cytaty z książek autora "Edmund Niziurski"
- A czy nie ma takiego sposobu, żeby się w ogóle nie uczyć? - jęknął Słaby.
Szekspir spojrzał na nas z wyraźnym obrzydzeniem.
- Pierwszy raz widzę tak leniwy rocznik. Jak tak dalej pójdzie, to nasza sławna buda zejdzie na psy. Coś niecoś trzeba się uczyć, choćby dla higieny.
[...]powtórzył niemal z płaczem Zasępa-[...] umywamy ręce.
-A to się przyda-rzekł Alcybiades, rzuciwszy okiem na czarne paznokcie Zasępy.
Właściwie już dawno uderzyło mnie, jak mało w gruncie rzeczy potrzeba, żeby funkcjonował ten skomplikowany mechanizm, który nazywa się cywilizacją. Odrobina umiejętności fachowych, odrobina sumienności, poczucia obowiązku i już wszystko się kręci ... Odrobina uczciwości zawodowej to nawet ważniejsze niż sama wiedza.
- Jak to? Kolega mnie nie poznaje?
- Zaraz... kolega nazywa się Beksa.
Cykucki spojrzał na mnie i westchnął. Istotnie, zanik pamięci u Kłapucha był nader żałosny.
- Jestem Cykucki - powiedział ponuro.
- Co? Kucki? - zapytał Kłapuch zdradzając w dodatku jakby zanik słuchu.
- Cykucki.
Aha... trzy kucki. Ale czemu kolega sepleni?
- Ja nie seplenię - zasapał Cykucki - ale tak się nazywam.
Cyku-cki. Mówią też na mnie 'Cykuś' - chrząknął wstydliwie. - Cykuś, czy to koledze coś mówi?
- Kicuś? Nie, nie słyszałem. To zajączek?
Każdy uczeń ma mózg z początku zaczopowany. Niektórzy mają tylko małe korki i wystarczy ich trochę stuknąć, a przypływ wiedzy już się rozpoczyna, inni mają solidne czopy i potrzebują mocnego uderzenia. Ja sam byłem porządnie zaczopowany pod względem chemii.
- Jak ci poszło? - zapytał, spostrzegłszy w lustrze wchodzącego Nieszczególnego.
- Nieszczególnie - odparł Nieszczególny - to znaczy ogólnie pomyślnie, ale w pewnych szczegółach nieszczególnie.
- On, proszę pana, połknął pierwotniaki - powiedział Stopa.
- Co takiego?
- Brzuch go boli.
- (...) Jestem ogólnie sfrustrowany - wyjaśnił brodaty młodzieniec - Jest to smutek ontologiczny, eschatologiczny i diaboliczny, który nie przeradza się w płacz, lecz kąsa mnie na sucho.
- Spłynęło na mnie genialne olśnienie. Mniej więcej raz na dziesięć lat doznaję takiego olśnienia. Tłamszona w archiwum energia kumuluje się we mnie, gromadzi, zagęszcza i spręża, po czym wybucha niespodziewanie i wtedy staję się na kilka minut genialny.
Dalej jedź tamtędy, zapamiętaj!
Wiśnię i masło po drodze spożyj,
odpoczniesz sobie pod klonem.
Lecz gdybyś zechciał w inną jechać stronę,
od wilka bieżaj, na radość nie zważaj,
lecz obróć się na dąb czołem.
Klon znajdziesz za dębem i za dołem.
- Zdumiewająca architektura, nie sądzi pani? - westchnął, zdradzając tego dnia po raz n-ty podejrzaną niezbieżność wzroku, jakby powiedzieli okuliści. Polegała ona na tym, że podziwiając wieżę, Pirydiopolit patrzył na Joannę. Jest to dość częste zaburzenie postrzegania, właściwe wiekowi młodzieńczemu.
Dużo może być zmartwień, które potrafią zatruć człowieka jak strychnina i wytrącić go z równowagi życiowej na cały dzień albo na pół dnia.
Nie umieć to pestka, ale udawać że się nie umie to sztuka.
