cytaty z książki "Córka Ciemności"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zaparkowałam na zewnątrz od głównej bramy. Stojący, czerwono krwisty znak głosił:
„Magiczny Świat Necro i Nadnaturalny Park Tematyczny”. Nienawidziłam bycia tutaj, ale musisz robić to, co musisz, żeby zarobić na życie. Z wcześniejszej pracy jako zastępca miastowego Szefa Oskarżenia do spraw paranormalnych, nie dało się wyżyć. Próbowałam wszystkiego po trochu, od dyrektora marketingu po striptizerkę. Dziewczyna musi z czegoś żyć, nie?
Moja przyjaciółka Sharon załatwiła mi pracę w Biurach Regulacji Prawnej do Spraw Paranormalnych. Pracowała z moim szefem i byłym narzeczonym, Kenem. Udało jej się pociągnąć za sznurki i załatwić mi pracę. Zatrudnił mnie jako swoją osobistą asystentkę. Po roku pracowania dla niego, odkrył że mam pewne specjalne umiejętności. Znaki pozamyślowej percepcji zaczęły się pojawiać u mnie od szesnastego roku życia, a nadal nie przyzwyczaiłam się do ich używania. Ukazywały się w najróżniejszy sposób.
Spędziłam jeden tydzień w domu, z daleka od pracy. Nie mogłam już dłużej znieść tego hałasu. Zaczęłam słyszeć, co myślą inni i w żaden sposób nie mogłam tego zablokować.
Moją głowę wypełniało tyle głosów, że myślałam, że mam schizofrenię. Ken zapukał do moich drzwi trzeciego dnia, kiedy nie zjawiłam się w pracy. Zwierzyłam mu się z mojego problemu i zabrał mnie do swoich przyjaciół. Pomogli mi nauczyć się blokować przed zewnętrznymi zakłóceniami.
Potem Ken zaprosił mnie na kolację. Czułam, że jestem mu wiele winna, więc poszłam. Byliśmy lepszą parą niż myślałam, że będziemy. Po kilku miesiącach w końcu udało mu się zaciągnąć mnie do łóżka. Byliśmy w jego eleganckim, dwupiętrowym domu pożądający siebie jak zwierzęta. Kiedy doszłam, odchyliłam głowę do tyłu i poczułam przypływ energii. Poczułam jakby moje ciało zostało porwane na miliony kawałków.
Poczułam bardziej napięcie niż ból- napięcie, które spowodowało, że musiałam je uwolnić.
Leżę na polanie pełnej kwiatów, wdychając ich cudowny zapach. Naokoło mnie rosło pełno fiołków, osłaniających mnie jak ciepły koc przed chłodem nocy. Przyciągnęło mnie piękno odcieni zieleni i żółci. Urwałam jeden z kwiatów i przyłożyłam go do ust. Wzięłam głęboki oddech. Świeży zapach zrelaksował mnie i poczułam się zjednoczona z ziemią.
Widać było ogromny kontrast między małymi, białymi chmurami, a królewskim, niebieskim niebem. Obrysowałam palcami jedną z nich. Chciałam ją chwycić i przyciągnąć do mojego ciała.
Obróciłam się na brzuch i oparłam brodę o ramiona. Włosy zaplątały mi się pod łokciem, uwolniłam je żeby zmniejszyć napięcie na głowie. Kątem oka dostrzegłam trzepotanie małych pomarańczowo-czarnych, motylich skrzydeł. Przez chwilę unosił się nade mną, wyciągnęłam do niego rękę. Usiadł w bezruchu nad moim nadgarstkiem.
Białe, bawełniane chmury, które tak bardzo chciałam chwycić, stały się szare. Nagle, niebo zaniosło się ciemnością i tajemniczością. Uderzenie pioruna spowodowało, że ziemia pode mną zadrżała. Wiatr krążył wokół mnie ciągnąć za niebieską sukienkę, którą na miałam na sobie.
Poczułam ostry ból w nadgarstku. Spojrzałam w dół, w miejscu motyla leżał teraz złoty wąż. Jego kły były precyzyjnie wbite w moją skórę jak dwa małe sztylety. Większość ludzi zrzuciłaby go z siebie, prawda? No cóż. Nie jestem jak większość ludzi. Poza tym, nie pierwszy raz mi się to śniło. Wystarczająco długo mi się śnił, dlatego wiedziałam, co będzie dalej. Przygotowałam się. Ziemia pode mną zapadła się i zaczęłam spadać w niekończącą się dziurę. Otoczyła mnie ciemność, znałam to i dlatego nie krzyczałam.
