeba dorosnąć, żeby ją w pełni zrozumieć. Jej lektura kilkanaście lat temu nie dała mi nic, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia - ot chłopiec podróżujący po różnych planetach, spotykający dziwnych dorosłych, zakochany w kwiatku... Dziś czytając "Małego Księcia" świadomie, mając prawie 30 lat, kilka razy zatrzymałam się by przemyśleć i być może jestem momentami zbyt sentymentalna i wrażliwa, ale czytając te słowa: "Wiesz...moja róża...jestem za nią odpowiedzialny. A ona jest taka słaba. I taka naiwna. Ma cztery nic niewarte kolce do obrony przed całym światem." po prostu się popłakałam...
Ktoś może powiedzieć, że prawdy, sentencje zawarte w tej książce są banalne, zbyt oczywiste i proste, ale właśnie po przeczytaniu "Małego Księcia" myślę, że to co proste jest najlepsze, najprawdziwsze. Ta książka idealnie pokazuje jak często poważnym, zabieganym, skomplikowanym dorosłym brakuje spojrzenia na wszystko oczami dziecka, uproszczenia, odebrania rzeczywistości taką jaką jest bez niepotrzebnego komplikowania. Ja też bardzo często o tym zapominam, tak samo jak o pielęgnowaniu swoich oswojonych kwiatków i lisków. Biegniemy gdzieś, czasem kompletnie nie wiedząc po co, nie zastanawiamy się, po prostu jesteśmy poważni i bardzo zajęci. "Mały Książę" zdecydowanie daje do myślenia, pokazuje, że trzeba być sobą nawet gdy inni nas nie rozumieją, uśmiechać się nawet gdy możemy wydać się komuś śmiesznymi, kochać to co oswoiliśmy bo przecież z jakiegoś powodu daliśmy się oswoić i ktoś oswoił nas. "Wśród ludzi jest się także samotnym" - dlatego tak ważne jest mieć kogoś przy kim samotność i smutek po prostu znikają, mieć swój bezpieczny azyl, swoją małą planetę z trzema wulkanami, zachodami słońca i naiwną, bezbronną różą.
Według mnie "Mały Książę" to naprawdę bardzo mądra książka, którą trzeba przeczytać. Na koniec jedno z piękniejszych zdań: "Zrób mi tę przyjemność i uwielbiaj mnie mimo wszystko".

Książka, do której trzeba dorosnąć, żeby ją w pełni zrozumieć. Jej lektura kilkanaście lat temu nie dała mi nic, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia - ot chłopiec podróżujący po różnych planetach, spotykający dziwnych dorosłych, zakochany w kwiatku... Dziś czytając "Małego Księcia" świadomie, mając prawie 30 lat, kilka razy zatrzymałam się by przemyśleć i być może jestem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po lekturze "Norwegian Wood" w ogóle nie dziwi mnie fakt, że ta książka przyniosła autorowi ogromny sukces. Powieść czyta się doskonale, wciąga i nie chce wypuścić spowrotem do rzeczywistości. Czytając "Norwegian Wood" czułam się jakbym dryfowała gdzieś daleko na spokojnym morzu obserwując z oddali losy bohaterów.
Już po kilku pierwszych stronach wiedziałam, że książka mi się spodoba, a w trakcie poznawania kolejnych rozdziałów poczułam ogromną sympatię do głównego bohatera - Watanabe. Odebrałam go jako szczerego, prostolinijnego, takiego zwykłego faceta z wadami i zaletami, ale mimo wszystko mającego w sobie coś bardzo ciekawego i intrygującego. Murakami stworzył postać, która dorasta, szuka odpowiedzi na wiele pytań, próbuje oswoić się ze śmiercią najbliższych mu osób oraz wszechogarniającą samotnością, poznaje też różnicę między prawdziwą miłością i bliskością a miłością fizyczną - podsumowując poznaje samego siebie na wielu płaszczyznach i ten proces jest jak dla mnie piękny. To co najbardziej ujęło mnie w głównym bohaterze to jego szczerość i fakt, że potrafił przyznać się przed samym sobą do popełnionych błędów. Czasem wiedział, że robi źle, ale inaczej nie potrafił - czyli tak jak to czasami bywa w życiu każdego z nas.
Czytając, bardzo często zdarza mi się znaleźć w książce jakieś odbicie sytuacji z własnego życia. W "Norwegian Wood" takim łącznikiem pomiędzy moim życiem a powieścią był właśnie główny bohater - być może znam takiego Watanabe... Co więcej, w postaci Midori odnalazłam część swojego charakteru i sposobu bycia, a taka relacja jak tych dwojga też nie jest mi obca. Takie bardzo osobiste odczucia dodatkowo wpłynęły na pozytywny odbiór tej książki. Po lekturze "Norwegian Wood" jestem ciekawa innych pozycji Murakamiego i z pewnością moja przygoda z tym autorem nie zakończy się na tej powieści. Podsumowując - gorąco polecam, warto przeczytać!

