Jako autor „Agonii“ nie mogłem odpuścić tematu koronawirusa – mówi Paweł Kapusta, autor „Pandemii“

Adam Jastrzębowski Adam Jastrzębowski
04.09.2020

Swoich bohaterów szukał przez znajomych znajomych, a także przez media społecznościowe. Paweł Kapusta, autor głośnych i nagradzanych reportaży „Agonia” i „Gad. Spowiedź klawisza” w swojej najnowszej książce opisuje, jak w w czasie pandemii koronawirusa wyglądało życie zarówno medyków pracujących na pierwszej linii frontu, jak i listonoszy, nauczycieli czy pracowników hospicjów, a także samych pacjentów.

Jako autor „Agonii“ nie mogłem odpuścić tematu koronawirusa – mówi Paweł Kapusta, autor „Pandemii“

Pandemia Paweł Kapusta[OPIS WYDAWCY] Pandemia zmieniła życie większości z nas. Dziś żyjemy w rzeczywistości, którą staramy się oswoić mianem „nowej normalności”.

Co działo się na linii frontu podczas pierwszej fali zachorowań na koronawirusa? Jak wyglądały te pełne napięcia, obaw i dramatów dni? Jak sobie radzili ratownicy medyczni, pielęgniarki, diagności laboratoryjni – osoby bezpośrednio stawiające czoła nowemu zagrożeniu i walczące o życie i zdrowie innych?

Pracownicy hospicjów, sprzedawcy w dyskontach, funkcjonariusze służby więziennej, listonosze, pracownicy zakładów pogrzebowych, nauczyciele, w końcu pacjenci – zarówno ci zmagający się z koronawirusem, jak i cierpiący z powodu innych chorób oraz utrudnionego dostępu do lekarzy… ich życie też stanęło na głowie.

Przeczytajcie tę mocną, chwilami wstrząsającą i do bólu prawdziwą reporterską relację Pawła Kapusty, który dokumentował przebieg pandemii w Polsce od jej oficjalnych pierwszych chwil. To opowieść z wielu perspektyw. Również osobistej, bo w sierpniu koronawirus dopadł także jego.

Uzupełnieniem są pogłębione wywiady z „twarzami” walki z pandemią: byłym ministrem zdrowia profesorem Łukaszem Szumowskim oraz profesorem Krzysztofem Simonem. Głos zabierają także profesorowie Witold Orłowski i Marcin Król.

Adam Jastrzębowski: Jak zdrowie? Już wszystko w porządku?

Paweł Kapusta: Tak, czuję się dobrze i jestem już wolnym człowiekiem. Chorobę przeszedłem łagodnie, ale uciążliwa była domowa izolacja. Trzy tygodnie byłem zamknięty w czterech ścianach. Akurat w najgorętsze dni w roku.

Niechcący okazało się, że stworzyłeś reportaż uczestniczący. Mogłeś na sobie samym przetestować procedury, o których piszesz w „Pandemii”.

Tak, szczególnie jeśli chodzi o zderzenie pacjenta z sanepidem, bo jak mówię - na szczęście obeszło się bez szpitala. O tym, że miałem kontakt z osobą chorą, dowiedziałem się 1 sierpnia. Sam zamknąłem się w domu, przez pięć dni starałem się dodzwonić do sanepidu, żeby spytać o procedury. Przez znajomego zgłoszony nie zostałem, bo nie łapałem się w wyznaczonych przez urząd widełkach czasowych. Po pięciu dniach prób dodzwonienia się, pojechałem zrobić test na własną rękę. Na drugi dzień dostałem pozytywny wynik. Znów próba kontaktu z sanepidem, znów nic. Co ciekawe - numer telefonu podany na rządowej stronie internetowej był nieaktywny. Zadzwonili do mnie dopiero kolejnego dnia. Pani w słuchawce powiedziała: „Pana pracodawca wysłał nam maila, że jest pan chory. Czy to prawda?”. Ogólnie coś tu nie zadziałało. Zresztą, jak to jest, że w czasie pandemii, po pół roku jej trwania, pacjent nie może się dodzwonić do instytucji odpowiedzialnej za walkę z wirusem?