Usłyszałam znajomy kobiecy głos szepczący do mnie: – Jesteś równowagą.
Przyniesiesz światło do ciemności.
Obrazy pospadały ze ścian, naczynia porozbijały się o podłogę w kuchni, a wszystkie dokumenty Kena zaczęły wylatywać przez okno.
To był mój pierwszy wybuch psychokinezy i cholernie przestraszył nas oboje. Właśnie wtedy wyjawiłam mu, że jestem potomkiem magicznej istoty, najprawdopodobniej wróżki.
Bałam się, że to go odstraszy. Było wręcz przeciwnie. Poprosił mnie o rękę. Byłam głupią romantyczką i wierzyłam, że naprawdę się zakochałam. Przez prawie rok wszystko było dobrze - to powinno mnie zaniepokoić. Potem jednej nocy powiedział mi, że zostanie w domu następnego dnia, że nie pójdzie do biura. Powiedział, że nie czuje się najlepiej i że musi odpocząć. Podczas przerwy na lunch chciałam podrzucić mu coś do jedzenia. Użyłam swojego klucza i weszłam do jego domu. Kiedy weszłam do jego sypialni, był bardzo zajęty wpychaniem swojego długiego, twardego ciała w jakąś rudą laskę. Chyba
nie trzeba mówić, że od razu zerwałam zaręczyny, tak samo jak dwa okna w jego sypialni.
Zadrzyj z magiczną lalą, a będziesz miał posprzątane kiedy ją wkurzysz - małe motto, które chyba powinnam zapamiętać.
Ken spędził wiele tygodni na próbach wynagrodzenia mi tego. Ciągle powtarzał, że po prostu nie mógł się powstrzymać i nie chciał żeby tak to się skończyło. Zapytałam jak było na imię tej rudej lasce. Powiedział, że nie wie. Dałam mu wybór: przyjaciele albo wrogowie.
Wybrał opcję przyjaciół i tak to właśnie między nami jest przez ostatnie sześć miesięcy.
Praca bardzo nas pochłaniała z powodu szybkiego wzrostu nadnaturalnych mieszkańców w mieście od kilku miesięcy. Prorocy utrzymywali, że to początek końca, a ludzie słuchali ich gromadami. Myślałam, że awans od Kena to przekleństwo. Pracowaliśmy sześćdziesiąt godzin tygodniowo, od kiedy został prokuratorem i wyglądało na to, że to nigdy się nie skończy. Nie tylko musieliśmy radzić sobie ze sprawami nadnaturalnymi, mieliśmy też normalne ludzkie sprawy. Tylko w ten sposób miasto mogło usprawiedliwić posiadanie jeszcze jednego prokuratora. W innym wypadku, podatnicy zastanawialiby się, dlaczego to oni musieli płacić za prokuratora, który nigdy nie widział sali rozpraw od środka.
Skupiłam się na obecnej sprawie rozglądając się po Magicznym Świecie Necra. Był otwarty dopiero od sześciu lat, ale mimo tego krótkiego okresu czasu, zbił majątek ze sprzedaży biletów do parków rozrywki. Ktoś wpadł na świetny pomysł stworzenia parku rozrywki dla nadnaturalnych stworzeń. Przez to stał się mekką dla martwych i magicznych istot. W parku demony nie musiały ukrywać swojej prawdziwej natury. Mogły żyć pośród ludzi bez obawy o oskarżenia i masową nienawiść. Widziałam nawet niektórych „pracowników” kręcących się po centrum jednej nocy. Nikt nie był zszokowany widokiem wampira, wręcz przeciwnie - podbiegali i prosili ich o autografy.
Nastolatki bardzo często naśladowały zmarłych i oczywiście ubiory wampirów były hitem mody. Zastanawiałam się czy te nieumarłe istoty kiedykolwiek pomyślały o wysłaniu kartki z podziękowaniami do gwiazd rocka, które biegały po scenie wyglądając jak trupy. Im więcej myślałam o Hollywood i gwiazdach rocka, tym bardziej zastanawiałam się ilu z nich nie udawało. Wiedziałam, że musi być kilka sław, które podpadały pod kategorię nadnaturalnych. Nie wiedziałam tylko, którzy konkretnie.
