Jak przemijający cień
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Como la sombra que se va
- Wydawnictwo:
- Rebis
- Data wydania:
- 2018-06-05
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-06-05
- Liczba stron:
- 448
- Czas czytania
- 7 godz. 28 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380621695
- Tłumacz:
- Wojciech Charchalis
- Tagi:
- literatura hiszpańska Lizbona pamięć podróż poszukiwanie sensu życia poszukiwanie własnej tożsamości talent wspomnienia
- Inne
Autor podąża śladami zabójcy Martina Luthera Kinga, który po ucieczce z USA w 1968 roku spędził 10 dni w Lizbonie, obsesyjnie powraca do tej postaci i w końcu udaje się do Lizbony, żeby kroczyć śladami zabójcy. Tymczasem wyjazd do Lizbony przywodzi mu na myśl siebie, z czasów kiedy jako młody chłopak pisał w tym mieście Zimę w Lizbonie. Stwierdza, że nie zna ani zabójcy, ani siebie sprzed lat, więc chodząc po Lizbonie, stara się zrozumieć motywy działania tych postaci. Książka pełna melancholii, muzyki i miłości, niepozbawiona wątków sensacyjnych.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Pastor, pisarz i morderca
Bardzo dawno, moi Państwo, czytałem „Biegunów” – dziesięć lat temu, to brzmi absurdalnie, ludzie nie powinni żyć tak długo, by posługiwać się podobnymi miarami czasu – dlatego też nie jestem w stanie obiektywnie, o ile było to kiedykolwiek możliwe, ocenić ich wartości literackiej, choć oczywiście cieszę się z tego, że powieść Olgi Tokarczuk została nagrodzona Bookerem. Na krótkiej liście kandydatów do tego wyróżnienia znalazła się także książka, o której wypowiedzieć mi się znacznie łatwiej: „Jak przemijający cień”. Inna sprawa, iż na długiej liście znalazł się Javier Cercas ze swoim „Oszustem”, któremu należą się wszystkie nagrody świata (ta reklama nie była, niestety, sponsorowana).
Powieść Antonia Muñoza Moliny zasadza się na dwóch filarach: wątkach autobiograficznych oraz opowieści o zabójcy Marthina Luthera Kinga. Zapewne zabrzmiało to dla Państwa nieco karkołomnie, pomyśleliście być może, że hiszpański pisarz miał okazję do spotkania z owym przestępcą, nie jest to jednak prawda; połączenie okazuje się zdecydowanie bardziej subtelne. O ile można nazwać tak stolicę jednego z europejskich państw, bo spoiwo między owymi dwoma filarami stanowi... Lizbona. Miłośnicy prozy Moliny z pewnością już skojarzyli, że pierwszy z jego hitów to właśnie „Zima w Lizbonie” (wydana w Polsce, o ile mnie pamięć nie myli, w zeszłym roku; myliła – przed dwoma laty). James Earl Ray natomiast, znany swego czasu jako Ramon George Sneyd, w trakcie ucieczki po słynnym zamachu z kwietnia 1968, spędził w Portugalii kilka dni. Molina zwraca uwagę na to, że w literaturze dotyczącej śmierci Kinga oraz jego zabójcy bagatelizuje się ten okres, a przecież stan umysłu popadającego w urojenia przestępcy to kwestia obłędnie fascynująca.
Wszyscy, którzy przeczytali wydaną w zeszłym roku powieść non-fiction „Ogar piekielny ściga mnie” Hamptona Sidesa, szybko zauważą, że była ona oczywistą inspiracją dla Moliny podczas pisania „Jak przemijający cień” (autor przyznaje w posłowiu, iż była ona pierwszym tekstem, który zainteresował go zabójstwem Kinga). Ray lub też Sneyd, bo pod tym nazwiskiem występuje przez zdecydowaną większość czasu, wykreowany przez hiszpańskiego pisarza, żywcem przypomina tego z amerykańskiego reportażu. Cechuje go ten sam niepokój, ta sama nerwowość, te same paranoiczne odruchy. Tym, co nowego Molina wnosi do narracji o słynnym zabójcy, jest psychologiczna nieokreśloność: Sides mocno opierał się na faktach i przywoływał tytuły książek znalezionych przy Rayu, ale to Molina pozwolił sobie spekulować, jak mężczyzna czuł się podczas ich lektury, jak chorobliwe utożsamiał się z tajnymi agentami w międzynarodowych misjach, które miały naprawiać świat. Hiszpan, w przeciwieństwie do Amerykanina, nie stara się walczyć z nieokreślonością swojego bohatera, a wręcz przeciwnie, celebruje ją – tam, gdzie kończą się twarde źródła historyczne, pisarz może zacząć swoją brawurową narrację. Szczególnie dobrze wypadają sceny na chwilę przed oraz bezpośrednio po zamachu, a opis ostatnich godzin życia Kinga zasługuje na specjalną nagrodę – to naprawdę mistrzowskie fragmenty, w których Molinie udaje się odrzeć Kinga z aury świętości, która go otacza, i uzmysłowić czytelnikowi, że zarówno ofiara, jak i sprawca zamachu byli ludźmi.