- (...) mój brat jest trochę roztargniony, ale ma za to refleks i szczęście.
- To prawda - powiedział stryj, przykładając nowy kompres. - Jeśli po tym wszystkim, co twój brat wyrabiał na szosie, jeszcze żyjemy, to znaczy, że ma szczęście. A największe szczęście ma, że nie udusiłem go jeszcze. Tak, pan jest szczęściarzem, młodzieńcze.
Niektórzy turyści lubią chować flaszki i pudełka po konserwach pod kamieniami - zamruczał ze złością - wydaje im się, że jak flaszkę schowają pod kamień, to już są bardzo porządni, a to przecież tak samo, jakby u siebie w domu śmieci chowali pod kanapę!
Zachodzi słońce nad Wędzarnią krwawo,
Słychać krzyk drobiu Więckowskiej nieświeży.
(...) dotychczas nikt nie zdołał mimo ponawianych ciągle prób i mimo zaaplikowania mu ścisłej diety nakłonić Hippollita Kwassa do przełknięcia grochówki.
- Zwęszył coś - mruknął Bosmann.
- Chyba tak, bo wciąż z podziwu godną systematycznością po wręczeniu mu garnczka z grochówką oblewa nią strażnika, a garnczek zakłada na głowę.
- Sobie?
- Nie. Strażnikowi.
- A ten mały grubas, który lata dookoła i najgłośniej krzyczy?
- To właśnie jest pan doktor Stułbia.
- To jakiś wariat.
- To prawda, krzyczy, że mu się czarna ręka pokazała.
- Rozumiem - powiedział kapitan - kaftan dla tego pana.
- Do czego to podobne?! Jesteście na łonie przyrody, wokoło jodłowe powietrze, którym oddychał wielki pisarz, Żeromski, a wy, obywatele, dusicie się w zaduchu. To niehigieniczne!
- (...) Mam nadzieję, że wiesz, kim był dziadek Hieronim, Kornelu?
- On... on zdaje się był solidnie stuknięty - wyjąkał Kornel.
- Jak oni cię wychowują - załamał ręce Dionizy - żadnego poszanowania dla tradycji.
Choć burza huczy wkoło nas, do góry wznieśmy skroń.
Nie straszny dla nas burzy czas, boć silną przecież mamy dłoń.
To jest okropne, ale człowiek szczęśliwy zapomina o bliźnich.
- (...) jak w ogóle pan mógł zostać inżynierem!
- Przez roztargnienie, proszę pana - wyznał brat Pirydiona.
- Nie rozumiem.
- Mój brat, zgłaszając się na studia wyższe, wypełnił omyłkowo nie ten formularz, co trzeba. Zanim się zorientował, było już za późno. Musiał zdawać na politechnikę - wyjaśnił Pirydion.
Poczułem miód na sercu, jak mówi poeta, i uczucie błogości, które towarzyszy pomyślnie zakochanym.
talerz szpinaku a'la nudności do wypłaszania gości i jedna z zupek typu ni-to-ni-owo-na-śmieta-nowo.
- Przecież mówisz, że bratu nie wyszedł wynalazek.
- Nie wyszedł mu taki, jak chciał. Bo on chciał wynaleźć specjalną suwmiarkę... no wie pan, do mierzenia różnych otworów, ale był trochę roztargniony i wyszedł mu niechcący uniwersalny klucz.
- Do konserw?
- Do wszystkiego.
- Jeśli to był naprawdę klucz uniwersalny i dostał się w ręce złodziei, to żaden już zamek na świecie nie jest pewny! Uniwersalne zagrożenie! Uniwersalny klops!
- Oczywiście. Dlatego brat mój ma uniwersalne poczucie winy, ilekroć słyszy o jakimś włamaniu. Pan rozumie teraz jego frustracje i depresje. Każdy by się załamał na jego miejscu. To straszne obciążenie dla psychiki, proszę pana, a pan mu jeszcze dokucza.
- Doktor Kadryll jest wprawdzie przestępcą, ale kocha kwiaty. To właśnie jest wzruszające.