cytaty z książek autora "Shirley Jackson"
Gruby płaszcz ciszy pokrywał drewno i kamień Domu na Wzgórzu, a cokolwiek wędrowało w tych murach, wędrowało samotnie.
Żaden żywy organizm nie może na dłuższą metę normalnie funkcjonować w warunkach absolutnego realizmu. Niektórzy utrzymują, że nawet skowronki i koniki polne miewają sny. Dom na Wzgórzu, choć nienormalny, opierał się samotnie o swoje pagórki i tulił ciemność w swym wnętrzu. Stał tak już osiemdziesiąt lat i zapewne stać tak będzie przez następne osiem dziesięcioleci. W środku ściany wznosiły się pionowo do góry, cegły przylegały równo jedna do drugiej, podłogi były w całkiem niezłym stanie, a drzwi – dobrze zamknięte. Pomiędzy drewnem a kamieniami Domu na Wzgórzu zalegała głucha cisza, a to, co po nim chodziło, chodziło samotnie.
Nazywam się Mary Katherine Blackwood. Mam osiemnaście lat i mieszkam z siostrą Constance. Często myślę, że przy odrobinie szczęścia mogłam urodzić się wilkołakiem, bo dwa środkowe palce obu moich rąk są tej samej długości, ale muszę zadowolić się tym, czym obdarzyła mnie natura. Nie lubię mycia, psów i hałasu. Lubię moją sio¬strę Constance, Ryszarda Plantageneta i Amanita phalloides, muchomora sromotnikowego. Reszta mojej rodziny nie żyje.
Nie mogę się powstrzymać, kiedy ludzie się boją. Zawsze mam ochotę wystraszyć ich jeszcze bardziej.
- Nie może ich pani powstrzymać? - spytałam, zastanawiając się, czy jest w tej kobiecie coś, do czego mogłabym przemówić, czy ona kiedykolwiek biegała radośnie po trawie, patrzyła na kwiaty, poznała zachwyt albo miłość. - Nie może pani?
Żaden żywy organizm nie może na dłuższą metę normalnie funkcjonować w warunkach absolutnego realizmu.
Ludzie [...] zawsze gorąco pragną wszystko naświetlić, wyeksponować i nazwać po imieniu, choćby to imię było zupełnie bezsensowne, ale byle brzmiało naukowo.
Był to nasz ostatni piękny, wiosenny dzień, aczkolwiek, jak by podkreślił stryj Julian, nawet się tego nie domyślaliśmy. Zjadłyśmy z Constance lunch, chichocząc i nie mając pojęcia, że gdy napawałyśmy się szczęściem, on już dobierał się do zamkniętej bramy, zerkał w głąb ścieżki i krążył po lasku, powstrzymywany chwilowo przez ogrodzenie naszego ojca.
Ciekawe, czy mogłabym zjeść dziecko, gdybym miała okazję. — Wątpię, czy potrafiłabym je ugotować — stwierdziła Constance.
Merricat, rzecze Connie, chcesz herbaty kroplę, dwie?
O nie, rzecze Merricat, ty otrujesz mnie.
Merricat, rzecze Connie, chcesz pogrążyć się we śnie?
Tam na cmentarzu, na grobu dnie!
Wszystko od razu wydaje się straszne, jeśli myślimy, że ktoś na nas patrzy.
Choć nigdy nie zamierzała być wstydliwa ani powściągliwa, to przeżyła tyle lat w samotności, nie mając nikogo, kogo mogłaby kochać, że trudno było jej rozmawiać z drugą osobą, nawet na zupełnie banalne tematy, bez niezręcznego zażenowania i nieudolnego poszukiwania odpowiednich słów.
Myślałam o Charlesie. Mogłam go zamienić w muchę, wrzucić w pajęczynę i patrzeć, jak się miota, bezradny i uwięziony w ciele bzyczącej, zdychającej muchy; mogłam życzyć mu śmierci tak długo, aż wreszcie umrze. Mogłam przywiązać go do drzewa i czekać, aż wrośnie w pień, a jego usta pokryje kora.
Przywykliśmy ślepo wierzyć naszym zmysłom równowagi i rozumowania. (...) umysł może szaleńczo walczyć o zachowanie swych własnych, znanych i stałych wzorców wbrew wszelkim dowodom na to, że wszystko pochyla się na boki.
(...) nazwanie szczęścia po imieniu oznacza jego utratę.
Strach (...) to zaniechanie logiki, dobrowolna rezygnacja z racjonalnych wzorców postępowania. Albo mu się poddajemy, albo z nim walczymy. Nie można zająć pozycji pośredniej.
Nigdy nie wiemy, skąd bierze się nasza odwaga.
Plotkarstwo jest zawsze najzjadliwszym wrogiem.
Ludzie lubią odpowiadać na pytania o sobie.
Nie śpiewaj przed śniadaniem, bo będziesz płakać przed zachodem słońca.
No live organism can continue for long to exist sanely under conditions of absolute reality; even larks and katydids are supposed, by some, to dream. Hill House, not sane, stood by itself against its hills, holding darkness within; it had stood so for eighty years and might stand for eighty more. Within, walls continued upright, bricks met neatly, floors were firm, and doors were sensibly shut; silence lay steadily against the wood and stone of Hill House, and whatever walked there, walked alone.
(...) ci, którzy przeszli na tamten świat, pragną, żebyśmy byli szczęśliwi i uśmiechnięci, chcą wiedzieć, że o nich myślimy z miłością.
- Czy zawsze pchasz się tam, gdzie cię wcale nie chcą?
Eleanor uśmiechnęła się spokojnie.
- Nigdy mnie nigdzie nie chciano - odpowiedziała.
(...) ludzie muszą gdzieś żyć i umierać, i trudno wymagać, aby jakiś dom stał przez osiemdziesiąt lat i aby w tym czasie nikt w nim nie umarł.
(...) tak naprawdę boimy się tylko siebie samych. (...).
- Obawiamy się tego, że zobaczymy wyraźnie siebie samych, bez żadnych osłonek i pozorów.
-Boimy się dowiedzieć, czego tak naprawdę pragniemy.
Banda wariatów. Słuchają się młodych, co to zawsze chcą wszystko zmieniać.
Żadne ludzkie oko nie jest w stanie dostrzec owego nieszczęsnego punktu, w którym dziwny zbieg linii i płaszczyzn sugeruje zło w fasadzie domu. A jednak jakieś szalone zestawienie, źle ustawiony narożnik, przypadkowe spotkanie linii dachu i połaci nieba zamieniły Dom na Wzgórzu w miejsce prawdziwej rozpaczy, tym bardziej przerażające, że fasada domu zdawała się żywa, bacznie obserwująca otoczenie z pustych okien, z odrobiną rozbawienia w gzymsowych brwiach.