Po lekturze "Norwegian Wood" w ogóle nie dziwi mnie fakt, że ta książka przyniosła autorowi ogromny sukces. Powieść czyta się doskonale, wciąga i nie chce wypuścić spowrotem do rzeczywistości. Czytając "Norwegian Wood" czułam się jakbym dryfowała gdzieś daleko na spokojnym morzu obserwując z oddali losy bohaterów.
Już po kilku pierwszych stronach wiedziałam, że książka mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem do końca dlaczego, ale historia opisana w "Szklanym Kloszu" nie pochłonęła mnie bez reszty, nie powaliła na kolana. Owszem, momentami książka była ciekawa ale w przeważającej części wiało jednak nudą.
Zanim sięgnęłam po "Szklany Klosz" przeczytałam kilka recenzji i myślałam, że ta pozycja mną w jakiś sposób wstrząśnie, że z moją wrażliwością ciężko będzie mi przez nią przebrnąć bo zbyt mocno utożsamię się z główną bohaterką i to współodczuwanie będzie męczące. Nic bardziej mylnego... Początek powieści w ogóle nie zapowiadał, że główna postać wyląduje w zakładzie psychiatrycznym, że będzie próbowała na wiele sposobów popełnić samobójstwo. Czytałam kolejne rozdziały i zastanawiałam się: "Kiedy w końcu zacznie dziać się z nią coś złego?" a może bardziej: "Kiedy w końcu ja poczuję jej emocje, kiedy poczuję głębię, powagę sytuacji w której się znalazła?" Chyba się nie doczekałam, bo opisy stanu psychicznego głównej bohaterki, w moim odczuciu, były jakby płytkie, bez wyrazu. Gdybym nie wiedziała, że można traktować tą powieść jako autobiografię autorki to pomyślałabym, że pisał ją ktoś kto nie do końca wie co oznacza życie z nerwicą i dlatego nie jest w stanie opisać głębi tej choroby.
Szczerze powiem, że trochę się zawiodłam. Oczekiwałam czegoś mocniejszego, bardziej wstrząsającego i wzruszającego. W całej książce wynotowałam raptem kilka zdań, które pięknie i trafnie oddają istotę choroby jaką jest nerwica.

Nie wiem do końca dlaczego, ale historia opisana w "Szklanym Kloszu" nie pochłonęła mnie bez reszty, nie powaliła na kolana. Owszem, momentami książka była ciekawa ale w przeważającej części wiało jednak nudą.
Zanim sięgnęłam po "Szklany Klosz" przeczytałam kilka recenzji i myślałam, że ta pozycja mną w jakiś sposób wstrząśnie, że z moją wrażliwością ciężko będzie mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przypadkowym zetknięciu się z kilkoma cytatami z Borszewicza stwierdziłam, że muszę przeczytać zarówno "Mroki" jak i "Zezowaty Duet". Kilka miesięcy poszukiwań spowodowały, że moje oczekiwania względem tych dwóch pozycji znacznie wzrosły. Kiedy w końcu udało mi się znaleźć "Mroki", przeczytałam je w dwa wieczory i nie zawiodłam się ani troszkę. Książka zdecydowanie daje do myślenia. Kilka fragmentów utkwiło mi w głowie, szczególnie te dotyczące sposobu w jaki główny bohater traktuje swoje partnerki, jak również dotyczące jego podejścia do miłości. Egoistyczna i lekceważąca postawa względem drugiej strony nie jest mi obca i być może dlatego czytanie "Mroków" było momentami bardzo intymnym w moim odczuciu przeżyciem. Oczywiście głównym motywem książki nie jest miłość a śmierć, a może bardziej lęk przed śmiercią i próby oswojenia myśli o niej.
Na pewno będę wracać do tej książki i polecam każdemu - warto przeczytać.

Po przypadkowym zetknięciu się z kilkoma cytatami z Borszewicza stwierdziłam, że muszę przeczytać zarówno "Mroki" jak i "Zezowaty Duet". Kilka miesięcy poszukiwań spowodowały, że moje oczekiwania względem tych dwóch pozycji znacznie wzrosły. Kiedy w końcu udało mi się znaleźć "Mroki", przeczytałam je w dwa wieczory i nie zawiodłam się ani troszkę. Książka zdecydowanie daje...

więcej Pokaż mimo to