cytaty z książki "Felix,Nat i Nika oraz Orbitalny Spisek 2 mała armia"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Net obejrzał się na kolcobota wykonującego swój taniec.
- Robi się nerwowy - zauważył. - Chyba zaczyna sobie kojarzyć drzwi z czynnością wychodzenia.
- Potraktuj go jak wiertarkę - poradził Felix.
- Wiertarka nie podąża za ludźmi.
- Więc jak wiertarkę z funkcją podążania za ludźmi.
Znów zamilkli. Net co chwilę pociągał nosem.
- Nie masz chusteczek? - zapytała Nika.
- Ten katar jest niesmarkalny.
- Fajnie, jakby jeszcze był niesłyszalny.
- Niestety, on jest wysokoflikalny.
- W samochodzie są pastylki na katar - wtrącił Felix. - Dam ci, jak się tam dostaniemy.
- Dzięki, nie będę sobie wtykał pastylek do nosa.
- Możemy iść na policję - zaproponowała Nika. - Opowiemy o tych kodach, o tym wszystkim, powinni nam uwierzyć.
- Panie oficerze - przedrzeźnił ją Net. - Widziałam UFO w kształcie tapczanu.
- Masz lepszy pomysł?
Net uśmiechnął się złowróżbnie. Felix poznał ten uśmiech i zapytał:
- Chcesz się włamać do jednej z najlepiej strzeżonych sieci komputerowych w Europie?
- Taki pomysł przed chwilą wpadł mi do głowy - przyznał beztroskim tonem Net. -Jeżeli może to ocalić jeden z warszawskich trawników. A czemu pytasz?
- Nie, nic. Spoko. Zaraz się obudzę i zadzwonię do ciebie, żeby zapytać, czy masz jakiś pomysł.
- To się źle skończy - powtórzył chyba po raz piąty Net, gdy Felix po cichu wkładał kolejną partię sprzętu do bagażnika stojącego w garażu Land Rovera.
- Tym razem wyjątkowo się z nim zgadzam - dodała Nika. - Rozwalimy się na pierwszej latarni.
- „Necropolitan" będzie miał materiał na okładkę - sarkał dalej Net. - A ciebie dadzą nam rozkładówkę. Zostaniesz trupem miesiąca.
- Za wcześnie powiedziałam, że się z tobą zgadzam...
- Nadal nie rozumiem, do czego zmierzasz.
- Jakbym to wiedział, tobym już nie zmierzał, tylko tam był.
Net wziął urządzenie i nacisnął pierwszy z brzegu przycisk. Rozległo się kolejne „Dum!".
- Nie wciskaj guzików na urządzeniu, którego nie znasz. - Felix zabrał mu pilot.
- I kto to mówi? Specjalista od wciskania każdego guzika w zasięgu wcisku.
Chłopak odpalił komputer i przez komunikator Net.com wywołał Neta. Przyjaciel odebrał dopiero po chwili. W okienku pojawiła się jego zaspana twarz, ze śladami odgniecionymi przez poduszkę. Włosy,sterczące zwykle na wszystkie strony, miał przyklepane na prawo. Wyglądały, jakby zastygły w silnym bocznym wietrze.
- Obudziłem? -- zapytał Felix.
Net zamrugał nieprzytomnie, sięgnął po butelkę, pociągnął dwa łyki wody i odparł:
- Skąd to przypuszczenie, staaary?...
- Jak twoje oceny? - zapytała niespodziewania mama.
- Oceny? - Net zamrugał. - Aaa... oceny! Masz na myśli oceny... - Machnął lekceważąco widelcem. - To nie ma takiego znaczenia, bo to pierwszy semestr. Denerwowałem się rakietą. No i ta inspekcja w szkole, nowe zasady, jakieś mundurki, grochówka, zadymianie korytarzy...
- Pytałam o oceny - przerwała mu łagodnie mama.
- Oceny... - Net nie był przygotowany na nagłe zainteresowanie mamy jego postępami w nauce. - No, mam nawet kilka piątek. Jakby zsumować wszystkie moje oceny, to byłoby ich więcej, niż mam wzrostu. Przynajmniej jeśli liczyć w calach.
- A konkretnie?
- Konkretnie to 182. Już w przeliczeniu na centymetry.
