Moja rodzina, którą bym zabrała pozwoliłaby nam wspólnie doskonale przetrwać na bezludnej wyspie. Mąż jest niezwykle kreatywnym człowiekiem, ma doświadczenie jako architekt, więc na głowę by nam nie padało. Swoje doświadczenie poparłby wyobraźnią i miejsce do spania gotowe. Na dodatek fantazjuje w kuchni. Córki z dużym poczuciem humoru, wyobraźnią a małego majsterkowicza mają w małym palcu i to u stopy ;-) Więc i pogadasz i pożartujesz. Syn uosobienie spokoju a to pozwoli w sytuacji kryzysowej pomóc zachować spokój innym. Jeszcze są zięciowie, a młoda siła robocza bardzo się w takim miejscu przyda. Na dodatek są to ludzie na których można polegać, pełni ciepła dla innych i empatii. Całkiem miło by nam się żyło na tej wyspie...

Moja rodzina, którą bym zabrała pozwoliłaby nam wspólnie doskonale przetrwać na bezludnej wyspie. Mąż jest niezwykle kreatywnym człowiekiem, ma doświadczenie jako architekt, więc na głowę by nam nie padało. Swoje doświadczenie poparłby wyobraźnią i miejsce do spania gotowe. Na dodatek fantazjuje w kuchni. Córki z dużym poczuciem humoru, wyobraźnią a małego majsterkowicza...

Zdecydowanie wybrałabym mojego męża. Wybór bardzo prosty, ponieważ posiada wiele umiejętności, bardzo kreatywnie myśli i zachowuje trzeźwy umysł nawet w kryzysowych sytuacjach.
Ponadto byłaby to świetna okazja żebyśmy w końcu mogli pobyć sami ze sobą i może wreszcie udałoby nam się założyć rodzinę.

Zdecydowanie wybrałabym mojego męża. Wybór bardzo prosty, ponieważ posiada wiele umiejętności, bardzo kreatywnie myśli i zachowuje trzeźwy umysł nawet w kryzysowych sytuacjach.
Ponadto byłaby to świetna okazja żebyśmy w końcu mogli pobyć sami ze sobą i może wreszcie udałoby nam się założyć rodzinę.

Chyba większości z nas pierwszy przychodzi do głowy ktoś taki jak Bear Grylls lub fikcyjna Katniss Everdeen - osoby znające się na robocie. W takiej ekipie jedzenie, schronienie i śpiewy przy ognisku dostarczane są z dobrodziejstwem inwentarza. Jeśli jednak ja jakimś cudem zostałabym ukarana zesłaniem na bezludną wyspę (np. za całkowity brak zainteresowania światem zewnętrznym, gdy w rękach mam wciągającą powieść), pociągnęłabym za sobą na dno mojego ukochanego męża. Walka o przetrwanie zamieniłaby się w przygodę życia, podczas której groziłaby mi jedynie śmierć z utraty tchu (od śmiechu). Mój mąż jest radośnie kreatywny, myśli niekonwencjonalnie i na pewno realizowałby się w pełni, próbując sklecić domek na drzewie z liści i patyków. Wreszcie mógłby bez wyrzutów sumienia majsterkować całymi dniami, bez obawy, że wpadnę wkurzona do garażu, próbując go zagonić do pomocy w domu. Problem z niedotrzymywaniem diety rozwiązałby się sam, wszak na bezludnych wyspach nie rosną palmy batonikowe. I wreszcie moglibyśmy spędzać ze sobą tyle czasu ile mi się marzy czyli jakieś 23 godziny na dobę - bez telefonu, Internetu i dzwonka przy drzwiach wejściowych.

Chyba większości z nas pierwszy przychodzi do głowy ktoś taki jak Bear Grylls lub fikcyjna Katniss Everdeen - osoby znające się na robocie. W takiej ekipie jedzenie, schronienie i śpiewy przy ognisku dostarczane są z dobrodziejstwem inwentarza. Jeśli jednak ja jakimś cudem zostałabym ukarana zesłaniem na bezludną wyspę (np. za całkowity brak zainteresowania światem...

