-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Biblioteczka
Wampiry przez wiele stuleci towarzyszą ludziom podczas wypraw w magiczny świat książek. Ale czy istnieją naprawdę? O tym można by dyskutować godzinami. Spierać się, czy na przykład Palownik był wampirem i czemu, jak otworzono jego grób znaleźli tylko ciało konia. Ale faktem jest to, że najlepszym środkiem na potwory są srebrne kule. A i podobno najlepiej w ciało wampira wbić osikowy kołek. Ale czy to aby na pewno działa i powstrzyma wampira przed wstawaniem? O tym na pewno przeczytacie w dziś recenzowanej książce - W górach przeklętych.
Autorem jest dobrze znany na blogu Bartłomiej Grzegorz Sala. Na swoim koncie ma on wiele publikacji takich jak na przykład: "Jeziorak i stawy Gór Świętokrzyskich, Sudetów i polskich Karpat" lub "Między Beskidem Śląskim a Bieszczadami". Choć, czytelnikom bloga najlepiej znany będzie z "Księgi Smoków Polskich" i "Księgi Karpackich Zbójników" oraz wywiadu, który jakiś czas temu z Nim przeprowadziłem.
W najnowszej książce Bartka, czytelnik ma możliwość zapoznać się z wieloma mniej lub bardziej znanych wampirów grasujących w górach w Europy. Potworach, które swoje miejsce występowania wiązały przeważnie ze swoim grobem. Choć zdarzało się, że zamieszkiwały również piękne i bogate zamki, jak na przykład Wład III Palownik, który jest także najbardziej znanym przedstawicielem tego gatunku potworów. I to właśnie na podstawie jego życia Stoker napisał swojego dobrze wszystkim znaną powieść - "Drakulę".
Dostajemy dokładne i szczegółowe opisy 28 wampirów, które grasowały...
Po resztę recenzji zapraszam na bloga:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2016/07/w-gorach-przekletych.html
Wampiry przez wiele stuleci towarzyszą ludziom podczas wypraw w magiczny świat książek. Ale czy istnieją naprawdę? O tym można by dyskutować godzinami. Spierać się, czy na przykład Palownik był wampirem i czemu, jak otworzono jego grób znaleźli tylko ciało konia. Ale faktem jest to, że najlepszym środkiem na potwory są srebrne kule. A i podobno najlepiej w ciało wampira...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jak świat długi i szeroki pełen jest ludzi, którzy nie zgadzają się ze złą władzą panującą w danym kraju bądź jego rejonie. Miedzy innymi takim bohaterem ludu, który bogatych rabował, a biednym dawał był Robin Hood. Który w średniowiecznej Anglii grabił bogatych w lesie Sherwood i choć jest postacią fikcyjną przetrwał w podaniach aż po dziś. Drugim przykładem może być pochodząca z Meksyku Leonarda Emilia, która po tym jak władze straciły jej męża wstąpiła na drogę bezprawia i zaczęła napadać bogatych, zepsutych Meksykanów, a to co zrabowała oddawała najbiedniejszym.
W Polsce najsłynniejszy jest Janosik, który dzięki serialowi z roku 1973 w reżyserii Jerzego Passendorfera zyskał rozgłos nie tylko w Karpatach, ale stał się także znany na cały kraj oraz poza jego granicami. Janosik był słowackim zbójnikiem, który na terenie Polski i Słowacji dokonywał napadów na bogatych panów. Przyznam się, że do niedawna sam uważałem go za najlepszy w naszym kraju odpowiednik Robin Hooda, lecz po przeczytaniu dziś recenzowanej książki mogę powiedzieć szczerze, że w historii Karpackich zbójników są więksi, ważniejsi, wykazujący się większą fantazję w działaniu i umiejętnościami harnasie - między innymi mój ulubiony Oleksy Dobosz.
Mój pogląd na to, kto jest największym Polskim harnasiem zmienił się dzięki autorowi Księgi karpackich zbójników - Bartłomiejowi Grzegorzowi Sali, który w bardzo fachowy i profesjonalny sposób podszedł do tematu. Zebrał on naprawdę wiele materiałów, uszeregował i oddał do rąk czytelnikom jako 190 stronicowe kompendium wiedzy na temat karpackich zbójników. Autor również już na samym początku przyznaje, że opisani tu bohaterowie to jedynie garstka wybranych (dokładnie 37), tych najważniejszych i najmocniej osadzonych w karpackim folklorze harnasiów.
