cytaty z książki "WIEK-NIEWAŻNY cz. 2. Powroty"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gwałtownie przeciął dzielącą nas linię wstydu, przysuwając się intymnie blisko. Zaczął całować mnie tak namiętnie i obejmować tak silnie, jakby chciał, żebym wtopiła się w niego niczym miękka cyna w rozpalony metal.
Zajęłam miejsce blisko niego. Niemal stykaliśmy się kolanami. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie! Chciałam być jak najbliżej. Kiedyś jego bliskość sprawiłaby mi niewysłowione tortury lękowe, ale teraz wszystko diametralnie się zmieniło. Nagle stał się dla mnie źródłem poczucia bezpieczeństwa.
Chciał mi jeszcze coś powiedzieć, zaprotestować, ale tylko uścisnął moją dłoń, którą złapał w locie. Ta niespodziewana pieszczota sprawiła, że zapragnęłam z nim pozostać, byle tylko mnie kochał. A jednak, chwilę później wyszłam, bo dusza przypomniała mi wiernie o panie mojego serca. To jednak nie przeszkodziło mi w tym, aby ubrać się w dzianinową sukienkę oraz wysokie, czarne buty na szpilce i opuścić dom.
Zerknęłam z ukosa na jego zasmuconą twarz. Był cały mój, każda część jego pokręconej osobowości, i kochał mnie! A jednak nie mogłam się do niego zbliżyć. Jego obecność przyniosła mi ulgę, ale wciąż pamiętałam o jego wątpliwościach, które trzymały mnie w szachu.
Mój zamiar, aby przeprosić go za swoje zachowanie, legł w gruzach. Postanowił najwidoczniej ujawnić swój związek na oczach wszystkich znajomych Solskich oraz moich, i dobitnie pokazać mi, gdzie ma moje słowa. A jednak, gdy zbliżył się z kamienną twarzą do Państwa Młodych, jego oczy skierowały się na mnie tylko jeden raz i zobaczyłam w nich więcej niż mogłam się spodziewać. To nie był ból, to była agonia.
Bolesne ukłucie w sam środek serca kazało mi wrócić do rzeczywistości. To stało się zaledwie trzy miesiące temu. Odszedł, ale gdy zamykałam oczy niemal wyczuwałam przy sobie jego obecność, zupełnie jakby jego dusza pozostała przy mnie. A jednak to nie jego dusza, lecz smętne wspomnienia i cierpienie przygniatały mnie w tej chwili - tak jak wczorajszego dnia i jeszcze wcześniej… A przecież już prawie pogodziłam się z jego utratą.
Postąpiłam znów krok w tył. Wsparłam się plecami o ścianę, aby złapać równowagę. Nagle przestał tańczyć! Ruszył w moim kierunku, ale… ona zatrzymała go silnym szarpnięciem, a później ciągnąc za rękę, wyprowadziła na taras. Po drodze zdążył jeszcze rzucić mi tęskne spojrzenie, po czym znikł mi sprzed oczu. Chciał do mnie podejść, ale ona go zatrzymała. Wyszedł, a ja także nie miałam zamiaru zostawać w tym miejscu ani chwili dłużej.
- Zobacz Kochanie, jak wiele mamy jeszcze do zwiedzania. - Pokazał dłonią przestrzeń dookoła nas, a w niej roztaczający się widok wielu innych pagórków pokrytych białymi, ostrymi szpicami drzew iglastych. Zapragnęłam zdobyć je razem z nim.
- Tak, chyba nie starczy nam na to życia! - Zaśmiałam się.
- Tak jak powiedziałaś, mamy na to całe życie. Bo ja nie mam zamiaru się już od ciebie odklejać - odparł żartobliwie.
- Ani ja od ciebie. - Pocałowałam go w policzek.