Wielu twórców w trakcie izolacji – nie tej przymusowej spowodowanej chorobą, ale tej z początku marca, gdy wszyscy siedzieliśmy pozamykani w mieszkaniach, a po ulicach krążyły radiowozy nawołujące do pozostania w domach – nie było w stanie tworzyć. Mieli blokadę psychiczną, bali się o swoje zdrowie. Czy gdy Ty zmagałeś się z wirusem, to pisałeś dalej?

Gdy byłem w izolacji, zbiegło się to w czasie z turniejem finałowym Ligi Mistrzów. W WP SportoweFakty, gdzie jestem redaktorem naczelnym, obsługiwaliśmy to wydarzenie kompleksowo, wymagało to stuprocentowego zaangażowania. Jeśli więc pytasz, czy pracowałem w trakcie izolacji, to pracowałem dwa razy więcej niż normalnie. Swoją drogą, dzięki temu szybciej mi te trzy tygodnie zleciały. Tak samo było zresztą wiosną, gdy pisałem kolejne raporty. Żadnej blokady nie czułem.

W którym dniu pandemii zacząłeś tworzyć książkę? Kiedy uznałeś, że to ta chwila? Niepowtarzalna historia, którą trzeba opowiedzieć?

Gdy czekaliśmy w Polsce na pierwszy przypadek – we Włoszech epidemia już szalała - rozmawiałem na ten temat z redaktorem naczelnym Wirtualnej Polski. Nie wiem, czy masz czasem coś takiego, że gdy dzieje się coś ważnego w tematyce, którym kiedyś się zajmowałeś, to masz ochotę znów na tym polu podziałać. Ja jako autor reportażu o ratownikach, a później „Agonii” poczułem, że tematu pandemii po prostu nie mogę odpuścić. Teksty zacząłem pisać w marcu, ostatni odcinek opublikowałem w maju, gdy zaczęto już znosić obostrzenia. Coś w tym jest, że gdy dzieją się rzeczy zupełnie niestandardowe, można powiedzieć – historyczne – chce się być tego częścią. Zająć się tematem.

Teksty powstawały dla Wirtualnej Polski. Miałeś od razu plany książkowe? Jako autor „Agonii” wydajesz się najodpowiedniejszą osobą do jej napisania.

Moje plany były zupełnie inne. Tej jesieni miała wyjść moja książka na zupełnie inny temat, ale przez lockdown nie miałem szans, by ją wykończyć tak, jak sobie założyłem. Nie mogłem się osobiście spotykać z bohaterami, więc z wydawnictwem przenieśliśmy ją na kolejny rok. Gdy zaczynałem pisać raporty, w ogóle nie myślałem o książce. Taki pomysł pojawił się później. Uznałem, że sytuacja jest tak specyficzna, że warto teksty umieścić w jednym zbiorze.

Paweł Kapusta, autor Pandemii

Wspomniałeś o niemożności spotkania się z bohaterami. Jak radziłeś sobie z kontaktem tylko internetowo-telefonicznym i z brakiem możliwości porozmawiania na żywo? Dla rasowego reportera to jednak mocno niecodzienne okoliczności.

To było dla mnie spore wyzwanie. Bo ja nie ukrywam, że nie z wszystkimi bohaterami widziałem się osobiście. Bohaterów szukałem wśród znajomych znajomych, przez media społecznościowe. Rozmawialiśmy przez telefon, ja przy tym zadawałem często dziwne pytania o szczegóły. Jak jakieś miejsce dokładnie wygląda, czasem – jak pachnie. Prosiłem o dokładne opisywanie, żebym mógł to później przelać na papier. Czasem bohater wysyłał mi zdjęcia, filmiki, duża część tekstów powstała też dzięki wiadomościom głosowym na WhatsAppie. Pewnie dlatego książka ma momentami dość surową formę.

Czyli mógłbyś uzupełnić książkę o elementy reportażu multimedialnego?