Magiczny Świat Necro był ogromny, przynajmniej tak mi powiedziano. Choć park rozciągał się na ponad czterysta akrów, to całość nie była jeszcze zagospodarowana - zostawiono miejsce na ewentualne powiększenie parku. Mądrze wybrali lokację. Byli wystarczająco blisko miasta żeby zrobić na nim interes, ale w wystarczająco odosobnionym miejscu i z dala obserwujących oczu. Ludziom tak spodobał się pomysł nadnaturalnego parku rozrywki, że podobne miejsca powstawały na całym świecie. W każdym były restauracje, sklepy odzieżowe i nie wiem czy uwierzycie, strony internetowe. Ale chwila, kto dzisiaj takiej nie ma? Z oczywistych powodów park był czynny jedynie w nocy. Nie znałam wielu wampirów, które chętnie siedziałyby w słońcu witając gości. To pański bilet, proszę mi wybaczyć, że zamieniam się w proch.
Nadal nie byłam pewna czy dobrze się ubrałam. Zdecydowałam się na parę ciemnoniebieskich jeansów rozszerzanych ku dołowi (przez to moje nogi wyglądały na dłuższe), zrobiłam co mogłam. Zastanawiałam się czy założyć bluzkę z długim rękawem czy z krótkim, nie wiedziałam jak zimna może być letnia noc. W końcu zdecydowałam się na czerwony top z krótkimi rękawami. Kiedy obejrzałam się w lustrze, zdałam sobie sprawę jak zwyczajnie wyglądam i dlatego dodałam trochę srebrnej biżuterii i czarne sandały. Wybrałam niebieskie jeansy, bo w takich czuję się najlepiej. Powiedziano mi też, że w czerwieni mi do twarzy - uwydatnia moje włosy i oczy. Zdałam sobie sprawę, że nie zabrałam ze sobą szczotki. Wyszłam z domu w takim pośpiechu, że nie zdążyłam nawet wysuszyć włosów.
Zanurkowałam w swojej torebce i znalazłam gumkę do włosów. Zebrałam włosy, uformowałam kok, owinęłam go kilka razy gumką i sprawdziłam jak wyszło. Wypadały z niego czarne kosmyki, miałam też kilka na twarzy. Właśnie taką fryzurę lubiłam.
Szczęśliwa, że lepiej już i tak nie będzie, wysiadłam z auta.
Kiedy zamknęłam drzwi od samochodu, zdałam sobie sprawę, że to jego ostatnie dni. To był Thunderbird z 1984 roku i widywał lepsze czasy. Dach był nie do naprawy i brakowało kawałka podłogi na tylnim prawym siedzeniu. Za każdym razem, kiedy padało, moje siedzenie nasiąkało wodą, bo w drzwiach brakowało uszczelki. Starałam się pamiętać o kładzeniu ręcznika zanim wychodziłam, ale czasem zdarzało mi się zapomnieć. Moją ulubioną rzeczą w tym samochodzie było to, że musiałam bardzo się postarać, żeby znaleźć odpowiednie biegi.
Kiedy ustawiałam je na wsteczny to jechałam do przodu i na odwrót. Jedynymi dobrymi rzeczami w tym samochodzie było to, że był zapłacony i nadal jeździł. Martwiłam się o spłatę moich kredytów studenckich zanim kupię nowy samochód. Obliczyłam, że będę spłacała te kredyty do końca życia przy takiej racie, a biorąc pod uwagę, że byłam prawie pewna, że mam w sobie krew Si (wymawia się Szii) to było to całkiem zabawne. Większość Si była nieśmiertelnymi stworzeniami magii. Dopiero banki by mnie pokochały!
Poszłam w kierunku jednej z budek z biletami. Była wystylizowana na mauzoleum.
Pokrywał ją szary, granitowy kamień, w którym wyryte były mityczne stworzenia. Mężczyzna siedzący za ladą wyglądał jak zombie. Makijaż na jego twarzy spowodował, że jego skóra wyglądała na gnijącą. Kostium wyglądał tak, jakby facet dopiero, co wyczołgał się z grobu, żeby zabrać mój bilet - jego widok spowodował, że się uśmiechnęłam. Zdawałam sobie sprawę z tego, że pracują tu też prawdziwe zombie, ale ten dzieciak z pewnością nie był jednym z nich.