cytaty z książki "Polowanie na małego szczupaka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Cała idea Laponii zasadza się na połączeniu ogromu z bezludziem.
Bąki to zmajstrowane przez szatana żywe scyzoryki, wyposażone dodatkowo w specjalne łyżeczki do szuflowania krwi.
Czym jest ziemia?Zwykłą poczekalnią,w której człowiek przebywa przez krótką chwilę.
(...) nie odrywała spojrzenia od jego twarzy. Bo była niczym czysta szyba okienna. Elina miała wrażenie, że ogląda przez nią jego wnętrze, że sięga wzrokiem do samego rdzenia, a zarazem dostrzega w niej również własne odbicie. I ten obraz nie był wyłącznie nieprzyjemny.
Elina przypomniała sobie dawne słowa Jousii, że gadanie o pogodzie doprowadzi ten świat do katastrofy, a teraz proszę – Jousia wspomina, że jeszcze dwa tygodnie temu w nocy mieli tu przymrozek. A gdy mu powiedziała, że na Południu na drzewach są wszystkie liście, pokiwał głową poważnie, jak gdyby wyjawiła mu bardzo bolesną, intymną tajemnicę.
Człowiek może być czegoś pewny na sto procent, ale czasem wystarczy jeden zbieg okoliczności, by wszystko stanęło na głowie.
Każdemu podniesieniu nogi towarzyszyło ostre mlaśnięcie, jakby stopy Eliny były słodkimi lizakami, których moczar nie chciał wypuścić z ust bez walki.
Spojrzała na miejsce, gdzie siedziała. Udeptany piasek. Spod pojemnika wybijała roślinność. Krwawnik, jastrun, babka. Kiedy budowano tę wieś, ziemia została rozkopana i rozwalcowana. Zalana asfaltem. Ale rośliny mało to obchodziło. Przebijały wszystkie warstwy. Wykorzystywały każde pęknięcie, każdą szczelinę i wysysały wszelkie dostępne w żwirze składniki odżywcze, jakby nigdy nie słyszały o istnieniu porażki.
- Ino ze umarli nie som tacy sami jak zywi. Majom ci oni swoje królestwa, hierarchie i sowiety. To ci awansujom, to znów ze stołków spadajom, wiedno przybierajom coraz to nowe formy. Dostajom zadania. Sama śmierć to jesce nic nie znacy. Kiej cłowiek kona, do drugiego społeceństwa przenosi sie, a tam juz im som dane i drugie prawa. Majom tam gospodarke wymiennom, a za walute dusa jes, ni mniej, ni wiencej. Po tamtej stronie duse som niby plastiki, co je satan sortuje i dalej w obieg pusca. Kiej w zaświatach cłowiek na las zawoła, to niga wiedzieć nie moze, co mu z lasu odpowie. To, cego suka, moze juz nie istnieć. Abo moze być cenściom cegoś drugiego.
(...) spojrzał na niego jak człowiek, który słucha czyichś bajdurzeń od tak dawna, że wyczerpał już cały arsenał reakcji.
Siedzieli w półmroku, kurz podnosił się i opadał. (...) miała wrażenie, że przypadkiem znalazła się na planie produkcji, której nieoczekiwanie obcięto budżet. Wszyscy rzucili robotę z wyjątkiem dwóch aktorów, którzy nadal czekają na znak reżysera.
Ożyła w niej nadzieja i zarazem wszystko znów ruszyło do przodu. Wszystko poza godzinami, które dalej następowały po sobie niezmienione, przesycone skwarem i komarami, a Elina czuła, że choć czas i okoliczności duszą jej wolę na wolnym ogniu i rozgotowują na miękko, to jeszcze nie całkiem ją zatraciła i to dzięki niej brnie teraz chwiejnie przez światło i owady.
Światło nadal było mocne, złote i szare. Od tak dawna mieszkała na Południu, że zaczynała rozumieć turystów, którzy latem w Laponii wałęsali się o północy po dworze jak niedospane ćpuny.
Człowiek wycina zwierzęta w pień z taką samą łatwością, z jaką robi zakupy.
- Wymarcie. Nieodwracalne zniknięcie gatunku z powierzchni ziemi. Nieodwracalne, lecz nie całkowite, gdyż zostaje po nim pamiątka. Bolesna rana. Wiecie, o czym mówię. O szkieletach. O zdjęciach.
