cytaty z książki "Czuły narrator"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wśród wszystkich gatunków tylko człowiek posiadł tę tajemniczą umiejętność czytania, a tym samym opuszczania danej mu rzeczywistości - mentalnie i na jakiś czas.
Cudza wolność w ogóle jest kłopotliwa. Ci, którzy cieszą się wolnością, zazwyczaj nie chcą przyznać jej innym.
Ludzie, gdy czytają, nie tylko porównują się do postaci stworzonych w umyśle pisarki czy pisarza, ale także wręcz identyfikują się z nimi, przeżywają w bezpiecznych warunkach lektury cudze życie, i jednocześnie zmieniają swoje własne.
Czytanie jest więc przywilejem zdrowego zrównoważonego umysłu.
Rezultatów pandemii jest w końcu wiele i są one bardzo różnorodne. Najważniejszym jednak wydaje mi się złamanie głęboko uwewnętrznionej narracji, że kontrolujemy świat i jesteśmy panami stworzenia.
Wierzę, że nasze życie jest nie tylko sumą zdarzeń, lecz skomplikowanym splotem sensów, które tym zdarzeniom przypisujemy.
(...) podróżnik z Zachodu traktuje świat jako nie do końca realny. Przemyka przez odwiedzane kraje i kultury niczym wiecznie spieszący się cień, niczego nie dotykając, w nic się nie angażując, zamknięty w bańce swojego poczucia wyższości.
Więzi i emocjonalna bliskość, jakie rodzą się pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem, wcale nie są gorsze od tych, które tworzą między sobą ludzie.
Człowiek, proszę państwa, moi drodzy, ma duszę, ciało i narratora.
...nie ma sztuki bez szczypty irracjonalności, bo sztuka wyraża zawsze całość doświadczenia człowieka, w którym zawierają się przecież intuicja i obsesje, szaleństwo i fantazja w równym stopniu jak idee. Język zaś jest nożem i widelcem, przy których użyciu z gracją konsumujemy tę rzeczywistość.
(...) fikcja jest w pewien sposób mocniejsza niż rzeczywistość, a jej postaci prawdziwsze niż te żyjące. Oto wielka tajemnica literatury.
Ludzie, którzy czytają powieści, są niejako "więksi", mają szerszą świadomość, żyli bowiem żywotami innych ludzi, choćby na chwilę.
Dotychczas psychologowie ustalili, że umiejętność owocnego czytania jest jedną z oznak zdrowia psychicznego. Owocnego - to znaczy połączonego z rozumieniem i przeżywaniem tego, co się czyta. W chwilach wzburzenia, stresu, nie czytamy. Ludzie cierpiący na przychozy niemal zupełnie tracą tę umiejętność. Czytanie jest więc przywilejem zdrowego, zrównoważonego umysłu.
Coś, co się wydarza, a nie zostaje opowiedziane, przestaje istnieć i umiera. Wiedzą o tym bardzo dobrze nie tylko historycy, ale także (a może przede wszystkim) wszelkiej maści politycy i tyrani. Ten, kto ma i snuje opowieść- rządzi.
Straciłam ochotę do podróży zawstydzona własną wolnością, której zabrakło dla innych.
Relacje historyczne są patriarchalne i pomijają rolę kobiet w historii.
(...) internet to coraz częściej opowieść idioty pełna wściekłości i wrzasku.
Kto czyta, żeby tylko zrozumieć, dopuszcza się blasfemii. Czyta się, żeby przeżywać - to głębszy, bardziej całościowy rodzaj rozumienia.
Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy. Nie zauważamy, że świat staje się zbiorem rzeczy i wydarzeń, martwą przestrzenią, w której poruszamy się samotni i zagubieni, miotani czyimiś decyzjami, zniewoleni niezrozumiałym fatum, poczuciem bycia igraszką wielkich sił historii czy przypadku.
