Już kiedyś pisałem, że temat wraca jak na gumce - i wykrakałem.

Zawsze uważałem, uważam i (prawdopodobnie) będę uważał dalej, że nie można przykładać ocen "tu i teraz" do czegoś, co zdarzyło się "tam i wtedy". Jeżeli jest jakaś książka (bez konkretnego tytułu) o południu USA w XIX wieku to NA PEWNO znajdzie się w niej ktoś używający słowa "czarnuch" [adminie, NIE CENZURUJ, proszę]. Nie można "tu i teraz" zamieniać tego epitetu na "facet nie z mojego osiedla", "Afroteksańczyk" czy temu podobne. Jeżeli jest książka dla dzieci/młodzieży, w której występuje osoba z pokaźną nadwagą, to NA PEWNO zostanie ona przezwana Grubasem, Beczką, Słoniem, Hipciem czy podobnie - bo dzieci są szybkie w ocenie i (jeszcze) nie przejmują się poprawnością, niezależnie od postawy dorosłych. Podobnie osoba wyjątkowo szczupła będzie Chudzielcem. Nie mam pojęcia, w co bawią się teraz dzieci na podwórku (jeżeli bawią się na podwórku...). Za moich czasów typowe było wymyślanie żartów o cechach innych narodów w zestawieniu z nami, POLAKAMI. Typowe zestawy obejmowały Polaka (obowiązkowo), Ruska (to pieszczotliwie o mieszkańcu ZSRR), Szkopa vel Szwaba (równie pieszczotliwie o mieszkańcu Niemiec) i Żabojada (pieszczotliwie o... wiadomo kim). Wiadomo, kto okazywał się najmądrzejszy, najsprytniejszy - MY! Niech ktoś spróbuje opisać REALNE podwórko z lat 50./60. XX wieku bez choćby wspomnienia o tych stereotypach!

Na koniec, coby nawiązać do artykułu: odczepcie się od "Murzynka Bambo" i "W pustyni i w puszczy". W XIX wieku w koloniach i różnych protektoratach to biały pan był władcą a tubylcy byli służącymi, kupcami a w najlepszym przypadku asystentami białego. To fakt (smutny, ale fakt) i żadne zaklinanie rzeczywistości tego nie zmieni. To nastoletni Staś będzie kierownikiem wyprawy do wolności a nie dorosły Kali. Histerię poprawności politycznej wywołali Amerykanie z powodu, który większości Polaków prawdopodobnie umyka: po angielsku niedaleko jest od "negro" (Murzyn) do "neger" (także "nigga", "nigger", "niggah" czyli czarnuch [adminie, NIE CENZURUJ, proszę]), szczególnie w niechlujnej wymowie "rednecków" (to też obraźliwe).

Już kiedyś pisałem, że temat wraca jak na gumce - i wykrakałem.

