cytaty z książek autora "Consuelo de Saint-Exupéry"
Ricardo Viñes należał do przyjaciół mego męża. Zauważył mnie w Paryżu, bo przez matkę nosiłam nazwisko jego przyjaciela, markiza de Sandoval, a dla Viñesa Sandoval łączył w sobie ocean, burzę, swobodne życie i wspomnienie wielkich konkwistadorów. Paryżanki uwielbiały Viñesa, ale to był asceta i romans miał tylko z muzyką...
Pewnego razu usłyszeliśmy, jak Rita mówi mu ochryple do ucha:
- Czy to prawda, że należy pan do tajnego i bardzo surowego zakonu, jeszcze potężniejszego od jezuitów, do rodzaju sekty, w której wolno być tylko artystą?
- Oczywiście, i opowiadano też pani z pewnością, że w nocy, podczas pełni księżyca, ucinamy sobie połowę wąsów, która natychmiast odrasta?
Oppède. Mała gmina w Vaucluse, ze średniowiecznymi domami, opuszczonymi albo w ruinie, i z zamkiem wzniesionym przez hrabiego Tuluzy Rajmunda VI. Tam zamieszkaliśmy, żeby założyć niewielką wspólnotę artystów i uprawiać sztukę. (...) Przyjechałam więc do tej miejscowości pięknej, szalonej, kiedy był mistral...
Przyjął mnie Bernard Zehrfuss, młody, utalentowany architekt.
- Trzeba wziąć się wzajem za ręce. Utworzyć łańcuch. Staniemy się mocniejsi... Oppède, sama zobaczysz, to niby nic a wszystko... To nasze serce i siła. Nasza cywilizacja, przekreślona teraz, pozostawiła nam przecież swoje nauki. Miłość do form, miłość rysunku. Kiedy świat upada, kiedy pozostają tylko ruiny, jedyni, którzy się liczą, to robotnicy albo artyści, jak wolisz; to znaczy ci, co potrafią budować...
W Buenos Aires zarabiał 20 000 franków miesięcznie. Wielka pensja. A teraz, w Paryżu, był bez grosza. Powiedział mi powoli:
- Mam zamiar pracować u Renaulta, za stałą pensję, to pewniejsze. Codziennie będę chodził do biura. Myślę, że to dobra posada. Przyjaciele mi ją znaleźli.
Byłam przygnębiona, widząc, że tak ulegle zgadza się na biurowe więzienie...
(...)
- Nie, Tonio, nie chcę, żebyś wziął tę pracę. Twoja droga jest wśród gwiazd.
- Tak, masz rację, Consuelo, wśród gwiazd. Tylko ty rozumiesz wszystko...
Szłam ku pracowni Deraina, jednego z moich przyjaciół malarzy. Derain czekał świtu i pierwszych barw dnia, by stworzyć cud światła na włosach, ustach, sukniach swoich modelek. Wśliznęłam się po cichu, bo dobrze znałam jego obyczaje. Poczułam zapach kawy z mlekiem, którą sobie przygotował, stojąc przy wielkim piecu na węgiel, podczas gdy młoda dziewczyna o kwitnących piersiach, naga zupełnie, rozpuszczała włosy, żeby wydawać się jeszcze bardziej naga. (...) Derain krążył po pracowni, dmuchając na swoją wielką filiżankę z mlekiem, patrząc na pierwsze lśnienia poranka, dotykając palcem długich włosów modelki.
Życie paryskie, jedwabie dekoratorów, wyściełane fotele, kryształowe kieliszki do szampana, wyszukane perfumy, salonowe wyrafinowanie były rozrywką ludzi zdegenerowanych. Śmierć już w nich mieszkała. Życie przyznało mi później rację. Bezwstydne kobiety urządzały palarnie opium i kreowały całe to dolce far niente. Wiedziałam, ze Tonio jest inny, a ja nie stworzona na żonę modnego pisarza. Dzielić z innymi naszą wesołość i intymność zawsze zdawało mi się klęską.
Tonio interesował się każdą firanką, każdym szczegółem dekoracji [mieszkania]. Jakiego koloru chcę ściany?
- Koloru wody w wannie - odparłam.
Sprowadził przyjaciół malarzy, żeby znaleźć ten kolor. Tylko Marcel Duchamp, w szary dzień, odkrył jego sekret.