- Często mam w pracy do czynienia z ludźmi, którzy bardzo chcą zrobić sobie krzywdę. Nie widzę w tym niczego dziwnego. Dziwne natomiast jest to, kto przejawia takie skłonności. Ci, którzy nie mają na sumieniu niczego poważnego, skaczą z piątego piętra. A ci, którzy z racji popełnionych czynów mieliby wszelkie powody ku temu, by rzucić się pod pierwszą nadjeżdżającą ciężarówkę, absolutnie nie odczuwają takiej potrzeby.
Cała idea Laponii zasadza się na połączeniu ogromu z bezludziem. Pokłuty rachitycznymi świerkami horyzont, którego przerażająca pustka odbiera mowę ludziom, a daje ją mitom. Mity bowiem karmią się lękiem.
Nocami Elina nie spała, tylko leżąc w łóżku, wsłuchiwała się w dudnienie wibrujące w ścianach i dachu. Wyobrażała sobie, że to odgłos silników jej statku kosmicznego, który przedziera się przez ciemności. Tak naprawdę hałasowały myszy buszujące w pustych ścianach.
Spojrzała na miejsce,gdzie siedziała.Udeptany piasek.Spod pojemnika wybijała roślinność.Krwawnik,jastrun,babka.Kiedy budowano tę wieś,ziemia została rozkopana i rozwalcowana.Zalana asfaltem.Ale rośliny mało to obchodziło.Przebijały wszystkie warstwy.Wykorzystywały każde pęknięcie,każdą szczelinę i wysysały wszelkie dostępne w żwirze składniki odżywcze,jakby nigdy nie słyszały o istnieniu porażki.
Jakżeż cudownie, powoli i nużąco płynął czas nad stawem. Oboje słabli. Elina zapadała się w topielisku, w jego paraliżującej uległości. Szczupak zaś okrążał staw, a jego krzyżem był niesłabnący opór jej wędziska. Teraz chodziło o to, kto pierwszy opadnie z sił.
- Dlaczego nie macie tu adresów? – spytała.
– A, bo wsysko tu zmienia sie. Jednego dnia przyjdzie skogola, śwignie ci chałupe w góre i juz dom mas trzysta metrów dalej. Adres juz nie zgadza sie.
Elina nie wiedziała, z czego to się bierze, że istoty z zaświatów są albo porażająco piękne i inteligentne, albo niewiarygodnie brzydkie i głupie.
Powtórzyła (...) słowa swojej matki, że szczupak jest wysłannikiem, który ma prawo przekraczać granice światów bez płacenia myta. Ten też mógł już gościć w setkach wymiarów. Doświadczać rzeczywistości, które człowiekowi rozwaliłyby świadomość.
Wspomnienia wszystkiego, co zrobiła, zwaliły się na nią nagle jak lawina.
Opowiadał o rakietach, które będą wytwarzać ludzie i w których będą się wystrzeliwać na inne planety, i jak źle to wszystko się zakończy. Ale człowiek się nie zatrzyma. Człowiek odnajdzie przejścia i będzie pukał, a drzwi, których mu nie otworzą, wyważy, a do tych, których wyważyć nie zdoła, dorobi sobie klucz.
Zaczną powoli brązowieć od dołu, usychać i więdnąć, aż w końcu zamrą na stojąco i znikną pod śniegiem, który przykryje wszystko, cały ten krajobraz, wygłuszy wszelki dźwięk. Będzie tylko biel pod białym księżycem.
Jakiż to był mozół, żyć i wykonywać konieczne do życia absurdalne zadania, takie jak to, które właśnie czekało Elinę. O ileż łatwiej byłoby spać już snem wiecznym w zimnym grobie.
Postanowiła wydrenować ją z resztek sił, chęci walki i wiary w życie, tak by wylądowała na brzegu zobojętniała i gotowa na śmierć. A wtedy jej pozostanie już tylko przycupnąć i podnieść rybę bez wysiłku jak upuszczony na ziemię paragon.
Między nimi [komarami] latały bąki. Porażająco zielonookie ślepaki, szybkie, zwrotne i bezgłośne, a wokół nich bąki bydlęce. Czarne gluty ze skrzydłami.