cytaty z książek autora "Hal Duncan"
Żeby uzyskać sztuczną inteligencję, trzeba podobno przejść etap sztucznego zidiocenia.
(...) bohater wie, że to, co robi, jest słuszne, a ja nie mam takiej pewności. Ani jej nie pragnę. To bohaterowie - ludzie, którzy chcieliby być bogami - niszczą świat swoimi ślepymi przeświadczeniami, a reszta z nas, która błąka się w ruinach, zbiera umarłych.
Nie ma znaczenia, czyja stopa jest w wojskowym bucie, bo to nadal jest wojskowy but kopiący kogoś w twarz. Każdy dzieciobójca widzi siebie jako dobrego żołnierza walczącego dla chwalebnej sprawy...
Dzieci mają krótką pamięć, dorośli są mistrzami samooszukiwania się, ale ja pamiętam.
Pamiętam, co to znaczy obywać się bez ciepłej wody w zimie albo siedzieć przy świecach w domu o oknach zabitych deskami.
Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie.
Bigoci zawsze uważali tych, których nienawidzą, za moralnie zepsutych, jakby myląc własną estetykę odrazy i strach z krytyką etyczną, racjonalizowali swoje reakcje emocjonalne i z pasją narzucali innym moralne przekonania, mianując siebie, subtelnie albo brutalnie, arbitrami rozumu.
Czy nie każdy syn może być większy od ojca? Nie o to właśnie chodzi, czy nie to nas napędza? Trudno nie mieć nadziei, kiedy się patrzy na czysty, uparty bunt malca, który wypluwa sobie płuca, oburzony potworną niesprawiedliwością świata. Wszyscy rodzimy się i od razu podnosimy raban, w każdym z nas jest buntownik.
Diamenty powstają z węgla, tak jak my, ale ile ludzkich ciał trzeba by miażdżyć przez eony, żeby stworzyć taki kamień?
1934 i długie noże – 1935 – Mussolini w Etiopii – 1936 – poeta Lorca w płytkim grobie
– 1937 – faszyści śpiewają w Jaramie, otwierają ogień i Guernica płonie – 1938 – Brygady
Międzynarodowe po raz ostatni defilują w Barcelonie, kryształowa noc rozbitego szkła, a w
Austrii witają Hitlera sypaniem kwiatów – Sieg heil! – Praga jest lebensraum, Polska
aneksem – wojna świat wycieńcza i nie ma już lat, pustych dat, tylko niekończący się Blitz,
zabójstwo Trockiego, czekan spada jak młot, sierp tnie – próby z cyklonem B na sowieckich
jeńcach wojennych w Auschwitz – och, ale Amerykanie stoją dumni i wymuskani:
uratowaliśmy wam tyłki w czasie drugiej wojny światowej po tym, jak sukinsyny Japonce
wysadziły nasze statki! Tak, tylko trochę późno, za późno, uciekł wam pociąg – wszyscy
wsiadać, do Birkenau, Dachau i Belsen! – zamarzający w śniegach Stalingradu oblężeni nie kapitulują, wycieńczeni jak chłopcy na plażach Normandii, Chryste, osusz nas pożarami Drezna, pod osłoną chmur w kształcie grzyba nad Hiroszimą i Nagasaki.
Miała własne plany(...) mogli wpisać każdego mężczyznę, kobietę i dziecko do księgi życia, określić ich przeznaczenie według własnego uznania.(...)[ale] martwy jest wolny.
Biegnę przez centrum handlowe, mijając sklepy jubilerskie i z odzieżą męską, z butami
i zabawkami, pędzę uliczką imperiów mody, nurkuję do outletu HMV, żeby ostrzelać półki z
pieprzonym teenbopem, boysbandami i rhythm and bluesem, z balladami w wykonaniu
głupich zgredów w spandeksie, z całym tym ugrzecznionym i usankcjonowanym
antynarkotykowym, pro-life i postpunkowym dziadostwem, pozbawionym jaj, bezdusznym,
bezpłciowym, bezbarwnym, komercyjnym poprockiem, od którego każdy naćpany
piosenkarz od Roberta Johnsona po lorda Micka Jaggera przewróciłby się w grobie. Można
by ich podłączyć do prądu i oświetlić całą pieprzoną planetę, gdyby usłyszeli gówno, które
gówniani handlowcy sprzedają jako muzykę. Zatrzymuję się, żeby złapać oddech.
You damned her to hell the day you taught her that the gods were real.
Słowa są bardzo ważne, Reinhardt. One nami rządzą. Nazwy nas określają. Definicje wiążą. W słowach przechowujemy nasze święte sekrety. Reinhardt.