cytaty z książek autora "Tessa Dare"
-Miałaś rację. Moje i twoje życie były zupełnie inne. Żebyśmy oboje mogli stworzyć wspólne, coś musiało się zmienić. Nie mogłem zmienić świata. I nie chciałem niczego zmieniać w tobie, Wydawało się jednak oczywiste, że to ja muszę się zmienić na lepsze.
Nie mogła tam zajrzeć, bo przeszkadzały jej wysoko podniesione piersi.
-Widziałabym lepiej, gdyby nie ten głupi gorset - powiedziała.
-Gorset też umiem zdjąć.
Posłała mu karcące spojrzenie, ale nie zauważył.
Los to wiedźma bez serca, ze stałym napięciem przedmiesiączkowym.
Okręcił ją, patrząc na nią z zachwytem.
-Promienna. Tak jak tamtego pierwszego dnia.
Roześmiała się.
-Z pewnością ani trochę nie wyglądam jak tamtego pierwszego dnia.
-Ależ tak. Wtedy się iskrzyłaś.
-To był cukier.
-Nie jestem przekonany. Myślę, że to po prostu ty. - Zniżył głos do pieszczotliwego szeptu. - To zawsze byłaś ty.
Zacisnął palce na nóżce kieliszka, jakby go chciał udusić. Niemal słyszała, jak nieszczęsne winogrona wołają pomocy.
Milczała. Czuł, że toczy wewnętrzną walkę. Nie chciała się przyznać, że go potrzebuje. Że w ogóle kogoś potrzebuje.
- Mrugnij raz na "tak", a dwa razy na "nie".
- Miał pan kiedyś jakieś zwierzę, panie Duke?
- Nie.
- Nie lubi pan zwierząt?
- Oczywiście, że lubię. Pieczone, smażone, mielone, w panierce. - Gabriel szeroko gestykulował. - Lubię wiele rodzajów zwierząt.
Och, ten mężczyzna był niemożliwy.
Nikogo nie można sprowadzić do liczb w księgach bankowych, sterty banknotów lub srebrnych monet. Jesteśmy ludźmi, mamy serca, dusze, odczuwamy miłość, namiętność. Każdy z nas jest nieoceniony, nawet ty.
- To nie kwestia różnych klas. Pochodzimy z różnych światów. Kiedy ty jadłaś na śniadanie grzanki z masłem i dżemem, ja głodowałem. Kiedy twoja niania ubierała cię w świeżo wyprasowany fartuszek, ja chodziłem bez butów. Kiedy w każdym pokoju zapalano świece, co wieczór rozpalano w kominku, kładziono stosy kołder na łóżku - ja drżałem w ciemnościach ulicy. Budził mnie najlżejszy hałas, w każdej chwili byłem gotów do ucieczki. Nikomu nie mogłem zaufać, a ty dożyłaś dwudziestego szóstego roku życia w przekonaniu, że cholerne kocięta mogą rozwiązać każdy problem.
- Nie wierzę, że kocięta mogą rozwiązać każdy problem. Wierzę w miłość. Pewnie miłość nie może uleczyć wszystkich ran, ale sprawia, że goją się szybciej, pozostawiają mniej blizn. Rozumiem, dlaczego ty w to nie wierzysz. Jak mógłbyś, skoro nigdy tego nie zaznałeś? Jednakże może powinieneś spróbować? Pozwól zaopiekować się sobą. To nie muszę być ja, ale… - urwała - nie, zapomnę o ostatnim zdaniu. To muszę być ja. Jestem hojna, ale nie aż tak. Jeśli chodzi o miłość, niechętnie się dzielę.
- Penny, nie mam najmniejszego pojęcia, o czym mówisz.
- Kocham cię. - Wypuściła głośno powietrze. - Właśnie. Czy to nie jest wystarczająco proste?
- Życie czasem potrafi przybrać nieoczekiwany obrót.
- To jest dopiero znaczące niedomówienie.
Proponuję ci tytuł i fortunę. W zamian za to masz tylko położyć się w ciemności, a potem puchnąć jak kleszcz przez dziewięć miesięcy.
Wzruszył ramionami. W ten opryskliwy, szorstki sposób, w jaki robili to chłopcy i mężczyźni, kiedy chcieli powiedzieć: mam to zupełnie gdzieś. Takim wzruszeniem, na jakie nigdy nie dała się nabrać żadna kobieta.