cytaty z książki "Ziele na kraterze"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Poczułem, że piękna nie należy przeżywać, że pięknem należy żyć. Piękno musi być jak powietrze - potrzebne i nieuświadamialne, póki jest.
Mama to miękkie ręce, Mama to melodyjny głos, to chuchanie na uderzone miejsce. Mama to samo dobro i sama przyjemność, coś, co dobrze jest mieć w każdej chwili życia koło siebie, dookoła siebie, gdzieś na horyzoncie. A jednak równocześnie Mama to szereg praw, niezłomnych „pójściów spać”, okropnych „proszę to włożyć”, Mama to szorowanie ostrym ręcznikiem, to godziny odmierzone, żywot przyjemny, życzliwy, słoneczny, ale bez niespodzianek i zanadto świątobliwy.
Przenocowaliśmy w Jastrzębiem-Zdroju [!] u jego właścicieli, braci Witczaków, których domowi patronowała święta Barburka [!](święta Barbara, patronka górników), przestrzelona kulą niemiecką, kiedy Niemcy w czasie powstania śląskiego oblegali dom. Z Jastrzębie-Zdroju [!] pomknęliśmy w dół ku górom beskidzkim.[...] Zerwawszy się rano z łóżek w zakładzie doktora Czopa w Jaworzu, widzieliśmy je pochylone nad sobą, a na nich nasadzoną ogromną śliwkową chmurę.
Więc już tylko sobie powiedziałam: idź za dziećmi w ich rozwoju, a nie przed dziećmi; niczego nie wymagaj, wszystko porządkuj, tak jak ich zabawki po skończonej zabawie; nie miej swojego ideału dziecka, do którego je będziesz podciągać; nie chciej ich mieć takimi, jak sobie wyimaginowałaś- patrz, co z gleby rośnie; nie obciążaj ich sprawami starszych; niech mają prawo do dzieciństwa.
Jak z tej ziemi smętnej, krajobrazu nie afektowanego, kraju bez wina bez morza, właściwie to i bez śpiewu, rósł humor przedni, gust do facecji na tradycji szlagońskiej nalęgły? Bogiem a prawdą to każdy człowiek był tam oryginałem; oryginałowie maniacy, sobiepankowie byli cenieni; bezsilny, ginący świat buntował się przeciw ciągnącemu na ludzkość barbarzyństwu i sądzę, patrząc wstecz na zawalone ćwierćwiecze, że współczesny nam Domeczek o płaskim dachu, wielkich na całą ścianę oknach, szlusował w gruncie rzeczy do tych skrzypiących schodów przy ganku, szlusował do tego buntu.
Tili - mija się list Krysi z listem Tili - gatunek człowieka poznaje się po postawie wobec niepowodzeń. Mama jest przerażona Twoim ewentualnym przepracowaniem i bodajże pisze listy: "Nie przemęczaj się, córeczko, szanuj oczki" itp. Błaga mnie, żebym i ja do Ciebie w tym duchu pisała. Ale tego nie zrobię, bo żaden dzień nie wraca. Nie będę Ciebie namawiała do oszczędzania sił, bo uważam, że psim obowiązkiem człowieka godnego tej nazwy jest wyharowanie z siebie czegoś na obraz i podobieństwo Boże
Kiedy przyszły ciężkie lata, czytelnicy Sienkiewicza nie zawiedli. Mecenas Święcicki trzy dni wisiał na Lesznie na wzór i postrach i przez trzy dni Niemcy nie pozwolili usunąć ciała.
Czy miała Krysia przed oczami, idąc na barykadę, to powieszone ciało przyjaciela, jak ci, przed trzystu laty atakujący beluardę?
Ale ta moja książka przecież jest - wesoła. Przecież ta książka jest dla mamuś i dla tych, którzy mieli dzieci, i dla tych, którzy byli dziećmi. Ta książka jest po to, żeby złożyli samotne ręce stwardniałe od pracy i przypomnieli. Ta książka przeprasza, że co pewien czas rozdzierają się jej pogodne na razie karty.