Zawsze uważałem, uważam i (prawdopodobnie) będę uważał dalej, że nie można przykładać ocen "tu i teraz" do czegoś, co zdarzyło się "tam i wtedy". Jeżeli jest jakaś książka (bez konkretnego tytułu) o południu USA w XIX wieku to NA PEWNO znajdzie się w niej ktoś używający słowa "czarnuch" [adminie, NIE CENZURUJ,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Zacznijmy od tego, że książek wartych przeczytania, filmów wartych obejrzenia i innych dzieł kultury wartych poznania jest dużo więcej niż czasu w życiu. Więc nie próbujmy dzieciom wpychać wszystkiego, co nam się n lat temu podobało.
Archaiczny język nie jest aż takim  problemem. Raczej dzieci mogą się odbić od niewspółczesnych realiów. Fantastyka starzeje się znacznie wolniej niż dzieła realistyczne. "Król Maciuś I" jest dzisiaj równie dobry jak 100 lat temu, ale "Bankructwo małego Dżeka" jest mocno osadzone w realiach pierwszej połowy XX wieku. Oczywiście każdy tutaj może mieć swoje zdanie i jakby zapytać dziesięciu pedagogów, to będzie piętnaście opinii. Moim zdaniem dzieci potrzebują trzech rzeczy.
1. Najpierw dzieł przekazujących uniwersalne prawdy i wartości w postaci bajkowej. 2. W wieku szkolnym, kiedy dzieci są stopniowo coraz bardziej samodzielne, potrzeba dzieł wyjaśniających funkcjonowanie świata współczesnego, w który dzieci właśnie wchodzą. I tu jest moim zdaniem największy problem, bo zarówno twórcy literatury jak i twórcy filmowi sami często świata nie rozumieją i/lub w przedstawianiu współczesności kierują się doraźnymi potrzebami walki politycznej czy ideologicznej (cokolwiek kto myśli o pisowcach, peowcach i całej polityce, nie zatruwajcie tym umysłów dzieci). Naprawdę trudno znaleźć takie książki, filmy czy gry komputerowe, które pomogą im zrozumieć skomplikowany świat współczesny i uniknąć pułapek. 3. W późniejszym wieku szkolnym dzieci powinny poznać realia historyczno-kulturowe, w których wyrośli ich rodzice i dziadkowie, żeby ich lepiej zrozumieć i może w przyszłości uniknąć ich błędów, zrobić świat nieco lepszy. Cenzurowanie dawnych książek pod kątem dzisiejszej szybko zmieniającej się "wrażliwości" (czyt.: politpoprawności) to głupota. Potwierdzam zauważone przez poprzednich komentatorów zjawisko, że ci sami ludzie, którzy oburzają się o przedstawianie dawnych Afrykanów jako ciemnych, brutalnych i zabobonnych, bardzo często uważają dawnych i wcale nie tak dawnych Europejczyków za ciemnych, brutalnych i zabobonnych."W pustyni i w puszczy" ani "Król Maciuś I" nie zarazi dzieci rasizmem. 
Absolutnie błędne jest stwierdzenie "Jednak dzieci chłoną treści jak gąbka ... etapie życia." Przypomnijcie sobie bajki własnego dzieciństwa. W bajkach zawsze było przedstawiane zło i postacie negatywne. W wieku kilku lat już byliście mądrzy na tyle, żeby zrozumieć, że zła wiedźma z bajki mówi i robi złe rzeczy i nie należy jej naśladować. Naprawdę uważacie, że wasze dzieci są o tyle głupsze niż wy w ich wieku? 

Zacznijmy od tego, że książek wartych przeczytania, filmów wartych obejrzenia i innych dzieł kultury wartych poznania jest dużo więcej niż czasu w życiu. Więc nie próbujmy dzieciom wpychać wszystkiego, co nam się n lat temu podobało.
Archaiczny język nie jest aż takim  problemem. Raczej dzieci mogą się odbić od niewspółczesnych realiów. Fantastyka starzeje się znacznie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Huck Finn rasistowski? Raczej była to antyrasistowska śmiejąca się z wad ówczesnych mieszkańców z nad rzeki Missisipi w sympatycznym wydaniu Marka Twaina. No ale o ktoś tu pisał padło słowo murzyn. A tzw wykształceni cancel cultur jak algorytm działają na słowa klucz bez zastanowienia nad ich znaczeniem. W pustyni i puszczy oczywiście standardowe oskarżenia o rasizm i dyskryminację choć ja nie widzę w tej książce rasizmu Sienkiewicz opisał to co mniej więcej było w Afryce. Fakt mieszkańcy Sudanu chcieli wybić się na niepodległość ale nie były to żadne miłe aniołki wprost przeciwnie. Podobnie plemiona murzyńskie. Autor nie poniża tych ludzi tylko pokazuje że byli dzicy. W pustyni i puszczy niosło przesłanie że należy tych ludzi cywilizować a nie trzymać w pogańskiej okrutnej barbarzyńskiej ciemnocie. A co do narzekanie  na "brutalność" baśni to już ręce można załamać . Te stare baśnie pomijając że artystycznie były na wyższym poziomie niż obecne barachło to niosły uniwersalne przesłania i wartości.Teraz promuję się jakiś relatywizm moralny w dość ochydnym i kiepskim wydaniu.