Wzięłabym z sobą przede wszystkim tych, których lubię, i z którymi świetnie się dogaduję i "nadaję na jednych falach". Jest to dla mnie najlepsze kryterium. Myślę, że wśród moich najbliższych osób są i takie, którym nie brakuje inwencji, sprytu, dobrych pomysłów. Znajdą się i tacy z poczuciem humoru (a to jest bardzo ważne także w sytuacjach ekstremalnych). Pomaga rozładować napięcie i odgania złe myśli. A poza tym jeśli nawet zginąć przyjdzie to lepiej w dobrym towarzystwie i z fasonem! Z resztą na takiej wyspie może przyjdzie spędzić wiele lat - zatem bardzo ważne są przyjacielskie stosunki i dobry nastrój. Poza tym nigdy nie dobierałam znajomych biorąc pod uwagę korzyści materialne i w tym przypadku byłoby podobnie. A ponieważ prawdziwi przyjaciele mogą wspólnie osiągnąć wiele - tak właśnie dobrałabym skład na bezludną wyspę!

Wzięłabym z sobą przede wszystkim tych, których lubię, i z którymi świetnie się dogaduję i "nadaję na jednych falach". Jest to dla mnie najlepsze kryterium. Myślę, że wśród moich najbliższych osób są i takie, którym nie brakuje inwencji, sprytu, dobrych pomysłów. Znajdą się i tacy z poczuciem humoru (a to jest bardzo ważne także w sytuacjach ekstremalnych). Pomaga...

Nie wyobrażam sobie lepszego teamu niż moja rodzina, przyjaciele i partner. Cóż byłoby mi po ekipie posiadającej specyficzne i upragnione umiejętności, gdybym szalenie nie darzyła ich sympatią.
Może potrafiliby zbudować prowizoryczny domek, zorganizować pożywienie czy odnaleźć wodę pitną. Jednak jaką mam gwarancję, że podzieliliby się ze mną czymkolwiek i czy atmosfera na owej wyspie nie byłaby gorąca, w negatywnym tego słowa znaczeniu.
Więc jak wyglądałaby nasza niepokonana drużyna? Wybór padłby na rodziców, brata, chłopaka oraz niezawodną przyjaciółkę, która równocześnie jest narzeczoną mojego brata.
Nie dość, że są to ludzie, których miłość jest niezawodna, są również swego rodzaju specjalistami od survivalu.
Mój tata z niczego potrafi wyczarować zdecydowane "coś". Złota rączka, wizjoner i samouk, który z kilku mizernie wyglądających patyków wyczaruje leśną wille.
Moja mama, dla której nie istnieją warunki, w których nie mogłaby przyrządzić smakowitego obiadu.
Mój brat, którego analityczność myślenia i logika, pomogłyby nam w sytuacjach bez pozornego wyjścia.
Moja przyjaciółka, która zajęłaby się sferą dekoracyjną.
Mój partner, który zna tajniki BHP i pierwszej pomocy.
Oraz ja. Psycholog z wykształcenia, który zgasi pierwsze symptomy kryzysu egzystencjalnego.
Istna drużyna zwycięzców.

Nie wyobrażam sobie lepszego teamu niż moja rodzina, przyjaciele i partner. Cóż byłoby mi po ekipie posiadającej specyficzne i upragnione umiejętności, gdybym szalenie nie darzyła ich sympatią.
Może potrafiliby zbudować prowizoryczny domek, zorganizować pożywienie czy odnaleźć wodę pitną. Jednak jaką mam gwarancję, że podzieliliby się ze mną czymkolwiek i czy atmosfera na...

ja z ochotą pojadę ze ..swoja wspólnotą
będziemy się modlić, wychwalać Boga
i obca nam będzie trwoga

to wielu bardzo rożnych wiekowo i kompetencyjnie ludzi
taki pobyt ubogaci, a nie utrudzi

ja z ochotą pojadę ze ..swoja wspólnotą
będziemy się modlić, wychwalać Boga
i obca nam będzie trwoga

to wielu bardzo rożnych wiekowo i kompetencyjnie ludzi
taki pobyt ubogaci, a nie utrudzi

