cytaty z książki "Batalion czołgów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Regulamin nie określał bowiem, że żołnierz ma nie być idiotą. Udawanie głupiego było więc zawsze ratunkiem dla wszystkich żołnierzy, oprócz tych z akademickimi tytułami, których nic nie ratowało.
W interpretacji oficerów, wojna była jakimś rodzajem matury, którą z powodzeniem i bez szkody dla zdrowia mogą zdać tylko ci żołnierze, którzy podczas pokoju nie unikali porannej gimnastyki, a wieczorami pilnie studiowali mechanizm systemów hamulcowych. Zgodnie z taką interpretacją, podczas wojny giną tylko nygusy, bo reszta, dzięki swej pilności, posiadła zdolność wywinięcia się pociskom, gazom i promieniowaniu radioaktywnemu.
W głośnikach rozległa się komenda: - Dywizja, baczność! – żołnierze znieruchomieli, usłyszeli dudniący głos generała: - Plutonowy Oczko! – brzmiący jak dźwięk trąb na Sądzie Ostatecznym, potem w kontraście do niego słabiutki głosik Oczki: ta jes! - i znów ogłuszająca komenda: - Do mnie marsz!
Plutonowy Oczko wyruszył po swoją sławę niezbyt przepisowym krokiem. Wdrapał się na trybunę i jako tako zameldował się generałowi. Ten wyjął z czarnego etui pozłacaną odznakę i przypiął ją Oczce do piersi. – Towarzyszu plutonowy – dudnił przy tym w megafonach jego głos – z upoważnienia towarzysza ministra obrony narodowej (…), mianuję was mistrzem w kierowaniu czołgiem!
Po chwili w głośnikach coś zabełkotało, co zapewne miało być regulaminowym: - Ku chwale ojczyzny! – i co mógł wypowiedzieć jedynie plutonowy Oczko. W tym momencie generał się zagalopował: wzruszony widokiem piegowatej chłopskiej twarzy przed sobą, przypomniał sobie inne takie twarze, które go otaczały w czasie wojny w czołgu i koszarach (tak różne od twarzy, które dziś otaczają go w ministerstwie) i popełnił fatalny w skutkach błąd. Czerwone, niedźwiedzie łapska Oczki dawały gwarancję prawdziwego, a nie tylko udawanego mistrzostwa, więc wzruszony frontowiec spytał go uprzejmie:
-Jak tam, towarzyszu plutonowy? Jak to zrobiliście, że tak dobrze nauczyliście się kierować czołgiem?
Jego słowa wyraźnie odtwarzały megafony. Chwilę potem nie mniej wyraźnie wzmocniły głos plutonowego Oczki:
- Kurwa, towarzyszu generale, ja jestem, kurwa, w cywilu normalnie kierowca, kurwa, jednego alfonsa.
Wśród stojących z tyłu oficerów nogi ugięły się pod dowódcą Siódmego Batalionu Czołgów kapitanem Vaclavem Matką i musiał go podtrzymać jego zastępca ds. politycznych. A ptaki na niebie wreszcie podjęły decyzję. Bez rozkazu ustawiły klucz i w regularnej formacji skierowały się na południe, do bardziej gościnnych krajów, w których na razie wciąż jeszcze rządził wróg klasowy.
Ooo, Hawaje, to jest kraj kwiatów,
śpiewają całemu światu,
o miłości, której nie ma,
bo pod ciężarem dolara zginęła.