„Dolina straconych złudzeń” – wywiad z Anną Górną

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
04.04.2023

Anna Górna to jedna z najciekawszych autorek kryminałów młodego pokolenia. Twórczyni „Krainy złotych kłamstw” cieszy się uznaniem recenzentów, a także coraz większą popularnością wśród czytelników. „Dolina straconych złudzeń”, czyli najnowsza odsłona serii o Piotrze Saurze, jest dla nas pretekstem do rozmowy o sztuce tworzenia zbrodniczych intryg, redefiniowaniu gatunku, utrzymywaniu odpowiedniego napięcia i sekretach, które skrywa literatura. Zapraszamy do lektury wywiadu.

„Dolina straconych złudzeń” – wywiad z Anną Górną Materiały Wydawnictwa Czwarta Strona

Okładka książki [Opis – Wydawnictwo Czwarta Strona] Górskie miasteczko u podnóża Eigeru, gdzie wszyscy się znają, ale mało kto dobrze sobie życzy, jednoczy nagle jedno – strach przed grasującym w Alpach seryjnym mordercą, który zostawia ciała swoich ofiar w rytualnych inscenizacjach.

Szwajcarią wstrząsa informacja o brutalnym zabójstwie nastolatka w Oberlandzie Berneńskim. Zaledwie miesiąc wcześniej w pobliżu odnaleziono ciało mężczyzny, który prawdopodobnie zginął z ręki tego samego człowieka.

Sprawca wodzi policję za nos, pozostając poza radarem organów ścigania.

Kierownictwo luksusowego hotelu Sternen spodziewa się najgorszego sezonu od czasów otwarcia. By położyć temu kres, angażują Piotra Sauera, prywatnego detektywa z Zurychu. Już od pierwszych dni w Niederwalden lokalna społeczność daje Sauerowi odczuć, że nie jest mile widzianym przybyszem.
Szybko przekonuje się, że każdego można tutaj podejrzewać i nikomu nie można ufać.

„Dolina straconych złudzeń” to duszna atmosfera małego miasteczka, latami skrywane tajemnice i życiowe wybory, w których każda ścieżka zdaje się prowadzić w przepaść.

Zabójstwa w górach, porywające śledztwo, interesujący bohaterowie i zakończenie z dreszczykiem. Polecam wszystkim fanom kryminałów.

Mieczysław Gorzka

Błyskotliwa i porywająca intryga z mocnym twistem! Alpejskie miasteczko z kryminału Anny Górnej przypomina swoim klimatem raczej Twin Peaks, niż sielską idyllę ze szwajcarskich pocztówek.

Ewa Przydryga

Wywiad z Anną Górą, autorką książki „Dolina straconych złudzeń”

Marcin Waincetel: Od naszej ostatniej rozmowy minął już ponad rok. W tym czasie „Kraina złotych kłamstw” na dobre zapisała się w świadomości czytelników, a nazwisko Anny Górnej odmieniane jest przez wszystkie możliwe przypadki. Jak zatem odnajdujesz się z tej perspektywy na literackiej scenie?

Anna Górna: Bez przesady, nikt mnie jeszcze nie zaczepia na ulicy. (śmiech) Dalej czuję się nowa w tej branży. Pewnie chwilę zajmie mi po premierze drugiej książki zaprzestanie nazywania siebie debiutantką, bo przy prawdziwych wyjadaczach na rynku tak właśnie się czuję. Ale wiesz, podobnie mam z urodzinami, co rok mnie zaskakuje, że to już nie dwudzieste drugie.

Wspomniałaś, że pierwszym impulsem, który skłonił cię do tego, aby chwycić za pióro, był udział w kursie pisania powieści organizowanym przez Kraków Miasto Literatury UNESCO. Niedawno ogłoszono, że „Kraina złotych kłamstw” została nominowana jako Kryminalny Debiut Roku.

Kurs był dla mnie impulsem, żeby poważnie podejść do napisania powieści, ale pisałam, odkąd pamiętam. Po prostu wcześniej publikowanie wydawało mi się nierealne, a kurs przybliżył mi odrobinę ten wydawniczy świat. Zrozumiałam wtedy, jak bardzo mi zależy, by dać sobie tę szansę i kiedyś móc powiedzieć, że chociaż spróbowałam.

To, że „Kraina złotych kłamstw” otrzymała więcej propozycji współpracy niż wiadomości odmownych, było pierwszym ogromnym zaskoczeniem. Późniejsze recenzje przeszły moje oczekiwania, nie mówiąc już o nominacjach do nagród. Chociaż i tak tym, co najbardziej mnie porusza, są wiadomości, w których czytelnicy piszą do mnie, że zarwali noc, czytając moją książkę, i nie mogą się już doczekać następnego tomu z Sauerem – nic tak nie dodaje mi skrzydeł.

Miała wrażenie, że świt nigdy nie nadejdzie. Dręczona urywanymi snami, które mieszały się z koszmarną rzeczywistością, strachem o Sauera, pytaniami, które zrodził ich wieczór na festiwalu, lękiem o jego bezpieczeństwo i samą siebie po tym, co spotkało ją w górskiej drodze, zasnęła dopiero nad ranem.

Cytat z książki „Dolina straconych złudzeń”

„Kraina złotych kłamstw” to sugestywnie napisana opowieść o czasami niesłusznych oskarżeniach w stosunku do osób, które opinia publiczna skazała bez wyroku. Poznajemy w niej Piotra Sauera. Główny bohater opowieści wydaje się postacią, która jest szyta na miarę klasycznych detektywów. Teraz powraca w „Dolinie straconych złudzeń”. I znów sprawa nieoczywista, w dodatku nieprzyjazny teren… Jak przez ten czas zmienił się w twoim odczuciu Sauer? Bo wydaje mi się, że w dalszym ciągu pozostaje narwany, impulsywny, choć szlachetny w swych zamiarach.

Myślę, że w „Dolinie straconych złudzeń” Sauer wiele się o sobie uczy. Między innymi tego, że nie zawsze musi spełniać oczekiwania wszystkich wokół. Zauważ, w pierwszej części dał się wciągnąć w śledztwo na przekór obietnicy złożonej żonie, że nie będzie się już więcej narażać. Choć coś w nim dosłownie rwało się do rozwiązania tej zagadki i powrotu do pracy śledczego. Wówczas przypomniał sobie, do czego jest stworzony, i zaryzykował wygodną posadę w korporacji, by dojść do prawdy. W drugim tomie żyje bardziej w zgodzie ze sobą, a jednocześnie rodzina, a zwłaszcza córka, wciąż jest dla niego najważniejsza.

Sauer to też bohater, który łączy w sobie skrajności – różne emocje.

Wydaje mi się, że udaje mu się też dość długo zachowywać chłodny profesjonalizm, pomimo tego, że ma przeciwko sobie niemal całe miasteczko. Zaciska zęby i koncentruje się na tym, dlaczego tu przyjechał, nie oglądając się na nieprzychylnych mu często mieszkańców Niederwalden. W „Krainie złotych kłamstw” przecież nieraz go poniosło, a tutaj trzyma się aż do chwili, gdy dla jego najbliższych robi się niebezpiecznie, bo przecież kiedy na szali jest wszystko, często ujawnia się nasza prawdziwa natura.

„Dolina straconych złudzeń” to opowieść o górskim miasteczku u podnóża Eigeru, gdzie wszyscy się znają, ale mało kto dobrze sobie życzy. Społeczność jednoczy nagle jedno – strach przed grasującym w Alpach seryjnym mordercą, który zostawia ciała swoich ofiar w rytualnych inscenizacjach. Skąd wziął się pomysł – po pierwsze na określoną scenerię, a po drugie na punkt wyjścia historii? W posłowiu wspominasz o bajecznej krainie pod nazwą Lauterbrunnen i Grindelwald…

Jeśli chodzi o scenę burzy z prologu, to właśnie ten wątek, historia zwykłych ludzi, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z przemocą, a jednak mają krew na rękach, był dla mnie punktem zapalnym powieści i to właśnie dla opowiedzenia tej historii napisałam „Dolinę straconych złudzeń”, ale niestety nie mogę już więcej powiedzieć, by nie zdradzać fabuły. Faktycznie to przez zachwyt nad doliną Lauterbrunnen i Alpami Berneńskimi zapragnęłam umieścić akcję w górach. Chciałabym jednak zaznaczyć, że powieść rozgrywa się w fikcyjnym miasteczku o nazwie Niederwalden.

Zbliżał się do niej powoli, jakby czerpał perwersyjną przyjemność z jej strachu i chciał przedłużyć tę chwilę. Nachylił się tuż przy jej szyi, głośno zaciągając się zapachem jej skóry.

Cytat z książki „Dolina straconych złudzeń”

Przekonująco rozrysowałaś nowe tło – scenerię, w której rozgrywa się akcja twojej nowej powieści. Oddajesz też głos nieznanym wcześniej bohaterom, wskazując na bardzo różnorodne aspekty życia.

Jedną z ważniejszych postaci w „Dolinie straconych złudzeń” i bohaterką niemal równoprawną względem Sauera i Mii jest komendantka lokalnego posterunku. W powieści przewijają się też kwestie nacisków politycznych, układów i tuszowanych afer. Szczerze mówiąc, nie chciałam pisać o rzeczywistym miejscu, by kogoś nie urazić – przecież kto wie, może kiedyś będę ubiegać się o paszport. A w ten sposób mogłam dać się ponieść wyobraźni.

Jednocześnie starałam się wiernie oddać wszystkie geograficzne lokalizacje wokół miejsca, gdzie ulokowałam moje Niederwalden, co przekładało się na długie rozmowy z moim partnerem o tym, gdzie sprawca mógłby umieścić ciała, siedzenie z nosem w mapach, a potem odciski od wędrówek, bo musiałam te miejsca na własne oczy sprawdzić.

„Fakt, że zakłada ofiarom maski, skłaniał do wniosku, że ktokolwiek morduje, z pewnością lubi być w centrum uwagi – dedukował Sauer”. W „Dolinie straconych złudzeń” poznajemy złoczyńcę, który terroryzuje lokalną społeczność. Sprawca wodzi policję za nos, pozostając poza radarem organów ścigania. Na czym szczególnie zależało ci w kreacji zła w świecie przedstawionym? Bo znów generujesz emocje, które wiążą się z bardzo określonym problemem moralnym.

Chciałam pokazać, że czasem dobrzy ludzie dopuszczają się złych rzeczy, gdy wydaje im się, że nie mają innego wyjścia. W moich książkach nie tak ważne jest wyjaśnienie, kto zabił, dużo bardziej interesuje mnie, dlaczego ludzie popełniają zbrodnie. Co doprowadziło ich do tego punktu, z którego nie ma już odwrotu. Dlatego tak bardzo przejął mnie film „Dług” Krzysztofa Krauzego i prawdziwa historia, która została w nim opowiedziana. Myślę, że choć rzecz dzieje się w zupełnie innej rzeczywistości, echa tamtego dylematu wybrzmiewają w mojej powieści. Zauważ, że w „Dolinie straconych złudzeń” dochodzi do morderstw z zupełnie różnych powodów. Zostawiam czytelnikowi decyzję, czy któreś z nich da się wybaczyć, a może chociaż w jakiejś części zrozumieć.

Poza tym zło przejawia się przecież w wielu postaciach i czasem zaniechanie ma równie druzgocące skutki jak czyny, czego przykładem jest zachowanie jednej z bohaterek, które pośrednio doprowadziło do skazania niewinnego człowieka i jego śmierci.

„Dolina straconych złudzeń” to bardzo interesujący kontekst. Znów podejmujesz temat zaufania i braku tolerancji, funkcjonowania w ultratrudnych warunkach na obczyźnie. Chyba lubisz rzucać swoim bohaterom emocjonalne wyzwania?

Przyznam, że tak. Lubię też konfrontować rzeczywistość ze stereotypami. Patrzę na Szwajcarię oczami bohatera Polaka, który mieszka tam już od paru lat, tak jak ja. Z zewnątrz wydaje nam się, że to kraina złotem i czekoladą płynąca, pensje we frankach i pokojowa neutralność.

Rzeczywistość jest bardziej złożona. Tutaj też zdarzają się nieprzyjemne sytuacje, chłód czy kąśliwe komentarze. Chciałam pokazać ten kontrast między wielkomiejskim Zurychem, który jest pełen obcokrajowców i gdzie raczej wszyscy są otwarci, a prowincją, gdzie czasem ciężko się dogadać, jeśli nie mówisz w dialekcie, a po tym właśnie, że nim nie władasz, od razu wiadomo, kto jest swój, a kto nie.

Choć Piotr Sauer postanowił wyjechać z Polski po tym, jak zadarł z niewłaściwymi ludźmi i jego rodzina cudem uratowała się z płonącego domu, to nie porzucił własnych ideałów i wartości, które czynią z niego ostoję sprawiedliwości. Czy Anna Górna wyznaje podobne wartości, co Piotr Sauer? Czy mogłabyś się z nim zaprzyjaźnić w prawdziwym świecie? Ciekawą przeciwwagą pozostaje oczywiście Mia – młoda studentka, która jest nieformalną asystentką bohatera.

Czy mogłabym się z nimi zaprzyjaźnić? Myślę, że tak. Chciałabym posłuchać opowieści Sauera, jak tropił tego pokręconego naukowca w szwarcwaldzkich lasach. Myślę, że byłoby zabawnie.

Wydaje mi się, że Piotr nie jest osobą, która łatwo nawiązuje bliższe znajomości, ale kiedy już komuś uda się przebić przez tę barierę, Sauer traktuje go niemal jak rodzinę. Widzimy to choćby w pierwszej scenie, w której spędza majówkę z Adamem Zarębą i jego żoną.

A co do Mii, to nie do końca tak. Jeśli pamiętasz, „Kraina złotych kłamstw” kończyła się ofertą pracy. W drugim tomie Mia, zgadzając się pomóc Sauerowi rozwiązać sprawę w Niederwalden, tę propozycję przyjmuje, także powiedziałabym, że w „Dolinie straconych złudzeń” pracują już razem oficjalnie. Dlatego tak bardzo to, co się między nimi dzieje, zagraża tej relacji zawodowej i ich przyjaźni, i Sauer obawia się, by tego nie zepsuć. Jako ten starszy uważa, że to on powinien być głosem rozsądku. Ups. Chyba coś zaspojlerowałam.

Czytelnicy twojej książki stosunkowo szybko przekonują się, że każdego można podejrzewać i nikomu nie można ufać… „Dolina straconych złudzeń” to duszna atmosfera małego miasteczka, latami skrywane tajemnice i życiowe wybory, w których każda ścieżka zdaje się prowadzić w przepaść. Zastanawiam się, jak właściwie mogłabyś tym razem określić motyw przewodni historii? Jaką emocję przede wszystkim chciałaś wywołać wśród czytelników?

Myślę, że moje powieści mają warstwy i odkrywanie tych warstw daje największą satysfakcję czytelnikowi. W przypadku „Doliny straconych złudzeń” trudno mi mówić o motywie i tych zasadniczych moralnych pytaniach, które są stawiane w książce, bez zdradzania rozwiązania zagadki kryminalnej.

Chciałam przede wszystkim, żeby czytelnik przeżył z moimi bohaterami katharsis. Każda z ważniejszych postaci w tej powieści wychodzi na końcu zmieniona. Dla jednych wyjaśnienie, kto jest sprawcą i dlaczego doszło do zbrodni, jest oczyszczające, dla innych dopiero wówczas zaczyna się piekło.

Co było dla ciebie najtrudniejszą, a co najbardziej satysfakcjonującą częścią pracy nad „Doliną straconych złudzeń”?

Pisząc „Krainę złotych kłamstw”, oprowadzałam czytelnika po Zurychu, mieście, które doskonale znam. Przy „Dolinie straconych złudzeń” musiałam te ulice wyrysować w wyobraźni, ponieważ zdecydowałam się na fikcyjne miasteczko. Jednocześnie starałam się wiernie oddać Alpy Berneńskie, a w tym celu musiałam tam pojechać i sprawdzić trasy, którymi poruszają się Sauer i Mia, dlatego sama logistyka powieści stanowiła niezłe wyzwanie.

Najwięcej radości podczas pisania „Doliny straconych złudzeń” dały mi paradoksalnie ostatnie dni, kiedy kończyłam książkę i gonił mnie termin. Tuż przed wysłaniem pliku do wydawcy zarwałam noc, co mi się nie zdarza, bo należę raczej do rannych ptaszków, a po dwudziestej drugiej dopada mnie sen. A wtedy bez żadnej kawy czy napojów energetycznych nie mogłam przestać. Te ostatnie rozdziały płynęły z taką lekkością, że historia niemal pisała się sama. Tak mnie wciągnęło, że pisałam do piątej rano, jak w jakimś transie. W dwa dni spod moich palców wyszło tyle znaków, co zwykle w dwa tygodnie. To dało mi ogromną satysfakcję.

Nad czym obecnie pracuje Anna Górna? I co może nam przynieść przyszłość?

Tym razem nad thrillerem. Robię sobie chwilę przerwy od Sauera i Mii, ale nie zamierzam na długo ich zostawiać.

Portret autorki

Książka „Dolina straconych złudzeń” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Justyna   - awatar
Justyna 05.04.2023 20:43
Autorka

Po pierwszej części z ogromną przyjemnością sięgnę po drugą, sprawdzając co też przygotowała dla nas tym razem autorka :) 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kasia  - awatar
Kasia 05.04.2023 10:44
Czytelniczka

bardzo ciekawie zapowiadająca się pozycja literacka :) 
Malownicze tereny, tajemnica , kryminalne zacięcie...już brzmi interesująco :) Niedawno przeczytałam coś podobnego , gdzie akcja z zarysem kryminalnym toczyła się na górze, podczas wspinaczki - bardzo przyjemnie , mimo niektórych zdarzeń , czyta się takie powieści :) 
trzymam kciuki aby miała duże grono czytelników 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 04.04.2023 14:30
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post