-
ArtykułyZakładki, a także wszystko, czego jako zakładek używamy. Czym zaznaczasz przeczytane strony książek?Anna Sierant1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać318
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać7
Cytaty z tagiem "front zachodni" [4]
[ + Dodaj cytat]U stóp urwiska znalazło się 190 rangersów. Z barek desantowych, które trzymały się w odległości 30-40 m od linii brzegowej, wystrzelono drabinki z kotwiczkami. Niektóre z nich zaczepiły się na szczycie, inne zaś obsunęły się po skałach i spadły na piasek lub kamienie. Te sekcje, którym nie udało się zaczepić sznurowych drabinek, próbowały montować drabinki metalowe. Paru rangersów zaczęło wspinać się po urwisku, które w tym miejscu nie było pionowe, lecz nachylone pod kątem 80 stopni. Jeden z żołnierzy amerykańskich wspiął się po metalowej drabince na wysokość 8 m. Tu łopatką saperską wyżłobił w ścianie coś w rodzaju półki, postawił na niej swoją drabinkę i wspiął się po niej o dalsze 8 m w górę. W ten sposób dotarł do szczytu.
Brnący przez płyciznę ku brzegowi żołnierze napotkali już po 50 m pierwsze przeszkody terenowe. Instrukcja zalecała, aby żołnierze szli gęsiego, jeden po drugim, ze względu na możliwość istnienia podwodnych pól minowych. Ułatwiało to jednak zadanie niemieckim kaemistom, którzy długimi seriami kładli od razu całe sekcje amerykańskiej piechoty. Do brzegu dotarła tylko część żołnierzy, którzy od razu znaleźli się pod zmasowanym ogniem. Żołnierze ci desperacko szukali jakiegoś schronienia, próbowali ukryć się za betonowymi przeszkodami terenowymi, a nawet za metalowymi kozłami, które dawały tylko iluzoryczną osłonę. Niektórzy wracali biegiem na płyciznę i kładli się w wodzie, wystawiając nad jej powierzchnię tylko głowę.
W ciągu niespełna 3 minut zatonęło 27 spośród 32 czołgów DD. Zginęło 135 ludzi zarówno spośród załóg czołgów, jak też tych, którzy próbowali ratować kolegów. W paru wypadkach z czołgu zdołał uratować się jeden czy dwóch żołnierzy - nigdy cała załoga.
Dowódca jednego z czołgów, sierż. Sertell, na chwilę przed zjechaniem z platformy zauważył, że pokrowiec jego amfibii rozdarł się. Wołano doń, aby pozostał na barce, bo próba płynięcia ku brzegowi w takich warunkach jest samobójstwem. Sertell odkrzyknął jednak, że "włączy pompę wodną" i dał rozkaz swemu kierowcy, by zjechał z platformy. W chwilę później czołg zniknął zalany przez fale.
W myśl zarządzeń władz okres przebywania na pierwszej linii frontu trwał dwa tygodnie, następne dwa tygodnie na drugiej linii, a dalsze dwa tygodnie wypełniał wypoczynek w kwaterach.
Służba w drugiej linii także nie była łatwa, bo pierwsza linia stale potrzebowała drzewa do umocnienia pozycji, trzeba więc było przynosić je z ułożonych przydrożnych stert i dostarczać do umownych punktów między pierwszą a drugą linią. Prócz tego przez całą dobę mieliśmy obsługiwać specjalnie zainstalowane pompy. Pompowanie to było bezcelowe, bo woda wracała znów do przelotowych rowów. Znużeni tą bezowocną pracą, znosiliśmy drabinki przeznaczone do układania w rowach strzeleckich i wiązaliśmy do pali. Woda jednak je unosiła.
Pewnego razu wczesnym rankiem pułkownik dowodzący odcinkiem przyszedł na inspekcję. Wyprzedzał go młody porucznik. Nagle blisko naszego pudła usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk i przekleństwa. Wychyliliśmy głowy. Pan pułkownik stał po pas w wodzie, a porucznik usiłował go wyciągnąć. Wyskoczyliśmy wszyscy na pomoc. Ociekający wodą pułkownik wrzasnął na naszego gefreitra:
- Jakie jest wasze zadanie?!
Gefreiter wyprężył się jak struna.
- Być łącznikiem między pierwszą linią frontową a sztabem batalionu.
- Gówno! – ryknął pułkownik. - Wodę macie pompować!
Chwyciliśmy się pomp, ale bezskutecznie; wody nie ubywało.