Tata więc hodował nie na kwiatek, ale na mocne ziele, nie z loczkami, ale z tysiącem piegów na przepalonych gębusiach.
Mama - jak to mama: „A pamiętaj, że to są przecież dziewczynki”. „A nie można chować za twardo.” „A bo to przecież ciupuliny - czego od nich wymagać!”
A Tata na to, że to przecież modeliki dużych ludzi - niczego im nie brak, żadnego elementu, tak samo kojarzą - tyle że mają mniej nagromadzonych wiadomości.
idź za dziećmi
w ich rozwoju, a nie przed dziećmi; niczego nie wymagaj, wszystko porządkuj (…); nie miej swego ideału dziecka, do którego je będziesz podciągać;
nie chciej ich mieć takimi jak sobie wyimaginowałaś (…) nie obciążaj
ich prawami starszych; niech mają prawo do dzieciństwa”.
Niech rosną soczyste ludki na nową epokę, której ani nie rozumiemy,
ani nie możemy ogarnąć. Cóż, każdy na drogę do tej nowej stajenki,
nad którą jeszcze nie wpłynęła na niebo żadna gwiazda – bierze do kobiałki,
co ma. Mają w spadku kulturę sobiepańską, kolorową, niechże w niej rosną.
Za Boga, niech nie mają dusz zestawionych z lakierowanych tubek z zasadami: „Moje dziecko nigdy nie dotknie kart. Przyrzekło mi to na całe życie”… Cholera – a właśnie moje szczeniaki już grają w bridża. Te lakierowane futerały, kiedy katastrofa dziejowa dusze ściśnie, popękają, posypią się jak tynk, odsłaniając bezbronną larwistą małżę w tej słabej skorupie”.
W muzeum kowieńskim litewski przewodnik uświadomił nas, że to Wielki Książę Witold się bił, podczas gdy spolszczony Jagiełło przez całą bitwę się modlił.
W Gdańsku podróżniczki były od wczesnego rana do odcumowania, które następowało późnym wieczorem. [...] Było ich pełno i w Zeughauzie, i na ratuszu, w pokrętnych uliczkach starego miasta w cieniu Marienkirche. Żarliwie wypatrywały, prowadzone przez radcę Zalewskiego z Generalnego Komisariatu Rzeczypospolitej - Rzeczypospolitej minionych śladów: orłów, nazwisk słowiańskich zalegających szyldy zniemczoną pisownią. Witał je Gdańsk patrycjuszowski złoceniami, gmerkami mieszczańskimi, sklepionymi balkonami zawieszonymi nad cieśniną zaułków, jednolity zglajchszaltowaniem sklepów w swastyki i napisy, że Żydzi nie są pożądani. ,,Koledzy'' - Niemcy, pierwsza młoda generacja obcego świata, którą napotykały na wstępie, chodzili sztywnymi patrolami, podnosili rękę z gardłowym glajchszaltowym pozdrowieniem, wygrywali fanfary, zbierając datki do uswastykowanych puszek.
A jakiż miał być dom stawiany od nowa? Tata drapał się w głowę, nie miał żadnego podpowiedzenia do tej sprawy. To tak, jakby zapytać ślimaka, jaką mu zaprojektować muszlę? Wiadomo, muszla sama z ciała narasta.
Architekt Tołłoczko, który projektował dom, z dumą pokazywał rozwiązanie ogródka w swojej willi. King patrzył na po aptekarsku odmierzane koła i trójkąty ziemi ujęte w ramy cementu, grządki dobierane kolorami, mustrujące się jak wojsko na carskim smotrze i „nie wiedział sam, czego chce".
Jakże bo wytłumaczyć architektowi, żeby projektował szklarnię z paru nadbitymi szybkami, drzewo od razu stuletnie, kanapę z wysiedzianymi poduszkami, dach z łatką, zaśniedziony basen, plot opełzły, przerosły zapachami tłoczących się zielsk, klamki wyślizgane od dotyku rąk pokoleń, klucze do szaf o zgliwiałych bródkach, deskę jedną w podłodze, która przy nastąpieniu skrzypi?