Huck Finn rasistowski? Raczej była to antyrasistowska śmiejąca się z wad ówczesnych mieszkańców z nad rzeki Missisipi w sympatycznym wydaniu Marka Twaina. No ale o ktoś tu pisał padło słowo murzyn. A tzw wykształceni cancel cultur jak algorytm działają na słowa klucz bez zastanowienia nad ich znaczeniem. W pustyni i puszczy oczywiście standardowe oskarżenia o rasizm i...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Dzięki Bogu,nie jestem lewakiem. Kiedy zmienicie Pana Wołydyjowskiego ? Tam wszyscy biali i hetero.

Dzięki Bogu,nie jestem lewakiem. Kiedy zmienicie Pana Wołydyjowskiego ? Tam wszyscy biali i hetero.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

To jest katastrofa - Canceled Culture w rozkwicie, jak każda rewolucja zje najpierw własny ogon, potem własne dzieci. 10 lat temu wmawiano nam, że geje się po prostu tacy urodzili, sprawa nawet genetyczna. Dziś już mówi się, że płeć jest częścią kultury i można ja dowolnie wybierać, a łącznie z nią orientacje seksualną.  Klasyki literatury feministycznej jak "Monologi Waginy" są dziś wyklęte, bo obrażają kobiety z penisami. 
Czerwoni i socjaliści - dawno przyklepali los "klasy robotniczej" - bardziej Ci drudzy, czerwoni to mieli ją gdzieś od początku, byli arystokracją innego systemu tylko, więc teraz znaleźli nowych uciśnionych, te 2 do 5% populacji, które ma "inne skłonności". I wydaje się naprawdę olbrzymie pieniądze na promocje takich zachowań, aby z tych 2-5% zrobić 15%. Najnowszym nabytkiem "kultury tolerancji" są SEX WORKERZY. Nie zastawiajcie się nawet nad tym czy i kiedy słowo "murzyn" wyjdzie ze słownika, a z dziecięcej literatury w szczególności, myślcie o tym, kiedy będziecie czytać dzieciom bajkę o biednej Naomi z Nairobi, która cudem pod ciosami kolb białych suprematystów, dopłynęła do Europy z Afryki pontonem, i klepiąc biedę musiała zostać nieletnią prostytutką, uwiezioną przez koniecznie białą mafię - choćby włoską, jej klientami byli wyłącznie biali bogaci - tylko nie wymieniajcie słowa pedofil, może wkrótce będzie to legalne i dołączy jako jeszcze literka do LGBTQQ - aż do jej jasnego uwolnienia przez Homo Kommando wraz z Czerwonymi Brygadami i beztroskiego życia na squocie, z upojnymi narkotykami, alkoholem i pełnego interesujących tolerancyjnych ludzi wielu ras i płci, których utrzymuje jakieś mityczne państwo przez bogate zasiłki czy jakiś dochód gwarantowany - oczywiście za darmo. I nie starajcie się nawet myśleć jak wytłumaczycie te wszystkie trudne słowa - sex workerka/prostytutka, supremacja, kommando, squot etc. 

To jest katastrofa - Canceled Culture w rozkwicie, jak każda rewolucja zje najpierw własny ogon, potem własne dzieci. 10 lat temu wmawiano nam, że geje się po prostu tacy urodzili, sprawa nawet genetyczna. Dziś już mówi się, że płeć jest częścią kultury i można ja dowolnie wybierać, a łącznie z nią orientacje seksualną.  Klasyki literatury feministycznej jak "Monologi...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Uważam, że nie powinno zmieniać się literatury. Jeśli słowo stało się nieaktualne istnieje coś takiego jak przypis. Są dobrem kulturalnym, z którego możemy się uczyć historii. Niekoniecznie te książki powinny być dla dzieci. Może po prostu trzeba do nich dojrzeć, żeby móc je analizować. Dziecko, które przeczyta w książce o "Indianinie", może być dorosłym używającym tego określenia. Może lepiej skupić się na tym, żeby w naszych czasach wydawać wartościowe książki. Uczyć dzieci np. podejścia do zwierząt nie traktując ich jak cyrkowej zabawki czy traktowania środowiska nie jak śmietniska.