- Henryku, pamiętasz, co mówiłeś szesnaście lat temu, kiedy prosiłeś mnie o rękę?
- Że wszystkie reakcje przeprowadzam w temperaturze pokojowej?
- To drugie...
- Aaa... to drugie! To, że cię kocham?
- Tak, to właśnie miałam na myśli. Że mnie kochasz i zapewnisz mi ciepły, przytulny dom po kres dni.
- Po kres dni? Źle się czujesz?
Felix i tak nie miał zamiaru przyspieszać. Próbował wyczuć Land Rovera. Przez pierwsze parę kilometrów minęli ledwie kilka samochodów i jeden autobus. Szczęście opuściło ich kawałek za rondem „Babka". W
zatoczce autobusowej stała policyjna Skoda.
- Policja... - jęknął Net. - Uśmiechaj się i udawaj, że masz wąsy.
Felix mocniej ścisnął kierownicę, ale nic mądrego nie mógł zrobić. Opierający się o maskę policjant stał z założonymi rękami. Niestety, gdy Land Rover zbliżył się na pięćdziesiąt metrów, policjant wyszedł dwa
kroki w kierunku jezdni i machnął lizakiem.
- No i skończyło się landroverowanie. -- Net ukrył twarz w dłoniach. - A chciałem być kiedyś wielkim informatykiem... Zgnijemy w więzieniu. Zawsze się tak kończy, jak jedziesz zgodnie z przepisami. Oni myślą, że masz coś na sumieniu.
- Niestety... dobrze myślą. - Felix zjechał do zatoczki i wyłączył silnik. - Sam chciałeś, żebym jechał wolno.
- Ale nikt ci nie kazał mnie słuchać.
- Ktoś mu wyczyścił pamięć. Sprawdziłem. - Polon wskazał kciukiem leżący na blacie laptop, spięty kablem z robotem. - Brakuje dwudziestu minut zapisu wszystkich ścieżek i rejestru połączeń. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem. A ty coś znalazłeś?
- Tak. Sądzę jednak, że powinniśmy zachować... dyskrecję. Przynajmniej na razie.
Na dźwięk słowa „dyskrecja" robot odwrócił z powrotem głowę i spojrzał czujnie na informatyka.
- Dyskrecję?
- Dyskrecja oznacza również, że nie należy o tym opowiadać odkurzaczom -- wyjaśnił uprzejmie informatyk.
- Pfff! - Robot znów się odwrócił.
- Mów spokojnie - odezwał się wynalazca. - Potem mu wytniemy zapis tej rozmowy.
- No, po prostu! - wykrzyknął robot.
- Do zapisu służy zwykły dysk, taki jak w komputerze, tyle że odporny na wstrząsy i wilgoć. Dwa terabajty pojemności. Wymontujemy go.
- Szanowny oprawca chce mnie pozbawić wspomnień? Jak miło! Jakie to ludzkie, jakie białkowe!
- Wart kilkanaście milionów system zabezpieczeń pada przez kartkę i długopis - podsumował Net.
- To się nazywa „czynnik ludzki" - wyjaśnił uprzejmie Manfred. - Najbardziej awaryjna część każdego systemu.
Rozpięli pasy i wysiedli. Felix, tknięty przeczuciem, wyjął kluczyk ze stacyjki w przedostatniej pozycji, czyli zostawiając aktywny silnik elektryczny. Podeszli do stojącego dwadzieścia metrów za nimi radiowozu, w którym spał drugi policjant. Pierwszy, ten, który ich zatrzymał, sięgnął do radia i zameldował:
- Zatrzymałem samochód z trójką dzieciaków. Numer rejestracyjny... - zmrużył się tak, że jego oczy zamieniły się w pomarszczone szczelinki - nieczytelny. Zaraz to sprawdzę... Czy zgłaszano kradzież... dużego ciemnego samochodu? Marka...
- Jeep Grand Cherokee - podsunął usłużnie Net.
- Jeep Grand Cherokee - powtórzył policjant.
- Ciemnooliwkowy.
- Ciemnooliwkowy.
- Numer rejestracyjny ABC... -- Net rozkręcał się.
- ABC... Alojzy, Bożydar, Częstobor.
- Tysiąc dwieście trzydzieści cztery.
