cytaty z książki "Listy do domu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Taka się czasem czuję głupia, tępa i nietwórcza, że zdumiewa mnie, kiedy ludzie mówią coś innego.
Nadchodzi pięć ponurych miesięcy. Odczuwam zawsze żal za odchodzącym latem, gdy wczesnym popołudniem zapada mrok, więc przez najbliższy miesiące będę dogadzać swemu organizmowi, gdyż jest to w moim przypadku najlepsze lekarstwo na chandrę. Trudno uwierzyć, by dywany mogły kształtować stan umysłu, ale znając swoją wrażliwość na kolory i faktury jestem przekonana, że czerwony dywan pozwoli mi zachować wieczny optymizm...
5 listopada 1961 r.
(...) Choćbym do końca życia czytała codziennie od rana do nocy, to i tak nie nadrobię wszystkich zaległości, więc obok przedpołudniowych wykładów (które Uwielbiam) i lektur prowadzę coś w rodzaju kulturalnego i towarzyskiego życia. Ludzie są dla mnie mimo wszystko nieskończenie ważniejsi niż książki i dlatego nigdy nie zostanę naukowcem. Jestem o tym przekonana i wiem, że grzebanie się w szczególikach doktorskiej pracy nie zaspokoi mojej żywej ciekawości intelektualnej. Po prostu nie odpowiada mi ten typ specjalizacji. Wolę poszerzać swoją znajomość sztuki, filozofii, francuskiego i literatury, brać udział w życiu i obserwować świat, prowadzić istotne rozmowy z ludźmi, którzy go zaludniają, pisać własne wiersze i własną prozę, niż być pedantyczną specjalistką od jakiegoś drugorzędnego pisarza sprzed 200 lat tylko dlatego, że nikt się nim dotychczas nie zajął. Mój idealny plan byłby taki, by poświęciwszy co najmniej połowę tutejszych ferii na pisanie, opublikować tyle, by uzyskać jakieś literackie stypendium.(...)
(...) świat rozpękł się na pół jak dojrzały melon, ukazując moim osłupiałym oczom swoje bebechy.
Z dojrzałym życiem wiąże się w moim odczuciu nieustanna walka o to, by akceptować nieuchronność tragedii i sprzeczności i nie uciekać się do fałszywie prostych rozwiązań, wykluczających zbyt smutne powikłania. Zastanawiam się często, czy mam dość siły na to, by sprostać temu zadaniu, i szczerze ufam, że wyrosnę na człowieka zdolnego odpowiadać nie tylko za siebie, ale i za swoich najbliższych.
Moim zdaniem należy zgłębiać i dzielnie stawiać czoło temu, co najgorsze, a nie udawać, że tego nie ma.
The part that is hardest is this interregnum between boys. I need rather desperately to feel physically desirable at all times and mentally desirable in cases where I admire a boy for his ideas, too; but just now I am lacking any object of affection - no one to pour myself into...
Świat otwiera się u moich stóp jak dojrzały, soczysty melon. Muszę tylko pracować i pracować, żeby na to wszystko zasłużyć.
Ted przyjechał tu na tydzień; stałam się kobietą, z której możesz być dumna. Uświadomiłam sobie nagle w chwili nagłego olśnienia, podczas słuchania Beethovena, że choć jest dla mnie jedynym mężczyzną na świecie i każdą cząstką swego istnienia żyję tylko po to, by go kochać, to jednak pozostaję wierna swemu istotnemu ja i wiem, kim jestem, i pozostanę sobą w smutku i bólu, głosząc przez cały czas — nawet w nieszczęściu i udręce — triumf życia nad śmiercią, chorobą, wojną i wszystkimi niedoskonałościami tego drogiego świata. Wiem to z absolutną pewnością całym swoim jestestwem, a poznawszy, jak Łazarz, odwrotną stronę życia, wiem, że do końca mego życia moje istnienie będzie nieustającą pieśnią afirmacji i miłości. Będę sławić Pana i kalekie istoty, które stworzył. Moje życie będzie nieustającym poszukiwaniem coraz to nowych słów i środków służących temu celowi.
29 kwietnia 1956 r.
... wiersz jest jak mały unikalny zegarek; wystarczy trochę zmienić układ kółek i może po prostu przestać tykać.