Nie, bo każdemu bohaterowi, zresztą jak to jest przeważnie w przypadku moich tekstów – zapewniłem anonimowość. Gdybym dorzucił jakieś zdjęcia albo nagrania, od razu byłoby wiadomo, o jaki szpital albo konkretne miejsce chodzi. Zapewniając anonimowość, zapewnia się większą otwartość bohatera. Tak działam od zawsze, a to, że nie każdemu się to podoba, biorę na klatę.

Od razu poruszę kolejną kwestię „techniczną”. Co było dla Ciebie większym problemem w zbieraniu materiałów do książki: izolacja, czy pojawiające się z mediów informacje o tym, że medycy nie powinni rozmawiać z prasą? Pamiętam zakazy wypowiadania się kierowane pod adresem pielęgniarek i lekarzy.

Nie chcę, żeby zabrzmiało to źle, ale w moim przypadku sytuacja była lekko ułatwiona dzięki „Agonii”. Wiele osób z systemu czytało tę książkę, było mi dzięki temu łatwiej przekonać je do rozmowy. Ufały mi, że będę potrafił je skutecznie ukryć.

Paweł Kapusta autor książki Pandemia

Czytając „Pandemię” można odnieść wrażenie, że poruszane są częściowo te same wątki, co w „Agonii”. Ratownicy i pielęgniarki narzekają na pieniądze, brakuje sprzętu, medycy jadą z dyżuru w jednym punkcie na dyżur w drugim, aby związać koniec z końcem. Te same problemy, te same bolączki co w poprzedniej książce.

No i tu dochodzimy trochę do tego, o czym już jakiś czas temu mówiłem. Nie mam w sobie naiwności i wcale nie uważam, że te książki bądź poszczególne teksty coś bezpośrednio zmienią. Natomiast mnie zależy na budowaniu świadomości, pokazywaniu innych światów – bo dla nas, osób spoza systemu ochrony zdrowia, to inny świat. W „Pandemii” jest pewien tekst, który odbił się przepotężnym echem. W wp.pl przeczytało go ponad milion ludzi. To bardzo mocne wyznanie pielęgniarki, która uderza nie tylko w system, ale i w ludzi nazywających ją nagle bohaterką. Tekst wywołał sprzeczne reakcje, nawet jeden pan urzędnik wysokiego szczebla napisał na swoim Facebooku mocno krytykujący ją wpis. Czyli nawet w momencie, gdy część społeczeństwa woła: bohaterka, inna część gardzi, nie rozumie. I to się nie zmieni. Zresztą, to uwielbienie, a nawet normalne zrozumienie problemów ludzi wykonujących zawody medyczne, uleciało błyskawicznie. Ile trwało? Miesiąc?

Bardzo szybko przeszliśmy od klaskania dla bohaterów do obawy przed nimi. W sklepach, na ulicach, w klatkach. Zaskoczyło Cię to?

Nie, zupełnie. Zjawisko, które przypominasz, było efektem jednej rzeczy: my się po prostu bardzo przestraszyliśmy nowej sytuacji. Siedzieliśmy zamknięci w domach, oglądaliśmy telewizje informacyjne, słuchaliśmy o kolejnych przypadkach zachorowań, zgonach. Do tego te obrazki lekarzy, ratowników w kombinezonach ochronnych. To było dla nas wszystkich coś zupełnie nowego. Nic dziwnego, że pojawił się strach. I stąd ta nagła fala uwielbienia. Wiem, że to bardzo irytowało ratowników, lekarzy, bo gdy jeszcze niedawno maszerowali w protestach, walcząc o podwyżki, społeczeństwo kompletnie ich nie rozumiało. Nie słyszało. A teraz, gdy sytuacja w miarę się ustabilizowała, gdy już było wiadomo, że druga Lombardia nam się tu nie przydarzy, to i uwielbienie uleciało.

Co czułeś, gdy medycy opowiadali Ci o zbyt małej liczbie kombinezonów, brakach w maseczkach i w środkach ochrony osobistej? Wściekłość czy bezsilność?

