cytaty z książek autora "Anna Makos"
Budynek nie był zbyt wielki, na pierwszy rzut oka miał około stu dwudziestu metrów kwadratowych, do tego cudowne drewniane okiennice i piękną drewnianą, aczkolwiek mocno zniszczoną werandę. ... W jednej chwili poczułam niesamowity sentyment do tego miejsca.
Dlaczego sobie odmawiać czegoś, co może choć tego jednego wieczoru przynieść trochę radości?
...obiekt, o którym wie się wszystko, przestaje być interesujący...
Zawsze powtarzałam, że ogródek to mój wróg! Wszystko się zmieniło, kiedy porzuciłam życie w bloku. Poczułam, jak w jednej chwili zmieniają się moje zamiłowania, potrzeby. A nawet charakter. Nabrałam większego dystansu do życia. I żyję spokojniej.
Uważam, że sukces dobrej kawiarni zależy od dobrego baristy. I od prawdziwej arabiki.
Moje książki są odzwierciedleniem mojego życia: nigdy nie wiesz, co cię spotka. Wyznaję zasadę, że jeśli nic się nie dzieje, trzeba głęboko odetchnąć, bo za chwilkę nadciągnie burza wydarzeń.
Lekarstwo na głupotę? Zejść do piwniczki po butelkę wina i zająć myśli komplikowaniem losów bohaterom drugiej części. Bo komplikowanie życia wychodzi mi najlepiej...
Jednak odkąd w moją egzystencję wtargnęło prawdziwe tornado uczuć i wydarzeń, nic nie jest już takie jak kiedyś... A miało być tak spokojnie.
Życie tak mi się ułożyło, że cały swój czas poświęcam temu miejscu. Nie lubię wracać do domu, nie mam do kogo. Nie żebym się skarżył, moja droga, ale mój dom to moja restauracja. To ludzie, którzy tu przychodzą.
Mój problem przez wiele lat polegał na tym, że spotykałam na swej drodze niewłaściwych mężczyzn (delikatnie mówiąc!), a dziś - aż dwóch zasługujących na moją uwagę. Na jednym skupiam ją już od dłuższego czasu. A drugi pojawił się o kilka miesięcy za późno. mam jednak wybitny talent do komplikowania sobie życia! Co zrobić z Adamem? Co powiedzieć Sebastianowi?
Kolejny dzień spędzony z Adamem. Czuję się w jego towarzystwie tak swobodnie, że zapominam, jak krótko się znamy. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że znamy się całe wieki. Uświadamiam sobie również, że nie mam wyrzutów sumienia. Bo czy rozmowę z innym mężczyzną niż Sebastian należy uważać za zdradę?
Dla jednych walentynkowe "kocham cie" jest ciepłe, ekscytujące, ściskające za serce, obiecujące. Dla innych jest niepotrzebnym obnoszeniem się z uczuciami po trzydziestu latach pożycia.
Odkąd pamiętam, szybciej działam, niż myślę. I zawsze obiecuję sobie, że tym razem będzie inaczej, choć i tak zawsze kończy się na obietnicach.
Dyskomfort. a co ja mogę czuć, idąc na kolację z innym mężczyzną, podczas gdy mój mężczyzna jest gdzieś daleko stąd?
Cóż, po części się rozgrzeszam. Moje sumienie nie woła o litość, w końcu idę tylko po to, żeby porozmawiać, pośmiać się. Takie spotkanie ze znajomym, a że wypada akurat w walentynkowy wieczór?
No i jedziemy. W radiu same romantyczne melodie, za oknami samochodu delikatne płatki śniegu tańczą w świetle reflektorów. Już mi się podoba ten wieczór!
...
W pokoju belfrów zapanowała c i s z a. Cisza, która jest w tym miejscu sporadycznym, przelotnym gościem. Wszystkie oczy były wpatrzone we mnie, ale o dziwo, nie wyczułam w nich ani kropli jadu, ani ostrej przenikliwej analizy mojej osoby.
Szara pani wzrokiem wbijała we mnie szpilki, jedną po drugiej.
... Chciałam być miła, ale zamiast szpilek poleciały we mnie gwoździe. Inne nauczycielki też próbowały uskutecznić grupowy lincz lodowatymi spojrzeniami. Jak to możliwe, żeby wszystkie miały nieudany weekend? Dziwne.
Nie miałam ochoty przebywać dłużej w skażonej jadem atmosferze. Wzięłam dziennik i pomaszerowałam do piątej klasy.
Wystój był prosty, lecz uwagę przyciągały dodatki w postaci obfitych bukietów suszonej lawendy w wiklinowych koszykach na ścianach restauracji. W oknch zawieszono białe zazdrostki, ozdobione wstążką w lawendowym kolorze. Proste stoły o grubych, dębowych blatach zdobiły wąskie lawendowe bieżniki.
Trzeba się urodzić pod jakąś wyjątkową gwiazdą, jak ja, żeby mieć w życiu podobnego pecha.Nie dość, że opuchnięte powieki, to jeszcze zepsuty samochód!