(...) Boże co to będzie za radość wrócić do domu i odpocząć kilka dni. Przykro mi, że muszę to przyznać, ale emocjonalnie i umysłowo jestem w stanie napięcia — od jakiegoś tygodnia czuję się wyczerpana i dosłownie chora (...) fizyczny objaw silnej umysłowej frustracji. Sedno rzeczy tkwi w moim stosunku do życia — uzależnionym od kursu fizyki. Myślałam wręcz o samobójstwie, byle się od niego uwolnić — czuję się ubabrana własnymi smarkami. Mam wrażenie, jakbym kręciła się w kółko w jakimś bezsensownym kieracie, bo zaległości w fizyce coraz bardziej mnie paraliżują, a każdy dzień ostatniego roku specjalizacji wydaje się straszny i zamiast cieszyć, budzi przerażenie. Wpadłam w prawdziwy obłęd: drobne decyzje i zdarzenia zmieniają się w przeszkody nie do pokonania — jądro życia rozpadło się na kawałki. Chęć uwolnienia się od tego przedmiotu stała się moją obsesją. Przeklinam siebie, że nie zrobiłam tego latem. Próbuję wbijać sobie do głowy puste, suche formułki. Zbrzydzona nimi zadaję sobie pytanie — dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Nie mam już złudzeń na temat swego pisarstwa; myślę, że pracą mogę osiągnąć przyzwoity poziom i od czasu do czasu drukować. Ale koniecznością życiową jest dla mnie sam proces pisania, a nie uznanie; i gdy przychodzi okres zastoju, tak jak się zdarzyło w zeszłym semestrze, przeczekuję go żyjąc intensywniej — otwarłszy oczy, uszy i serce. Kiedy zaś przychodzi czas twórczości, jestem po prostu o tyle bogatsza.
Muszę się przyznać do pewnego poczucia niższości, ponieważ wszystko, co dotychczas napisałam, wydaje mi się takie liche, filisterskie i w ą t ł e. Wciąż sobie powtarzam, że prowadzę ożywione, bogate i pożyteczne życie i nie ono ogranicza moje możliwości, tylko brak dostatecznej dyscypliny i uporu w nadawaniu mu właściwej formy słownej. (...) Nigdy nie zostanę prawdziwym naukowcem, wzorową panią domu ani skończoną pisarką; muszę być wszystkim po trochu i tym samym w żadnej dziedzinie nie dojdę do perfekcji. Choć czasami, w chwilach zrywu, przychodzi mi ochota, by na pewien czas skoncentrować się wyłącznie na pisaniu (...) Pamiętaj, że w gruncie rzeczy jestem szczęśliwa, ale nie będzie w tym żadnej sprzeczności, jeżeli powiem, że wewnętrznie mocuję się z różnymi problemami. Takie jest życie, które jestem gotowa podjąć i borykać się z nim do końca swoich dni.
Kochany miąższ ziemi i ulotnego, nieustępliwego ducha, który unosi się w powietrzu ponad najdalszymi planetami. Wszystko jest nauką, odkryciem, mówieniem w głos z samego jądra smutku i radości
Czuję, że moja dusza odrodzi się w Irlandii, umysł - w Londynie za rok, to, co było moim sercem - w niebie.
Moją pierwszą potrzebą jest artykułowanie przeżyć, muszę pisać, nawet gdybym niczego więcej nie miała opublikować, ponieważ w ten sposób nadaję ład płynnej egzystencji.
A najcudowniejsze, że mam lekką głowę, co wydawało się wręcz niemożliwe. Nie zdawałam sobie sprawy, jaki ciężar noszę w swoich zatokach. Pierwszy raz w życiu mam zupełnie jasny umysł, jestem pełna wigoru i energii — na swój sposób (...) Strasz- nie się cieszę, że w przyszłym roku wrócę tu dwukrotnie, za każdym razem na pięć tygodni. Chcę się podczas lata otrzaskać z hiszpańskim, a potem popracować nad nim samodzielnie w Cambridge. Tutaj, w sercu Hiszpanii, gdzie wszyscy z największą ochotą uczą nas słówek i wymowy, chwyta się język o tyle szybciej. Hiszpania to prawdziwy raj (...) Dla mnie i dla Teda nie ma rzeczy niemożliwych. Jest nam cudownie. Przesyłamy Ci oboje najserdeczniejsze ucałowania i mamy nadzieję, że Twoja podróż jest nadal piękna, jak wynikało z pierwszej kartki (...)
Ta cholerna gorączka o mało mnie nie wykończyła, poszłam do doktora — oczywiście żadnych lekarstw — i o ósmej do łóżka. Wczoraj czułam się znacznie lepiej. Lekarka z ubezpieczalni, która przyszła zbadać Nicholasa, aż krzyknęła na mój widok: „Pani Hughes, ależ pani schudła!" Kiedy jej powiedziałam, że wstaję codziennie o czwartej rano i piszę, dopóki dzieci się nie zbudzą, zafrasowała się. Mój przypadek jest chyba rzeczywiście niecodzienny — porzucona żona, powalona grypą, z dwojgiem małych dzieci i pracująca w pełnym wymiarze godzin!
18 października 1962 r.