(...) chcę z całym przekonaniem powiedzieć, że nie ma sztuki bez szczypty irracjonalności, bo sztuka wyraża zawsze całość doświadczenia człowieka, w którym zawierają się przecież intuicja i obsesje, szaleństwo i fantazja w równym stopniu jak idee. Język zaś jest nożem i widelcem, przy którego użyciu z gracją konsumujemy tę rzeczywistość.
Egzotyczność czy wyjątkowość jest towarem deficytowym, coraz częściej znika z codziennego życia i staje się gadżetem. Jak w nadbałtyckim kurorcie, dokąd przeniesiono z Tajlandii całą tajską restaurację, albo na nizinach środkowej Europy, gdzie urządzono gigantyczny kompleks imitujący tropiki.
Każda epoka ma swoje okulary, przez które postrzega świat.
Nie ma chyba innego, skuteczniejszego sposobu, żeby na jakiś czas przestać być sobą i stać się kimś, kim na co dzień nie jesteśmy. [...] Czytając, uczestniczymy w życiu kogoś innego i stajemy się nim. Patrzymy jego oczami, odbieramy świat jego zmysłami, myślimy jak postać, która ciągnie nas za sobą. Taka przemiana jest bezpieczna i nie uzależnia tak bardzo jak choćby narkotyki. Mężczyzną może być kobieta. Jan Kowalski potrafi stać się Anną Kareniną, a ośmioletnia Ola Tokarczuk kapitanem Nemo.
Moje pokolenie radzi sobie z tym szczególnie niedobrze – byliśmy wszak wychowani w czasie niedostatku i braku, w wielu z nas wciąż tkwi instynkt gromadzenia zapasów „na kryzys”, „na inflację”. To dlatego mój mąż zbiera gazety i nadal gromadzi wycinki, jednocześnie zaś z poczuciem misji Noego buduje regały biblioteki na papierowe książki.
Nasze i poprzednie pokolenia trenowały się w mówieniu światu: TAK, TAK, TAK. Powtarzaliśmy sobie: spróbuję tego i jeszcze tego, pojadę tam i potem tam, doświadczę tego i tamtego. Biorę to i co mi szkodzi, żeby wziąć także tamto.
Teraz u naszego boku pojawia się generacja, która rozumie, że najbardziej ludzkim i etycznym wyborem w tej nowej sytuacji jest trening w mówieniu: NIE, NIE, NIE. Zrezygnuję z tego i tamtego. Ograniczę to i to. Nie potrzebuję. Nie chcę. Odpuszczę...
Świat wokół nas stał się zbyt złożony, i to w różnych wymiarach równocześnie. Spontaniczną, odruchową odpowiedzią na ten stan rzeczy jest reakcja tradycjonalistów i konserwatystów, którzy traktują ten wzrost złożoności jako chorobę, jako zaburzenie. Jako lekarstwo aplikują nam nostalgię, powrót do przeszłości i kurczowo trzymają się tradycji. Skoro świat stał się zbyt skomplikowany, to trzeba go uprościć. Skoro nie radzimy sobie z rzeczywistością, to tym gorzej dla niej.
(...) W tym nowym doświadczeniu niewielkości świata z pewnością gra swoją rolę triste post iterum, smutek po podróży, będący naszym udziałem, kiedy wracamy do domu po intensywnych doznaniach związanych z daleką wyprawą. Wydawało się, że dotarliśmy do jakichś granic albo doświadczyliśmy czegoś, co nie byłoby nam dane, gdybyśmy się nie urodzili w epoce, w której podróż stała się czymś więcej niż przywilejem lub przekleństwem – przygodą. Wtedy, położywszy walizki w sieni, pytamy: Czy to już wszystko? Czy to właśnie to? A więc o to chodziło?
Świat jest dla człowieka zbyt duży i literatura powstała zapewne po to, żeby krok po kroku "łyżeczkami do herbaty" odmierzać jego ogrom w słowach.