cytaty z książki "49 idzie pod młotek"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Z biegiem wydarzeń rzeczywiście miała doznać wielu objawień. Objawień w małej tylko części dotyczących Pierce'a albo jej samej - czegoś innego, co istniało przez cały czas, ale dotąd trzymało się z dala od Edypy. Do tej chwili wiecznie miała wrażenie wyobcowania i izolacji, wyraźnie odczuwała brak intensywności świata, niczym przy oglądaniu filmu, kiedy obraz jest leciutko zamazany, a operator nie chce go wyostrzyć. Narzuciła sobie powoli rolę jakiejś dziwacznej Roszponki, smętnej zamkniętej w wieży dziewicy, którą czary uczyniły więźniarką słonych mgieł i sosen Kinneret, wypatrującą wciąż tego, który przybędzie i powie jej: "Cześć, to ja, rozpuść włosy". Kiedy odkryła, że tym kimś jest właśnie Pierce, bez wahania wyjęła z włosów wszystkie spinki i lokówki, pozwalając opaść szeleszczącej, przepysznej lawinie, lecz kiedy Pierce zaczął się po nich wspinać i był już w połowie wieży, okrutne czary zmieniły piękne włosy w luźno nasadzoną perukę, i oto rycerz runął w dół, na dupę. Wciąż jednak nieugięty, podważył zasuwkę zamka u wrót wieży, być może za pomocą jednej ze swych licznych kart kredytowych, po czym wspiął się po schodach podobnych do konchy, jak zresztą powinien był postąpić od razu, gdyby nie to, że niechętnie się zniżał do podstępu i oszustwa. Jednakże wszystko, co zaszło wtedy między nimi, nie wydostało się nigdy poza ściany więziennej wieży.
Edypa zerwała się na równe nogi, stanęła pod przeciwległą ścianą i wrzasnęła na
Metzgera:
– Nie dopłynęli. Ty sukinsynu! Wygrałam!
– Wygrałaś mnie – uśmiechnął się Metzger.
– Co powiedział ci o mnie Inverarity? – zapytała wreszcie.
– Że nie jesteś łatwa. Rozpłakała się.
– Wróć – powiedział do niej Metzger. – No chodź. Po chwili chlipnęła
i powiedziała:
– Dobrze. – I przyszła.
- Chciałem - znów usłyszała głos psychiatry - chciałem się cały oddać Freudowi, oddać się duchowi tego przewrotnego Żyda, usiłowałem żywić wiarę w dosłowną prawdę wszystkiego, co napisał, nawet w sprzeczności i bzdury. Tyle tylko mogłem zrobić, nicht wahr? Jako rodzaj pokuty. Zresztą z pewnością jakaś część mnie chciała uwierzyć, niby dziecko, które z bezpiecznego miejsca słucha straszliwych opowieści. Chciałem uwierzyć, że w rzeczywistości podświadomość wygląda jak każdy inny pokój i jeśli tylko wpuścić trochę światła, mroczne kształty okażą się dziecinnymi konikami na biegunach i konturami biedermeierowskich mebli. Chciałem uwierzyć, że terapia powstrzyma cały proces, że przywróci człowieka społeczeństwu bez obawy, iż kiedyś nastąpi nawrót. Uwierzyć bez względu na to, czym było całe moje poprzednie życie. Wyobraża to sobie pani?