- Jeden, dwa, trzy, cztery. Dobrze, czekam.
- Nawet jeśli się uda - powiedział - to nikt nam nie podziękuje, a zapewne będą tylko mieć pretensje. Po fakcie każdy jest mądry. - Przysunął do ust mikrofon i rzucił - Gargamela nie ma na ekranie smurforadaru.
- Bo, tak naprawdę, powinniśmy od razu o wszystkim powiedzieć - odparła Nika.
- Wiesz przecież, jak było. Kto się spodziewał? Założę się, że w Polsce Batman, jadący na akcję ratowania miasta, zapłaciłby mandat za przekroczenie prędkości i za brak migaczy. -- Zerknął na ekran i dodał - Jockera nie widać.
- Taka karma. - Nika wzruszyła ramionami.
- Właśnie! - Net wyjął z kieszeni wymiętą paczkę orzeszków. - Chcesz trochę?
- Czysty. - Informatyk podrapał się w głowę. - Brakuje tylko tych dwudziestu minut wszystkich zapisów. Skasował je sam wątek główny, czyli to impertynenckie coś, z czym teraz rozmawiamy. Z pewnym uproszczeniem można by ten wątek nazwać świadomością.
- Z pewnym uproszczeniem?! O łaskawco, dostrzegł pan we mnie mały fragment istoty ludzkiej. Nie wiem, jak wyrazić mą wdzięczność.
- Nie wiem, czy ludzkiej. Ssakiem to ty nie jesteś na pewno, odkurzaczu. - Bielecki spojrzał na Polona. - Jeżeli gdzieś jest błąd, to w samym programie AI, czyli w wirtualnej sieci neuronowej, w której siedzi również świadomość Konpopoza. Jej się nie da naprawić, restartować ani reinstalować. Sieć neuronową można tylko uczyć albo skasować.
- Więc to tak! Szanowni panowie koncypują, aby mnie wysłać na pranie mózgu albo do rzeźni.
- Musimy mieć pewność, że dzisiejsza sytuacja się nie powtórzy.
- Najpierw musimy się dowiedzieć, dlaczego skasowałeś te dwadzieścia minut - dodał wynalazca - i dlaczego w ogóle włamałeś się do archiwum.
- Jakbym wiedział, tobym powiedział.
Klęczący nad kolcobotem android sięgnął po narzędzie.
- Nie uważacie, że trochę przypominamy grupę przedszkolaków - powiedział Net -rozbrajających minę przeciwpiechotną pilniczkiem do paznokci?
- Podobnie sobie pomyślałem, kiedy próbowałem go rozebrać w piwnicy - przyznał Felix.
- I co w związku z tym zrobiłeś?
- Przestałem go rozbierać.
- OK... - wolno powiedział Net. - A mówią, że człowiek mądrzeje z wiekiem.
Nieunerwione palce robota wyposażone były jedynie w czujniki nacisku. Golem Golem nie mógł więc niczego rozpoznać dotykiem.
- Jest jakiś kabel. - Robot wyciągnął szary przewód. - Kto będzie hostem?
- Pokaż no te wtyczki... Nic z tego. To kable mini-USB do telefonu. Nie mamy takich gniazdek. Potrzebujemy kabla do łączenia dwóch komputerów. Może jest tam gdzieś skrosowany RJ-45?
- Nie ma żadnego innego. Jest kanapka.
- Kanapka się nie nadaje. Będziemy rozmawiać po ludzku. - Manfred uniósł kamerę i obejrzał wnętrze samochodu. -Niewiele widać. Opisz sytuację.
- Niewiele widać - przyznał Golem Golem. - Szyby są oblepione śniegiem.
- Włącz wycieraczki.
- Co to jest „wycieraczki"?
- Widzisz małą dźwignię przy kierownicy?
- Co to jest „kierownicy"?
- Nie będzie łatwo... -- westchnął program.
Wróciła Nika, z talerzami i sztućcami.
- Śpią, ale się wiercą - zrelacjonowała. - Nie znam się na dzieciach, ale to może oznaczać, że zbliża się pobudka.
Net spojrzał na zegarek.