W książce każdy ze zbójników jest dobrze opisany w co najmniej kilku zdaniach. Autor podaje tutaj na tyle dokładny na ile jest to możliwe przebieg życia danego zbójnika: jak zaczęła się jego kariera, jak przebiegała oraz czy został pojmany i stracony. Dodatkowo przy każdym Bartłomiej podaje jedną lub kilka opowieści o nich. Z nich możemy wyłonić jeden obraz pasujący do większości bohaterów: byli to przede wszystkim dobrze zbudowani mężczyźni, często wykształceni (jak w przypadku Janosika lub Oleksego Dobosza). Najczęściej rabowali bogatych panów którzy swych chłopów gnębili, a to co zrabowali rozdawali najbiedniejszym mieszkańcom okolicznych wsi (Ondraszek). Często zbójnicy posiadali również coś dzięki czemu stawali się niezwyciężeni na przykład: ciupaga która zawsze dosięgała swojego celu, pistolety które nigdy nie chybiały lub pas który sto razy silniejszym czyni noszącego itp. Gdy zostali pojmani najczęściej zostawali poddawani przesłuchaniom, które miały zmusić ich do wydania swoich kompanów lub ujawnienia miejsca, w którym mieli ukryte skarby. Podczas wydobywania zeznań najczęściej używano takich metod tortur jak: łamanie kołem, zdzieranie pasów, odcinanie kończyn, a na końcu najczęściej harnasie kończyli powieszeni na szubienicy (Marko Hatala) lub na haku wbitym w żebra (Janosik).
Co wydaje się interesujące w książce to to...
Do dalszej części recenzji zapraszam na bloga:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2015/04/czas-zostac-zbojnikiem.html
Jak świat długi i szeroki pełen jest ludzi, którzy nie zgadzają się ze złą władzą panującą w danym kraju bądź jego rejonie. Miedzy innymi takim bohaterem ludu, który bogatych rabował, a biednym dawał był Robin Hood. Który w średniowiecznej Anglii grabił bogatych w lesie Sherwood i choć jest postacią fikcyjną przetrwał w podaniach aż po dziś. Drugim przykładem może być...
więcej mniej Pokaż mimo to
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2014/02/duchy-polskich-miast-i-zamkow.html
Jak Polska długa i szeroka, tak pełna jest duchów. Można w nie wierzyć lub nie, ale na pewno trzeba akceptować, że straszyły naszych przodków, a i teraz dalej zdarza im się kogoś wystraszyć. Ukrywają się one w legendach, baśniach i ludowych podaniach. Przecież każde miasto, wieś lub choćby zapomniany gród, a nawet zwykły trakt ma jakiegoś lokatora, który albo straszy albo pomaga ludziom by odpokutować za swoje grzechy. A „Duchy polskich miast i zamków” jest próbą przedstawienia tych najciekawszych niematerialnych mieszkańców polskich miast i zamków wchodzących w obecne terytorium Polski.
Za próbę tę odpowiedzialni są dwaj Polscy autorzy, rysownicy – Paweł Zych i Witold Vargas. Czytelnik może znać obu z poprzedniej ich książki: „Bestiariusza Słowiańskiego”, w którym przedstawili wiele istot z wierzeń naszych przodków takich jak: czarownice, strzygi, utopce, diabły. Obydwie książki stanowią ciągle rozwijający się cykl – „Legendarzy”.
Wydawnictwem odpowiedzialnym za książkę jest BOSZ. Specjalizujące się ono w albumach o sztuce, krajobrazie, przyrodzie i dziedzictwie kulturowym. W albumie dostajemy 206 stron o duchach naszego kraju. Strony te można podzielić na dwie części, jedną stanowią teksty o zjawach, białych damach itp. a drugą część stanowią pięknie wykonane ilustracje autorów.
Książka podzielona jest na województwa i zjawy w niej uszeregowane są alfabetycznie według miast miastami. Czytelnik ma tu możliwość dokładnej lokalizacji występowania danego ducha, z jakiego miasta pochodził, a nawet dokładnego miejsca straszenia. Dzięki książce można się przekonać, że cały nasz kraj jest pełny przeróżnych zjaw i duchów. Jedne pomagają i muszą odpokutować za swoje winy, pozostałe dalej tak jak za życia uprzykrzają życie innym strasząc. Sam znalazłem cztery duchy ukazujące się w moim mieście.