Na bezludną wyspę, gdyby było mi dane wybierać, zabrałabym ze sobą moje patyczaki, żeby zasmakowały tropików, z których pochodzą ich przodkowie, oraz mojego psa - w końcu mógłby się wybiegać :)

Na bezludną wyspę, gdyby było mi dane wybierać, zabrałabym ze sobą moje patyczaki, żeby zasmakowały tropików, z których pochodzą ich przodkowie, oraz mojego psa - w końcu mógłby się wybiegać :)

Na bezludną wyspę zabrałbym Okrasę aby gotował, Pudziana aby pracował przy wycince drzew, Imhotepa aby zaprojektował osadę i budynki, Władysława Łokietka aby władał wyspą, Hannibal Barkasa aby szkolił nas w wojaczce, Kopernika abym miał z kim pogadać o astronomii, Arystotelesa aby skosztować mądrości, oraz Andre Tannenberga (ATB) aby klimat bezludnej wyspy zainspirował go do wydania nowej płyty muzycznej. Te męskie grono uzupełniłbym kobietami według upodobań tych panów, by nudno nie było ;)

Na bezludną wyspę zabrałbym Okrasę aby gotował, Pudziana aby pracował przy wycince drzew, Imhotepa aby zaprojektował osadę i budynki, Władysława Łokietka aby władał wyspą, Hannibal Barkasa aby szkolił nas w wojaczce, Kopernika abym miał z kim pogadać o astronomii, Arystotelesa aby skosztować mądrości, oraz Andre Tannenberga (ATB) aby klimat bezludnej wyspy zainspirował go...

Zdecydowanie mój wybór padłby na mojego męża, który jest złotą roczką i z każdej sytuacji potrafi znaleźć dobre wyjście. Nigdy nie słyszałam z jego ust, że czegoś się nie da! On nadawał by się idealnie! Moja siostra z którą świetnie potrafię się dogadać i zawsze razem się dobrze bawimy!A do tego zabrałabym moją mamę, która zawsze w zanadrzu ma jakąś dobrą radę! To byłby idealny skład!

Zdecydowanie mój wybór padłby na mojego męża, który jest złotą roczką i z każdej sytuacji potrafi znaleźć dobre wyjście. Nigdy nie słyszałam z jego ust, że czegoś się nie da! On nadawał by się idealnie! Moja siostra z którą świetnie potrafię się dogadać i zawsze razem się dobrze bawimy!A do tego zabrałabym moją mamę, która zawsze w zanadrzu ma jakąś dobrą radę! To byłby...

Na bezludnej wyspie chciałabym utknąć jedynie z moim ukochanym. Wspaniale się uzupełniamy i dogadujemy, i na pewno potrafilibyśmy poradzić sobie razem w trudnych warunkach, gdyż zawsze staramy się nawzajem wspierać i sobie pomagać. Umiemy rozmawiać ze sobą o wszystkim, ale też czujemy się swobodnie, po prostu wspólnie milcząc. Oboje jesteśmy osobami prowadzącymi bogate życie wewnętrzne, także każde z nas wymyśliłoby sobie sposób na spędzanie czasu. Uważam, że razem mielibyśmy szansę na przetrwanie, a co najważniejsze – zwyczajnie potrafilibyśmy, odcięci od świata, wytrzymać w swoim towarzystwie, stanowiąc dla siebie pociechę, źródło nadziei i sposób na zachowanie równowagi psychicznej.

Na bezludnej wyspie chciałabym utknąć jedynie z moim ukochanym. Wspaniale się uzupełniamy i dogadujemy, i na pewno potrafilibyśmy poradzić sobie razem w trudnych warunkach, gdyż zawsze staramy się nawzajem wspierać i sobie pomagać. Umiemy rozmawiać ze sobą o wszystkim, ale też czujemy się swobodnie, po prostu wspólnie milcząc. Oboje jesteśmy osobami prowadzącymi bogate...