- Fakt. Jest po ósmej. O tej porze zwykle jedzą. Potem z drugiej strony wylatuje to, co zjadły. Nie za bardzo wiem, co się dzieje do dziewiątej, ale potem jest kąpiel. Myślicie, że jeśli mama z babcią nie wrócą, to będziemy musieli je wykąpać?
Nika pokiwała znacząco głową.
- Poważnie? - Net nie był przekonany. - Przecież natura sobie poradzi. Takie na przykład małe dziki w ogóle się nie myją, a nie wyglądają jak niemyte dziki.
- Jest dyskretna różnica między dzikami a ludźmi - zauważyła Nika. - Dzieci powinno się kąpać codziennie.
- Dobra, dobra. To nie może być trudne. Woda pewnie trzydzieści sześć coma sześć stopni, jakieś rzeczy się do niej wlewa, zanurza w tym kolejno dzieci, najpierw to czystsze, i majta nimi, żeby się wszystko odlepiło. No i nie można ich zostawiać zbyt długo pod wodą.
- To nie lalki! - zaprotestowała Nika. - W ogóle nie można ich zanurzać. Znaczy buzi nie można zanurzać.
- Skoro nie można ich... nurkować, to znaczy że można je umyć tylko od szyi w dół.
- A ty nurkujesz, żeby umyć głowę?
Felix wrzucił ostatnią torbę i wskazał przyjaciołom otwarte drzwi. Nika niechętnie wsiadła. Net uśmiechnął się szeroko, obszedł samochód i usiadł z przodu.
- Jak ginąć, to z dobrym widokiem -powiedział.
Felix usiadł na miejscu kierowcy.
- Prowadziłeś już kiedyś? - zapytała Nika.
- Tata dał mi się przejechać kilka razy na pustym placu. Myślę, że teraz pójdzie lepiej.
- Jak to lepiej? - zaniepokoił się Net. - A co wtedy poszło nie tak?
- Załóżmy, że nie chcesz wiedzieć. - Felix uśmiechnął się pod nosem. - Poza tym, teraz jest automatyczna skrzynia biegów.
- Pelargonie, fakt. - Szalony chemik dmuchnął ciepłym dymem w rośliny na parapecie. - One mogą nie dotrwać do wiosny. Gilbert dotrwa, jest stałocieplny. W końcu to ssak.
- W pewnych granicach jestem stałocieplny -- przyznał przytupujący obok kominka Gilbert - ale palce już mi się prawie przestają zginać.
- Włóż na pół minuty w płomienie. - Tata wskazał cygarem kominek.
Gilbert pokręcił głową.
- Nie chcę znów zapuszczać włosów od jeżyka. Odpal rezerwowe zbiorniki i włącz kaloryfery.
- Jakie rezerwowe zbiorniki? - Tata podejrzliwie uniósł brwi.
- Przecież masz metan sprzed lat. Widziałem skorodowane rury prowadzące pod jabłonie. Ze trzydzieści lat trzymasz tam ukryte zapasy. Oby zbiorniki nie przerdzewiały.
- Gierkowski metan mam odpalić? - zapytał z oburzeniem pan Kurtacz.
- Tato, daj spokój. Na wiosnę kupimy od Ruskich albo od Francuzów uran i postawimy w ogrodzie reaktor.
- Zamaskuje się pelargonią - przytaknęła mama. - To lepsze niż biogaz.
- Moja krew, moja krew! - Pan Kurtacz podszedł do syna i radośnie poklepał go po ramieniu. - O, kurde! Dziurę ci wypaliłem w swetrze. - Przełożył cygaro do drugiej ręki i strząsnął z ramienia syna żarzący się popiół. - Sorry. Się zaceruje. Mama zaceruje.
Dalszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
- To pewnie Agencja Energetyki Jądrowej -- szepnęła pani Kurtacz. - Szybcy są. Pelargonia nie wystarczy.
- Z archiwum wypłynął algorytm kodowania transmisji bezprzewodowej dla maszyn bezzałogowych. Skończymy z robotem i zajmę się tym.
- Skończymy z robotem? - zapytał Konpopoz. - W jakim sensie?
- Trudno jest zrozumieć ambicje polityka - przyznała Nika. - Pamiętacie wybory samorządowe w szkole? Przecież to tylko dodatkowa robota, żadnych zysków, a i tak są chętni.