Duchy dodatkowo zostały podzielone poprzez miejsca występowania:
- Duchy zamkowe,
- Duchy miejskie,
- Duchy wiejskie,
- Duchy podziemi,
- Duchy podwodne,
- Duchy cmentarne,
- Duchy leśne,
- Duchy polne i drogowe.
Teksty w książce są bardzo krótkimi zawierającymi główne informacje notkami, dlatego na każdej stronie możemy znaleźć minimum cztery opisy postaci. Na plus trzeba zaliczyć, że nie są to sztywne cytaty akademickie, które po chwili znudziłyby czytelnika, a często zabawne i pouczające historyjki o zjawach. Dodatkowo warto też wspomnieć, że przy niektórych tekstach mamy dodane objaśnienie, które pomoże zrozumieć czytelnikowi sens istnienia zjawiska. Osobiście dzięki tym przypisom dowiedziałem się, że w naszym kraju kiedyś występowały lwy.
Obok tekstów na sąsiadujących stronach są ilustracje, które po prostu uwielbiam. Pasuje mi kreska obydwu panów. Przypadło mi do gustu jak obydwaj interpretują wybrane postacie w książce. Dzięki małej ręce umieszczonej na każdej stronie przy opisach czytelnik może się od razu zorientować, który duch przedstawiony jest na sąsiadującej stronie a dzięki umieszczeniu na każdym obrazku inicjałów autorów czytelnik wie, który z nich wykonał daną ilustrację. Moją ulubioną ilustracją jest ta przypisana do Cerbera, który straszy w Ciechanowie (pewnie przez lokalny patriotyzm).
Książkę mogę polecić wszystkim którzy chcą rozpocząć przygodę z duchami lub po prostu są ciekawi, co straszy w ich miastach bądź wsiach. Mnie osobiście autorzy nie zaskoczyli duchami z Ciechanowa gdyż wszystkie znałem już wcześniej z naszych miejskich legend, ale za to tym, co mi się bardzo spodobało jest to jak zilustrowali jedną z ciechanowskich zjaw. Dodatkowym plusem jest też bibliografia zamieszczona w książce, która tym bardziej ciekawskim czytelnikom pomoże znaleźć więcej przekazów, książek, lub prasy o tych właśnie zjawach.
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2014/02/duchy-polskich-miast-i-zamkow.html
Jak Polska długa i szeroka, tak pełna jest duchów. Można w nie wierzyć lub nie, ale na pewno trzeba akceptować, że straszyły naszych przodków, a i teraz dalej zdarza im się kogoś wystraszyć. Ukrywają się one w legendach, baśniach...
Od kilku lat pogłębiam swoją wiedzę na temat kultury przedchrześcijańskiej i średniowiecznej naszego regionu Europy. To, co dla wielu ze zwykłych „Kowalskich” jest czymś, o czym nie warto pamiętać, zwłaszcza tym co było bardzo dawno temu – tak ja uwielbiam. To nie dość, ze jest fascynujące to jeszcze wciąga na długie wieczory.
Dlatego, gdy tylko mam okazję być na konwencie, na którym swoje prelekcje prowadzi Witold Jabłoński, muszę w nich uczestniczyć. Jednak poza Witoldem jest jeszcze jeden duet twórców, którym zawdzięczam sporo cześć tego, co dziś wiem o wierzeniach przodków – Witold Vargas i Paweł Zych. I to właśnie „Bestiariusz Słowiański, część druga” jest ich najnowszym dziełem, o którym dziś kilka słów.
„Bestiariusz Słowiański, część druga” jak już wyżej wspomniałem jest to kolejna pozycja, która wyszła spod rąk wyśmienitego duetu – Pawła Zycha i Witolda Vargasa. Mogę śmiało powiedzieć, że po tylu publikacjach są oni ekspertami od naszej rodzimej kultury. Ich dzieła przybliżają czytelnikowi między innymi wiele dawno zapomnianych świętych w „Święci i Biesy”, to oni również zgromadzili duchy w „Duchach Polskich miast i zamków”. Duet jest również odpowiedzialny za ilustracje do innych książek z serii „Legendarz”: „Księgi Karpackich zbójników” oraz „Księgi smoków polskich”, w których za tekst odpowiada znany moim czytelnikom z wywiadu (i recenzji) - Bartłomiej Grzegorz Sala.
