cytaty z książki "Start a fire. Runda pierwsza"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dziś jesteśmy inni, niż wczoraj.
Jutro będziemy inni, niż dziś.
Ale i tak skończymy w piekle,
bo piekło na nas czeka.
Kim byliśmy? Prawda była taka, że byliśmy po prostu ludźmi z dużą ilością błędów na koncie i miejscem zarezerwowanym w samym środku piekła.
- Złego diabli nie biorą.
- W tobie to sam szatan miałby konkurencję.
Nie potrafiłam już normalnie oddychać, ponieważ oddychałam nim.
- Papierosy są szkodliwe. Przetworzone jedzenie jest szkodliwe. Spaliny są szkodliwe. Alkohol jest szkodliwy - wymieniał, patrząc mi w oczy. - I zrezygnujesz z tego wszystkiego? [...] Wszystko jest szkodliwe, Clark - powiedział dużo ciszej. - Życie również.
Pozostaje nam tylko wierzyć, że kiedyś wszystko będzie dobrze, a jeżeli nie to po prostu "to kiedyś" nie jest jeszcze odpowiednią porą.
- Dziewczyno, kto ci dał prawo jazdy?
- Ta sama instytucja, która już kilkakrotnie nie dała tobie.
- Czytałaś kiedyś Fausta Goethego? (...)
— Nie — odburknęłam zgodnie z prawdą, na co uniósł złowieszczo kącik ust, a ja ponownie poczułam ciarki na całym ciele.
— W tej książce Faust podpisuje cyrograf z diabłem. To wyrok — niemal wyszeptał, a jego głos był jak oko cyklonu. Dookoła szalał huragan, panował chaos i nieład. A w środku było cicho i pusto. Jego głos taki był. Cichy i pusty pośrodku bezładu. — Właśnie to zrobiłaś, Victoria.
- O mój Boże, czy ty chcesz mnie tu zabić? - zapytałam śmiertelnie poważnie.
- Tak - odpowiedział spokojnym tonem. - To mój magazyn na zwłoki.
(...) ciocia wódka i wujek wino ci pomogą.
Nie byłam złą, niewdzięczną córką. Po prostu chciałam żyć po swojemu.
Dziś jesteśmy inni niż wczoraj, jutro będziemy inni niż dziś.
Ale i tak skończymy w piekle. Bo piekło na nas czeka”.
I przysięgam, że jeśli jeszcze raz powiedzą do mnie zakochana dziewczynka, księżniczka czy dziecinka, to ich pochlastam. Tępym, plastikowym widelcem.
-Poważnie?- zapytałam kiedy rzucił butelkę na kawałek trawnika.- Chcesz grać o jedenastej w nocy w kosza?
Od zawsze lubiłam podejmować decyzje. [...] Dla mnie w decydowaniu było coś oczyszczającego. Lubiłam dokonywać wyborów, bo wtedy dochodziło do mnie, że to ja miałam władzę nad swoim życiem. Nikt inny. Tylko ja.
- Nie wiesz, że w takie miejsca się nie chodzi? - zapytał nagle zachrypniętym głosem, ponownie obdarzając mnie lodowato pustym spojrzeniem. - Mama ci na to pozwoliła?
- No słuchaj, sama mnie tu wysłała - mruknęłam patetycznie z udawanym entuzjazmem. - Miałam poszukać Narni, ale taki pech, że znalazłam jedynie czarownicę. [...] Ale ta czarownica coś wyjątkowo szpetna.
Myślałam, że po wielu ciężkich i burzliwych chwilach wszystko znów wróci na swoje miejsce. Niestety tak się nie stało. Nie wiem, dlaczego akurat nam się to przydarzyło. Przecież zasługiwaliśmy na szczęście. Każdy na nie zasługuje, więc dlaczego nie my?
- Zacząłem nad tym myśleć...
- Oj, pewnie bolało, co? Podobno pierwszy raz jest najgorszy - zakpiłam ze sztucznym smutkiem w głosie.
- Och, kurwa — jęknęłam, uderzając głową z niemałą siłą w blat biurka. — Popełniłam wielki błąd — wyszeptałam, kiedy powoli zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiłam.
(...)
— Wciągałaś kreski z Albańczykami w Nowy Rok na Times Square? — zapytał śmiertelnie poważnie, przez co zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego jak na kretyna.
— Nie.
— To ty nie wiesz, co jest poważnym błędem.
Na tej imprezie jest tyle amfetaminy, że można byłoby z niej ulepić bałwana wielkości mojego samochodu. A byłem tylko w salonie.
Trudno było się połapać w mojej prywatnej spirali kłamstw.
Bo jeśli przekroczymy granicę raz, przekroczymy ją także po raz drugi. Tylko że czasem w momencie jej przekraczania jeszcze o tym nie wiemy.
Widziałam tylko jego sylwetkę. Był niewielkim, odznaczającym się punktem wśród tysięcy gwiazd. Plamą widniejącą na czarnym tle. I każdy normalny człowiek byłby zajęty obserwowaniem pięknego obrazu, jaki widniał na niebie. Tylko że...
Tylko że tej nocy to on był nieco wyraźniejszy od gwiazd.
To okropne, jak szybko możemy stracić kogoś ważnego. I jak szybko może stać się coś nam.
Czasami musimy coś poczuć, by to zrozumieć.
Jego twarz przypomina skrzyżowanie falafela z ziemniakiem.
Wyglądał jak wyrzeźbiony przez Michała Anioła, nie w marmurze, ale w złocie. Nie mógł być żywym człowiekiem. Żaden człowiek tak nie wyglądał. Żaden człowiek tak nie brzmiał. Żaden człowiek tak nie patrzył.