Komiksowa przygoda trwa, tym razem jest już trochę gorzej…

Poprzedni komiks „Skies Afire” był dobry, miał spójną ciągłość. Tutaj trochę to leży. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest jakoś tragicznie, ale czasami mam wrażenie, że brakuje kadru, bądź dwóch ponieważ nagle wrzuca nas do innego zdarzenia. Sama Rayne podróżuje z miejsca na miejsce i właściwie nie jest powiedziane dlaczego…
No i ten beznadziejny kliszowaty książę… Boże drogi…

Mogę powiedzieć, że komiks jest zdecydowanie lepszy od Prime Cuts (nie żeby to było jakieś szczególne osiągnięcie),ale gorszy od Skies Afire.

P.S.
Wiem, że Rayne to postać z gier wideo i należy traktować ją z przymrużeniem oka, ale do cholery już mam dość dhampirów potężniejszych od wampirów. Za każdym razem gdy się pojawiają stają się tymi niezniszczalnymi narzędziami anihilacji wampirów, nigdy nie spotka się silnego jak człowiek, starzejącego się, nie mogącego wyjść za dnia, zmuszonego do picia krwi pół-wampira. Z resztą w mordę jeża już same ich istnienie to oksymoron, jak wampiry mogą spłodzić dzieciaka skoro są MARTWE?!

Komiksowa przygoda trwa, tym razem jest już trochę gorzej…

Poprzedni komiks „Skies Afire” był dobry, miał spójną ciągłość. Tutaj trochę to leży. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest jakoś tragicznie, ale czasami mam wrażenie, że brakuje kadru, bądź dwóch ponieważ nagle wrzuca nas do innego zdarzenia. Sama Rayne podróżuje z miejsca na miejsce i właściwie nie jest powiedziane...