Część druga „Bestiariusza Słowiańskiego” skupia się na różnego rodzaju Biziach, Kadukach i Samojadkach oraz potworach, strachach i upiorach naszych porządków, które były nieodłączną częścią ich wierzeń. Tym razem w ręce czytelnika wpada więcej postaci kompletnie zapomnianych. Jak w pierwszej części wiele istot dało się zidentyfikować po samej nazwie, tak tutaj są to stwory, o których nikt nie słyszał lub nie wiedział, że takie istniały. Bo kto pamięta albo wie, kim był na przykład Mumacz albo Hermus.
Jak się okazuje, ukryte tutaj stwory są fascynujące, bo kto nie chciałby mieć w domu Bożego
Siedleczka, uroczego myszopodobnego stworka, który ostrzegał mieszkańców domu, w którym mieszkał przed niebezpieczeństwem – pożarem, powodzią czy niezapowiedzianą wizytą dalekiej rodziny.
Książka to również, a dla wielu przede wszystkim ślicznie ilustrowany album. Zych i Vargas nie ma co ukrywać, są zdolnymi ilustratorami. W swoich książkach opisują postacie często śmiertelnie niebezpieczne albo przerażające...
Po resztę recenzji zapraszam na bloga:
Od kilku lat pogłębiam swoją wiedzę na temat kultury przedchrześcijańskiej i średniowiecznej naszego regionu Europy. To, co dla wielu ze zwykłych „Kowalskich” jest czymś, o czym nie warto pamiętać, zwłaszcza tym co było bardzo dawno temu – tak ja uwielbiam. To nie dość, ze jest fascynujące to jeszcze wciąga na długie wieczory.
Dlatego, gdy tylko mam okazję być na konwencie, na którym swoje prelekcje prowadzi Witold Jabłoński, muszę w nich uczestniczyć. Jednak poza Witoldem jest jeszcze jeden duet twórców, którym zawdzięczam sporo cześć tego, co dziś wiem o wierzeniach przodków – Witold Vargas i Paweł Zych. I to właśnie „Bestiariusz Słowiański, część druga” jest ich najnowszym dziełem, o którym dziś kilka słów.
„Bestiariusz Słowiański, część druga” jak już wyżej wspomniałem jest to kolejna pozycja, która wyszła spod rąk wyśmienitego duetu – Pawła Zycha i Witolda Vargasa. Mogę śmiało powiedzieć, że po tylu publikacjach są oni ekspertami od naszej rodzimej kultury. Ich dzieła przybliżają czytelnikowi między innymi wiele dawno zapomnianych świętych w „Święci i Biesy”, to oni również zgromadzili duchy w „Duchach Polskich miast i zamków”. Duet jest również odpowiedzialny za ilustracje do innych książek z serii „Legendarz”: „Księgi Karpackich zbójników” oraz „Księgi smoków polskich”, w których za tekst odpowiada znany moim czytelnikom z wywiadu (i recenzji) - Bartłomiej Grzegorz Sala.
Część druga „Bestiariusza Słowiańskiego” skupia się na różnego rodzaju Biziach, Kadukach i Samojadkach oraz potworach, strachach i upiorach naszych porządków, które były nieodłączną częścią ich wierzeń. Tym razem w ręce czytelnika wpada więcej postaci kompletnie zapomnianych. Jak w pierwszej części wiele istot dało się zidentyfikować po samej nazwie, tak tutaj są to stwory, o których nikt nie słyszał lub nie wiedział, że takie istniały. Bo kto pamięta albo wie, kim był na przykład Mumacz albo Hermus.
Jak się okazuje, ukryte tutaj stwory są fascynujące, bo kto nie chciałby mieć w domu Bożego
Siedleczka, uroczego myszopodobnego stworka, który ostrzegał mieszkańców domu, w którym mieszkał przed niebezpieczeństwem – pożarem, powodzią czy niezapowiedzianą wizytą dalekiej rodziny.
Książka to również, a dla wielu przede wszystkim ślicznie ilustrowany album. Zych i Vargas nie ma co ukrywać, są zdolnymi ilustratorami. W swoich książkach opisują postacie często śmiertelnie niebezpieczne albo przerażające.
Od kilku lat pogłębiam swoją wiedzę na temat kultury przedchrześcijańskiej i średniowiecznej naszego regionu Europy. To, co dla wielu ze zwykłych „Kowalskich” jest czymś, o czym nie warto pamiętać, zwłaszcza tym co było bardzo dawno temu – tak ja uwielbiam. To nie dość, ze jest fascynujące to jeszcze wciąga na długie wieczory.
więcej Pokaż mimo toDlatego, gdy tylko mam okazję być na...