Fragmenty autobiograficzne wypadają w „Jak przemijający cień” bardzo dobrze. W dużym stopniu moja pozytywna ocena wynika z pewnością z zamiłowania do ciemnych zakamarków i wątpliwych moralnie zakątków, po których spaceruje w Lizbonie autor, ale to nie wszystko. Najciekawszy okazuje się jego własny, zrobiony po prawie trzydziestu latach autoportret. Hiszpanowi udało się nakreślić uniwersalny obraz mężczyzny zawieszonego między młodością a początkami wieku średniego. Niegdysiejszy Molina pogrąża się marazmie, bo nie potrafi powiedzieć, kim jest: artystą, który zwiedza speluny i baluje z bohemą, czy poważnym urzędnikiem, ojcem dwójki dzieci, przykładnym mężem. Gdzieś w tle tych rozterek pojawia się jeszcze zakazana miłość; w wątku tym pisarz decyduje się na sporadyczne używanie narracji drugoosobowej, co sprawdza się całkiem nieźle. Bardzo dużo miejsca Hiszpan poświęca samemu procesowi powstawania powieści (w tym wypadku jest to „Zima w Lizbonie") – a przy okazji tych opisów popada w lekką egzaltację, jakby był raczej dziewiętnastowiecznym romantykiem szukającym inspiracji do nowego wiersza – zapewne o odrzuceniu – niż współczesnym realistą, ale uroku odmówić im nie sposób.
„Jak przemijający cień” stanowi doskonały przykład współczesnej powieści. Pełnymi garściami czerpie z historii, którą zręcznie łączy z osobistymi doświadczeniami autora i wątkami autobiograficznymi. Mam nadzieję, że kolejne dzieła Antonia Muñoza Moliny będą ukazywały się w naszym kraju, bo z całą pewnością jest on, obok Javiera Cercasa czy Javiera Maríasa, jednym z najciekawszych hiszpańskich pisarzy.
Książka na półkach
- 215
- 53
- 29
- 7
- 4
- 4
- 2
- 2
- 2
- 2
Cytaty
Tak jak Ty widzisz siebie, tak ciebie będą widzieli inni. Podepczą cię, jeśli masz twarz człowieka podeptanego. Będą cię ścigać, jeśli wyglą...
RozwińPoezja oznacza nie iść dalej i niech w historii pulsuje i będzie znaczące to, czego się nie opowiada.
OPINIE i DYSKUSJE
Przebogata, głęboka i uniwersalna. Nie sposób czytaj szybko,
czasem wręcz jakby Molina bawił się moim umysłem.
Miłym dodatkiem podczas czytania było słuchanie muzyki bohaterów trzecioplanowych, którzy w rzeczywistości byli prawdziwymi twórcami.
Zachęciłem się do rozejrzenia się za innymi dziełami autora.
Przebogata, głęboka i uniwersalna. Nie sposób czytaj szybko,
Pokaż mimo toczasem wręcz jakby Molina bawił się moim umysłem.
Miłym dodatkiem podczas czytania było słuchanie muzyki bohaterów trzecioplanowych, którzy w rzeczywistości byli prawdziwymi twórcami.
Zachęciłem się do rozejrzenia się za innymi dziełami autora.
Nie wiem, czy lubię to, co zrobił Muñoz Molina z historią zabójstwa Kinga i z własną historią, ale przeczytałam do końca z tym dziwnym wrażeniem, jakie mamy, gdy czytamy książki w jakiś sposób ważne.
https://nakanapie.pl/recenzje/lizbona-miasto-wymyslone-jak-przemijajacy-cien
Nie wiem, czy lubię to, co zrobił Muñoz Molina z historią zabójstwa Kinga i z własną historią, ale przeczytałam do końca z tym dziwnym wrażeniem, jakie mamy, gdy czytamy książki w jakiś sposób ważne.
Pokaż mimo tohttps://nakanapie.pl/recenzje/lizbona-miasto-wymyslone-jak-przemijajacy-cien
W Wyborczej ukazała się rozmowa z autorem. W jednej z wypowiedzi, odnosząc się do książki, mówi :
"Pisałem jeden rozdział o Rayu, a później przechodziłem do rozdziału o moim życiu, pisaniu, rodzinie. Było to dość ryzykowne, miałem mnóstwo wątpliwości, czy ten eksperyment się uda. Na szczęście pisanie jest tanim zajęciem. Papier nie kosztuje za dużo."
W Wyborczej ukazała się rozmowa z autorem. W jednej z wypowiedzi, odnosząc się do książki, mówi :
Pokaż mimo to"Pisałem jeden rozdział o Rayu, a później przechodziłem do rozdziału o moim życiu, pisaniu, rodzinie. Było to dość ryzykowne, miałem mnóstwo wątpliwości, czy ten eksperyment się uda. Na szczęście pisanie jest tanim zajęciem. Papier nie kosztuje za dużo."
Przepięknie napisana książka, o pisaniu książki i o człowieku, który dopuścił się zbrodni. Największą mocą tej powieści są słowa. Molina tworzy zdania obrazowe, pełne uczucia i delikatności. Wygłasza prawdy, nie ocenia, przedstawia rzeczywistość jaką ona jest.
Przepięknie napisana książka, o pisaniu książki i o człowieku, który dopuścił się zbrodni. Największą mocą tej powieści są słowa. Molina tworzy zdania obrazowe, pełne uczucia i delikatności. Wygłasza prawdy, nie ocenia, przedstawia rzeczywistość jaką ona jest.
Pokaż mimo to