Uważam, że nie powinno zmieniać się literatury. Jeśli słowo stało się nieaktualne istnieje coś takiego jak przypis. Są dobrem kulturalnym, z którego możemy się uczyć historii. Niekoniecznie te książki powinny być dla dzieci. Może po prostu trzeba do nich dojrzeć, żeby móc je analizować. Dziecko, które przeczyta w książce o "Indianinie", może być dorosłym używającym tego...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Po raz nie wiem który powtarzam: "Przygody Hucka" to najbardziej antyrasistowska powieść wszechczasów.

Po raz nie wiem który powtarzam: "Przygody Hucka" to najbardziej antyrasistowska powieść wszechczasów.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

A jeśli współczesne poglądy ktoś kiedyś uzna za krzywdzące i stereotypowe? Co wówczas stanie się z dzisiejszą literaturą? Powędruje na śmietnik? To, co jest poprawne w jednej epoce, w innej może być uznane za skandal. I odwrotnie. Taka jest natura rzeczywistości społecznej. A ci wszyscy inżynierowie dusz zmieniający gorliwie historię niczym się nie różnią od swych poprzedników spod znaku sierpa i młota tudzież hiszpańskiej inkwizycji.

A jeśli współczesne poglądy ktoś kiedyś uzna za krzywdzące i stereotypowe? Co wówczas stanie się z dzisiejszą literaturą? Powędruje na śmietnik? To, co jest poprawne w jednej epoce, w innej może być uznane za skandal. I odwrotnie. Taka jest natura rzeczywistości społecznej. A ci wszyscy inżynierowie dusz zmieniający gorliwie historię niczym się nie różnią od swych...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Dzień dobry, przypominam sprawę niedawnego ocenzurowania "Piekła" Dantego w Holandii, SMUTNE.

Dzień dobry, przypominam sprawę niedawnego ocenzurowania "Piekła" Dantego w Holandii, SMUTNE.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Jeśli ktoś (tu wpisz konkretną osobę/osoby) wszędzie szuka dziury w całym, to większość literatury dziecięcej należałoby zmienić. Rodziców "Dzieci z Bullerbyn" należałoby pozbawić praw rodzicielskich za brak kontroli nad szalonymi dzieciakami, "Pana Kleksa" można by posądzić o pedofilskie skłonności (?), u „Pippi” można by się doszukać zaniedbań w nauczaniu szkolnym, jednym słowem, co komu w (chorej) duszy gra można odpowiednio dopasować i zmieniać, usuwać. A przecież to nie o to chodzi. Współczesna literatura dziecięca całymi garściami czerpie z dawnych wzorów, przerabiając je i uwspółcześniając i normalny, zdrowo myślący człowiek nie dopatrzy się tam żadnych podtekstów. A nawet jeśli, to (przynajmniej mnie) do głowy nie przyjdzie próbować szukać tam drugiego dna. Wiadomo, że większość chorób rozpoczyna się w głowie…

Jeśli ktoś (tu wpisz konkretną osobę/osoby) wszędzie szuka dziury w całym, to większość literatury dziecięcej należałoby zmienić. Rodziców "Dzieci z Bullerbyn" należałoby pozbawić praw rodzicielskich za brak kontroli nad szalonymi dzieciakami, "Pana Kleksa" można by posądzić o pedofilskie skłonności (?), u „Pippi” można by się doszukać zaniedbań w nauczaniu szkolnym,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej