-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
Cytaty z tagiem "proces tworzenia" [4]
[ + Dodaj cytat]Nic się nie uda bez konkretnego początku, choćby człowiek bardzo tego pragnął, choćby mu pulsowało w duszy.
Są to autoportrety w najszerszym tego słowa znaczeniu — malując je, widzę przed sobą siebie w lustrze i raz jestem cmentarzem, a raz drzewem, ale zawszę siebie widzę przed sobą i patrzę sam na siebie i »siebie na sam« (jeśliby tak można było to ująć, nie urażając gramatyków). Inaczej: patrzę »ja malujący« na »siebie malowanego jako pasmo górskie« i patrzę »ja malowany jako pasmo górskie« wprost na »siebie malującego« tak jak w lustrze.
Dmochowski odpisuje, że potomni będą chcieli wiedzieć o mistrzu wszystko, i znów pyta: "Czy jest Pana zamyślonym, świadomym i chcianym (a w takim razie dlaczego?): a) statyczność, b) osiowość, c) frontalność Pańskich obrazów?" (...) Beksiński wybucha: (...) "Ma Pan w sobie potrzebę dziecka, które zagląda do brzucha zabawki, ale zabawki przestają po takiej operacji zazwyczaj nie tylko mówić »mama« i »tata«, jak też zamykać oczy, ale w ogóle nadają się już tylko na złom. (...) Przecież Pana pytania, które mi Pan postawił, zaczynają potem mnie samego drążyć, że niby dlaczego akurat osiowo — przecież może być nieosiowo; jest to żadna trudność, a więc czyż nie można uszczęśliwiać ludzi, robiąc nieosiowo; oczywiście można; a więc spróbuję nieosiowo, ale co na to poradzę, że mi się nie podoba, a jak mi się nie podoba, to robota staje się katorgą, to w ogóle obraz »nie idzie«, ale oczywiście na skutek takiego postawienia sprawy i osiowość staje się podejrzana, zamiast robić po prostu następny obraz, zaczynam go analizować; niby dlaczego musi być osiowy, aby mi się podobał i mnie zadowalał, czyżbym był zestereotypizowany i nie umiał się wyzwolić, a z kolei po co się wyzwalać z osiowości, skoro jedyną alternatywą będzie nieosiowość, która sama w sobie nie jest niczym lepszym, ani gorszym; w sumie po tygodniu takiego maglowania czuję się do malowania równie zdolny co neurotyk seksualny do stosunku.
Dość szybko zamiast poszczególnych postaci zrobiłem coś w rodzaju »zrostu« bez wyliczania, czyja ręka czy noga do kogo należy — czułem, że tak jest lepiej, problemy zaczęły pojawiać się w trakcie zmęczenia tematem — jak zwykle zacząłem czuć się ograniczony tym, co sobie założyłem, i wydawało mi się, że porzucając założenie, zrobię lepszy obraz. Jest to zresztą moja normalna reguła postępowania, której nieco się wstydzę, stąd nigdy nie przyjąłbym zamówienia nawet od samego siebie, bo obraz, rozrastając się, zaczyna dyktować prawa dotyczące tego, czym ma być, i trzymanie się na siłę koncepcji pierwotnej mija się z celem. W trakcie pracy czuję się raczej sługą obrazu, który rozrasta się godnie ze swymi prawami, niż sługą koncepcji, która stała u jego poczęcia.