Czy ja wiem, co ja czułem? Trudno powiedzieć. Pewnie jakaś złość się u mnie pojawiła, ale to w sumie nieistotne, co ja czułem. Bardziej istotne było, jaką złość, bezsilność, irytację budzi taki stan wśród ludzi, którzy rzeczywiście na tej pierwszej linii mieli pracować. Nieprzypadkowo pojawiały się zdania, że ratownicy czują się jak mięso armatnie. I nieprzypadkowo pojawiły się wśród nich potężne głosy oburzenia, gdy politycy w sejmie chodzili w specjalistycznych maskach założonych na czoła, a oni, w szpitalach, musieli sprzęt oszczędzać.

„Pandemia” jest bardzo aktualną książką, pisaną na gorąco. Jak sądzisz, jak będzie się ją odbierało za rok dwa czy pięć? Czy opisane w niej historie będą tylko wspomnieniem, czy ciągle smutną, szarą rzeczywistością? Nawiązuję tutaj do pytania, które zadałeś prof. Orłowskiemu: jak (i czy) zmieni się świat po pandemii?

Jeśli chodzi o samą pandemię, to według WHO będzie można mówić o jej trwaniu przez dwa lata. Więc musimy się pogodzić z tym, że przez jakiś czas będziemy musieli z nią żyć. Że w mniejszym bądź większym stopniu będzie dezorganizować nam życie. Natomiast niewątpliwie będzie ona miała wielki wpływ na trwałe na nas. Choćby w kwestii pracy zdalnej. Pracodawcy zobaczyli, że tak można. Że efektywność nie spada, gdy nie zagłada się pracownikowi przez ramię. To pierwszy z brzegu przykład. Natomiast to fakt, „Pandemia” jest zbiorem tekstów, które powstały na bieżąco. To zapis pierwszej połowy roku 2020. Kto wie, co przyniesie druga połowa. Nie wykluczam, że jeśli będą się działy złe rzeczy, będę chciał stworzyć materiał na drugą część...

  • Dzięki uprzejmości wydawnictwa Insignis, zamieszczamy poniżej fragment książki „Pandemia”

Reporterska książka Pawła Kapusty jest już dostępna w sprzedaży.


komentarze [5]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Legeriusz  - awatar
Legeriusz 07.09.2020 23:24
Czytelnik

Ktoś toto w ogóle będzie czytał? Jak słyszę słowo pandemia, zbiera mi się, przepraszam, na wymioty. I to urastające do rangi symbolu klaskanie lekarzom na pustych oddziałach.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kuba Guzik - awatar
Kuba 06.09.2020 20:59
Czytelnik

Czy autor opisał, że zwykłe dostanie się do lekarza graniczy z cudem? Że człowiek musi sie prosić o badania, że więcej ludzi umiera tygodniowo na raka niż an wirusa?czy to kolejna propagandowa książka?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Rick Deckard - awatar
Rick Deckard 04.09.2020 13:19
Czytelnik

Czy autor, napisał problem potwornego zantagonizowania społeczeństwa poprzez zupełnie absurdalne i niewspółmierne obostrzenia do zagrożeń ? czy wymienił przypadki linczu społecznego wobec ludzi z przeciwwskazaniami do noszenia masek ? Kneblowanie namordnikami nawet najmłodszych, patologię NFZ która pobiera składki a nie wywiązuje się ze swoich umów. Kompletną dysfunkcję...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
PERSONA_SPIRITALIS  - awatar
PERSONA_SPIRITALIS 04.09.2020 11:32
Czytelnik

Mam opory przed tą książką. Koronawirus to nowość i my jeszcze mało o nim wiemy. Trudno też rzetelnie ocenić sytuację wokół pandemii - jeszcze na to za wcześnie. Wątpię, że jakikolwiek reportażysta byłby w stanie na tym etapie powiedzieć nam coś, czego już nie wiemy z innych mediów. Mam wrażenie, że Kapusta zamiast nabrać dystansu, poszedł za falą "popularności"...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Adam Jastrzębowski - awatar
Adam Jastrzębowski 03.09.2020 15:02
Bibliotekarz | Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post