cytaty z książki "Dociekanie psa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zostaw mnie - rzekłem - odejdź i nie troszcz się o mnie, inni również się o mnie nie troszczą.
Wszystkie bezsensowne przejawy naszego życia, zwłaszcza te najbardziej bezsensowne, dają się przecież uzasadnić. Naturalnie nie w pełni - na tym polega ten diabelski dowcip - lecz w stopniu wystarczającym, by się obronić przed uciążliwymi pytaniami.
W psach zawarta jest cała wiedza, suma wszystkich pytań i wszystkich odpowiedzi. Gdybyż tylko można było tę wiedzę obrócić w życie, gdyby tylko można ją było wydobyć na pełne światło dnia, gdyby tylko nie wiedziały one tak nieskończenie wiele więcej, niż przyznają, niż przyznają przed samymi sobą.
...,spokój starości opiera się coraz mocniej niespokojnym pytaniom. Zapewnę umrę w milczeniu, otoczony milczeniem, niemal spokojnie, i oczekuję tego bez drżenia.
Każdy pies ma jak ja naturalną skłonność do milczenia, każdy ma skłonność do stawiania pytań.
Przez głodowanie wiedzie droga, najwyższy cel, jeśli w ogóle jest osiągalny, można osiągnąć tylko przez dokonanie największego wysiłku, a tym największym wysiłkiem jest dla nas dobrowolne głodowanie.
...twoje i moje wycie miesza się w jedno, wszystko ku temu zmierza: zachwycić się, zapomnieć i odnaleść,
Świadomość - uszczęśliwiająca w młodości, lecz nadzwyczaj deprymująca w podeszłym wieku - że przypadkowa kropka, którą postawię, musi być również ostateczna.
...każda nieomal godzina stawia nowe zadania, a każdy nowy skrawek ziemi swe własne; nikt nie może o sobie twierdzić, że gdzieś urządził się na stałe i że jego życie płynie teraz niejako samo przez się, nawet ją, choć moje potrzeby kurczą się dosłownie z dnia na dzień. I cały ten nie kończący się mozół - w jakim celu? Po to tylko, by coraz głębiej pogrążać się w milczeniu, tak by już i nikt nie mógł z niego wydobyć.
Nawet najgadatliwszy pies jest bardziej zamknięty w sobie i skryty niż miejsca, w których znajduje się najlepsze jedzenie.
Szczegóły, szczegóły, i jakie wszystko jest niepewne: ta zasada jednak będzie trwała, jak długo my, psy, będziemy istnieć.
Czemuż nie postępuję tak jak inni, nie żyję w zgodzie ze swym ludem i nie przyjmuję w milczeniu tego, co zakłoca jedność, nie lekceważę tego jako drobnego błędu w wielkim rachunku i nie pozostaję wciąż zwrócony ku temu, co szczęśliwie wiąże, miast temu, co raz po raz wyrywa nas nieodparcie z kręgu wspólnoty?
....chciałem gruntownie wyjaśnić na drodze dociekań, by wreszcie odzyskać swobodę ducha i móc się znowu radować spokojem i szczęściem codziennego życia.
Psy, które nie odpowiadają na wołanie innego psa - to uchybienie przeciw dobrym obyczajom, jakiego pod żadnym pozorem nie wybacza się ani najmniejszemu, ani największemu psu.
Wykopałem sobie później dołek na pysk i śpiewałem deklamowałem do niego w taki sposób, że tylko ziemia to słyszała i nikt poza tym ani obok mnie, ani nade mną.
Czy nie pragnąłem tego osamotnienia? Tak, o psy, ale nie po to, żeby tak tutaj skończyć, lecz by dotrzeć do prawdy, wydostać się z tego świata kłamstwa, gdzie od nikogo nie można się dowiedzieć prawdy, również ode mnie, rodowitego obywatela kłamstwa. Być może prawda nie była zbyt daleko, a ja tym samym nie tak osamotniony, jak myślałem, osamotniony nie tyle przez innych, co przez siebie samego, który dawałem za wygraną i umierałem.
- Z żelazną kością, zawierającą najszlachetniejszy szpik, można się uporać jedynie wspólnym gryzieniem wszystkich zębów wszystkich psów.
Istnieją ważniejsze rzeczy niż dzieciństwo. I może w starości, gdy zapracujęna to ciężkim życiem, uśmiechnie się do mnie więcej dziecięcego szczęścia, niż miałoby go siłę znieść prawdziwe dziecko, ja zaś będę ją już wtedy posiadał.
Wiem, jaki przebieg miałaby ta rozmowa. Tu i ówdzie wysunąłby zastrzeżenia, lecz w końcu przyznałby mi rację - przyznanie racji jest najlepszą bronią - i sprawa byłaby pogrzebana, po cóż więc w ogóle ruszać ją z grobu?
(Przodkowie)Nie wiedzieli tego, czego my możemy się domyślać przyglądając się biegowi dziejów: że zmiana najpierw dokonuje się w duszy, a dopiero później objawia się w życiu i że kiedy psie życie zaczęło ich radować, musieli już mieć dusze prawdziwie starych psów (...).
Lecz wydaje mi się, że rozumiem również wahanie naszych praojców, my sami nie postępowalibyśmy zapewne inaczej, mógłbym niemal powiedzieć: nasze szczęście, że to nie musieliśmy wziąć winę na siebie, że zamiast tego możemy w niemal niewinnym milczeniu podążać ku śmierci w świecie, który już inni pogrążyli w mroku.
Od czasu do czasu słyszymy jakieś dziwne znaczące słowo i zerwalibyśmy się pewnie na równe nogi gdybyśmy nie czuli ciężaru stuleci.
To już moje zmartwienie", odrzekłem. "Również i moje", powiedział, zasmucony moim uporem, i najwyrażniej chciał na razie mnie tutaj zostawić, lecz jednocześnie chciał skorzystać ze sposobności i poumizgać się do mnie. Kiedy indziej chętnie bym na to pozwolił tak pięknemu psu, wówczas jednak - nie pojmowałem tego - przejęło mnie to grozą. "Precz!", krzyknąłem,tym głośniej, że nie mogłem się inaczej bronić. "Przecież cię nie ruszam - rzekł cofając się wolno. - Jesteś cudowny. Czy ci się nie podobam?
Potrafię zrozumieć wahanie mego pokolenia, nie jest to już właściwie nawet wahanie, lecz zapominanie snu śnionego przed tysiącem i tysiąc razy zapominanego, któż by się na nas gniewał właśnie za to tysięczne zapomnienie?
...pytają wszyscy jeden przez drugiego. Wydaje się, jakby chciano w ten sposób zatrzeć ślad prawdziwych pytań.